„Ktoś komuś wjechał na kwadrat”1 – to zdanie, otwierające debiutancki tom Jakuba Gutkowskiego livestream, od razu przenosi czytelników w przestrzeń semantyczną zbioru. Aparat władzy – dzięki prostemu skojarzeniu z „psami” wpadającymi do mieszkania nad ranem – będzie w tej książce nieustannie zderzał się z tym, co jednostkowe. Obrazy różnych form przemocy, choćby tej fizycznej („ojciec donosi, że w Szwecji na oczach syna / zabito człowieka”, s. 15), obecne w całym tomie, odzwierciedlają nieustanną walkę o przetrwanie w realizmie kapitalistycznym. Z jednej strony Gutkowski upomina się więc o ludzi z marginesu, traktując ich z dużą dozą wrażliwości i współczucia, z drugiej zaś nie zapomina o pracownikach mielonych przez tryby krwiożerczej maszyny systemu. Opowiada o tym, co polityczne – o tych, którzy próbują wyrwać dla siebie kawałek tego świata, lecz zostają spacyfikowani przez rancière’owską policję.
Pisarz nie tworzy oczywiście żadnego novum, ponieważ o tym, że prywatne jest jednocześnie polityczne, wiemy od dawna, a o ludzi egzystujących na suburbiach społeczeństwa bądź wyzyskiwanych przez system poeci upominali się na długo przed Gutkowskim. Tym charakterystycznym elementem, pokrewnym pisarstwu autora Dzielenia postrzegalnego, jest jednak szczególne zainteresowanie sposobami widzenia, przedstawiania, nagrywania (a więc również streamowania) przemocy, a właściwie tego, jak w różnych układach pojawia się ona lub znika z naszych oczu (ale: nie ze świata).
Jakub Skurtys w tekście napisanym z okazji wyróżnienia Gutkowskiego podczas „Połowu” w 2022 roku zauważył, że omawiana przeze mnie poetyka wypływa wprost z twórczości autorów pokolenia „zebrało się śliny”2. Pozwolę sobie przytoczyć jeden przykład: wiersz zatytułowany 9 – 18 – 35 stanowi wycinankę z utworu Oś snu, która wykręca ciało Konrada Góry z jego debiutanckiego tomu, do czego zresztą łodzianin przyznaje się na końcu zbioru. Temat ten rozwija w swoim tekście autor książki Wspólny mianownik. Szkice o poezji i krytyce po 2010 roku. W tej kwestii, a także w sprawie innych związków intertekstualnych, zgadzam się z nim w zupełności. Zwrócę jednak uwagę na nieco inny wątek, równie istotny w kontekście rozumienia poezji Gutkowskiego. Pisarz inspiruje się bowiem nie tylko poetykami poszczególnych autorów, ale także recepcją ich twórczości. Widać to wyraźnie szczególnie w wierszu *** [„to słowo obraża kobiety”], w którym łódzki poeta czerpie z odczytań tekstów Kiry Pietrek, żeby zawalczyć o to, co tożsamościotwórcze, pokazując obraz kobiety w społeczeństwie i jego różne interpretacje. Ostatecznie łodzianin jest jednak świadomy, że jego „perspektywa może wydawać się nieco jednostronna” (s. 9). Jednostronność ta powiązana jest w tym wypadku zarówno ze światopoglądem pisarza, jak i z jego przynależnością do dominującej płci, przez co percepcja podmiotu zostaje zaburzona. Z jednej strony nie ma on możliwości doświadczenia tego, o czym próbuje napisać w wierszu, z drugiej zaś nie utożsamia się z poglądami głoszonymi wciąż przez większość męskich przedstawicieli społeczeństwa. Dlatego musi ostatecznie, w utworze każdy nasz flirt, oddać głos Riley Reid, aktorce kojarzonej z branżą pornograficzną, która stwierdza za podmiot: „jest mnie więcej niż spotyka oko” (s. 14). Ta, która według patriarchalnej hierarchii stoi najniżej – przecież jako aktorka grająca w filmach dla dorosłych zostaje uprzedmiotowiona i sprowadzona do wyestetyzowanego ciała – jako jedyna może upomnieć się o dostrzeżenie w kobietach czegoś więcej niż zewnętrznej powłoki. Reid będzie więc stanowić nowy wzór kobiety: wyzwolonej i – mimo opresji ze strony aparatów widzenia – niedającej się pozbawić głosu. Będzie ona tym samym nie tyle figurą opozycyjną wobec Matki Boskiej (do której atrybutów zaliczamy cnotliwość, niepokalaność i macierzyńskość), ile jej uwspółcześnioną wersją: nośnikiem cech konstytuujących nowe myślenie o kobietach, ich postrzeganie i role społeczne. Riley i jej postawa okazują się pewnym ideałem, do którego należy dążyć. Patriarchalnej hierarchii, mierzonej za pomocą testu Bechdel3, nie można bowiem przekroczyć dzięki truistycznemu myśleniu o „wolnej kobiecie”, o czym dowiadujemy się z wiersza kostka Neckera (s. 30), którego tytuł odnosi się do figury będącej jedynie złudzeniem optycznym:
~dance like no one is watching~
~love like you’ve never been hurt~
~sing like no one is listening~
mów do siebie tak, aby spełnić test Bechdel
Pozostanę jednak jeszcze chwilę przy wierszu każdy nasz flirt, by zwrócić uwagę na kruchą męską podmiotowość (zauważoną zresztą już przez Skurtysa w projekcie tomu) wyłaniającą się z utworów Gutkowskiego. „Moja matka Riley Reid / […] / moja matka Faye Reagan” (s. 14) – ogłasza osoba mówiąca w wierszu, tym samym zrzucając swoje wychowanie na karb tego, co sztucznie wykreowały kapitalistyczne machiny w celu zaspokojenia podstawowych ludzkich popędów. W ten sposób zdjęta zostaje maska chłopca, który czerpie wiedzę z pozbawionych realizmu obrazów i który nie jest przodownikiem w toksycznym męskim stadzie. Upomina się on jednak o taką figurę („potrzebuję historii mężczyzny, który dopina swego”, s. 24), wyłącznie po to, żeby potem rozebrać ją na części, obnażyć funkcję, którą figura owa pełni we współczesnym świecie – „klauzuli lojalności wobec hegemona” (s. 24). Rozumiana w ten sposób męskość jest według pisarza jedynie kolejną imaginacją, nierealnym wytworem, zarezerwowanym w szczególności dla kinematografii, stanowiącej główną machinę kapitalistycznego budowania toksycznej podmiotowości.
Poezja Gutkowskiego – podobnie jak poetyki Jakuba Sęczyka czy Kaspra Pfeifera odświeżająca kategorię zaangażowania – sytuuje się więc w polu walki o to, co uniwersalne. Walka ta nie polega jednak wyłącznie na upominaniu się autora o grupy marginalizowane czy na obnażaniu wewnętrznych antynomii toksycznej męskości. Przede wszystkim wiąże się z inną walką: o to, co społeczne. Objawia się to choćby dzięki zauważeniu niemożności uwolnienia się od pracy w panującym dziś zamordystycznym systemie, przedstawiającym nam jedynie powidok celu, który jednostka próbuje osiągnąć. Czytamy o tym choćby w wierszu letni, chamski podryw (s. 26):
[…] praca u podstaw:
praca nad pierwszym naprawdę udanym
collabem centrystów i sztangistów;
praca jak pryszcze, które trzeba wycisnąć;
w tym kraju gdzie początek wojny
już zawsze będzie kojarzył się z końcem lata, praca
przy wylewce atomowych bunkrów
z widokiem na parytet & wiosenne niebo
Największą siłę livestreamu stanowi jednak myślenie w kategoriach globalnych o tym, co wspólne. Poeta nie ogranicza się jedynie do polskiego bądź bliżej niedookreślonego kontekstu kulturowo-politycznego (oznaczającego zawsze globalną, uprzywilejowaną Północ), lecz zauważa i nierzadko kontestuje zjawiska z różnych, precyzyjnie zaznaczonych miejsc globu. Utwór Et je reverrai cette ville étrange opowiada o migracjach. „Od trzech lat jestem obywatelem państwa, które żeglugę ma w kościach” (s. 28) – pisze o Wielkiej Brytanii i swoich z nią związkach Gutkowski. Zauważa przy tym kolonialną przeszłość wyspiarskiej krainy, tym razem przyjmującej obywateli skolonizowanych wcześniej państw do siebie („narodową kuchnię mojego państwa tworzą ludzie, których / dziadkowie świętowali niepodległość od mojego / państwa”, s. 28). Dochodzi tu zatem do odwrócenia migracyjnego wektora. Ostatecznie zmiana kierunku przemieszczania się sprzyja jedynie dalszemu wyzyskiwaniu ludności skolonizowanych niegdyś terenów („jego wdzięczność mój ojciec odczuwa we wszystkich stawach i kościach”, s. 28). O szacunku i walce o godność nie może być mowy, skoro kontrola nad jednostką rozpoczyna się jeszcze przed przyjściem człowieka na świat: „długo przed tym, / jak nadano ci pesel, ktoś już trzymał długopis albo puszkę sprayu nad twoją głową” (s. 21). W kolejnych utworach „globalnych”, jak choćby w vitligo, motywy migracyjne są przetwarzane w przeróżnych kontekstach, których odkrycie pozostawiam czytelnikom.
Warto jeszcze na moment przenieść się ze skali makro do skali mikro, a właściwie do poetyckich obrazów polskich realiów przedstawionych głównie w cyklu, w którym tytuły wierszy są jednocześnie nazwami stacji kolejowych na terenie Warszawy (Wschodnia, Centralna, Zachodnia). Poeta odwiedza te miejsca, analizuje przestrzenie i rządzące nimi reguły, aby następnie zwrócić uwagę na pomijane, czy nawet wyszydzane ofiary systemu:
[…], tu nie wolno prosić o jałmużnę,
tu nie wolno spać – ale czasem nie wiem,
czy chodzi o ciebie czy o mnie
(o które z nas trzymam za blisko mikrofon,
że wciąż słychać przełykanie śliny)(s. 8).
kiedy sięgasz po szklankę, ona okazuje się
pusta, a mimo to pijesz z niej dalej,
starannie imitując odgłosy przełykania(s. 36).
Książka Gutkowskiego stanowi zatem stream in real life z życia ciemiężonych; to przejaw walki w imieniu „zmęczonych matek na placach zabaw” (s. 16), wyraz upominania się o „twoje miejsce na ziemi” (s. 38). Poeta jest jednak świadomy zajmowania uprzywilejowanej i zarazem straconej pozycji. Zamieszczone tu i ówdzie metaliterackie przemyślenia zdają się wprost informować o jego bezradności i niewierze w dokonanie jakiejkolwiek zmiany za pomocą poezji („[…] kiedy każdy ruch mojego kciuka / jest pustym przebiegiem”, s. 40). Autor zauważa także różnorakie formy alienacji: człowieka od człowieka („według teorii wydłużających się rąk wkrótce sześć osób / wystarczy by opleść całą planetę, i wtedy wszyscy / będziemy uncontacted peoples z prawdziwego zdarzenia”, s. 16) czy też człowieka od natury („miasto rozrasta się jak choroba, której / pierwsze ślady znaleziono w kościach zwierząt”, s. 11). Najważniejsza wydaje się jednak alienacja znaczonego od znaczącego, ponieważ ostatecznie tylko w ten sposób znaczone zostanie uwolnione od subiektywnego ciężaru interpretacji i stanie się rzeczywistością. Żeby ta sytuacja mogła się wydarzyć, z utworu musi zostać wyrugowane znaczenie (co notabene nie udaje się Gutkowskiemu) – „wiersz bez treści dla treści bez wiersza” (s. 27) to radykalny i najwyrazistszy postulat poety. Można założyć, że w takim ujęciu całkowite oderwanie dzieła od jego manifestacji społeczno-politycznej (planu treści) byłoby najmocniejszą formą manifestacji politycznego planu wyrażenia (?). Przywołany postulat jest zarazem formą powrotu do utopijnych haseł awangardy z początku poprzedniego wieku: porozumienia poza językiem, poezji wolnej od swojej formy towarowej, wiersza poświęconego w imię samego działania.
Na koniec chciałbym zwrócić uwagę na język, za pomocą którego skonstruowany został livestream. Na tom składa się mix polszczyzny ogólnej, języka angielskiego i młodzieżowego slangu („wariacie mówię nagle uważaj”, s. 32; „spiąć koszulę z ciałem wyprasować wzrok / ~ i’m gonna transfer these skills so fucking hard~”, s. 10). W tę mozaikę wplecione zostały pojęcia z teorii literatury, geografii („efekt pauzy markuje linię horyzontu / pierwsza fala feminizmu / druga fala feminizmu / trzecia fala feminizmu”, s. 18) i szeroko rozumianej popkultury (tytuł wiersza letni, chamski podryw jest jednocześnie nazwą popularnego w poprzednim dziesięcioleciu parodystycznego zespołu muzycznego). Gutkowski nie wypływa przy tym w przestwór semiotycznego oceanu, nie zmienia naszego myślenia o możliwościach i granicach języka, jednakże obszary mowy, po których się porusza, świetnie wpisują się w jego postulaty. Postkolonialna wieża Babel w tym wypadku nie tylko nie upada, lecz także doprowadza do próby utworzenia pewnej wspólnoty, która solidarnie będzie poszukiwać ziemi obiecanej – świata równego dla wszystkich.
Gutkowski przystaje, pauzuje stream, aby dokładnie zajrzeć w miejsca, w które nie zaglądamy na co dzień; jednocześnie zwraca na nie naszą uwagę. Czyni to z wrażliwością i otwartością na drugiego człowieka, niejednokrotnie podejmując próby wczucia się w jego sytuację (jak choćby w cytowanym już fragmencie wiersza warszawa wschodnia). Tym samym realizuje postulaty kontrkultury lat 60. XX wieku; zajmuje też symboliczne miejsce obok twórców pokroju Tomka Gromadki i Andrzeja Woźniaka. Czy osiągnie swój cel? Tego niestety nie wiem, ale bardzo chciałbym wierzyć, że tak, nawet mimo powątpiewań autora w sprawczość poezji.
1 J. Gutkowski, romb [w:] tegoż, livestream, Kraków: Fundacja KONTENT, 2025, s. 5. W przypadku pozostałych cytatów pochodzących z tego tomu podaję numery stron w nawiasach bezpośrednio w tekście głównym.
2 Zob. J. Skurtys, High hopes, online: https://www.biuroliterackie.pl/biblioteka/recenzje/high-hopes/ [dostęp: 22.11.2025].
3 Jest to test sprawdzający, czy w danym tekście kultury (szczególnie w filmie) mamy do czynienia z aktywną obecnością kobiet. Aby wynik testu był pozytywny, w analizowanym tekście kultury muszą zostać spełnione trzy warunki: 1. Muszą pojawić się w nim co najmniej dwie postaci kobiece. 2. Muszą one prowadzić ze sobą rozmowę. 3. Ich rozmowa nie może dotyczyć mężczyzn.