Pamięć i pięść

Tylko na nich popatrz, jak idą, przygięci upałem: dzieci czasu pięści i przymkniętego oka. Chłopak i jego młodszy brat brną przez miasto, w milczeniu i z mozołem, przecinają kolejne blokowiska, parkingi i place zabaw. Sierpniowe słońce wygląda jak wnętrze delicji, kiedy osuwa się w nagrzany beton za ich plecami, ściany wieżowców ani drgną. […] Promienie słoneczne lepią się do chłopięcych przedramion, bracia pocą się nieśmiertelnością.

To sam początek powieści Jakuba Nowaka Nie w szczepionkę – późne lata 90. w prowincjonalnym mieście z obumierającym przemysłem i rodzącą się klasą średnią. Szok transformacji już chyba minął, nożyce nierówności się rozwarły, hierarchia biedy i bogactwa się ustaliła: wiadomo z grubsza, kogo wystrzeli w górę, a kto spędzi resztę życia w marazmie i poczuciu krzywdy. W ten świat, połamany i złożony ponownie w innej konfiguracji, wkraczają nastolatkowie, odurzeni milionem nowych, przeważnie niedosiężnych potrzeb i życiowych celów. W wypadku Mikołaja, starszego z braci, owa potrzeba realizacji marzenia ponad stan, desperackiego skoku w przyszłość przybiera konkretną formę: buty Reebok Kamikaze 2, „artefakt z obcego porządku, technologia o większej gęstości, która inaczej odbija światło”. Buty naturalnie pochodzą z kradzieży. Mikołaj dostał je od kolegi – agresywnego osiedlowego dresika o ksywie Niko – a teraz powinien zapłacić. Tyle że nie ma pieniędzy. Mówiąc ogólniej: Mikołaj nie ma siły nabywczej, która umożliwiałaby mu wejście w posiadanie tego produktu. Wie o tym, dlatego krępują go spojrzenia przyjaciół. Wie także, że za ten brak będzie musiał ponieść karę. Nie wykonuje się prometejskich gestów bez konsekwencji. Zjawi się Niko i spuści mu wpierdol. A kasę i tak trzeba będzie oddać. Mikołaj zna zasady. „Kiedy masz siedemnaście lat, przywykasz, że w każdej chwili mogą ci zrobić krzywdę. Zazwyczaj to nic osobistego”.

Taki jest punkt wyjścia i początek intrygi w tym tekście, któremu gatunkowo najbliżej do prozy inicjacyjnej, historii o wchodzeniu w dorosłość. Nowak – co skądinąd wiadomo już z jego poprzednich książek, ze zbioru opowiadań Amnezjak (2017) i z wyróżnionej Nagrodą Literacką im. Witolda Gombrowicza powieści To przez ten wiatr (2022) – nie lubi jednak jednorodności stylistycznej. W Amnezjaku bawił się motywami szeroko pojętej fantastyki: od urban fantasy przez historię alternatywną po hard SF, cyber- i biopunk (i może dlatego publikacja została całkowicie zignorowana przez mainstreamową krytykę). W To przez ten wiatr Nowak przyciągnął uwagę krytyków grą z biografiami Henryka Sienkiewicza i Heleny Modrzejewskiej: opartą na faktach opowieść o utopijnym kalifornijskim falansterze – artystycznej komunie, której każde z nich poświęciło parę lat życia – połączył z konwencją romansową, westernem i bezczelnie współczesnym językiem, a zwieńczył druzgocącą puentą.

Jakub Nowak, „Nie w szczepionkę”, Warszawa: Powergraph, 2025.

Nie w szczepionkę w swojej warstwie historycznej (swoją drogą, czy powieść osadzona w latach 90. to już powieść historyczna?) ciąży ku narracji przygodowej; tych parę dni z życia Mikołaja i jego kumplowskiego kręgu będzie obfitować w wydarzenia: niespodziewane odkrycia we własnym kręgu rodzinnym, tajemnicze mafijne porachunki, zderzenia ze światem lokalnej elity finansowej i religijnej. Niemniej chodzi tu tylko o sposób opowiadania. Ważniejszy jest fundament, na którym cała ta rzeczywistość jest budowana – to przemoc. Nieprzypadkowo na okładce powieści Nowaka widnieje zaciśnięta pięść. Nie jest to, przynajmniej w odniesieniu do posttransformacyjnej dekady, wezwanie do rewolucyjnego buntu, ale nieskomplikowany symbol. Jakie można mieć przygody w społeczeństwie, w którym (celem utrzymania ładu, a nie szerzenia anarchii) silniejsi biją słabszych, słabsi zaś – dla odreagowania – tłuką najsłabszych? Jaką przyszłość? Jakie szanse na nieśmiertelność? Można tylko piszczeć, żeby nie bili w szczepionkę.

Oczywiście nie mogę powiedzieć, że o tym nie pamiętam, bo pamiętam. W przedziwny sposób mnie to obciąża. Pamięć bywa przykra, wcale nie nostalgiczna – można odnieść wrażenie, że Nowak także nie doświadcza nostalgii ani nie uprawia retromanii, kiedy wędruje z czytelnikiem przez te zadymione bazarowe piwiarnie, martwe place budowy czy przydrożne motele, o których wszyscy wiedzą, dlaczego nie należy ich odwiedzać. Nawiasem mówiąc, powieść Nowaka uruchomiła we mnie wspomnienie pewnej osiedlowej pizzerii, w której nikt nigdy nie jadł pizzy, a przed którą zawsze, nawet w środku nocy, parkowały tłuste beemwice z przyciemnionymi szybami. Krajobraz Nie w szczepionkę jest raczej subtelnie apokaliptyczny. Gdzieś w tyle głowy odbiorcy tekstu czai się pytanie: jak, u Boga Ojca, zdołaliśmy się z tego wykaraskać? I czy naprawdę zdołaliśmy?

Drugi plan czasowy powieści, najzupełniej współczesny, związany jest z historią rozbitków, którzy ocaleli ze swoich młodych lat, ale ciągną za sobą kotwicę uczepioną dna głęboko w przeszłości. Główną bohaterką jest tu Siwa, czterdziestoparoletnia wokalistka punkowej kapeli (już to samo w sobie stanowi znak jakichś relatywistycznych zakłóceń czasu). Siwa zostaje wyrzucona z zespołu, który stworzyła dwie dekady wcześniej. Dochodzi do zakłócenia rutyny – po początkowym szoku i niedowierzaniu bohaterka przytomnieje i może wreszcie zastanowić się nad kwestią dotychczas przez nią odsuwaną: nad naturą wspomnianej kotwicy. Aby refleksja ta przyniosła dobre rezultaty, kobieta będzie potrzebować pomocy przyjaciela ze szczenięcych lat, z którym nadal utrzymuje kontakt (więcej nawet: jego syn mieszka u niej na stancji) – Mikołaja. Mikołaj, w przeciwieństwie do Siwej, powierzchownie nie wykazuje cech rozbitka, ale to raczej zasługa twardej skorupy, pod którą się ukrył. Czy tym dwojgu uda się rozwikłać pewną kluczową tajemnicę z przeszłości? Nowak nie daje oczywistej odpowiedzi na to pytanie, bo też – znów – nie to jest najistotniejsze. Przemoc i bezwzględna hierarchizacja przeniosły się do świata mediów społecznościowych, nikt raczej nie pobije cię już na ulicy i nie skroi z fajnego T-shirtu, ale rzeczywistość, w której wszystko jest na widoku, a każdy – ze sztyletem opinii publicznej przystawionym do tętnicy szyjnej – musi być błyskotliwym impresariem własnej kariery, okazuje się może nawet bardziej koszmarna niż brzydkie, brutalne najntisy. Czy kotwica może zamienić się w koło ratunkowe? Nie, rzecz jasna, bo nie ma powrotów, są tylko powidoki.

Nie w szczepionkę nie gra jednak melodii zgodnej z dzisiejszymi tonacjami opowiadania o latach 90.: albo duchologiczna tęsknota, albo rewizjonistyczny katalog traum. Nowakowi w tej powieści bliżej jest do brytyjskiego społecznego realizmu, tak charakterystycznego dla tamtejszej prozy; realizmu, który w większym stopniu skupia się na materii życia niż na mitologii. Ale jest to także książka o pamięci. A może raczej: o sposobach pamiętania. Na szczęście – przynajmniej na razie – nikt nie może nam narzucić, jak mamy pamiętać własną młodość. Nawet jeśli się jej trochę wstydzimy, to na własny rachunek i własną odpowiedzialność.

– pisarz, publicysta, krytyk literacki.

więcej →

– pisarz, teoretyk mediów i nauczyciel akademicki.

więcej →

Powiązane teksty