Jeszcze przed premierą najnowszej książki poetyckiej Justyna Bargielska otwarcie przyznawała się do współpracy z AI przy pisaniu Kubka na tsunami, mimochodem zachęcając niezaznajomionych z jej metodą pracy „znawców” do demonstracyjnego wygłaszania haseł, że nie jest to „prawdziwa literatura”, bo ta rodzi się ze znoju, wylanych potów i nieprzespanych nocy, a nie z podpowiedzi maszyny. W komentarzach pod kompetentnym i jakże celnym tekstem Inez Okulskiej Modernistyczny prompt a grafomania 2.0, czyli dlaczego AI nie napisze za nas dobrej literatury, zapewne zmęczona odpowiadaniem na jedno i to samo pytanie, poetka podsumowała swoją pozycję w nieco inbiarskim tonie
Czułam się tak, jakbym zrezygnowała z długopisu na rzecz maszyny do pisania, a ludzie widzą tak, jakby wynajęła demony, żeby napisały za mnie książkę krwią niemowląt, w zamian za moją duszę1.
Jej postawa wobec pisarskiego rzemiosła podważa teleologiczne rozumienie procesu artystycznego, skutecznie przeciwstawiając się silnie ugruntowanemu ideałowi, szczególnie cenionemu w zachodniej kulturze, wedle którego sztuka wyłania się sui generis, zrodzona i wydobyta z pierwotnego impulsu twórczego, z gestu jednego, uznawanego za pewnik ludzkiego autora2.
„W komforcie pracy zespołowej” autorka wykorzystała interaktywne możliwości, jakie oferuje interfejs chatu naśladujący płynny konwersacyjny przepływ zdań. Potwierdza się tu niejako nieco przestarzała, lecz nadal zasadna myśl Alexandra Gallowaya, że „interfejs nie jest rzeczą, lecz efektem. Zawsze jest procesem albo translacją”3. Model językowy był de facto warstwą pośredniczącą. Potraktowany jak interlokutor, przyjął rolę terapeuty zasypanego materiałem, którym – jak wspomina autorka w wywiadzie dla Biura Literackiego – nie obciążyłaby chyba żadnego człowieka4. Odsuńmy jednak na bok wszystkie alarmistyczne dyskusje o pogłębiającej się izolacji społecznej i niebezpieczeństwach traktowania sztucznej inteligencji jako stałego substytutu relacji międzyludzkich (poprzez nadawanie jej znamion podmiotowości)5. Dzięki rozmowom nawiązanym z ChatemGPT twórczyni osiągnęła nowy stopień intymności. I nie tylko dlatego, że narzędzie przeniknęło w przestrzenie niegdyś uważane za domowe i prywatne. Ta specyficzna „kreatywność” uczenia maszynowego, która „ogranicza się do wykrywania stylów na podstawie danych treningowych, a następnie do przypadkowej improwizacji w obrębie tych stylów”6, towarzyszyła dziesiątkom burz mózgów. Nikogo nie zastępowała, lecz była wsparciem dla układania topografii poetyckich światów z komponentów, które pozostawałyby niedostępne dla introspekcji rozumianej jako osobny akt zwrócenia się ku sobie. I w żadnym wypadku nie jest to przypudrowany opis naiwnego eksperymentu w stylu „nakarmię model własnymi przeżyciami i oddeleguję do tworzenia literatury w zastępstwie za – już i tak uśmierconego na wiele sposobów – autora”.
We wspomnianym wyżej wywiadzie jeden z fragmentów wybija się i urasta do rangi programowego manifestu. Deklaracja „Pisarz nie musi być sam. I wreszcie nie byłam” to coś znacznie więcej niż osobiste wyznanie. Wywołany promptem dialog, choć w istocie jest rozmową poetki „z samą sobą” i przemielaniem na bieżąco dostarczanych danych, zadziałał na przekór uświęconemu przez George’a Steinera przekonaniu, jakoby „tylko w radykalnej samotności można [było – red.] najbardziej intensywnie poczuć tętno życia”7. Być może w separacji twórcy od społeczeństwa nie ma wcale obiecanej ekstatyczności, a odosobnienie, niezależnie od tego, czy jego źródłem jest dobrowolna decyzja czy też przymusowa banicja, nie zawsze będzie imperatywem popychającym do aktu stworzenia. Autorka zdaje się o tym przekonywać w sparafrazowanym zapewnieniu siedemnastowiecznego poety Johna Donne’a: „Żaden człowiek nie jest oddzieloną wyspą, / a jeżeli jest, niech się pospiesznie pożegna z tym stanem” (Jeże na zamówienie, s. 32).
Każda wymiana słów, odpowiedź na wygenerowany na żądanie tekst – wbrew romantycznemu skazywaniu się na osobność – konsekwentnie osadza podmiotkę w relacjach. Nieprzypadkowo wiersz otwierający tom nosi tytuł Jesteśmy kanonem, a to jest nasz fandom. To wstępna deklaracja poetyki rozproszenia, w której nie ma już nurzającego się w samotności „ja” lirycznego. Fandom sugeruje formę zbiorowości nieopartej na hierarchii autorytetu, lecz połączonej za sprawą wspólnego obiektu afektywnego przywiązania i różnego rodzaju (nie tylko emocjonalnych) inwestycji poczynionych wobec przedmiotu fanowskiego uwielbienia. Brzmiąca jak parodia łacińskiej maksymy fraza „nisza niszum vocat” odstaje od scholastycznych formuł; zastępuje fundamentalne kategorie filozoficzne leksyką charakterystyczną zarówno dla fandomowych sprzymierzeń, jak i dla marketingu algorytmicznego. Dalekie od sakralnego rejestru zwroty typu „YOLO, niech lecą konsekwencje” (Maintenance Guerrilla Movement, s. 15) pojawiają się w licznych momentach, gdy poetka świadomie miesza wysokie z niskim, wzniosłość z trywialnością, sacrum z postinternetowym banałem. Decyzja podmiotki o zostaniu „bogiem nowego świata” spotyka się z odpowiedzią wszechświata: „meh, czemu nie” – reakcją, która przywodzi na myśl lakoniczne, zdystansowane komunikaty używane podczas konwersacji na Discordzie. W wierszu Jak ci minął dzień, bejb? kosmologiczna teoria Wielkiego Rozdarcia zostaje zestawiona z prozaicznością pójścia „do paczkomatu po trutkę na myszy”, natomiast w Living apart together dochodzi do semiotycznego zrównania i dehierarchizacji: „Pan Bóg się śmiał i aniołowie, a także znajomi, / bo to było, umówmy się, śmieszne” (s. 9).
Oglądane w pionowym kadrze TikToka ludobójstwo wplecione między beauty hack czy shitpostowy syf wtapia się w codzienność, traci ontologiczną odrębność, stając się jednym z wielu wydarzeń przefiltrowanych przez membranę interfejsu – składnikiem nieustannego strumienia aktualizacji, które domagają się reakcji. Tak jak w wierszu Ludowa bajka znikąd (s. 19):
Przesuń w prawo, jeśli też byłeś w łazience, gdy wybuchła wojna.
Przesuń w lewo, jeśli lubisz dźwięk czyszczenia historii.
W ogóle nie przesuwaj, kontempluj stos martwych pikseli.
Czynność swipe’owania nie jest neutralnym aktem uczestnictwa, lecz nawykową formą afektu, a jej zadaniem jest stabilizacja naszego poczucia rzeczywistości przez powtarzalność. W ujęciu Wendy Chun teraźniejszość charakteryzuje się upowszechnieniem kryzysu, co zaprowadza w „afektywnie intensywny ślepy zaułek”. W nieskończonym loopie powiadomień nawyk, tak samo jak kryzys, stanowi o temporalności sieci, napędza rozwój – rozmytych pod powierzchnią – N(YOU) mediów8.
Pustka, nieobecność, brak odpowiedzi po drugiej stronie czy nic-nie-dzianie się zostają zapisane w wierszu jako cyrkulujący afekt, zakorzenione w codzienności poczucie znajomego tarcia wynikające z bycia w relacji z innymi ludźmi; są niedogodnością niewymagającą incydentów ani bezpośredniego kontaktu – w tym sensie, w jakim rozumie ją Lauren Berlant, kiedy pisze, że poczucie inconvenience wywoływane przez innych zmusza do subtelnej korekty w procesie współdoświadczania relacyjności oraz podważa przekonanie co do suwerenności jednostek oparte na powszechnie podzielanej, często zniekształconej wizji władzy nad światem i jego biegiem9. Podmiotka opracowuje strategie radzenia sobie z tym doświadczeniem. Świat, napierający ze wszystkich stron, szczególnie kiedy nasze neurony nie nadążają za rytmem wymiany komunikatów, skłania nas czasem do praktykowania dysocjacji jako strategii umożliwiającej przetrwanie. Tak dzieje się choćby w wierszu Czy to ty jesteś tą dziewczyną z białego małżeństwa? (s. 17):
Nie będę ukrywała, mam potąd żywego,
siadam na brzegu patrzeć, jak zamarza rzeka.
Kładę się na brzegu i nic mi się nie dzieje.
Możecie się już zgłaszać po zeschły liść i kamień.
Postawę podmiotki cechuje także sceptyczność wobec normatywnych sposobów przywiązania, jak w utworze Wjazd, wyjazd, wyjazd, wjazd (s. 27):
Regularnie również wymyślam sobie znajomych,
żeby opowiadać o nich taksówkarzowi.[…]
Wymyśliłam też wersję demo relacji międzyludzkich,
z ograniczeniem do pięciu wypowiedzi.
Kiedy dni „dzielą się […] na przetrwać i dotrwać” (Mój chłopak otaku, s. 18), a brak stałego punktu zaczepienia wyrzuca poza kojące i zapewniające przetrwanie fantazje o stabilizacji, podmiotka dopatruje się nowych początków w przetasowaniach i rozszczelnieniach, co widać choćby w utworze Shiro (s. 31):
Pożegnałam się z Shiro na dwanaście godzin
i wszystko zniknęło. To jest mniej niż śmierć,
ale nadal ciekawe doświadczenie.
Muszę być świadoma, otwarta, nieoceniająca.
Relacje, podobnie jak oprogramowanie, podatne są na nieoczekiwane zakłócenia i awarie. Bargielska rekonfiguruje rozumienie intymności przez przetworzenie metafor okołotechnologicznych, co silnie rezonuje z narracjami snutymi przez Sadie Plant w ważnej dla cyberfeminizmu książce Zeros + Ones. Digital Women + the New Technoculture:
Maszyny do wywierania wpływu i złożone urządzenia komunikacyjne, niegdyś uważane za wytwory schizofrenicznej wyobraźni, są obecnie zainstalowane w każdym domu, przenikają każdego, są połączone ze wszystkimi przekaźnikami, sieciami i myślącymi maszynami… Telekomunikacyjna, cybernetyczna kultura z jej ukrytymi siłami i wymykającymi się efektami, mechanizmami kontroli i równowagi oraz bezprecedensowymi wahaniami. Kultura patchworkowa, złożona z krótkotrwałych wspomnień i brakujących zapisów, sprzecznych historii i nieciągłych próbek, strzępów narracji wyrwanych z biegu czasu. System zmienny, wysoce napięty i wrażliwy, podatny na oportunistyczne zakażenia, niezauważalne mutacje, spontaniczne emergencje i nagłe odrodzenia10.
Takie fragmenty, jak „Nie ruszaj się, aktualizuję twoją bazę piegów” (Tinder dla ameb, s. 11) czy „Nie potrzebujesz proxy do komunikacji” (Ostre naszyjniki z rozbitych muszelek, s. 36), otwierają przestrzeń krzewienia nowych form przywiązania lub tego, co nazywamy miłością. W przejęciu usterkowego języka i nadaniu mu rangi inicjacyjnej nie chodzi o defekt w sensie destrukcji, lecz o możliwość powstania nowej konfiguracji więzi i uwagi. Wyraźny tego przykład widać w wierszu Instrukcja dostrajania (s. 28):
Utrata głowy była glitchem, ale formatywnym.
Moja głowa jest teraz niewymienialnym tokenem przywiązania.
W ramach tej logiki nieoczekiwane zakłócenie w systemie staje się punktem, w którym doświadczenie intymności może zostać zredefiniowane. To intymność przetwarzana, zapisywalna i transferowalna. Podmiotka charakteryzuje siebie słowami: „Taka to ze mnie stoicka fun machine” (Dzień dobry, kontrola, s. 8). W innym miejscu dodaje: „[…] jestem twoją dziwną vending machine” (Kontrakt ślubny w formacie .json, s. 25). Sprowadzenie relacji do prostego do odczytania dla ludzi i maszyn formatu wymiany danych niekoniecznie musi konotować cyniczną deklarację uczuciowego zdystansowania, gdyż przede wszystkim może być próbą opanowania jej algorytmicznej złożoności i różnych, mających odmienne specyfiki układów.
Na sam koniec warto przywołać fragment manifestu Legacy Russell dotyczącego glitchu feminizmu: „glitch polega na poruszaniu się wzdłuż krawędzi i przekraczaniu granic, tych, które zajmujemy i przez które się przebijamy, w naszej podróży do zdefiniowania samych siebie”11. W konfrontacji z katastrofami autorka rości sobie prawo do złożoności, znajdując ją w drobnostkach. Szuka zakątków, gdzie może się schować – nie po to, by zniknąć, ale żeby schronić się przed światem, który nie zawsze okazuje nam miłość.
Polski przekład motta za: M. Kłosiński, „Poezja jako utopijna alternatywa dla nowomowy neoliberalnej” [w:] „Ekonomiczne teorie literatury”, red. M. Kłosiński, P. Tomczok, Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego, Katowice 2017, s. 123–124.
1 Oryginalna treść komentarza z 19 września 2025 roku zamieszczonego pod tekstem Inez Okulskiej, opublikowanym w ramach debaty „Granice Literatury”, online: https://www.facebook.com/inez.okulska/posts/pfbid0HpzX8Uas5fE6EZ9hwq8Dqu7sjyfohCsFzHG68KC8FipA2qPhB7WBYiYYz32nm8yTl [dostęp: 20.11.2025].
2 M. Elam, Poetry Will Not Optimize; or, What Is Literature to AI?, „American Literature” 2023, vol. 95, nr 2, s. 281–303.
3 A.L. Galloway, Efekt interfejsu [wstęp], tłum. N. Dubina, M. Paszek, W. Szwebs, B. Szymański, I. Zagdan, „Techsty” 2015, t. 10, nr 1, online: https://techsty.art.pl/m10/a_galloway_efekt_interfejsu.html [dostęp: 20.11.2025].
4 J. Bargielska, Jeśli zabiję się dzisiaj, nie zobaczę, co może stać się jutro, rozm. przepr. A. Burszta, online: https://www.biuroliterackie.pl/biblioteka/wywiady/jesli-zabije-sie-dzisiaj-nie-zobacze-co-moze-stac-sie-jutro [dostęp: 20.11.2025].
5 Odsyłam do wyczerpującego tekstu: J. Mańko, AI Companion. Pomiędzy technologią, samotnością a kapitalizmem, „Magazyn Kontakt”, online: https://magazynkontakt.pl/ai-companion-pomiedzy-technologia-samotnoscia-a-kapitalizmem [dostęp: 20.11.2025].
6 M. Pasquinelli, V. Joler, Nooskop ujawniony – manifest. Sztuczna inteligencja jako narzędzie ekstraktywizmu wiedzy, tłum. A. Zgud, C. Stępkowski, K. Kulesza, online: https://https://nooskop.mvu.pl [dostęp: 20.11.2025].
7 G. Steiner, Gramatyki tworzenia, tłum. J. Łoziński, Poznań: Wydawnictwo Zysk i S‑ka, 2004, s. 196.
8 Zaproponowana przez badaczkę gra słów, trudna do pełnego oddania w języku polskim, opiera się na fonetycznym podobieństwie angielskich wyrazów „new” i „you”. W.H.K. Chun, Updating to Remain the Same. Habitual New Media, Cambridge: The MIT Press, 2017.
9 Por. L. Berlant, On the Inconvenience of Other People, Durham–London: Duke University Press, 2022, s. 2–3.
10 S. Plant, Zeros and Ones. Digital Women and the New Technoculture, London: Fourth Estate, 1997, s. 136–137.
11 L. Russell, Glitch Feminism. A Manifesto, London: Verso, 2020, s. 22.