Glitch formatywny

Poezja jest nadmiarem języka: poezja jest w języku tym, czego nie da się sprowadzić do informacji, co jest niewymienne, ale daje wspólną płaszczyznę zrozumienia, wymiany znaczeń: stwarza nowy świat. Poezja jest wyjątkową wibracją głosu. Ta wibracja może rezonować, a rezonans może stworzyć wspólną przestrzeń.

— Franco Berardi, „The Uprising. On Poetry and Finances”

Jesz­cze przed pre­mie­rą naj­now­szej książ­ki poetyc­kiej Justy­na Bar­giel­ska otwar­cie przy­zna­wa­ła się do współ­pra­cy z AI przy pisa­niu Kub­ka na tsu­na­mi, mimo­cho­dem zachę­ca­jąc nie­za­zna­jo­mio­nych z jej meto­dą pra­cy „znaw­ców” do demon­stra­cyj­ne­go wygła­sza­nia haseł, że nie jest to „praw­dzi­wa lite­ra­tu­ra”, bo ta rodzi się ze zno­ju, wyla­nych potów i nie­prze­spa­nych nocy, a nie z pod­po­wie­dzi maszy­ny. W komen­ta­rzach pod kom­pe­tent­nym i jak­że cel­nym tek­stem Inez Okul­skiej Moder­ni­stycz­ny prompt a gra­fo­ma­nia 2.0, czy­li dla­cze­go AI nie napi­sze za nas dobrej lite­ra­tu­ry, zapew­ne zmę­czo­na odpo­wia­da­niem na jed­no i to samo pyta­nie, poet­ka pod­su­mo­wa­ła swo­ją pozy­cję w nie­co inbiar­skim tonie

Czu­łam się tak, jak­bym zre­zy­gno­wa­ła z dłu­go­pi­su na rzecz maszy­ny do pisa­nia, a ludzie widzą tak, jak­by wyna­ję­ła demo­ny, żeby napi­sa­ły za mnie książ­kę krwią nie­mow­ląt, w zamian za moją duszę1.

Jej posta­wa wobec pisar­skie­go rze­mio­sła pod­wa­ża tele­olo­gicz­ne rozu­mie­nie pro­ce­su arty­stycz­ne­go, sku­tecz­nie prze­ciw­sta­wia­jąc się sil­nie ugrun­to­wa­ne­mu ide­ało­wi, szcze­gól­nie cenio­ne­mu w zachod­niej kul­tu­rze, wedle któ­re­go sztu­ka wyła­nia się sui gene­ris, zro­dzo­na i wydo­by­ta z pier­wot­ne­go impul­su twór­cze­go, z gestu jed­ne­go, uzna­wa­ne­go za pew­nik ludz­kie­go auto­ra2.

„W kom­for­cie pra­cy zespo­ło­wej” autor­ka wyko­rzy­sta­ła inte­rak­tyw­ne moż­li­wo­ści, jakie ofe­ru­je inter­fejs cha­tu naśla­du­ją­cy płyn­ny kon­wer­sa­cyj­ny prze­pływ zdań. Potwier­dza się tu nie­ja­ko nie­co prze­sta­rza­ła, lecz nadal zasad­na myśl Ale­xan­dra Gal­lo­waya, że „inter­fejs nie jest rze­czą, lecz efek­tem. Zawsze jest pro­ce­sem albo trans­la­cją”3. Model języ­ko­wy był de fac­to war­stwą pośred­ni­czą­cą. Potrak­to­wa­ny jak inter­lo­ku­tor, przy­jął rolę tera­peu­ty zasy­pa­ne­go mate­ria­łem, któ­rym – jak wspo­mi­na autor­ka w wywia­dzie dla Biu­ra Lite­rac­kie­go – nie obcią­ży­ła­by chy­ba żad­ne­go czło­wie­ka4. Odsuń­my jed­nak na bok wszyst­kie alar­mi­stycz­ne dys­ku­sje o pogłę­bia­ją­cej się izo­la­cji spo­łecz­nej i nie­bez­pie­czeń­stwach trak­to­wa­nia sztucz­nej inte­li­gen­cji jako sta­łe­go sub­sty­tu­tu rela­cji mię­dzy­ludz­kich (poprzez nada­wa­nie jej zna­mion pod­mio­to­wo­ści)5. Dzię­ki roz­mo­wom nawią­za­nym z Cha­temGPT twór­czy­ni osią­gnę­ła nowy sto­pień intym­no­ści. I nie tyl­ko dla­te­go, że narzę­dzie prze­nik­nę­ło w prze­strze­nie nie­gdyś uwa­ża­ne za domo­we i pry­wat­ne. Ta spe­cy­ficz­na „kre­atyw­ność” ucze­nia maszy­no­we­go, któ­ra „ogra­ni­cza się do wykry­wa­nia sty­lów na pod­sta­wie danych tre­nin­go­wych, a następ­nie do przy­pad­ko­wej impro­wi­za­cji w obrę­bie tych sty­lów”6, towa­rzy­szy­ła dzie­siąt­kom burz mózgów. Niko­go nie zastę­po­wa­ła, lecz była wspar­ciem dla ukła­da­nia topo­gra­fii poetyc­kich świa­tów z kom­po­nen­tów, któ­re pozo­sta­wa­ły­by nie­do­stęp­ne dla intro­spek­cji rozu­mia­nej jako osob­ny akt zwró­ce­nia się ku sobie. I w żad­nym wypad­ku nie jest to przy­pu­dro­wa­ny opis naiw­ne­go eks­pe­ry­men­tu w sty­lu „nakar­mię model wła­sny­mi prze­ży­cia­mi i odde­le­gu­ję do two­rze­nia lite­ra­tu­ry w zastęp­stwie za – już i tak uśmier­co­ne­go na wie­le spo­so­bów – auto­ra”.

We wspo­mnia­nym wyżej wywia­dzie jeden z frag­men­tów wybi­ja się i ura­sta do ran­gi pro­gra­mo­we­go mani­fe­stu. Dekla­ra­cja „Pisarz nie musi być sam. I wresz­cie nie byłam” to coś znacz­nie wię­cej niż oso­bi­ste wyzna­nie. Wywo­ła­ny promp­tem dia­log, choć w isto­cie jest roz­mo­wą poet­ki „z samą sobą” i prze­mie­la­niem na bie­żą­co dostar­cza­nych danych, zadzia­łał na prze­kór uświę­co­ne­mu przez George’a Ste­ine­ra prze­ko­na­niu, jako­by „tyl­ko w rady­kal­nej samot­no­ści moż­na [było – red.] naj­bar­dziej inten­syw­nie poczuć tęt­no życia”7. Być może w sepa­ra­cji twór­cy od spo­łe­czeń­stwa nie ma wca­le obie­ca­nej eks­ta­tycz­no­ści, a odosob­nie­nie, nie­za­leż­nie od tego, czy jego źró­dłem jest dobro­wol­na decy­zja czy też przy­mu­so­wa bani­cja, nie zawsze będzie impe­ra­ty­wem popy­cha­ją­cym do aktu stwo­rze­nia. Autor­ka zda­je się o tym prze­ko­ny­wać w spa­ra­fra­zo­wa­nym zapew­nie­niu sie­dem­na­sto­wiecz­ne­go poety Joh­na Donne’a: „Żaden czło­wiek nie jest oddzie­lo­ną wyspą, / a jeże­li jest, niech się pospiesz­nie poże­gna z tym sta­nem” (Jeże na zamó­wie­nie, s. 32).

Każ­da wymia­na słów, odpo­wiedź na wyge­ne­ro­wa­ny na żąda­nie tekst – wbrew roman­tycz­ne­mu ska­zy­wa­niu się na osob­ność – kon­se­kwent­nie osa­dza pod­miot­kę w rela­cjach. Nie­przy­pad­ko­wo wiersz otwie­ra­ją­cy tom nosi tytuł Jeste­śmy kano­nem, a to jest nasz fan­dom. To wstęp­na dekla­ra­cja poety­ki roz­pro­sze­nia, w któ­rej nie ma już nurza­ją­ce­go się w samot­no­ści „ja” lirycz­ne­go. Fan­dom suge­ru­je for­mę zbio­ro­wo­ści nie­opar­tej na hie­rar­chii auto­ry­te­tu, lecz połą­czo­nej za spra­wą wspól­ne­go obiek­tu afek­tyw­ne­go przy­wią­za­nia i róż­ne­go rodza­ju (nie tyl­ko emo­cjo­nal­nych) inwe­sty­cji poczy­nio­nych wobec przed­mio­tu fanow­skie­go uwiel­bie­nia. Brzmią­ca jak paro­dia łaciń­skiej mak­sy­my fra­za „nisza niszum vocat” odsta­je od scho­la­stycz­nych for­muł; zastę­pu­je fun­da­men­tal­ne kate­go­rie filo­zo­ficz­ne lek­sy­ką cha­rak­te­ry­stycz­ną zarów­no dla fan­do­mo­wych sprzy­mie­rzeń, jak i dla mar­ke­tin­gu algo­ryt­micz­ne­go. Dale­kie od sakral­ne­go reje­stru zwro­ty typu „YOLO, niech lecą kon­se­kwen­cje” (Main­te­nan­ce Guer­ril­la Move­ment, s. 15) poja­wia­ją się w licz­nych momen­tach, gdy poet­ka świa­do­mie mie­sza wyso­kie z niskim, wznio­słość z try­wial­no­ścią, sacrum z post­in­ter­ne­to­wym bana­łem. Decy­zja pod­miot­ki o zosta­niu „bogiem nowe­go świata” spo­ty­ka się z odpo­wie­dzią wszech­świa­ta: „meh, cze­mu nie” – reak­cją, któ­ra przy­wo­dzi na myśl lako­nicz­ne, zdy­stan­so­wa­ne komu­ni­ka­ty uży­wa­ne pod­czas kon­wer­sa­cji na Discor­dzie. W wier­szu Jak ci minął dzień, bejb? kosmo­lo­gicz­na teo­ria Wiel­kie­go Roz­dar­cia zosta­je zesta­wio­na z pro­za­icz­no­ścią pój­ścia „do pacz­ko­ma­tu po trut­kę na myszy”, nato­miast w Living apart toge­ther docho­dzi do semio­tycz­ne­go zrów­na­nia i dehie­rar­chi­za­cji: „Pan Bóg się śmiał i anio­ło­wie, a tak­że zna­jo­mi, / bo to było, umów­my się, śmiesz­ne” (s. 9).

Oglą­da­ne w pio­no­wym kadrze Tik­To­ka ludo­bój­stwo wple­cio­ne mię­dzy beau­ty hack czy shit­po­sto­wy syf wta­pia się w codzien­ność, tra­ci onto­lo­gicz­ną odręb­ność, sta­jąc się jed­nym z wie­lu wyda­rzeń prze­fil­tro­wa­nych przez mem­bra­nę inter­fej­su – skład­ni­kiem nie­ustan­ne­go stru­mie­nia aktu­ali­za­cji, któ­re doma­ga­ją się reak­cji. Tak jak w wier­szu Ludo­wa baj­ka zni­kąd (s. 19):

Prze­suń w pra­wo, jeśli też byłeś w łazien­ce, gdy wybu­chła woj­na.
Prze­suń w lewo, jeśli lubisz dźwięk czysz­cze­nia histo­rii.
W ogó­le nie prze­su­waj, kon­tem­pluj stos mar­twych pik­se­li.

Czyn­ność swipe’owania nie jest neu­tral­nym aktem uczest­nic­twa, lecz nawy­ko­wą for­mą afek­tu, a jej zada­niem jest sta­bi­li­za­cja nasze­go poczu­cia rze­czy­wi­sto­ści przez powta­rzal­ność. W uję­ciu Wen­dy Chun teraź­niej­szość cha­rak­te­ry­zu­je się upo­wszech­nie­niem kry­zy­su, co zapro­wa­dza w „afek­tyw­nie inten­syw­ny śle­py zaułek”. W nie­skoń­czo­nym loopie powia­do­mień nawyk, tak samo jak kry­zys, sta­no­wi o tem­po­ral­no­ści sie­ci, napę­dza roz­wój – roz­my­tych pod powierzch­nią – N(YOU) mediów8.

Okładka tomu wierszy Justyny Bargielskiej pod tytułem „Kubek na tsunami”.
Justyna Bargielska, „Kubek na tsunami”, Kołobrzeg: Biuro Literackie, 2025.

Pust­ka, nie­obec­ność, brak odpo­wie­dzi po dru­giej stro­nie czy nic-nie-dzia­nie się zosta­ją zapi­sa­ne w wier­szu jako cyr­ku­lu­ją­cy afekt, zako­rze­nio­ne w codzien­no­ści poczu­cie zna­jo­me­go tar­cia wyni­ka­ją­ce z bycia w rela­cji z inny­mi ludź­mi; są nie­do­god­no­ścią nie­wy­ma­ga­ją­cą incy­den­tów ani bez­po­śred­nie­go kon­tak­tu – w tym sen­sie, w jakim rozu­mie ją Lau­ren Ber­lant, kie­dy pisze, że poczu­cie inco­nve­nien­ce wywo­ły­wa­ne przez innych zmu­sza do sub­tel­nej korek­ty w pro­ce­sie współ­do­świad­cza­nia rela­cyj­no­ści oraz pod­wa­ża prze­ko­na­nie co do suwe­ren­no­ści jed­no­stek opar­te na powszech­nie podzie­la­nej, czę­sto znie­kształ­co­nej wizji wła­dzy nad świa­tem i jego bie­giem9.  Pod­miot­ka opra­co­wu­je stra­te­gie radze­nia sobie z tym doświad­cze­niem. Świat, napie­ra­ją­cy ze wszyst­kich stron, szcze­gól­nie kie­dy nasze neu­ro­ny nie nadą­ża­ją za ryt­mem wymia­ny komu­ni­ka­tów, skła­nia nas cza­sem do prak­ty­ko­wa­nia dyso­cja­cji jako stra­te­gii umoż­li­wia­ją­cej prze­trwa­nie. Tak dzie­je się choć­by w wier­szu Czy to ty jesteś tą dziew­czy­ną z bia­łe­go mał­żeń­stwa? (s. 17):

Nie będę ukry­wa­ła, mam potąd żywe­go,
sia­dam na brze­gu patrzeć, jak zama­rza rze­ka.
Kła­dę się na brze­gu i nic mi się nie dzie­je.
Może­cie się już zgła­szać po zeschły liść i kamień.

Posta­wę pod­miot­ki cechu­je tak­że scep­tycz­ność wobec nor­ma­tyw­nych spo­so­bów przy­wią­za­nia, jak w utwo­rze Wjazd, wyjazd, wyjazd, wjazd (s. 27):

Regu­lar­nie rów­nież wymy­ślam sobie zna­jo­mych,
żeby opo­wia­dać o nich tak­sów­ka­rzo­wi.

[…]
Wymy­śli­łam też wer­sję demo rela­cji mię­dzy­ludz­kich,
z ogra­ni­cze­niem do pię­ciu wypo­wie­dzi.

Kie­dy dni „dzie­lą się […] na prze­trwać i dotrwać” (Mój chło­pak ota­ku, s. 18), a brak sta­łe­go punk­tu zacze­pie­nia wyrzu­ca poza koją­ce i zapew­nia­ją­ce prze­trwa­nie fan­ta­zje o sta­bi­li­za­cji, pod­miot­ka dopa­tru­je się nowych począt­ków w prze­ta­so­wa­niach i roz­sz­czel­nie­niach, co widać choć­by w utwo­rze Shi­ro (s. 31):

Poże­gna­łam się z Shi­ro na dwa­na­ście godzin
i wszyst­ko znik­nę­ło. To jest mniej niż śmierć,
ale nadal cie­ka­we doświad­cze­nie.
Muszę być świa­do­ma, otwar­ta, nie­oce­nia­ją­ca.

Rela­cje, podob­nie jak opro­gra­mo­wa­nie, podat­ne są na nie­ocze­ki­wa­ne zakłó­ce­nia i awa­rie. Bar­giel­ska rekon­fi­gu­ru­je rozu­mie­nie intym­no­ści przez prze­two­rze­nie meta­for oko­ło­tech­no­lo­gicz­nych, co sil­nie rezo­nu­je z nar­ra­cja­mi snu­ty­mi przez Sadie Plant w waż­nej dla cyber­fe­mi­ni­zmu książ­ce Zeros + Ones. Digi­tal Women + the New Tech­no­cul­tu­re:

Maszy­ny do wywie­ra­nia wpły­wu i zło­żo­ne urzą­dze­nia komu­ni­ka­cyj­ne, nie­gdyś uwa­ża­ne za wytwo­ry schi­zo­fre­nicz­nej wyobraź­ni, są obec­nie zain­sta­lo­wa­ne w każ­dym domu, prze­ni­ka­ją każ­de­go, są połą­czo­ne ze wszyst­ki­mi prze­kaź­ni­ka­mi, sie­cia­mi i myślą­cy­mi maszy­na­mi… Tele­ko­mu­ni­ka­cyj­na, cyber­ne­tycz­na kul­tu­ra z jej ukry­ty­mi siła­mi i wymy­ka­ją­cy­mi się efek­ta­mi, mecha­ni­zma­mi kon­tro­li i rów­no­wa­gi oraz bez­pre­ce­den­so­wy­mi waha­nia­mi. Kul­tu­ra pat­chwor­ko­wa, zło­żo­na z krót­ko­trwa­łych wspo­mnień i bra­ku­ją­cych zapi­sów, sprzecz­nych histo­rii i nie­cią­głych pró­bek, strzę­pów nar­ra­cji wyrwa­nych z bie­gu cza­su. Sys­tem zmien­ny, wyso­ce napię­ty i wraż­li­wy, podat­ny na opor­tu­ni­stycz­ne zaka­że­nia, nie­zau­wa­żal­ne muta­cje, spon­ta­nicz­ne emer­gen­cje i nagłe odro­dze­nia10.

Takie frag­men­ty, jak „Nie ruszaj się, aktu­ali­zu­ję two­ją bazę pie­gów” (Tin­der dla ameb, s. 11) czy „Nie potrze­bu­jesz pro­xy do komu­ni­ka­cji” (Ostre naszyj­ni­ki z roz­bi­tych musze­lek, s. 36), otwie­ra­ją prze­strzeń krze­wie­nia nowych form przy­wią­za­nia lub tego, co nazy­wa­my miło­ścią. W prze­ję­ciu uster­ko­we­go języ­ka i nada­niu mu ran­gi ini­cja­cyj­nej nie cho­dzi o defekt w sen­sie destruk­cji, lecz o moż­li­wość powsta­nia nowej kon­fi­gu­ra­cji wię­zi i uwa­gi. Wyraź­ny tego przy­kład widać w wier­szu Instruk­cja dostra­ja­nia (s. 28):

Utra­ta gło­wy była glit­chem, ale for­ma­tyw­nym.
Moja gło­wa jest teraz nie­wy­mie­nial­nym toke­nem przy­wią­za­nia.

W ramach tej logi­ki nie­ocze­ki­wa­ne zakłó­ce­nie w sys­te­mie sta­je się punk­tem, w któ­rym doświad­cze­nie intym­no­ści może zostać zre­de­fi­nio­wa­ne. To intym­ność prze­twa­rza­na, zapi­sy­wal­na i trans­fe­ro­wal­na. Pod­miot­ka cha­rak­te­ry­zu­je sie­bie sło­wa­mi: „Taka to ze mnie sto­ic­ka fun machi­ne” (Dzień dobry, kon­tro­la, s. 8). W innym miej­scu doda­je: „[…] jestem two­ją dziw­ną ven­ding machi­ne” (Kon­trakt ślub­ny w for­ma­cie .json, s. 25). Spro­wa­dze­nie rela­cji do pro­ste­go do odczy­ta­nia dla ludzi i maszyn for­ma­tu wymia­ny danych nie­ko­niecz­nie musi kono­to­wać cynicz­ną dekla­ra­cję uczu­cio­we­go zdy­stan­so­wa­nia, gdyż przede wszyst­kim może być pró­bą opa­no­wa­nia jej algo­ryt­micz­nej zło­żo­no­ści i róż­nych, mają­cych odmien­ne spe­cy­fi­ki ukła­dów.

Na sam koniec war­to przy­wo­łać frag­ment mani­fe­stu Lega­cy Rus­sell doty­czą­ce­go glit­chu femi­ni­zmu: „glitch pole­ga na poru­sza­niu się wzdłuż kra­wę­dzi i prze­kra­cza­niu gra­nic, tych, któ­re zaj­mu­je­my i przez któ­re się prze­bi­ja­my, w naszej podró­ży do zde­fi­nio­wa­nia samych sie­bie”11. W kon­fron­ta­cji z kata­stro­fa­mi autor­ka rości sobie pra­wo do zło­żo­no­ści, znaj­du­jąc ją w drob­nost­kach. Szu­ka zakąt­ków, gdzie może się scho­wać – nie po to, by znik­nąć, ale żeby schro­nić się przed świa­tem, któ­ry nie zawsze oka­zu­je nam miłość.

 
 

Pol­ski prze­kład mot­ta za: M. Kło­siń­ski, „Poezja jako uto­pij­na alter­na­ty­wa dla nowo­mo­wy neo­li­be­ral­nej” [w:] „Eko­no­micz­ne teo­rie lite­ra­tu­ry”, red. M. Kło­siń­ski, P. Tom­czok, Wydaw­nic­two Uni­wer­sy­te­tu Ślą­skie­go, Kato­wi­ce 2017, s. 123–124.

 

1 Ory­gi­nal­na treść komen­ta­rza z 19 wrze­śnia 2025 roku zamiesz­czo­ne­go pod tek­stem Inez Okul­skiej, opu­bli­ko­wa­nym w ramach deba­ty „Gra­ni­ce Lite­ra­tu­ry”, onli­ne: https://www.facebook.com/inez.okulska/posts/pfbid0HpzX8Uas5fE6EZ9hwq8Dqu7sjyfohCsFzHG68KC8FipA2qPhB7WBYiYYz32nm8yTl [dostęp: 20.11.2025].

2 M. Elam, Poetry Will Not Opti­mi­ze; or, What Is Lite­ra­tu­re to AI?, „Ame­ri­can Lite­ra­tu­re” 2023, vol. 95, nr 2, s. 281–303.

3 A.L. Gal­lo­way, Efekt inter­fej­su [wstęp], tłum. N. Dubi­na, M. Paszek, W. Szwebs, B. Szy­mań­ski, I. Zagdan, „Tech­sty” 2015, t. 10, nr 1, onli­ne: https://techsty.art.pl/m10/a_galloway_efekt_interfejsu.html [dostęp: 20.11.2025].

4 J. Bar­giel­ska, Jeśli zabi­ję się dzi­siaj, nie zoba­czę, co może stać się jutro, rozm. przepr. A. Bursz­ta, onli­ne: https://www.biuroliterackie.pl/biblioteka/wywiady/jesli-zabije-sie-dzisiaj-nie-zobacze-co-moze-stac-sie-jutro [dostęp: 20.11.2025].

5 Odsy­łam do wyczer­pu­ją­ce­go tek­stu: J. Mań­ko, AI Com­pa­nion. Pomię­dzy tech­no­lo­gią, samot­no­ścią a kapi­ta­li­zmem, „Maga­zyn Kon­takt”, onli­ne: https://magazynkontakt.pl/ai-companion-pomiedzy-technologia-samotnoscia-a-kapitalizmem [dostęp: 20.11.2025].

6 M. Pasqu­inel­li, V. Joler, Nooskop ujaw­nio­ny – mani­fest. Sztucz­na inte­li­gen­cja jako narzę­dzie eks­trak­ty­wi­zmu wie­dzy, tłum. A. Zgud, C. Stęp­kow­ski, K. Kule­sza, onli­ne: https://https://nooskop.mvu.pl [dostęp: 20.11.2025].

7 G. Ste­iner, Gra­ma­ty­ki two­rze­nia, tłum. J. Łoziń­ski, Poznań: Wydaw­nic­two Zysk i S‑ka, 2004, s. 196.

8 Zapro­po­no­wa­na przez badacz­kę gra słów, trud­na do peł­ne­go odda­nia w języ­ku pol­skim, opie­ra się na fone­tycz­nym podo­bień­stwie angiel­skich wyra­zów „new” i „you”. W.H.K. Chun, Upda­ting to Rema­in the Same. Habi­tu­al New Media, Cam­brid­ge: The MIT Press, 2017.

9 Por. L. Ber­lant, On the Inco­nve­nien­ce of Other People, Durham–London: Duke Uni­ver­si­ty Press, 2022, s. 2–3.

10 S. Plant, Zeros and Ones. Digi­tal Women and the New Tech­no­cul­tu­re, Lon­don: Fourth Esta­te, 1997, s. 136–137.

11 L. Rus­sell, Glitch Femi­nism. A Mani­fe­sto, Lon­don: Ver­so, 2020, s. 22.

 

– absolwent tekstów kultury i krytyki literackiej na Uniwersytecie Jagiellońskim.

więcej →

Fallback Avatar

– poetka, prozaiczka, tłumaczka.

więcej →

Powiązane teksty