Portret pamięciowy Realnego

Czy ktoś nie widział jeszcze mema z Peterem Griffinem i jego wypowiedzianym z pogodną rezygnacją „Ah sweet, man-made horrors beyond my comprehension”? O tego:

W jakiś sposób oddaje on mechanizm popularności weird fiction – literatury opowiadającej o rzeczach, o których nie sposób opowiedzieć i opisującej zjawiska „nie do opisania”. Często także zapowiadającej tajemnice, których nie da się rozwikłać, a wręcz przeciwnie: kiedy tylko bohater odważy się spojrzeć za zasłonę, popada natychmiast w szaleństwo lub w niewyjaśniony sposób ginie. Skoro wiemy, że człowiek nie może ani wymyślić, ani tym bardziej przekazać drugiemu człowiekowi treści „przekraczających ludzkie poznanie” (i to w intersubiektywnym języku literatury), to dlaczego tak uwielbiamy nieco dziecinną przecież zabawę w ich sugerowanie? Mogłoby się wydawać, że tak pomyślane historie muszą być dla czytelnika kompletnie niesatysfakcjonujące, w istocie jednak „dziwna fikcja” generuje te uczucia niespełnienia i niepokoju właśnie w imię naszej rozrywki. Mało co tak przyciąga czytelnika, jak obietnica tańca na krawędzi Otchłani, nawet jeśli wie, że koniec końców czekają na niego jedynie słowa na kartce. Może właśnie dlatego weird fiction jest tak wdzięcznym materiałem do adaptacji graficznych.

Nie wiem i trudno mi ocenić na jakim znajdujemy się etapie „mody na Grabińskiego”. Wróciłem do jego słynnego Demona ruchu kiedy studentka zasugerowała ów zbiór opowiadań jako lekturę na zajęcia (tak trafnie, że do dziś wstyd mi, że nie był to mój pomysł), i natrafiłem od razu na wartki nurt współczesnej recepcji: ilustrowane wydanie Dwóch Sióstr, powstające w Wydawnictwie IX wielotomowe Dzieła zebrane czy, wreszcie, Błonia tajemnicy – wydany przez Kulturę Gniewu zbiór pięciu komiksów stanowiących interpretacje historii opowiedzianych przez lwowskiego pisarza w opowiadaniach i nowelach.

Zbiór ten ma ewidentne ambicje popularyzatorskie – jest tu wstęp i posłowie, jest przedruk wywiadu z Grabińskim. Jednocześnie, co nie dziwi w wykonaniu tego wydawcy (i absolutnie nie jest zarzutem), mocno osadza pisarza w kontekście tzw. kultury popularnej: w otwierającym całość eseju Stefan Grabiński adaptowany nazwisko Lovecraft pada już w drugim akapicie. Pozwolę sobie pójść na przekór. Osobiście nie jestem wielkim fanem weird fiction i chciałbym Grabińskiego czytać nie jako Polskiego Poego czy Lovecrafta ze Lwowa, ale jako samodzielnego pisarza o wielkiej wyobraźni, który lepiej niż autor kultowego Zewu Cthulhu rozpoznał kluczowe dla nowoczesności napięcia i z dzisiejszej perspektywy jego dzieła stanowią ciekawszą lekturę.

Jednym z możliwych zestawów narzędzi do poukładania sobie w głowie prozy Grabińskiego są te, których dostarcza Mark Fisher w niedawno wydanej w Polsce książce Dziwaczne i osobliwe, mocno akcentując zwłaszcza rolę „zewnętrzności”. Zewnętrzne Fishera dzieli wiele podobieństw z Realnym Lacana, Brytyjczyk słusznie jednak rezygnuje z kategorii powiązanych z ludzkimi emocjami i przenosi ciężar analizy na obiektywne stosunki przestrzenne. Dzięki temu formułuje m.in. tezę, zgodnie z którą „dziwaczne i osobliwe (…) pozwalają nam zobaczyć to, co w środku, z perspektywy tego, co na zewnątrz” (s. 14). Tym samym kategorie weird czy eerie odchodzą od wrażeniowości freudowskiego unheimlich w kierunku opisania obiektywnej, choć funkcjonującej na nieznanych nam zasadach, niematerialnej sprawczości w materialnym świecie: jakaś siła działa i kieruje procesami, które powinny być losowe; coś pojawia się w miejscu, gdzie powinno być nic; lub odwrotnie: choć zmysłowo dostrzegamy działanie niewidzialnej ręki, poruszyciela, siły sprawczej, kabina motorniczego okazuje się ostatecznie pusta.

Nie spotkaliśmy się tu jednak aby mówić o teorii. Komiksy składające się na Błonia tajemnicy narysowało pięciu różnych rysowników (łączy je zaś osoba scenarzysty, Mateusza Wiśniewskiego). Książka oferuje zatem pięć różnych stylów i sposobów prowadzenia narracji, słowem: pięć zupełnie różnych perspektyw do podglądania Zewnętrznego. Zdecydowanie najmocniej zapadł mi w pamięć popisowo zreinterpretowany przez Piotra Marca Czad – skądinąd jedno z najciekawszych opowiadań w dorobku Grabińskiego; takie, od którego dżentelmen z Providence odwróciłby wzrok pokrywszy się rumieńcem. Gęsto kładziona, zamaszysta kreska Marca zaciera tu granice między człowiekiem a rzeczą, ciałem stałym a cieczą, pierwszym planem a tłem. Nie tylko tworzy dzięki temu porywające sceny, ale i świetnie współgra z erotycznym klimatem historii oraz jej dziwną, niepokojącą puentą. Jednocześnie jest to spośród omawianych ten komiks, który stawia czytelnikowi największy opór. Stale wymaga on przyglądania się i poznawczego wysiłku.

Wysiłek ten nie idzie na marne. „Wybijanie z czytelniczych przyzwyczajeń” stanowi już pewien frazes, na domiar złego usprawiedliwiający często wątpliwe decyzje artystyczne - i nie o to, a przynajmniej nie tylko o to, mi chodzi. Uważam za ważną korzyść płynącą z tych graficznych interpretacji fakt, że pomagają ukonkretnić obrazy, które pozostawały wcześniej zapośredniczone w prozie. Narracja tych opowiadań pozostaje na ogół blisko perspektywy bohatera, często pisane są z pierwszej osoby. Sprzyja to taniej psychologizacji, która stanowiła przez lata ścieżkę, którą najchętniej podążali interpretatorzy i krytycy – przez to też dzisiaj jest ona ścieżką najbardziej utartą i nudną, prowadzącą często do banałów o „mrocznych stronach ludzkiej psychiki” i „mroku, który czai się w każdym z nas”. Stąd już tylko krok od rozpuszczenia wszelkiej wywrotowej treści w mieszance objawów do rozszyfrowania przez wytrawnego psychoanalityka. Warto się od tego odciąć i przynajmniej na chwilę, z dobrotliwą naiwnością Petera Griffina, zasiąść w fotelu i włączyć telewizor, który wyświetli nam to, co Zewnętrzne, Realne czy Inne bez zapośredniczenia w słowach.

Swoje zadanie w tej kwestii perfekcyjnie zrozumiał Antoni Serkowski, rysownik Smolucha. Tytułowa istota jest nieopisanym przez Grabińskiego, obcym i dziwnym stworzeniem zrodzonym jakby samoczynnie w ciemnych i gorących przestrzeniach pociągowej maszynerii – ucieleśnieniem tego, co w systemie kolei straszne i niezrozumiałe. W opowiadaniu nie zostaje on dokładnie opisany: w zgodzie z wzorcami gatunku autor przerzuca trud wyobrażenia sobie tego, co obce, na czytelnika, jednocześnie poddając w wątpliwość samo istnienie Smolucha, który równie dobrze mógłby okazać się projekcją psychiki narratora. Zaznaczę: na tym polega atrakcyjność tej prozy, zabiegi te mają swoją wartość i ciężar. Co więcej, wszyscy znamy filmowe horrory, które zniszczyły wszelkie napięcie ukazując w końcu potwora, którego baliśmy się przez ostatnią godzinę seansu, a który okazał się chłopem ubranym w masce albo niezbyt udaną kukłą. Tym odważniejszy wydaje mi się gest Serkowskiego, który nie ucieka przed stworzeniem wizerunku Smolucha, lecz przeciwnie: rozrysowuje go w detalach, w pojedynczym kadrze zajmującym pełną stronę, każąc mierzyć się z Zewnętrznym tu i teraz, takim jakie akurat się objawiło.

Oprócz wspomnianych, na tom składają się jeszcze trzy komiksy. Szalona zagroda z rysunkami Michała Araszewicza to niezbyt ciekawa adaptacja niezbyt ciekawego materiału. Znacznie lepiej wypadają Dziedzina Judyty Sosny i Spojrzenie Magdy Zwierzchowskiej - oba intrygujące graficznie i nieoczywiste. Rysowniczka tego ostatniego wycisnęła tyle, ile tylko się dało z opowiadania, które bynajmniej do największych osiągnięć Grabińskiego nie należy.

Wszystkie z wymienionych są jednak o tyle cenne, że pomagają zeskrobać tak chętnie przyklejaną wszelkiej literaturze fantastycznej, a zwłaszcza opowiadaniom Grabińskiego, etykietę psychoanalitycznych przypowieści. Etykietę, która zasłania perspektywę znacznie ciekawszą, ukazującą te historie jako traktujące o realnie istniejących w świecie zjawiskach tak obcych, dziwnych i szokujących, że zagrażają fundamentom naszej tożsamości: naszemu racjonalnemu, indywidualnemu Ja oraz jego podstawowym narzędziom poznania. U Lovecrafta funkcję tę pełnią najczęściej pradawne byty z dalekich galaktyk czy wymiarów; tymczasem geniusz autora Demona ruchu tkwi właśnie w tym, że potrafi on sprawić, że potwornie wręcz obce i niezrozumiałe stają się bliskie nam zdobycze cywilizacji, zaprojektowane przez ludzki umysł i stworzone ludzką ręką. Dzięki temu okazuje się on zaskakująco aktualnym pisarzem w erze Sztucznej Inteligencji, algorytmizacji i coraz bardziej rozmytych, rozproszonych w powietrzu mechanizmów działania wielkiego Kapitału.

Polecając zatem lekturę Błoni tajemnicy nie zachęcam do „podróży wgłąb świadomości”, choć czytelnik planujący takową znajdzie w Grabińskim i w twórcach tego zbioru dobrych przewodników. Samemu oddając się błogiej przyjemności wpatrywania się w Otchłań „taką co jej wcześniej nie zobaczyłeś nigdy”, polecam tę rzadką okazję do przyglądania się wizerunkom tego, co Zewnętrzne, z zaoferowanych tu perspektyw. Pamiętajmy słowa klasyka: kiedy długo patrzysz w Otchłań, Otchłań może się trochę zawstydzić i w końcu podejść zagadać.

 

Błonia tajemnicy, Warszawa: Kultura Gniewu, 2025.

Michał Gliński

– doktorant literaturoznawstwa na UJ, krytyk, redaktor, wydawca.  

więcej →

(18871936) jeden z czołowych przedstawicieli przedwojennej polskiej fantastyki, nazywany „polskim Edgarem Allanem Poe”, porównywany również do H.P. Lovecrafta

więcej →

Fallback Avatar

absolwent Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Łódzkiego. Autor scenariuszy nagradzanych komiksów.

więcej →

Fallback Avatar

– twórca komiksów, ilustrator. Absolwent pracowni Mirosława Bałki na warszawskiej ASP.

więcej →

Fallback Avatar

2D artist tworząc grafikę do gier mobilnych, twórczyni komiksów, ilustratorka.

więcej →

Fallback Avatar

absolwent Wydziału Sztuk Pięknych UMK w Toruniu, ilustrator, twórca komiksów

więcej →

Fallback Avatar

twórczyni komiksów, ilustratorka

więcej →

Fallback Avatar

storyboardzista filmowy, ilustrator i autor komiksów.

więcej →

Powiązane teksty