Powieść Życie instrukcja obsługi Georges’a Pereca ukazała się drukiem w 1978 roku i od samego początku uznana została za jedno z najbardziej kunsztownych dzieł prozy XX wieku. Od tego czasu odczytywana bywa na dziesiątki sposobów: jest atlasem technik narracyjnych, katalogiem rzeczy i ludzkich losów, laboratorium gier formalnych Oulipo, ale także medytacją o klęsce wielkich projektów. Jej sława nie wynika wyłącznie z niezwykłej fabuły (przygoda ekscentrycznego milionera Bartlebootha, który przez pół życia maluje akwarele portów, by następnie – pocięte na puzzle – układać je i na koniec zniszczyć w miejscach, w których powstały), lecz również z precyzji konstrukcji: budynku, rozkładu elementów, ruchu konika szachowego – oraz z gęstej sieci literackich i kulturowych nawiązań. Tryby, reguły i nieuchronne „usterki” czynią z Życia instrukcji obsługi powieść totalną i hipertekstualną.
Nie jest to zadanie łatwe – przybliżyć złożone mechanizmy działania tej maszyny do opowiadania historii, a jednocześnie na wstępie nie zrazić czytelnika do lektury powieści. Zresztą, niemal każdy perekolog z solidnym zapleczem badawczym po spędzeniu miesięcy, a nawet lat na przedzieraniu się przez dziesiątki książek i setki artykułów o twórczości Pereca ostatecznie wciąż ma kłopot, by przy ukazywaniu od kuchni dzieł tego autora nie pozbawić odbiorcy przyjemności ich czytania. Paradoksalnie nie ułatwia tego nawet Stowarzyszenie Georges’a Pereca, które od śmierci pisarza w 1982 roku gromadzi w Bibliotece Arsenału w Paryżu wszystkie recenzje, omówienia, a nawet wzmianki o autorze Zniknięć, i to w kilkudziesięciu językach – od prac magisterskich i doktorskich przez tłumaczenia aż po takie bibeloty, jak znaczki z wizerunkiem autora czy plakaty teatralnych adaptacji jego utworów. Do tego trzeba dodać dwa profesjonalne czasopisma, które poświęcone były wyłącznie badaniom nad twórczością Pereca: „Cahiers Georges Perec”, wydawane od 1984 roku, oraz „Le Cabinet d’amateur. Revue d’études perecquiennes”, ukazujące się od 1993 roku. Miłym akcentem jest niewielka półka w Association Georges Perec, gdzie zgromadzone są wszystkie tłumaczenia książek Pereca na język polski, między innymi dzięki niestrudzonej inicjatywie wydawnictwa Lokator, a wcześniej wypromowaniu tego pisarza przez redaktorów i tłumaczy „Literatury na Świecie”. Jednym z tych kilkunastu dzieł jest właśnie Życie instrukcja obsługi w tłumaczeniu Wawrzyńca Brzozowskiego (trzecie wydanie ukazało się w 2021 roku).
System niezwykle złożonych przymusów, którym Perec posłużył się podczas pisania Życia instrukcji obsługi, był utrzymywany w tajemnicy. Ostatecznie ujawnione zostały cztery główne figury, stanowiące oś kompozycji dzieła (Quatre figure pour „La Vie mode d’emploi” [w:] Atlas de littérature potentielle, Paris: Gallimard, 1981). Resztę enigmatycznej maszynerii napędzającej tę powieść świat poznał dopiero jedenaście lat po śmierci autora; sekret odkryli Hans Hartje, Bernard Magné i Jacques Neefs, którzy w 1993 roku wydali Cahier des charges de la „Vie mode d’emploi” de Perec. Odnalezione rękopisy oprócz samego dzieła zawierały liczne tabele, algorytmy oraz „listy obowiązków” sporządzone dla każdego rozdziału. Choć te ostatnie stanowiły złożony system przymusów, paradoksalnie pozwalały Perecowi wyzwolić inwencję twórczą.
Cztery istotne przymusy, które strukturyzują zbiór powieści, skupiają się wokół metatekstualnej figury puzzla. Pierwszy odnosi się do poligrafu skoczka i gry w szachy; drugi do „pseudokeniny rzędu dziesięć”, oulipijskiej adaptacji sekstyny, nazwanej tak na cześć Raymonda Queneau; trzeci do formuły matematycznej: ortogonalnego bikwadratu łacińskiego rzędu dziesięć; czwarty dotyczy permutacji i „list obowiązków”. Brzmi skomplikowanie, ale w skrócie chodzi o to, aby przemierzyć wszystkie sto pól szachownicy za pomocą ruchu konika (w przypadku sześćdziesięcioczteropolowej szachownicy nie jest to aż tak trudne), nie powrócić do żadnego pola, a przy tym nie zdawać się na przypadek. W takiej właśnie kolejności układają się w książce rozdziały; każde pole odpowiada jakiemuś pomieszczeniu w kamienicy. Bartlebooth, którego historia wpisuje się w te wszystkie przymusy, spaja wszystkie dziewięćdziesiąt dziewięć rozdziałów (dlaczego nie sto? – o tym za chwilę).
Wyobrażenie domu z odjętą fasadą, która odsłania wszystkie pokoje naraz, wszystkie historie w jednej chwili, Perec zaczerpnął z osiemnastowiecznej powieści Diabeł kulawy Alain-René Lesage’a, w której tytułowy diabeł Asmodeusz unosi dachy madryckich domów, odsłaniając sekrety mieszkańców miasta, demoralizację i wady ludzi z różnych warstw społecznych. Innym punktem odniesienia był dla Pereca rysunek Saula Steinberga przedstawiający kamienicę z usuniętą częścią ściany. Te dwie inspiracje: literacką i graficzną, zaadaptował Perec do własnego projektu. Topografię domu wrysował w planszę, na której rozstawił bohaterów i ich historie.
Scena i chwila: kamienica przy ulicy Simon-Crubellier nr 11
Perec „zamraża” cały świat powieści w jednej chwili: 23 czerwca 1975 roku, tuż przed godziną dwudziestą, w momencie śmierci Bartlebootha. Wszystko, co czytamy – setki mikroopowieści o dawnych i aktualnych lokatorach – rozgrywa się w tej monstrualnie wydłużonej minucie. Czas powieści jest retrospektywny, nastawiony na przeszłość zapisaną w rzeczach, wnętrzach i biografiach mieszkańców paryskiej kamienicy pod numerem 11 i przy ulicy Simon-Crubellier. Oczywiście próżno szukać tej ulicy w Paryżu, podobnie jak wyimaginowanej dziesięciopiętrowej kamienicy, będącej osią, ale i monstrualnym archiwum powieści, w której Perec daje upust swojej fantazji i obsesji na punkcie katalogowania przestrzeni i pamięci rzeczy.
Jak udaje się Perecowi te wszystkie historie połączyć w siedmiusetstronicowej powieści? Z pomocą przychodzi idea symultaniczności, która w 1913 roku zainspirowała najpierw poetów: Guillaume’a Apollinaire’a do napisania Strefy, a Blaise’a Cendrarsa do Prozy kolei transsyberyjskiej i małej Żanny z Francji, następnie zaś licznych powieściopisarzy. Jednoczesność „akcji” w Życiu instrukcji obsługi Georges’a Pereca jest jednym z kluczowych mechanizmów budujących unikalną poetykę tej powieści. Autor konstruuje świat paryskiej kamienicy przy ulicy Simon-Crubellier niczym mikrokosmos, w którym równocześnie rozgrywa się niezliczona liczba historii, zdarzeń, anegdot i mikropowieści, nie jako linearnie rozwijający się ciąg, lecz jako równoległe, nakładające się na siebie plany czasowe. Powieść odzwierciedla w tym sensie rzeczywistość ludzkiego życia – nieuporządkowaną, wielogłosową, pełną wątków, które niekiedy się przecinają, ale równie często istnieją obok siebie bez wyraźnego punktu stycznego; teraźniejszość miesza się z przeszłością i przyszłością. Takie wrażenie podtrzymuje zamieszczone w zakończeniu książki Kalendarium, obejmujące lata 1833–1975, od narodzin najważniejszych bohaterów po mniej lub bardziej ważne z punktu widzenia narracji zdarzenia historyczne (na przykład instalacja w kamienicy windy w 1925 roku).
Lektura Życia instrukcji obsługi przypomina nieliniową nawigację po elastycznym hipertekście: każde wejście do któregoś z pomieszczeń, apartamentów, klatki schodowej czy kotłowni otwiera węzły do innych historii, a powracające motywy (obrazy, akcesoria, nazwiska) działają jak klikalne łącza. Perec projektuje tę „interfejsowość” dzięki czterdziestu dwóm listom obowiązków – to one gwarantują, że w różnych miejscach siatki będą rezonować te same zestawy elementów. Istotne jest także to, że wiele historii pozostaje „zawieszonych” – celowo niedomkniętych. Sam Perec mówił zresztą, że oddaje w ręce czytelnika „książkę potencjalną”, którą wolno po przeczytaniu „wziąć z powrotem i przeczytać na nowo”. Powieść ta w tym kontekście jest hołdem złożonym Raymondowi Queneau, który ze swoimi Stu tysiącami miliardów wierszy był niedoścignionym mistrzem Pereca. To on przyjął go w końcu do Warsztatu Literatury Potencjalnej (Ouvroir de Litterature Potentielle), literackiej grupy, który działa nieprzerwanie w Paryżu od blisko sześćdziesięciu pięciu lat.
„Lista obowiązków”, czyli co w książce Pereca robi Andrzej Wajda
Świadome rozregulowanie zbyt perfekcyjnie funkcjonującej maszyny jest w pisarstwie Pereca zasadą z jeszcze innego powodu. Znawcy tej twórczości w odkrytych po śmierci autora brulionach zobaczyli już zaszyfrowaną maszynerię tej powieści. Lista obowiązków (cahier des charges) pełni tu funkcję fundamentu kompozycyjnego, swoistej matrycy, według której została zbudowana cała powieść. Perec, działając w duchu grupy Oulipo, świadomie narzucał sobie skrajne ograniczenia formalne – nie po to, by poskromić wyobraźnię, lecz by wyzwolić jej nowe możliwości. Cahier des charges, czyli zeszyt z listą obowiązków, to ściśle określona lista elementów i procedur, które miały obowiązkowo pojawiać się w każdym z rozdziałów. Zawierała ona katalog przedmiotów, motywów, sytuacji, tematów i odniesień kulturowych. Na przykład: w jednym rozdziale musiała pojawić się wzmianka o rodzaju zwierzęcia, w innym – o grze planszowej, w kolejnym – o cytacie literackim czy wątku geograficznym. To swoiste repertorium składa się z czterdziestu dwóch list, z kolei każda lista zawiera dziesięć elementów (na przykład: pozycja, czynność, cytat, liczba, styl, epoka, mebel, wiek i płeć, tkanina, biżuteria, książki, kwiaty, muzyka, bryły i tym podobne). Pojawią się tu, jak można szybko wywnioskować na podstawie sześćdziesięciosześciostronicowego, liczącego trzy tysiące haseł indeksu zamieszczonego na końcu książki, całe kolumny nazwisk filmowców, pisarzy, tytułów gazet, miejsc, dzieł sztuki, postaci fikcyjnych i historycznych, które Perec kojarzył, lubił i chciał uwzględnić w swej powieści (między innymi Andrzej Wajda, którego autor cenił). By je przemycić do tekstu, pisarz musiał się niemało natrudzić.
Każda para list tworzy siatkę, w której wiersze i kolumny nie powtarzają elementów; przecięcie danego „pola” (czyli jakiegoś pomieszczenia) wyznacza obowiązkowe motywy rozdziału. W rezultacie każdy rozdział ma zestaw rekwizytów, aluzji, cech postaci, które muszą się w nim w jakiś sposób pojawić. Tak skonstruowana lista obowiązków gwarantowała różnorodność, ale i rygor: powieść jest zbudowana jak skomplikowany algorytm, którego przestrzeganie zapewnia spójność formalną.
Dwie dodatkowe listy stanowią rodzaj metaprzymusów, które Perec oznaczył jako „brak” i „fałsz”, co pozwala raz po raz świadomie „psuć” oczekiwaną realizację wzorca. Czemu mają służyć te dodatkowe procedury? Otóż autor konstruuje swój tekst jak grę logiczną. Niektóre z obowiązków realizował wprost, inne odrzucał. Przykładowo: zamiast wprowadzić zwierzę, wprowadzał jego brak; zamiast umieścić cytat, wskazywał jego niemożliwość; zamiast wprowadzać konkret – opisywał lukę czy zanik. Ta strategia jest spójna z oulipijską koncepcją: reguła nabiera pełni dopiero wtedy, gdy dopuszcza możliwość „fałszu”, czyli nie wypełnia się w sposób dosłowny, lecz czasem sugeruje obecność przez kontrast, brak, zaprzeczenie. Dzięki temu całość staje się symultaniczną grą obecności i nieobecności, podobną do samego życia, w którym struktury i plany stale zderzają się z przypadkiem i pustką.
Strategia pisania to dla Pereca nie kaprys formalisty, lecz metoda fabrykowania „maszyny do narracji”. Członkowie Oulipo – sami nazywający się zresztą „szczurami, które budują labirynt, a następnie próbują się z niego wydostać” – traktowali ograniczenia jako generatory możliwości. W powieści Pereca, który do Oulipo został zaproszony w 1967 roku, zasady stosowania przymusów (fr. contraintes) zostały opracowane do perfekcji i od dziesięcioleci stanowią niedościgniony wzór do naśladowania. Niemalże wszystkie większe i mniejsze formy powieściowe, wiersze, sztuki teatralne i radiofoniczne tego autora poprzedzone są opracowanymi wcześniej zasadami postępowania, przymusami – dziś, w dobie Chatu GPT, powiedzielibyśmy: algorytmami.
Intertekstualny koktajl

Inspiracje dziełami kultury i literatury są głównym materiałem, budulcem, z którego Perec konstruuje swoją powieść. Czerpie garściami głównie z twórczości swoich mistrzów, fachowców od eksperymentalnych technik narracyjnych XX wieku. Z jednej strony w Życiu instrukcji obsługi pobrzmiewa echo Ulissesa Jamesa Joyce’a (Perec rozpoczyna powieść od słowa, którym Joyce swoje arcydzieło kończy), ukazującego panoramę całego społeczeństwa za pomocą wielogłosowości i jedności miejsca (Dublin). Z drugiej strony – Perec nawiązuje do modernistycznych eksperymentów z formą – jak te Virginii Woolf czy Williama Faulknera – w których subiektywne perspektywy i czasowość zostają zdecentralizowane. Silny jest tu także wpływ literatury realistycznej i encyklopedycznej: w utworach Honoré de Balzaka czy Émile’a Zoli pojawiają się próby totalnego opisu rzeczywistości, ale Perec łączy ten impuls z zabawą formalną i matematyczną ścisłością reguł Oulipo. Pobrzmiewają tutaj także echa nouveau roman (między innymi Michela Butora), technik narracyjnych, do których Perec chciał się w jakiś sposób – mniej lub bardziej krytycznie – odnieść.
Perec ustawia element cytatu jako jeszcze jeden obowiązkowy składnik formalny powieści. W Postscriptum przywołuje listę około trzydziestu autorów, których teksty zostały – czasem w zmodyfikowanej formie – wplecione w poszczególne rozdziały według ścisłych zasad. Znajdujemy tutaj nie tylko cytaty z Jules’a Verne’a (Michał Strogow), Hermana Melville’a (Kopista Bartleby) czy Valery’ego Larbauda (Dziennik Barnabootha) – z nazwisk bohaterów dwóch ostatnich książek Perec złożył nazwisko swojego głównego protagonisty Bartlebootha. Odnajdujemy w Życiu… również liczne nawiązania, czasami mocno zamaskowane, do twórczości Jorgego Luisa Borgesa, Franza Kafki, Vladimira Nabokova, Marcela Prousta, Stendhala, Gastona Leroux, Agathy Christie, Alfreda Jarry’ego, Thomasa Manna, Gabriela Garcíi Marqueza i wielu innych. W powieści Perec mruga też porozumiewawczo do swoich kolegów z Oulipo: do Raymonda Queneau, Harry’ego Mathewsa, Itala Calvina, Andrégo Blaviera, Jacques’a Roubauda. Zauważalne są tu ponadto subtelne przywołania tekstów Claude’a Lévi-Straussa, Bronisława Malinowskiego, Paula Klee czy Hansa Bellmera.
Ale Perec w Życiu instrukcji obsługi wprowadza także liczne autocytaty i autotematyczne aluzje do swojej wcześniejszej twórczości. Tematyka życia codziennego i katalogowania przedmiotów z Rzeczy powraca w opisach wnętrz i obiektów, sposobie ich nagromadzenia w mieszkaniach kamienicy. Motyw jednostki wycofanej, obserwującej, ale nieuczestniczącej w wydarzeniach realizowany jest w literackiej kreacji postaci Bartlebootha, który podporządkowuje swoje życie sztucznie narzuconemu projektowi niczym bohater z Człowieka, który śpi. Oczywiste są nawiązania do symbolicznej gry związanej z utratą i brakiem, a niektórzy badacze wskazują, że „brakujący puzzel” jest bezpośrednim echem Zniknięć. Refleksje nad mieszkaniem, łóżkiem, stołem, czyli codziennymi strukturami przestrzeni, przywodzą z kolei na myśl Przestrzenie, rozwinięcie koncepcji „przestrzeni zamieszkiwanej”, ale przefiltrowanej przez fikcyjną architekturę kamienicy.
Motywem wielu książek Pereca jest również postać Gasparda Wincklera, który w Życiu instrukcji obsługi jest konstruktorem puzzli. Pojawia się on już w opowiadaniu Kondotier (wydanie polskie: Kraków: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, 2014), pisanym około 1960 roku, a odnalezionym kilkanaście lat po śmierci Pereca. I właśnie ta obsesyjna postać artysty-rzemieślnika łączy różne utwory tego autora. Z kolei w książce W albo wspomnienie z dzieciństwa Perec zestawia autobiograficzne szczeliny pamięci i alegorię totalitarnego porządku sportu; tu Winckler i gra fałszywej tożsamości stają się osią narracji. W Gabinecie kolekcjonera pojawia się jako fałszerz, arcymistrz podrabiania oryginalnych płócien. W Życiu instrukcji obsługi wraca jako rzemieślnik-puzzlarz, który swoją niewidoczną pracą sabotuje projekt Bartlebootha. Ta rekurencja nie jest prostym „cameo”, epizodycznym wystąpieniem: raczej sygnalizuje, że w ujęciu Pereca nazwisko bywa łącznikiem między systemami znaczeń, nie wiąże się zaś z trwałą tożsamością. Winckler przynosi ze sobą aurę podejrzenia, fałszywej tożsamości, gry na granicy oszustwa i rzemiosła.
Drugą figurą kluczem jest w Życiu instrukcji obsługi Serge Valène, malarz, który planuje wykonać obraz całego budynku – z odsuniętą elewacją, ukazując wszystkich mieszkańców i detale mieszkań. Jego nieziszczony projekt „obrazu domu” wprost dubluje cel powieści – uchwycić całość na jednej płaszczyźnie. W Rozdziale LI Valène sporządza listę pomysłów do wielkiej kompozycji złożonej ze stu siedemdziesięciu dziewięciu zdań podzielonych na osiemnaście akapitów po dziesięć zdań każdy, za wyjątkiem ostatniego, który ma jedynie dziewięć zdań. Każde z nich to wzmianka o jakiejś postaci lub miejscu z całej powieści, swego rodzaju „spis treści” mieszkańców kamienicy, ich losów i narracji. Te sto siedemdziesiąt dziewięć opowieści podzielonych zostało ponadto na trzy części, każda z historii zawarta została w jednym zdaniu zbudowanym z sześćdziesięciu znaków typograficznych (łącznie ze spacjami). Każdy z tych trzech bloków (liczących odpowiednio: sześćdziesiąt + sześćdziesiąt + pięćdziesiąt dziewięć zdań) ma wpisaną biegnącą po przekątnej z prawej do lewej jedną z liter: pierwszy literę A, drugi M, a trzeci E, co tworzy wyraz AME (dusza). W polskim przekładzie tłumacz wpisał po przekątnych słowo „oni” – odnosząc się do „eux” w Zniknięciach, tych nienazwanych, niemogących pojawić się najdroższych osób – rodziców. I w ten sposób, najkrótszym z możliwych komentarzy, trzyliterowym słowem, ukrytą zasadą sensu w środku labiryntu życia, tłumacz sprytnie połączył to, co niewidzialne i nieuchwytne, ale dla Pereca niezwykle znaczące.
Rozdział ten przypomina autoportret Życia instrukcji obsługi na płótnie, który nigdy nie zostanie skończony. Zaskakujący w tym kontekście jest Projekt 51 (2025, Kraków, Paryż) Piotra „Pio” Kalińskiego, który stworzył cykl stu siedemdziesięciu dziewięciu grafik wykonanych techniką linorytu, a inspirowanych każdym ze zdań i każdą z postaci wymienionych w rozdziale. Czy wszystkie razem tworzą jakiś puzzel, spójny obraz? O tym nie można było się przekonać nawet na wystawie, ta w niewielkich fragmentach równolegle odbywała się w kilkunastu punktach Krakowa i w Paryżu w czerwcu 2025 roku. Ale już wernisaż został zorganizowany 23 czerwca, dokładnie w pięćdziesiąte urodziny „akcji” powieści. Marzenie o uchwyceniu całości zyskało w ten sposób artystyczne przedłużenie literackiego pierwowzoru.
Czy warto wspominać o trzecim bohaterze, jakim jest Cinoc? Ten drobny, ale ważny bohater, emerytowany korektor, słynie z tego, że nie czyta treści, lecz jedynie wyłapuje błędy formalne, typograficzne, literowe. Staje się w ten sposób figurą „czytania pozbawionego sensu”, ślizgania się po tekście, tropieniem niekonsekwencji, „literówek rzeczywistości”. Ale w twórczości Pereca takie postaci mają znaczenie autobiograficzne: przypominają o żydowskim dziedzictwie autora, o doświadczeniu utraconej tożsamości i o podejrzliwości wobec „słownika”, który zawsze coś wyklucza. Swego czasu francuscy perekolodzy byli zdumieni, gdy odczytali imię Cinoc od końca, a polskie odczytanie „co nic” stało się nowym nośnikiem dekonstrukcji sensu.
Historie lokatorów, których liczba jest niezwykła – często drobne, niekiedy komiczne, bywa, że okrutne – składają się na katalog samotności, manieryzmów, małych wzruszeń i wielkich nieszczęść. Zderzenie chłodnej siatki z ciepłem szczegółu daje efekt charakterystyczny: czytamy powieść „o systemie”, a jednak porusza nas los zegarmistrza, pianisty, krawcowej. To zresztą stała lekcja Pereca: rygor i empatia nie muszą się wykluczać. System jest tylko ramą; treścią pozostają rzeczy i ludzie.
Na poziomie stylistycznym Życie instrukcja obsługi jest schronieniem innej mnogości: gatunków i poetyk. Perec „ustawia” w pokojach miniatury: szkice biograficzne, humoreski, pastisze opisów muzealnych, mikroeseje techniczne (o stolarstwie, lakierze czy o mechanizmach zegarowych), minikryminały i anegdoty. W wielu miejscach pastisz i cytat zawierają odniesienia na przykład do malarstwa holenderskiego, encyklopedii, a czasem do konkretnego słownika.
Perec nie tylko fabrykuje mikroopowieści; on je montuje z cudzych zdań, figur, ikon. Krytycy często zwracają uwagę na tę praktykę pisania cudzymi słowami, której sens polega nie na wyszukiwaniu źródeł, lecz na ocenie intencji i wartości tego intertekstualnego zabiegu. Perec był w tym zresztą mistrzem. Za centon uchodzi jego powieść Człowiek, który śpi. Z licznych cytatów, zapożyczeń i parafraz czy aluzji do tekstów innych autorów powstała sztuka teatralna Schowek Parmentier (z tomu Teatr 1). Nie inaczej jest w Życiu instrukcji obsługi, powieść tę można uznać za hipertekstualny centon, bo przeplata ona własną narrację z cytatami, parafrazami, aluzjami do literatury, malarstwa, filozofii i historii sztuki. Cytaty i zapożyczenia nie są wmontowywane w Życie… w sposób przypadkowy, ale właśnie zaprogramowany, aluzje literackie i artystyczne podlegają temu samemu rozkładowi według list obowiązków co rekwizyty i zdarzenia. Perec projektuje więc nie tylko fabułę, lecz również całą sieć nawiązań, a czasem pastiszu, tak by czasem tropy były „fałszywe”. Cytaty te, zaczerpnięte zresztą z różnych epok i konwencji, zestawione ze sobą, multiplikują znaczenia. W rezultacie czytelnik nie wie, czy ma do czynienia z fragmentem literatury XVI wieku (na przykład z utworem François Rabelais’go), cytatem z Jacques’a Roubauda, Denisa Roche’a czy z autorskim komentarzem Pereca. Pisarz multiplikuje cytaty, aby zatrzeć granicę między oryginałem a kopiowaniem, między tym, co literacko „autentyczne”, a tym, co jest czystą konstrukcją. Ten zabieg wpisuje się w jego procedury „prawdy i fałszu” – każda historia, każda anegdota może być równie prawdziwa, co zmyślona, a powtarzanie cytatów potęguje to poczucie niepewności. Ale to właśnie w satysfakcji rozpoznawania ukrytych cytatów dostrzegał Perec przyjemność czytania. Jego marzeniem było przecież to, aby odbiorca tego misternie zabudowanego rusztowania i hipertekstualnej zabawy nie skupiał się na tym, „jak to jest zrobione”, ale upajał się narracją, trzymał wciągającej fabuły o wielkim projekcie tworzenia, układania i niszczenia misternie wyciętych puzzli.
Dzięki temu zabiegowi konstrukcyjnemu i narracyjnemu książka staje się czymś więcej niż tylko opowieścią o mieszkańcach jednej paryskiej kamienicy: jest encyklopedią fragmentów, wielką układanką, w której reguły i ograniczenia formalne odzwierciedlają strukturę życia – pełnego konieczności, luk, zaplanowanej nieprzewidywalności, za którą odpowiada niezwykle precyzyjny mechanizm.
Ruch skoczka w poprzek kamienicy
Wróćmy jeszcze na chwilę do poligrafu skoczka. Powierzchnia kamienicy, jak pamiętamy, zostaje odwzorowana na prostym planie: dziesięć kondygnacji w pionie (w tym sutereny, strychy, winda) i dziesięć „pól” w poziomie, z uwzględnieniem klatki schodowej jako dwóch pól. Każdy rozdział odpowiada jednemu pomieszczeniu, nie każdemu pomieszczeniu odpowiada jedno okno. Kolejność zwiedzania wyznacza ruch skoczka szachowego, który odwiedza każde pole bez powrotu na żadne z wcześniejszych. Dlaczego zatem rozdziałów w powieści nie jest sto, ale dokładnie dziewięćdziesiąt dziewięć?
Rozwiązanie tej zagadki uważny czytelnik znajdzie w końcówce rozdziału LXV. Pojawia się w nim „stare, blaszane, kwadratowe pudełko po ciasteczkach, wyposażone w przykrywkę, na której widać małą dziewczynkę odgryzającą rożek herbatnika”. „Zjedzony” został w ten sposób jeden ze stu ząbków, symbolizujący rozdział LXVI, który na planie reprodukowanego w powieści budynku znajduje się w lewym dolnym rogu (jest to piwnica). Wspomniany Rozdział LI, kluczowy dla zrozumienia powieści, dostarcza nam jeszcze jeden mały szczegół: „mała dziewczynka odgryza rożek herbatnika firmy LU”. Wiadomo już zatem, że ciasteczka są starej dobrej marki, ale słówko „LU” po francusku oznacza również imiesłów od czasownika „lire”, czyli „przeczytany”. Można więc domniemywać, że brakujący rozdział został skonsumowany przez dziewczynkę. Bez trudu odnajdujemy tutaj nawiązanie do wydanej dziewięć lat wcześniej powieści Zniknięcia (wydanie polskie w przekładzie Renégo Koelblena i Stanisława Waszaka, Kraków: Lokator, 2022), w której szósta litera we francuskim alfabecie ma tę moc sprawczą, determinuje zniknięcie szóstego rozdziału tej lipogramatycznej powieści.
Dlaczego poprawnie działający mechanizm musi być rozregulowany? W technice narracyjnej Perecowi bliska jest koncepcja clinamenu, zasady zaczerpniętej z Lukrecjusza i jego poematu De rerum natura, w której teoria parenklizy (gr. παρέγκλισις, łac. clinamen), przypisywana Epikurowi, uzasadnia możliwości wolnej woli człowieka. Według teorii tego greckiego filozofa ruch atomów w próżni nie podlega determinizmowi – jak opisywał swoją koncepcję atomistyczną Demokryt. Nie spadają one pionowo, ale ich ruch podlega odchyleniu, wskutek czego dochodzi do zderzenia cząstek. Dzięki temu odchyleniu świat nie jest mechanicznym i zdeterminowanym porządkiem – powstaje możliwość zderzeń, a więc i zdarzeń, kształtowania się nowych form. W ten sposób clinamen jest warunkiem wolności i nieprzewidywalności, punktem, w którym konieczność zostaje naruszona przez przypadek.
Przenieśmy te filozoficzne rozważania na pole technik literackich. W ujęciu Pereca clinamen to wyjątek od reguły, intencjonalne odstępstwo, miejsce, gdzie system przestaje być doskonały, gdzie pojawia się szczelina dla przypadku, nieprzewidzianego elementu. To właśnie dzięki clinamenowi Życie instrukcja obsługi nie jest wyłącznie mechaniczną układanką, lecz żywą powieścią, w której strukturalny rygor splata się z losem, przypadkowym biegiem zdarzeń. W Podwyżce – sztuce opisującej perypetie jednego pracownika ubiegającego się u swojego szefa o należną podwyżkę płacy, rolę clinamenu spełnia odra – pojawiająca się nagle choroba, która może być śmiertelna i może odwrócić cały porządek kapitalistycznego wyzysku. W Życiu instrukcji obsługi brak setnego rozdziału jest naruszeniem matematycznej symetrii, która sprawia, że całość nabiera egzystencjalnego charakteru. Jak w filozofii Lukrecjusza, ta u Pereca clinamen umożliwia istnienie życia w obrębie systemu – życia, które nigdy nie daje się całkowicie przewidzieć ani uporządkować.
Odczytując powieść Pereca w kontekście metafizycznym, trudno zredukować ją zatem do kategorii kombinatoryki i zabawy z czytelnikiem. Autor świadomie rezygnuje z pełnej liczby: brakuje jednego rozdziału, jednego puzzla, powstaje luka, przerwa w układance. W zajęciu głównego bohatera, czyli w układaniu puzzli, można dostrzec metaforę życia i literatury: nie sposób osiągnąć idealnej całości, pełnego obrazu, zawsze istnieje jakiś brak, nieobecny element, coś niewypowiedzianego i nieosiągalnego.
Instrukcja obsługi życia?
Wątek Bartlebootha stanowi najdłuższy ciąg narracyjny i zarazem traktat o bezcelowym perfekcjonizmie. Program życia – dziesięć lat nauki akwareli, dwadzieścia lat podróży i malowania, dwadzieścia lat rozwiązywania puzzli, by następnie je zniszczyć – ma imponującą kolistą elegancję. W praktyce rozbija się jednak o spryt Wincklera, który z czasem wycinał coraz bardziej perfidnie skomplikowane kształty. Zgon bohatera w chwili, gdy w dłoni zaciska on niepasujący kawałek, jest ukoronowaniem logiki powieści: systemy się nie domykają, a clinamen, odpowiadający za brak jednego rozdziału, nieodwiedzone pole – scala poziom narracji z poziomem metakonstrukcji.
Pod tym kątem czyta się Życie instrukcja obsługi jak polemikę z „marzeniem o totalności” (czego ucieleśnieniem jest encyklopedyzm czy mapa w skali 1:1, idea odwzorowania, tradycja mimesis). Owszem, Perec nadaje formę temu marzeniu, ale czyni to tak, by spełnienie tej fantazji było z natury niemożliwe: całość wymyka się w „minucie śmierci”, ostatniego elementu nie można dopasować. Powieść staje się przez ten wątek medytacją nad granicami modelowania rzeczywistości przez systemy – literackie, naukowe, ale i egzystencjalne.
Życie instrukcja obsługi często bywa opisywane jako „powieść totalna” czy „kamienica fikcji” – to formuły, które pojawiały się w krytyce od czasu premiery. Powieść Pereca chłonie dosłownie wszystko, a jednocześnie rozsadza tę totalność od środka, wpisując w nią brak, błąd, nieciągłość. W perspektywie teoretycznej można by powiedzieć, że Życie instrukcja obsługi to powieść o entropii opowieści – o tym, że każde porządkowanie generuje nowe resztki. Podobnie jest w życiu, a ironicznym tego odbiciem jest wielokrotnie przywoływany tutaj tytuł omawianej powieści.
Życie instrukcja obsługi to z natury tekst, który upraszcza rzeczywistość: krok po kroku mówi, jak używać przedmiotu, jak rozwiązać problem, jak uniknąć błędów. Perec proponuje „instrukcję obsługi życia” – a więc tego, co najbardziej nieprzewidywalne, chaotyczne, skomplikowane. I w tym widać Pereca ironistę, który sugeruje możliwość całkowitego zapanowania nad życiem, choć ono, zawsze przekorne, nie daje się zredukować do kilku prostych punktów; przeciwnie – rozprasza się w tysiącach historii i przypadków.
Za humorem Pereca kryje się prosta świadomość, że życie nie ma instrukcji ani sensu nadrzędnego. Tytuł można odczytywać jako komentarz do ludzkiego losu: każdy próbuje znaleźć „instrukcję”, wyreżyserować swoje życie według dostępnych modeli, według naszej głęboko zakorzenionej potrzeby porządku i sensu.
Czy Życie instrukcja obsługi może zaciekawić czytelnika, który nie zna teorii Oulipo ani nazwisk z francuskiej krytyki? „Wejście” do książki jest proste: wystarczy otworzyć drzwi dowolnego pokoju, a potem pozwolić, by skoczek prowadził nas dalej. Swego czasu polski tłumacz tej powieści, Wawrzyniec Brzozowski, mówił, że jest to jedyna książka, którą zabrałby na bezludną wyspę. W Życiu instrukcji obsługi jest bowiem wszystko.
W epoce baz danych, map cyfrowych i algorytmów powieść Pereca, mimo że za chwilę minie pół wieku od jej wydania, jest zaskakująco aktualna. Architektura książki przypomina projektowanie interfejsów: układu i nawigacji, w której spójność wizualna i interaktywność odgrywają główną rolę. Reguły tworzenia kodów, projektowanych przez Pereca jeszcze w analogu, dziś znacznie przyspieszyły dzięki inżynierii promptów, które w oparciu o ciągle uczące się algorytmy tworzą narracje i wirtualną rzeczywistość, spójną, logiczną, narzucającą się. Dziś, w dobie sztucznej inteligencji, napisanie tak wielowątkowej, sklejonej z setek historii i cytatów nowej instrukcji obsługi życia nie wymagałoby ani zbyt wiele wysiłku, ani czasu. Ujawniona przez perekologów maszyneria przymusów to niemal gotowa lista promptów, które wystarczy tylko przepisać i kliknąć. Ale czy tak wygenerowana nowa wersja powieści miałaby duszę? Eksperyment czeka na ciekawych tego efektu.