Šalamunizm jako narzędzie zwrotu konserwatywnego

Wid­mo krą­ży po dzi­siej­szej poezji – wid­mo šala­mu­ni­zmu1. Czu­je­my wszę­do­byl­ską obec­ność nazwi­ska sło­weń­skie­go auto­ra zwią­za­ne­go z nur­ta­mi awan­gar­do­wy­mi, ale chy­ba niko­mu nie uda­ło się wyczer­pu­ją­co zde­fi­nio­wać jego wpły­wu na pol­ską twór­czość lite­rac­ką. Podob­ne intu­icje potwier­dza dys­ku­sja prze­pro­wa­dzo­na w ramach zeszło­rocz­ne­go Festi­wa­lu im. Jana Błoń­skie­go w Kra­ko­wie. Udział w niej wzię­li tłu­ma­cze liry­ki Toma­ža Šala­mu­na, czy­li Miłosz Bie­drzyc­ki i Rafał Waw­rzyń­czyk, domnie­ma­ny šala­mu­ni­sta Filip Matwiej­czuk oraz Michał Koza i Michał Ryma­szew­ski w cha­rak­te­rze pro­wa­dzą­cych2. Roz­mów­cy stwier­dza­li wów­czas, że nie spo­sób jed­no­znacz­nie wska­zać, czym jest šala­mu­nizm, jak się prze­ja­wia ani kto go repre­zen­tu­je. Oczy­wi­ście moż­na wymie­niać róż­ne posta­cie, wysu­wać suge­stie i szu­kać tro­pów: skła­da­ją się one na cał­kiem obszer­ną mapę. Pro­blem tkwi jed­nak w tym, że część osób posą­dza­nych o šala­mu­nizm wypie­ra się podob­nych inspi­ra­cji, rze­ko­mo šala­mu­ni­stycz­ne książ­ki oka­zu­ją się zaska­ku­ją­co nie­ša­la­mu­ni­stycz­ne (Paso­żyt Matwiej­czu­ka, Dziec­ko na gło­wie kró­la Waw­rzyń­czy­ka, by nie wspo­mnieć o wcze­snych wier­szach Szcze­pa­na Kopy­ta), a kry­ty­ka dostrze­ga róż­no­rod­ność źró­deł, z któ­rych czer­pią dziś poet­ki i poeci.

Šala­mu­nizm jest więc poję­ciem nie­kon­kret­nym, lecz mimo to do cze­goś przy­dat­nym – osta­tecz­nie nie bez powo­du funk­cjo­nu­je w naszym śro­do­wi­sko­wym żar­go­nie. Naj­czę­ściej posłu­gu­je­my się tym ter­mi­nem chy­ba w kon­tek­ście – powtórz­my za Maria­nem Sta­lą – ośmie­le­nia wyobraź­ni i wyzwo­le­nia języ­ka poetyc­kie­go z ram tra­dy­cyj­nie poj­mo­wa­nej komu­ni­ka­tyw­no­ści czy logi­ki. W tek­stach kry­tycz­nych uzna­wa­nych za czo­ło­we dla dzi­siej­sze­go nur­tu, czy­li przede wszyst­kim w publi­ka­cjach autor­stwa Dawi­da Kuja­wy, poja­wia się rów­nież kon­cep­cja hory­zon­tal­no­ści: šala­mu­nizm w wier­szach miał­by raczej sku­piać się na ega­li­tar­nych powią­za­niach niż wer­ty­kal­nie rozu­mia­nej głę­bi (choć w roz­po­zna­niach kato­wic­kie­go kry­ty­ka obec­na jest tak­że kon­cep­cja ale­go­rii pio­no­wej lub trans­wer­sal­nej, sko­śnej3). W odnie­sie­niu do poety­ki powie­dzie­li­by­śmy z kolei, że wiersz šala­mu­ni­stycz­ny opie­ra się na juk­sta­po­zy­cji i że skład­nia, brzmie­nie czy rytm są w nim wybra­ny­mi środ­ka­mi słu­żą­cy­mi do budo­wa­nia zna­cze­nia. Seman­ty­ka nie sta­no­wi tu więc koniecz­ne­go punk­tu wyj­ścia, w ana­li­zie meta­fo­ry nie cho­dzi zaś o pre­cy­zyj­ne przy­szpi­le­nie odnie­sie­nia: doświad­cze­nie lek­tu­ry wykra­cza poza pościg za prze­sła­niem. Jeśli spoj­rzeć na to zja­wi­sko w jesz­cze szer­szym pla­nie, cho­dzi­ło­by o model wier­sza, w któ­rym wyko­rzy­stu­je się zesta­wie­nia na pozio­mie zdań, roz­ple­nia­jąc utwór w prze­strze­ni na zasa­dzie dość swo­bod­nych cią­gów sko­ja­rze­nio­wych.

Czy wszyst­ko to rze­czy­wi­ście widzi­my w poezji Šala­mu­na? Nie­wąt­pli­wie tak, ale w jego utwo­rach odnaj­dzie­my rów­nież wie­le wię­cej: mno­gość moty­wów sakral­nych (róż­ne­go pocho­dze­nia – arab­skie­go, kaba­li­stycz­ne­go, chry­stia­ni­stycz­ne­go), eks­pre­sję „ja”, cza­sem wpi­sa­ną we wzo­rzec roman­tycz­ny, cza­sem zaś lek­ką, iro­nicz­ną, skraj­nie per­so­na­li­stycz­ną. Doszu­ka­my się tam odnie­sień do tra­dy­cji euro­pej­skiej i osa­dze­nia w okre­ślo­nym momen­cie histo­rycz­nym; znaj­dzie­my for­my krót­kie, mini­ma­li­stycz­ne oraz dłu­gie, nie­mal nar­ra­cyj­ne, z zaska­ku­ją­cym rygo­rem przy­czy­ny i skut­ku. Rzu­ci nam się w oczy zarów­no sza­lo­na wyobraź­nia, jak i mate­rial­ność kon­kre­tu. Wie­le zale­ży rów­nież od tego, czy się­gnie­my po Šala­mu­na star­sze­go czy now­sze­go. Sło­wem: Šala­mun to tak­że domi­nu­ją­cy wątek kra­kow­skiej deba­ty – nasu­wa wie­le sko­ja­rzeń i przy odro­bi­nie chę­ci może­my go uczy­nić patro­nem nie­mal każ­dej (post)awangardowej poety­ki.

Aby nie popa­dać w goło­słow­ność, spójrz­my na dwa przy­kła­do­we utwo­ry. Pierw­szy cytu­ję ze zre­da­go­wa­nej i prze­tłu­ma­czo­nej przez Kata­ri­nę Šala­mun-Bie­drzyc­ką anto­lo­gii Sre­bro i mech z 1995 roku – nosi tytuł Jonasz:

jak zacho­dzi słoń­ce?
jak śnieg
jakie­go kolo­ru jest morze?
sze­ro­kie­go
jona­szu, jesteś sło­ny?
sło­ny jestem
jona­szu, jesteś fla­gą?
fla­gą jestem
wszyst­kie robacz­ki świę­to­jań­skie odpo­czy­wa­ją

 

jakie są kamie­nie?
zie­lo­ne
jak bawią się pie­ski?
jak mak
jona­szu, jesteś rybą?
rybą jestem
jona­szu, jesteś jeżem mor­skim?
mor­skim jeżem jestem
słu­chaj jak szu­mi

 

jonasz jest, kie­dy bie­gnie sar­na przez las
jonasz jest, kie­dy góry oddy­cha­ją
jona­szem są wszyst­kie domy
sły­szysz, jaka tęcza?
jaka jest rosa?
śpisz?4

Dru­gi wiersz, Sło­wo dla myśli­wych, pocho­dzi z Błę­kit­nej wie­ży, prze­ło­żo­nej kil­ka lat temu przez Bie­drzyc­kie­go i Waw­rzyń­czy­ka:

Ależ śpiew pta­ków gra w pił­kę!
Cho­dzę po wózecz­ku.

 

Sel­fish lit­tle beast, wri­ting your own
stuff, who do you think you are?

 

Cal­ma, cal­ma,
non sono un cin­ghia­le,
nie strze­laj­cie do mnie!5

Dostrze­ga­my chy­ba, jak skraj­nie róż­nią się powyż­sze utwo­ry. Dla porów­na­nia zer­k­nij­my rów­nież na tek­sty moż­li­we do zakwa­li­fi­ko­wa­nia jako šala­mu­ni­stycz­ne. Naj­pierw z gru­bej rury – opa­trzo­ny cyta­tem ze sło­weń­skie­go poety („imam šest res dobrih pesmi, upam da jih bom napi­sal še več”) wcze­sny wiersz Szcze­pa­na Kopy­ta o tytu­le Jezus:

gdy zoba­czy­cie mnie wypro­sto­wa­ne­go
jak z wyso­kim koł­nie­rzem idę przez uli­cę
to zna­czy że tak jest

 

kto pocią­ga za sznu­recz­ki?
jezus pocią­ga za sznu­recz­ki:
„będziesz mieć wiel­kie oku­la­ry jak kogni­ty­wi­ści

 

aby i two­je oczy mogły błą­dzić”
jezus przy­no­si mi piwo i pisze moje wier­sze („masz”)
to w nie­go wpa­tru­ją się prze­chod­nie płci oboj­ga

 

więc gdy zoba­czysz mnie w tym koł­nie­rzu
wiedz że wła­śnie cho­ru­ję na logos
ale i zda­nia gni­ją nam od środ­ka:

 

nie­bo nic nie spo­wi­ja
ceny ryb usta­la nie­wi­dzial­na ręka i pan ochro­niarz
nie będzie mieć ze mną sek­su, skrę­cam

 

w pra­wo jak w zen, pnę się w górę (ciem­no!)
sko­śna uli­ca – sko­śni pił­ka­rze ulicz­ni – ach
i piz­za: ser, ser, tłuszcz – moje nasie­nie rośnie

 

nio­sę ze skle­pu faj­kę
bia­ły jak dys­kurs
(„śpij”)6

Następ­nie przy­wo­łam utwór z debiu­tanc­kie­go zbio­ru Jaku­ba Gra­bia­ka, gdzie zoba­czy­my nie­co wyzwo­lo­ne­go języ­ka – wiersz *** [las odszedł na kurzej nodze]:

Został wie­wiór­ką. Tutaj u nas myśli­wi strze­la­ją
do ścian i myślą, że nie strze­la­ją do ścian.
przed pło­tem męż­czy­zna i kobie­ta: mie­li pla­cek,

 

zmie­ni­li pla­cek. Ścier­ni­ska tam­tych skle­pień
to nie klom­by (nie mówią). Pozdrów bab­cię,
zanim będzie za póź­no – pani Kira powta­rza­ła,

 

jesz­cze dłu­go, przy her­ba­cie,
przed snem. ogni­sko przez taniec.

 

jak octan legnę, Cygan­ko, w twych udach7.

I kró­ciut­ki frag­ment z trze­ciej książ­ki Woj­cie­cha Kop­cia, poety jedy­nie cza­sem włą­cza­ne­go do šala­mu­ni­stycz­ne­go nur­tu i obra­zu­ją­ce­go nie­co ina­czej rozu­mia­ną sko­ja­rze­nio­wość – tu zacy­tu­ję począ­tek utwo­ru Motyw fał­szy­wej for­my:

Kolej­ne doły? Upa­da­ją, choć robią to z god­no­ścią pia­chu,
god­no­ścią przy­pi­sa­ną przy jego naro­dzi­nach, przy edu­ka­cji i pra­cy,
dzię­ki któ­rej sta­ję się lep­szym czło­wie­kiem. Wyru­szam do pra­cy,
kie­dy podej­mu­ję sie­bie, podej­mu­ję radość z pia­chu
będą­ce­go we mnie i przy­da­ją­ce­go mi god­no­ści, przy­da­ją­ce­go pra­cy
obo­wiąz­ków z posia­da­nia dołu. To prze­cież z nada­nia pia­chu

 

jestem dołem i jed­na­ko­wo pod cię­ża­rem pia­chu
upa­dam. Być może nie upa­dam, a sta­ję się odwrot­no­ścią pia­chu,
sta­ję się lep­szym czło­wie­kiem, bo jest we mnie tyle pra­cy,
że mógł­bym nakar­mić nią doły, choć nie wyży­wił­bym samej pra­cy,
Któ­ra wiecz­nie gło­du­je. […]8

Czy dostrze­gal­ne są jakieś wyra­zi­ste punk­ty wspól­ne? Twór­czość Šala­mu­na może, jak już pod­kre­śla­no, inspi­ro­wać na róż­ne spo­so­by, a rezul­ta­ty owe­go wpły­wu w poszcze­gól­nych tek­stach poetyc­kich wca­le nie muszą być do sie­bie podob­ne. Nie­mniej tu porów­nu­je­my wier­sze tak skraj­nie róż­ne, że wła­ści­wie moż­na poku­sić się o nastę­pu­ją­cy wnio­sek: šala­mu­nizm to po pro­stu wydmusz­ka, uprosz­cze­nie sto­so­wa­ne – ten wątek jesz­cze roz­wi­nę – wyłącz­nie w prag­ma­tycz­nym celu upo­rząd­ko­wa­nia dzi­siej­szej sce­ny lite­rac­kiej, w któ­rej obrę­bie wykla­ro­wa­ła się nie­for­mal­na gru­pa zafa­scy­no­wa­na w rów­nym stop­niu poezją Sło­weń­ca, co wspo­mnia­ny­mi kon­cep­cja­mi kry­tycz­ny­mi. Mimo to czu­je­my pewien Zeit­ge­ist: coś jest na rze­czy. Może zatem šala­mu­nizm nie jest spo­istym nur­tem lite­rac­kim, ale przede wszyst­kim pew­nym rodza­jem ogól­nej dys­po­zy­cji czy nasta­wie­nia do języ­ka i poezji, któ­re zry­wa z pry­ma­tem rozu­mu i skrę­ca w stro­nę popę­du, a więc zmie­rza w sfe­rę wyobraź­ni odsu­nię­tej od roz­sąd­ku, dąży do pew­nej inten­syw­no­ści prze­ży­cia poetyc­kie­go, do wychy­le­nia poza tekst. Owa kon­ste­la­cja cech, choć oczy­wi­ście obec­na w poezji Sło­weń­ca, znacz­nie wykra­cza swo­im zasię­giem poza jego twór­czość – wyda­je się wła­ści­wie jed­ną z odnóg więk­sze­go zwro­tu w huma­ni­sty­ce współ­cze­snej.

Nie chcę tu popa­dać w reduk­cjo­nizm, nie­mniej obser­wu­je­my – czy to w lite­ra­tu­ro­znaw­stwie, czy to w filo­zo­fii – kon­se­kwent­ną rezy­gna­cję z kla­sycz­nych wizji pod­mio­to­wo­ści, mowy i mate­rii, naj­wy­raź­niej dostrze­gal­ną w zane­go­wa­niu klu­czo­wej roli języ­ka. Jak traf­nie zauwa­żał Rafał Waw­rzyń­czyk pod­czas wspo­mnia­ne­go spo­tka­nia w Kra­ko­wie – jesz­cze nie­daw­no poezja nie mar­gi­na­li­zo­wa­ła wła­snej tek­sto­wo­ści. Dziś myśle­nie o niej w kon­tek­ście ana­li­tycz­nie poj­mo­wa­nej mowy nie jest już dla nas atrak­cyj­ne: zamiast dowar­to­ścio­wy­wać zna­ko­wość lite­ra­tu­ry czy choć­by zja­wi­sko refe­ren­cji, szu­ka­my cze­goś, co w inny spo­sób otwie­ra się na świat, ceni­my uję­cia afek­tyw­ne, zwią­za­ne z doświad­cze­nio­wym wymia­rem sztu­ki. Moż­na tę zmia­nę pod­su­mo­wu­ją­co okre­ślić mia­nem nowe­go mate­ria­li­zmu – oso­bi­ście nie prze­pa­dam za tym poję­ciem, ponie­waż jest sto­sun­ko­wo wąskie, a na doda­tek chy­ba sta­ło się już nie­ak­tu­al­ne. Dla pre­cy­zji powie­dzia­ła­bym raczej, że obser­wu­je­my tu odej­ście od para­dyg­ma­tu lin­gwi­stycz­ne­go i zwrot ku para­dyg­ma­to­wi este­tycz­ne­mu, zresz­tą zgod­ne z pier­wot­nym uję­ciem este­ty­ki, ozna­cza­ją­cym sku­pie­nie na tym, co pozna­wa­ne zmy­sło­wo. Nowo­ma­te­ria­li­stycz­ny skrót myślo­wy war­to jed­nak zapa­mię­tać, ponie­waż dobrze słu­ży temu odnie­sie­niu.

Dla­cze­go to wła­śnie Šala­mun stał się patro­nem owej zmia­ny? O jego pozy­cji zapew­ne w dużej mie­rze zade­cy­do­wa­ły talent poetyc­ki Miło­sza Bie­drzyc­kie­go oraz dzia­łal­ność wpły­wo­wych kry­ty­ków. Mimo to wła­śnie oni mają naj­więk­szy pro­blem ze zde­fi­nio­wa­niem cha­rak­te­ru šala­mu­ni­zmu i sami bodaj naj­rza­dziej posłu­gu­ją się tym poję­ciem. Dzię­ki odwo­ła­niu do ich dzia­łal­no­ści rozu­mie­my więc, dla­cze­go to wła­śnie nazwi­sko Sło­weń­ca tra­fi­ło na sztan­da­ry, ale bez odpo­wie­dzi pozo­sta­je pyta­nie, kto owe sztan­da­ry trzy­ma i kto albo co nimi powie­wa? Sami auto­rzy, jak wspo­mnia­łam, wca­le nie mówią o šala­mu­ni­zmie aż tak czę­sto. Może jest on zatem po pro­stu narzę­dziem pole­micz­nym? W tym sen­sie był­by bli­ski feno­me­no­wi o’haryzmu lat 80. i 90. XX wie­ku, kie­dy zale­d­wie w nikłym stop­niu cho­dzi­ło o dostrze­że­nie wpły­wu nowo­jor­czy­ków na pol­ską poezję, a w znacz­nie więk­szej mie­rze o stra­te­gicz­ne prze­ciw­sta­wie­nie się nowym ten­den­cjom w lite­ra­tu­rze9. Frank O’Hara stał się wów­czas sym­bo­lem odrzu­ce­nia wal­czą­cej lite­ra­tu­ry prze­szło­ści i roz­po­czę­cia epo­ki pisar­stwa wol­ne­go od wpły­wów poli­tycz­nych. Ale – filo­lo­gicz­nie rzecz ujmu­jąc – mimo że ame­ry­kań­ska liry­ka odci­snę­ła swo­je pięt­no na wie­lu pol­skich wier­szach, na pierw­szy plan wysu­nę­ła się potrze­ba wido­wi­sko­we­go emble­ma­tu zmian w postrze­ga­niu roli poezji.

Intu­icja ta jest, jak zoba­czy­my, dość zasad­na, ponie­waż nazwi­sko rze­czy­wi­ście sta­no­wi w dużej mie­rze przy­kryw­kę. Trud­no jed­nak z prze­ko­na­niem stwier­dzić, że šala­mu­nizm dzia­ła jedy­nie w ramach ago­nu, pod­czas któ­re­go kolej­ni skost­nia­li kla­sy­cy stro­fu­ją następ­nych roman­ty­ków. Kto bowiem miał­by być prze­ciw­ni­kiem šala­mu­ni­stów? Zwo­len­ni­cy „sta­re­go” mate­ria­li­zmu potra­fią wypo­wia­dać się pozy­tyw­nie o poezji kwa­li­fi­ko­wa­nej jako šala­mu­ni­stycz­na i trud­no wtło­czyć ich w rolę obroń­ców tra­dy­cji10. Tak napraw­dę nie wyda­je się, by oso­by oce­nia­ją­ce to zja­wi­sko nega­tyw­nie mówi­ły o nim w imie­niu jakiej­kol­wiek opcji kla­sy­cy­zu­ją­co-kon­ser­wa­tyw­nej. Šala­mu­nizm może więc ewen­tu­al­nie sta­no­wić ogól­ną ety­kiet­kę kry­tycz­ną momen­ta­mi natręt­nej mody, wedle któ­rej wol­ność języ­ka ma uza­sad­niać albo masko­wać pozba­wio­ną celu gra­fo­ma­nię, wtór­ność i eska­pizm; tu nie­ustan­nie przy­po­mi­na mi się okre­śle­nie uży­te przez Rafa­ła Gawi­na w pew­nej face­bo­oko­wej dys­ku­sji (prze­pra­szam za to wąt­pli­we źró­dło): redy­stry­bu­cja talen­tu. Być może widzi­my za dużo tych samych inspi­ra­cji i dla­te­go wrzu­ca­my okre­ślo­ną gru­pę poetów (któ­rzy ponad­to wza­jem­nie reda­gu­ją, recen­zu­ją i pole­ca­ją swo­je książ­ki) do jed­ne­go wor­ka. Podob­ne dzia­ła­nia wytwa­rza­ją śro­do­wi­sko­wą kote­rię, budzą­cą oba­wy w kon­tek­ście róż­nie poj­mo­wa­nej ety­ki pisar­skiej – do tego wąt­ku jesz­cze powró­cę, loku­jąc go wobec gen­de­ro­we­go zróż­ni­co­wa­nia zja­wi­ska.

Sta­no­wi­ło­by to dru­gą z moich hipo­tez, nato­miast kry­ty­ka wysu­wa­na z podob­nych pozy­cji nie jest w grun­cie rze­czy reak­cyj­na – ani w sen­sie lite­rac­kim, ani spo­łecz­nym. Cho­dzi w niej o izo­la­cję, nad­re­pre­zen­ta­cję i pew­ną naiw­ność poetyk šala­mu­ni­stycz­nych, zwłasz­cza jeśli porów­nać poli­tycz­ny wymiar lite­ra­tu­ry sprzed deka­dy i dzi­siej­szej. Kto tu jest postę­po­wy? Wid­mo, któ­re krą­ży po poezji, owszem, łączy się z Mani­fe­stem komu­ni­stycz­nym, lecz głów­nie w cor­ny geście, ponie­waż barw­ne sko­ja­rze­nia nie są zwy­kle eman­cy­pa­cyj­ne, lecz odkle­jo­ne, w dodat­ku fala šala­mu­ni­zmu wypar­ła poezję zaan­ga­żo­wa­ną aku­rat w momen­cie, kie­dy w Pol­sce umoc­ni­ła się kon­ser­wa­tyw­na wła­dza. Pierw­szy zbiór tek­stów Sło­weń­ca uka­zał się zaś w 1979 roku, a naj­wię­cej tłu­ma­czeń ujrza­ło świa­tło dzien­ne na począt­ku nowe­go tysiąc­le­cia – dla­te­go to raczej roz­kwit pra­cy kry­tycz­nej Kuja­wy oraz odno­wio­na popu­lar­ność MLB sprzę­ga­ją się ze wska­za­ną zmia­ną. Nie obwi­niam owe­go wpły­wu o poli­tycz­ny opor­tu­nizm, ale ponow­nie poda­ję w wąt­pli­wość kwe­stię, czy rze­czy­wi­ście wszyst­ko to doty­czy Šala­mu­na, i dostrze­gam zależ­ność, któ­rą war­to głę­biej prze­my­śleć. Ponie­waż moda na wyobraź­nię, jak­kol­wiek wpi­su­je się w omó­wio­ny zwrot w huma­ni­sty­ce i naj­wy­raź­niej wypły­wa głów­nie z uprosz­czo­nej lek­tu­ry teo­re­tycz­no­li­te­rac­kich kon­cep­cji, może dzia­łać na jesz­cze innym pla­nie.

Nie­chęć dzi­siej­szych twór­ców do refe­ren­cji, kry­tycz­ne­go opi­su rze­czy­wi­sto­ści czy spo­łecz­ne­go dzia­ła­nia – a nawet do zwy­kłe­go uwspól­nia­nia doświad­czeń – wyda­je się pro­stym skut­kiem wyczer­pa­nia wcze­śniej­sze­go mode­lu wier­sza zaan­ga­żo­wa­ne­go czy uczest­ni­czą­ce­go11, a tak­że swo­iste­go „prze­je­dze­nia” zwro­tem poli­tycz­nym. Chy­ba sta­no­wi rów­nież rodzaj kapi­tu­la­cji: sko­ro zaan­ga­żo­wa­nie nie pomo­gło nam wcze­śniej i pra­wi­ca wygra­ła, to po co nadal się anga­żo­wać? Dodaj­my do tego atrak­cyj­ność nowych rodza­jów reflek­sji po okre­sie wspo­mnia­nej obse­sji na punk­cie języ­ka. Całość spa­ja się jed­nak z nara­sta­ją­cy­mi glo­bal­ny­mi napię­cia­mi, któ­re cza­sem w tym wszyst­kim umy­ka­ją, i cho­ciaż nie chcę budo­wać teo­rii spi­sko­wej, popu­lar­ność „nowych mate­ria­li­zmów” ogól­nie uła­twia życie opcjom kon­ser­wa­tyw­nym, ponie­waż w ten spo­sób spraw­czość huma­ni­sty­ki sama się pacy­fi­ku­je. Odno­si się to, zazna­czam, do tak poj­mo­wa­nych inter­pre­ta­cji zwro­tu, któ­re doty­czą raczej spe­ku­la­tyw­nych mode­li przy­szło­ści niż real­ne­go wymia­ru okre­ślo­nych pro­ce­sów. Już Wal­ter Ben­ja­min zauwa­żał, że bez odwo­ła­nia do mate­rial­nej bazy arty­stycz­ne uto­pie pro­wa­dzą doni­kąd12. Pisząc ten tekst, nie upo­mi­nam się zresz­tą o inter­wen­cyj­ną rolę sztu­ki, ale było­by miło, gdy­by poza nowy­mi świa­ta­mi lite­ra­tu­ra two­rzy­ła obra­zy tego, co nas ota­cza w rze­czy­wi­sto­ści. Wła­dza cynicz­nie przy­chy­la się do postę­po­wych idei o tyle, o ile nie wcho­dzą jej one zbyt­nio w dro­gę – jako śro­do­wi­sko mamy już to doświad­cze­nie za sobą – a pisa­nie o wyobraź­ni niko­mu nie zaszko­dzi­ło, ale rów­nież niko­mu spe­cjal­nie nie pomo­gło. Może to więc wła­śnie w nad­mia­rze kon­cep­tów przy ich rów­no­cze­śnie mar­gi­nal­nym zna­cze­niu tkwi kolej­ny pro­blem z šala­mu­ni­zmem i tak­że stąd bie­rze się rys iro­nii, kie­dy mowa o tym zja­wi­sku?

Na koniec do gło­su musi dojść tak­że inna per­spek­ty­wa: w wybo­rze Šala­mu­na na patro­na okre­ślo­nych poetyk trud­no nie dopa­trzeć się prze­ja­wu dłu­gie­go trwa­nia sta­re­go spo­so­bu myśle­nia o lite­ra­tu­rze, zgod­nie z któ­rym zależ­no­ści prze­bie­ga­ją po mie­czu. Šala­mu­nizm jest przy­pi­sy­wa­ny przede wszyst­kim męż­czy­znom i cho­ciaż w gro­nie šala­mu­ni­stycz­nym moż­na wymie­nić Annę Maty­siak, Justy­nę Bar­giel­ską, Nata­lię Malek czy Joan­nę Łępic­ką, nie sta­no­wią one raczej naj­ak­tyw­niej­szych komen­ta­to­rek tego zja­wi­ska. Znacz­nie sil­niej koja­rzy­my z nim chło­pa­ków, zarów­no tych już wspo­mnia­nych, jak i Prze­my­sła­wa Sucha­nec­kie­go, Jul­ka Rosiń­skie­go, Szy­mo­na Kowal­skie­go, towa­rzy­stwo „Igli­cy” oraz „Sto­ne­ra Pol­skie­go”. Zapew­ne nie wszy­scy wymie­nie­ni tu auto­rzy zga­dza­ją się z tego rodza­ju przy­po­rząd­ko­wa­niem i rze­czy­wi­ście pasu­ją do nie­go w róż­nym stop­niu, lecz mimo to coś ich łączy. Czę­sto mam poczu­cie, że ich grup­ka wytwo­rzy­ła się w rów­nym stop­niu natu­ral­nie, czy­li przez fak­tycz­ną wspól­no­tę zain­te­re­so­wań ujaw­nio­nych w poezji, co wtór­nie, czy­li przez pod­śmie­chi­wa­nie się lite­rac­kiej bań­ki z podob­nych idei. A to cza­sa­mi aż pro­si się o kontrę – czy bowiem kry­ty­cy tak czy ina­czej poj­mo­wa­ne­go šala­mu­ni­zmu mają coś lep­sze­go do zaofe­ro­wa­nia w kon­tek­ście zacho­dzą­cych prze­mian? Kry­zys doty­ka nas wszyst­kich, a chy­ba nie­ko­niecz­nie szu­ka­my wspól­nych roz­wią­zań tego pro­ble­mu. Nie­mniej wyglą­da to tak, jak­by šala­mu­ni­ści posia­da­li pew­ną wła­sną prze­strzeń, któ­rą z jed­nej stro­ny inni nie­ko­niecz­nie chcą z nimi dzie­lić, a z dru­giej po pro­stu nie są do niej wpusz­cza­ni, ponie­waż nie wyzna­ją tego same­go pro­roc­twa: na wie­lu wąt­ki nowo­ma­te­ria­li­stycz­ne nie robią żad­ne­go wra­że­nia, kapi­tu­ły nagród i sty­pen­diów czę­sto omi­ja­ją šala­mu­ni­stycz­ne nazwi­ska, a poet­ki nie tyle sie­dzą z boku, ile zaj­mu­ją się czymś tro­chę innym.

Cho­ciaż więc nie posą­dzam kry­ty­ków i poetów zgłę­bia­ją­cych podob­ne wąt­ki o sek­sizm – wręcz prze­ciw­nie, w war­stwie dys­kur­syw­nej dzia­ła­ją oni, jak się wyda­je, zgod­nie z zasa­da­mi ega­li­tar­nej gry i czę­sto sta­ra­ją się roz­bi­jać pry­mat męskie­go nazwi­ska nad poko­le­nia­mi naśla­dow­ców – trud­no mi pozbyć się wra­że­nia, że śro­do­wi­sko­wo przyj­mu­je to nie­zmien­nie patriar­chal­ny wymiar, przez co przy­po­mi­na kolej­ne moco­wa­nie się zbun­to­wa­nych synów z dzie­dzic­twem zstę­pu­ją­cych ojców albo cen­tra­li­zo­wa­nie pasji wokół moc­nych męskich nazwisk. W kra­kow­skiej sali o Toma­žu Šala­mu­nie dys­ku­tu­je pię­ciu męż­czyzn, więc oczy­wi­ście moż­na zapy­tać o to, któ­rą wła­ści­wie kry­tycz­kę czy poet­kę uzna­my za rów­nie odda­ną fascy­nat­kę tema­tu, by zapro­sić ją na deba­tę. Wie­le z nich mia­ło­by tu coś cie­ka­we­go do powie­dze­nia, na przy­kład tłu­macz­ka poezji Sło­weń­ca albo pro­wa­dzą­ca wydaw­nic­twa Convi­vo, ale może nie bez powo­du kobie­ty nie wyda­ją się szcze­gól­nie pochło­nię­te upra­wia­niem reflek­sji w ten spo­sób: šala­mu­nizm jest osta­tecz­nie prze­dłu­że­niem dys­ku­sji o sztu­ce awan­gar­do­wej, wypły­wa­ją­cej z moder­ni­zmu, a ten z kolei zacze­pia się w roman­ty­zmie, któ­ry bie­rze się za bary z kla­sy­cy­zmem – i tak dalej. Dobrnie­my tu aż do Ary­sto­te­le­sa, pró­bu­jąc doda­wać przy­pi­sy o poet­kach, ale po co? W tak poj­mo­wa­nej nar­ra­cji o lite­ra­tu­rze kobie­ty nigdy nie były pod­mio­ta­mi.

W tym momen­cie tro­chę się wyzło­śli­wiam – choć, jak wie­my, wsze­la­ką winę da się zrzu­cić na bia­łych hete­ro­sek­su­al­nych męż­czyzn, naj­le­piej w śred­nim wie­ku; dobrze przy­naj­mniej, że sło­weń­ski poeta nie pocho­dzi z Zacho­du. Šala­mu­nizm ewi­dent­nie jest zma­sku­li­ni­zo­wa­ny, wier­sze poetek dalej nie ukła­da­ją się w linie, nie dzia­ła­ją na zasa­dzie kumu­la­cji, bun­tu i powro­tu tra­dy­cji, nie wpi­su­ją w nur­ty oraz nie matro­nu­ją. Mimo to zda­je się, że usy­tu­owa­nie pod­mio­tów mar­gi­na­li­zo­wa­nych wymy­ka się mecha­ni­zmo­wi podob­ne­go ety­kie­to­wa­nia w podwój­nym sen­sie – wyklu­cze­nia i odmo­wy: im mniej ktoś jest uprzy­wi­le­jo­wa­ny spo­łecz­nie, tym trud­niej zapew­ne jest mu wejść w abs­trak­cyj­ny kon­tekst. Ponad­to poet­ki i kry­tycz­ki świet­nie radzą sobie bez podob­nych zasze­re­go­wań, roz­wi­ja­jąc alter­na­tyw­ne mode­le świa­do­mej wyobraź­ni, mate­ria­li­stycz­nie poj­mo­wa­ne­go wier­sza i pra­cu­ją­cych w nim maszy­ne­rii afek­tyw­nych (Joan­na Muel­ler, Moni­ka Glo­so­witz, Kata­rzy­na Szo­pa). Zresz­tą Šala­mu­na do Pol­ski spro­wa­dzi­ła kobie­ta.

Funk­cjo­no­wa­nie w obie­gu zamknię­tym wciąż pro­wo­ku­je więc do pytań o dale­ko­sięż­ne skut­ki. W wąskim sen­sie – o to, do cze­go pro­wa­dzi wsob­ność, jak dziś postrze­ga­my ety­kę pisar­ską i co nam dają podob­ne uogól­nie­nia. W sze­ro­kim sen­sie zaś kie­ru­je zno­wu do pro­ble­mu sztu­ki, któ­rej twór­cy jak gdy­by zaak­cep­to­wa­li fakt, że nie sta­nie się ona istot­nym ele­men­tem deba­ty publicz­nej, jeśli będzie ucie­kać od real­no­ści w sfe­rę wyobra­że­nio­wą. Co zaś po sztu­ce, któ­ra zrze­ka się poli­tycz­no­ści lub cho­wa ją tak głę­bo­ko, że ta nie ma szan­sy zagrać? Czy nie spra­wia to, że na šala­mu­ni­zmie i podob­nych wizjach lite­ra­tu­ry sko­rzy­stać mogą wyłącz­nie coraz rady­kal­niej­sze opcje kon­ser­wa­tyw­ne, te spo­za bań­ki, ponie­waż nie ma komu pod­wa­żać ich dzia­łań? Oba­wiam się, że w tym wszyst­kim zapo­mi­na­my tak­że łatwo o odbior­cach poezji, któ­rzy – nawet jeśli jest ich, zgod­nie z marze­niem Tade­usza Peipe­ra, tyl­ko dwu­na­stu w całej Pol­sce – w mniej­szym stop­niu potrze­bu­ją teo­re­tycz­nych kon­cep­cji, a w więk­szym poetyc­kie­go kon­kre­tu, jakoś i w coś ich anga­żu­ją­ce­go. To jed­nak temat wart poru­sze­nia pod­czas innej, osob­nej roz­mo­wy, któ­rą – swo­ją dro­gą – bar­dzo chcia­ła­bym odbyć.

 

1 Zob. D. Kuja­wa, R. Waw­rzyń­czyk, Kara­bi­ny jak mon­stran­cje, „Notat­nik Lite­rac­ki” 2023, onli­ne: https://notatnikliteracki.pl/teoria/karabiny-jak-monstrancje [dostęp: 17.09.2025].

2 Roz­mo­wa Šala­mu­nizm w pol­skiej poezji naj­now­szej dostęp­na jest onli­ne: https://www.youtube.com/watch?v=9Mzd2POdyVU&t=3s [dostęp: 17.09.2025].

3 Zob. Kara­bi­ny jak mon­stran­cje oraz D. Kuja­wa, Nie­dziel­ne zie­mie. Poezja i dobra wspól­ne, War­sza­wa: Convi­vo, 2004.

4 T. Šala­mun, Jonasz [w:] Sre­bro i mech. Anto­lo­gia poezji sło­weń­skiej, wyb. i tłum. K. Šala­mun-Bie­drzyc­ka, Sej­ny: Fun­da­cja „Pogra­ni­cze”, 1995, s. 301.

5 Ten­że, Sło­wo dla myśli­wych [w:] tegoż, Błę­kit­na wie­ża, tłum. M. Bie­drzyc­ki, R. Waw­rzyń­czyk, War­sza­wa: Convi­vo, 2019, s. 39.

6 S. Kopyt, Jezus [w:] tegoż, możesz czuć się bez­piecz­nie, Poznań: Woje­wódz­ka Biblio­te­ka Publicz­na i Cen­trum Ani­ma­cji Kul­tu­ry, 2006, s. 26.

7 J. Gra­biak, Pomyśl cia­ło jako czół­no, któ­re pło­nie, Koło­brzeg: Biu­ro Lite­rac­kie, 2024, s. 22.

8 W. Kopeć, Motyw fał­szy­wej for­my [w:] tegoż, Klif, dywiz i sesty­na, Poznań: Disa­stra Publi­shing, 2024, s. 29.

9 Zob. na przy­kład J. Orska, Co to jest o’haryzm? Pró­ba kry­tycz­nej rewi­zji poję­cia, „Kre­sy” 1998, nr 3 (35); M. Jawor­ski, Bar­ba­rzyń­cy, kla­sy­cy­ści i inni. Spo­ry o mło­dą poezję w latach 90., Poznań: Wydaw­nic­two Poznań­skie­go Towa­rzy­stwa Przy­ja­ciół Nauk, 2018.

10 Na przy­kład inten­cjo­na­li­ści sza­nu­ją poezję Fili­pa Matwiej­czu­ka, lecz odno­szą się zara­zem podejrz­li­wie do kry­ty­ki afek­tyw­nej. Zob. P. Kacz­mar­ski, Mate­ria­lizm jako inten­cjo­na­lizm. O moż­li­wo­ści „nowo­ma­te­ria­li­stycz­nej” kry­ty­ki lite­rac­kiej, „Prak­ty­ka Teo­re­tycz­na” 2019, nr 4 (34); Z. Sala, Paso­ży­ty zaufa­nia, „Dia­log” 2025, nr 1 (815).

11 Zob. zna­ko­mi­ty tekst Woj­cie­cha Kop­cia Czym jest poezja zaan­ga­żo­wa­na w 2025 roku, „Dzien­nik Lite­rac­ki”, 10.07.2025, onli­ne: https://dziennikliteracki.pl/czym-jest-poezja-zaangazowana-w-2025-roku-wojciech-kopec-kasper-pfeifer-recenze-omowienia/ [dostęp: 17.09.2025].

12 Zob. W. Ben­ja­min, Paryż II Cesar­stwa według Baudelaire’a [w:] tegoż, Anioł histo­rii. Ese­je, szki­ce, frag­men­ty, wyb. i oprac. H. Orłow­ski, tłum. K. Krze­mie­nio­wa, H. Orłow­ski, J. Sikor­ski, Poznań: Wydaw­nic­two Poznań­skie, 1996.

– literaturoznawczyni, krytyczka literacka i tłumaczka.

więcej →

– słoweński poeta, autor ponad pięćdziesięciu tomów wierszy, tłumaczonych na ponad dwadzieścia języków.

więcej →

Powiązane teksty