Urodzony w Szczytnie jeden z najpopularniejszych i najbardziej kontrowersyjnych polskich pisarzy młodego pokolenia. Bywa nazywany polskim Stephenem Kingiem albo mentalnym wnukiem Leopolda Tyrmanda. Studiował dziennikarstwo oraz amerykanistykę w Krakowie i tu zadebiutował jako pisarz. W Warszawie dalej pisze powieści i udziela się jako felietonista. Współpracował między innymi z „Tygodnikiem Powszechnym”, „Dziennikiem”, pismami „Machina”, „Lampa” i „Exklusive”. Redagował autorską rubrykę na łamach „Wprost”. Występuje również jako publicysta telewizyjny; współprowadził Redakcję Kultury w TVP2, a także audycję Instytut Prosto w Radio Proxy.
W 2006 roku zadebiutował (wielokrotnie później wznawianą) powieścią Zrób mi jakąś krzywdę. Młody pisarz nad podziw dojrzale analizuje w niej uwikłanie w kulturowe schematy i pociąg do jałowej konsumpcji najbanalniejszych wytworów kultury. Tym, co najlepiej świadczy o udatności tego debiutu, jest fakt, że wielu jego czytelników właśnie tę powieść wymienia jako jedną ze swoich ulubionych. Młodzi bohaterowie, którzy bronią się przed dorosłym życiem, wyrazisty – momentami czarny, a czasem wulgarny – humor i niebezpieczne zacieranie granic między światem rzeczywistym a tym, który istnieje tylko w wyobraźni, to znaki charakterystyczne prozy Żulczyka. Choć wiele motywów psychologicznych (wyobcowanie, niezgoda na dopasowanie) i kulturowych (zafałszowanie współczesnego życia, płytkość relacji międzyludzkich) pojawia się we wszystkich jego powieściach, tym, co każdą z nich czyni nową i ciekawą jest odmienność świata, do którego autor każe bohaterom uciekać z codzienności. W debiucie był to świat gier komputerowych, a w drugiej powieści (okrzykniętej „najbrutalniejszą i najuczciwszą polską powieścią młodzieżową”) dziki świat muzyki młodzieżowej, czyli rock, narkotyki i seks.
W dylogii fantastycznej, na którą składają się Zmorojewo i Świątynia, pojawiają się mitologie słowiańskie i – krwawa, jak każe wiodąca od braci Grimm tradycja – baśń, a powieść Instytut jest horrorem rozgrywającym się w przerażonych umysłach ludzi, którzy nie są w stanie wyjść ze swego mieszkania. W 2014 roku ukazała się kolejna powieść Żulczyka, Ślepnąc od świateł. Choć sceneria tej książki – opisującej brudny i zepsuty świat warszawskich dilerów i pracowników korporacji – wydaje się bliska realizmowi, to i w niej autor skupia się przede wszystkim na świecie istniejącym bardziej w głowach bohaterów niż na szarej stołecznej ulicy.
Jego najnowsza powieść Kandydat to książka równie dynamiczna, co wciągająca. W tym politycznym thillerze Żulczyk łączy elementy prozy psychologicznej z medytacją o patologiach władzy, dając czytelnikom niezwykłą fabułę, w której Prezydenta nęka widmo Dyzmy, a skompromitowany Reporter próbuje odzyskać pozycję, ujawniając kontrowersyjne materiały.
Żulczyk, który z każdą kolejną książką cieszy się coraz większym zainteresowaniem krytyki i czytelników, chętnie promuje siebie i swoją twórczość za pośrednictwem mediów społecznościowych. Facebook i komentarze na portalach kulturalno-literackich pokazują, że jest to autor, który budzi bardzo wiele skrajnych emocji. Rzadko spotyka się z obojętnością, natomiast znacznie częściej z nienawiścią lub szczerym uwielbieniem.
Został laureatem Nagrody Literackiej m.st. Warszawy (2018) w kategorii proza oraz Literackiej Nagrody Warmii i Mazur (2017) za powieść Wzgórze psów. Za Ślepnąc od świateł autor nominowany był do Paszportów „Polityki” i nagrody TVP Kultura „Gwarancje Kultury”.