Serce przekazane grypsem

Nie jest ani łatwo, ani bez­piecz­nie wygła­szać kry­tycz­ne opi­nie wobec wła­dzy w Azji Cen­tral­nej. Ogra­ni­cze­nie wol­no­ści sło­wa, skut­ku­ją­ce utra­tą moż­li­wo­ści kon­tro­li, kry­ty­ki i roz­li­cza­nia rzą­dzą­cych, jest jed­ną z naj­więk­szych prze­szkód roz­wo­jo­wych w każ­dym z pię­ciu państw tego regio­nu. Wła­dza, któ­ra wie, że nie nikt nie popa­trzy jej na ręce, nie roz­li­czy z dzia­łań ani nie zakwe­stio­nu­je jej ofi­cjal­nej nar­ra­cji, w natu­ral­ny spo­sób dąży do auto­ry­ta­ry­zmu. Nie­mniej jeśli ustrój już jest auto­ry­tar­ny, wów­czas blo­ko­wa­nie wol­no­ści sło­wa w jesz­cze więk­szym stop­niu pro­wa­dzi do jego sce­men­to­wa­nia i zawłasz­cze­nia pań­stwa przez spra­wu­ją­cych wła­dzę, a w kon­se­kwen­cji – do sta­gna­cji gospo­dar­czej, kul­tu­ro­wej i spo­łecz­nej. Od dzie­się­cio­le­ci wszyst­kie wspo­mnia­ne pro­ce­sy może­my obser­wo­wać w pię­ciu kra­jach Azji Cen­tral­nej. War­to przyj­rzeć się z osob­na każ­de­mu z nich.

Prze­wrot­nie zacznę od tego, co łączy Kazach­stan, Kir­gi­stan, Tadży­ki­stan, Turk­me­ni­stan i Uzbe­ki­stan. Otóż każ­dy z przy­wo­ła­nych kra­jów jest auto­ry­tar­ny. Wpraw­dzie są to róż­ne odcie­nie auto­ry­ta­ry­zmu, lecz wła­dza zawsze spo­czy­wa tam w rękach krzep­kich gospo­da­rzy, nie­ja­ko żyw­cem wyję­tych z sowiec­kiej pro­pa­gan­dy. Tutaj dłuż­sza dygre­sja: cho­ciaż do 1991 roku wszyst­kie te kra­je wcho­dzi­ły w skład Związ­ku Radziec­kie­go, wzbra­niał­bym się przed nazy­wa­niem ich repu­bli­ka­mi post­so­wiec­ki­mi, ponie­waż od tam­te­go okre­su minę­ło ponad trzy­dzie­ści lat, myślę więc, że pora już skoń­czyć z dwu­dzie­sto­wiecz­ną wizją świa­ta. Ale: żaden z owych pię­ciu kra­jów, mimo boga­tej histo­rii swo­ich poszcze­gól­nych regio­nów, nie ist­niał przed rosyj­skim pod­bo­jem w XIX wie­ku, a ich osta­tecz­ne gra­ni­ce ukształ­to­wa­ły się dopie­ro w latach 30. XX wie­ku. Wyty­czył je Sta­lin i mia­ły być jedy­nie wewnętrz­ny­mi admi­ni­stra­cyj­ny­mi linia­mi na mapie sowiec­kie­go impe­rium. Mimo to sta­ły się gra­ni­ca­mi pań­stwo­wy­mi z całym towa­rzy­szą­cym temu baga­żem kon­se­kwen­cji. Każ­dy ze wspo­mnia­nych kra­jów jest tak­że uroz­ma­ico­ny etnicz­nie, cho­ciaż z domi­nu­ją­cą pozy­cją lud­no­ści tytu­lar­nej. War­to dodać, że we wszyst­kich domi­nu­je umiar­ko­wa­ny nurt isla­mu, ponie­waż prą­dy fun­da­men­ta­li­stycz­ne (albo zbyt nie­za­leż­ne od władz) są sys­te­ma­tycz­nie zwal­cza­ne i to nie bez łama­nia praw czło­wie­ka. Wresz­cie są to kra­je nie­zbyt zamoż­ne i gospo­dar­czo zależ­ne od Rosji i Chin, co w oczy­wi­sty spo­sób nie sprzy­ja wol­no­ści sło­wa.

Spo­łe­czeń­stwa Kazach­sta­nu, Kir­gi­sta­nu, Tadży­ki­sta­nu, Turk­me­ni­sta­nu i Uzbe­ki­sta­nu nawy­kły do dyk­ta­tu­ry i auto­cen­zu­ry, ponie­waż w tym regio­nie nigdy nie ist­nia­ły kra­je demo­kra­tycz­ne. Póź­niej nasta­ły rzą­dy car­skiej Rosji, któ­ra z cza­sem prze­po­czwa­rzy­ła się w Zwią­zek Radziec­ki. Kraj Rad zaś nie tole­ro­wał kry­ty­ki ani w sło­wie, ani w myśli. Miesz­ka­ją­cy tam ludzie, od poko­leń pod­da­wa­ni dłu­go­trwa­łej opre­sji tego rodza­ju, wykształ­ci­li w sobie mecha­nizm aktyw­ne­go uni­ka­nia zain­te­re­so­wa­nia poli­ty­ką. To feno­men zna­ny w Azji Cen­tral­nej, powszech­ny rów­nież we wszyst­kich kra­jach mają­cych nie­szczę­ście kie­dy­kol­wiek nale­żeć do ZSRR, a tak­że w naj­roz­ma­it­szych innych dyk­ta­tu­rach. Dla prze­cięt­ne­go oby­wa­te­la ogło­sze­nie cał­ko­wi­te­go désin­téres­se­ment wobec poli­ty­ki było naj­bez­piecz­niej­szym roz­wią­za­niem, ponie­waż w prze­ciw­nym razie poli­ty­ka mogła zain­te­re­so­wać się oby­wa­te­lem. Oczy­wi­ście mecha­nizm auto­cen­zu­ry sku­tecz­nie znie­chę­cał do otwar­te­go sprze­ci­wia­nia się wła­dzy, ale rów­nież do dzia­łal­no­ści twór­czej w ogó­le. Odmien­nym, ale rów­nie istot­nym czyn­ni­kiem, któ­ry nawet dzi­siaj zna­czą­co ogra­ni­cza licz­bę oby­wa­te­li piśmien­nych, jest bie­da. Poza Kazach­sta­nem, i to nie całym, kra­je Azji Cen­tral­nej są ubo­gie: ich miesz­kań­cy sku­pia­ją się przede wszyst­kim na wal­ce o prze­trwa­nie, co razem z wyuczo­ną auto­cen­zu­rą dra­stycz­nie zmniej­sza licz­bę ludzi goto­wych chwy­cić za pió­ro.

To tyle, w skró­cie, jeże­li cho­dzi o podo­bień­stwa. Róż­nic jest nato­miast znacz­nie wię­cej, dla­te­go każ­dy kraj war­to pokrót­ce scha­rak­te­ry­zo­wać. Kazach­stan jest kra­jem tery­to­rial­nie naj­więk­szym, dys­po­nu­ją­cym spo­ry­mi zaso­ba­mi natu­ral­ny­mi, co pla­su­je go na szczy­cie ran­kin­gu, jako kraj naj­bo­gat­szy i o naj­wyż­szym pozio­mie życia spo­śród całej oma­wia­nej tu piąt­ki. Kaza­cho­wie są rów­nież naj­sil­niej zru­sy­fi­ko­wa­ną nacją w regio­nie: sym­bo­licz­nie obra­zu­je to fakt, że wię­cej oby­wa­te­li tego kra­ju zna język rosyj­ski niż kazach­ski. Stan ten był wyni­kiem kil­ku czyn­ni­ków. Przede wszyst­kim Kazach­stan został pod­po­rząd­ko­wa­ny Rosji jako pierw­szy, a pro­ces ten roz­po­czął się już w poło­wie XVIII wie­ku. O bru­tal­no­ści rosyj­skiej kolo­ni­za­cji niech świad­czy fakt, że wsku­tek sys­te­ma­tycz­nych prze­śla­do­wań, sztucz­nie wywo­ła­ne­go gło­du i przy­mu­so­wej kolek­ty­wi­za­cji z roz­ka­zu Sta­li­na w latach 20. i 30. XX wie­ku, a tak­że mobi­li­za­cji do Armii Czer­wo­nej, w cią­gu jed­ne­go poko­le­nia licz­ba etnicz­nych Kaza­chów spa­dła o poło­wę. Ponad­to w rezul­ta­cie przy­mu­so­wych prze­sie­dleń całych naro­dów do Kazach­sta­nu, jesz­cze w 1991 roku, czy­li w cza­sie ogło­sze­nia nie­pod­le­gło­ści, jedy­nie dwóch na pię­ciu oby­wa­te­li tej repu­bli­ki było etnicz­ny­mi Kaza­cha­mi.

Zada­nie zbu­do­wa­nia nie­pod­le­głe­go pań­stwa i nowo­cze­sne­go naro­du kazach­skie­go wziął na sie­bie Nur­suł­tan Nazar­ba­jev. Objąw­szy wła­dzę zaraz przed roz­pa­dem Związ­ku Radziec­kie­go, stra­cił ją dopie­ro w stycz­niu 2022 roku. Spo­so­bem Nazar­ba­je­wa na utrzy­ma­nie pań­stwa w cało­ści było powol­ne i ostroż­ne refor­mo­wa­nie sys­te­mu sowiec­kie­go. W efek­cie po trzy­dzie­stu latach jego rzą­dów powstał kraj, w któ­rym nie ma real­nej wal­ki o wła­dzę, ale za to moż­na tę wła­dzę kry­ty­ko­wać, byle umiar­ko­wa­nie i z sza­cun­kiem. Nale­ży więc ofi­cjal­nie nazy­wać Kazach­stan pań­stwem auto­ry­tar­nym. Moż­na tam na przy­kład powie­dzieć publicz­nie, że lokal­ny urzęd­nik bie­rze łapów­ki, ale nie moż­na powie­dzieć, że ma to cokol­wiek wspól­ne­go z dzia­ła­nia­mi czy nawet samą wolą pre­zy­den­ta. Oby­wa­te­le nie­ro­zu­mie­ją­cy tej zależ­no­ści mogą popeł­nić „samo­bój­stwo”, czę­sto w nie­zmier­nie bru­tal­ny spo­sób, albo ulec tra­gicz­ne­mu w skut­kach wypad­ko­wi samo­cho­do­we­mu. W naj­lep­szym razie zosta­ną aresz­to­wa­ni za „wystę­pek o cha­rak­te­rze chu­li­gań­skim”, oszu­stwa podat­ko­we lub zwol­nie­ni z pra­cy.

Kir­gi­stan to wybit­nie górzy­sta repu­bli­ka, któ­ra swe­go cza­su była pro­my­kiem nadziei na demo­kra­ty­za­cję regio­nu. W 2005 i 2010 roku doszło tam do ulicz­nych rewo­lu­cji, któ­re oba­li­ły auto­ry­tar­nych pre­zy­den­tów oraz zna­czą­co zwięk­szy­ły zakres swo­bód i wol­no­ści w kra­ju. Kolej­ni pre­zy­den­ci byli wybie­ra­ni i odda­wa­li wła­dzę bez opo­rów aż do prze­ję­cia wła­dzy przez obec­ną gło­wę tego pań­stwa – Sady­ra Dża­pa­ro­wa. W 2021 roku poli­tyk ten uczci­wie wygrał wybo­ry, wcze­śniej zdo­byw­szy popu­lar­ność na fali – a jak­że! – wiel­kich pro­te­stów. Nie­mniej rzą­dy Dża­pa­ro­wa sta­wa­ły się w coraz więk­szym stop­niu auto­ry­tar­ne i opre­syj­ne. W trak­cie jego pre­zy­den­tu­ry Kir­gi­stan spadł w ran­kin­gu The Eco­no­mist Demo­cra­cy Index z kate­go­rii reżi­mu hybry­do­we­go do auto­ry­tar­ne­go. Z kolei w ran­kin­gu swo­bo­dy pra­sy pro­wa­dzo­nym przez Repor­te­rów Bez Gra­nic w tym samym cza­sie kraj ten – spo­śród stu osiem­dzie­się­ciu bada­nych kra­jów – spadł z osiem­dzie­sią­te­go na sto czter­dzie­ste czwar­te miej­sce. Obec­nie znaj­du­je się więc mini­mal­nie poni­żej Kazach­sta­nu i nie­wie­le wyżej od Tadży­ki­sta­nu, co jesz­cze pięć lat temu było­by nie do pomy­śle­nia. Poza opre­syj­ną wła­dzą Kir­gi­stan mie­rzy się tak­że z bie­dą. Po prze­li­cze­niu na naszą walu­tę śred­nia pen­sja wyno­si tam oko­ło tysią­ca zło­tych net­to, a mini­mal­na oko­ło stu dwu­dzie­stu zło­tych. Dla­te­go wła­śni Kir­gi­zi maso­wo migru­ją do Rosji, gdzie sta­le lub cza­so­wo prze­by­wa kil­ka­na­ście pro­cent lud­no­ści kra­ju, a prze­sy­ła­ne przez nich pie­nią­dze mają naj­więk­szy wpływ na gospo­dar­kę rodzi­me­go kra­ju.

Podob­na sytu­acja gospo­dar­cza panu­je w Tadży­ki­sta­nie. Moż­na zary­zy­ko­wać stwier­dze­nie, że jest nawet gor­sza, ponie­waż w Rosji prze­by­wa co czwar­ty Tadżyk. Zresz­tą w Tadży­ki­sta­nie nigdy nie doszło do pro­ce­sów demo­kra­ty­za­cji wła­dzy, nawet rela­tyw­nych. Prze­ciw­nie: w pierw­szych kil­ku latach po odzy­ska­niu nie­pod­le­gło­ści kra­jem tym wstrzą­snę­ła bru­tal­na woj­na domo­wa. Wpraw­dzie po jej zakoń­cze­niu zwy­cię­ska nomen­kla­tu­ra par­tii komu­ni­stycz­nej sku­pio­na wokół Emo­ma­le­go Rah­mo­na podzie­li­ła się wła­dzą z opo­zy­cją, ale jedy­nie po to, żeby w kolej­nych latach ją ode­brać. Opo­zy­cjo­ni­ści zosta­li następ­nie uci­sze­ni, czy­li aresz­to­wa­ni lub zmu­sze­ni do emi­gra­cji. Następ­nie Rah­mon prze­szedł do zawłasz­cza­nia pań­stwa. Prak­tycz­nie cała gospo­dar­ka zna­la­zła się w rękach pre­zy­den­ta, jego rodzi­ny i zausz­ni­ków. Obec­nie wład­ca Tadży­ki­sta­nu przy­go­to­wu­je się do prze­ka­za­nia przy­wódz­twa syno­wi. Tadży­ki­stan to jed­no z naj­bar­dziej auto­ry­tar­nych państw świa­ta, gdzie nawet umiar­ko­wa­na kry­ty­ka wła­dzy jest rów­no­znacz­na z zagro­że­niem życia. W Tadży­ki­sta­nie moż­na pisać i wyda­wać poezję opie­wa­ją­cą pięk­no natu­ry, powie­ści oby­cza­jo­we czy histo­rycz­ne, ale pod warun­kiem, że nie kwe­stio­nu­ją porząd­ków zapro­wa­dzo­nych przez Twór­cę Poko­ju i Naro­do­wej Jed­no­ści, Lide­ra Nacji, Pre­zy­den­ta Repu­bli­ki Tadży­ki­sta­nu, jak brzmi ofi­cjal­na tytu­la­tu­ra Emo­ma­le­go Rah­mo­na. W 2022 roku Lider Nacji poka­zał świa­tu swo­ją reak­cję na pro­te­sty, kie­dy prze­ciw­ko poko­jo­wym mani­fe­sta­cjom mniej­szo­ści etnicz­nych w Badach­sza­nie wysłał regu­lar­ne woj­sko, któ­re roz­strze­la­ło kil­ka­dzie­siąt osób.

Rów­nie bez­na­dziej­na sytu­acja panu­je w Uzbe­ki­sta­nie. W 2022 roku tak­że tam doszło do pro­te­stów, któ­re zosta­ły krwa­wo stłu­mio­ne przez woj­sko. Licz­ba ofiar nie jest zna­na: wła­dze przy­zna­ły się do dwu­dzie­stu jeden ofiar śmier­tel­nych i dwu­stu osób ran­nych. Jak na Uzbe­ki­stan to i tak umiar­ko­wa­ny wynik, zakła­da­jąc, że jest praw­dzi­wy, ponie­waż w 2005 roku w efek­cie stłu­mie­nia pro­te­stów w Andi­ża­nie zgi­nę­ło dwie­ście osób, przy­naj­mniej według ofi­cjal­nych danych – w rze­czy­wi­sto­ści ofiar było naj­praw­do­po­dob­niej kil­ka­krot­nie wię­cej. Pomię­dzy jed­nym a dru­gim wyda­rze­niem Uzbe­ki­stan otrzy­mał nagro­dę Kra­ju Roku 2016 tygo­dni­ka „The Eco­no­mist”, przy­zna­wa­ną kra­jom, któ­re osią­gnę­ły naj­więk­szy postęp w demo­kra­ty­za­cji i pra­wach czło­wie­ka. Nie był to przy­pad­ko­wy rok, ponie­waż wła­śnie 2 wrze­śnia owe­go roku w Tasz­ken­cie zmarł wie­lo­let­ni przy­wód­ca Islom Kari­mov, któ­ry odpo­wia­dał zarów­no za masa­krę w Andi­ża­nie, jak i za zwal­cza­nie opo­zy­cji przez goto­wa­nie opo­zy­cjo­ni­stów w wię­zie­niach żyw­cem. Jego następ­ca, Sha­vkat Mirziy­oy­ev, jedy­nie z pozo­ru oka­zał się zmia­ną na lep­sze. Jest to czło­wiek z głę­bi kari­mo­vskie­go sys­te­mu, któ­ry peł­nił urząd pre­mie­ra w cza­sie, gdy oby­wa­te­le tego kra­ju byli roz­strze­li­wa­ni w Andi­ża­nie i tor­tu­ro­wa­ni w wię­zie­niach. W Uzbe­ki­sta­nie strach przed repre­sja­mi jest na tyle wszech­obec­ny, że w trak­cie mojej wizy­ty na Uni­wer­sy­te­cie w Andi­ża­nie w 2022 roku każ­dy z pra­cow­ni­ków nauko­wych dbał o to, by nie zostać z obco­kra­jow­ca­mi sam na sam i w ten spo­sób nie budzić podej­rzeń. W tym kra­ju moż­na już publicz­nie kry­ty­ko­wać ustrój sowiec­ki czy prze­śla­do­wa­nia Uzbe­ków, moż­na nawet mówić o współ­cze­snych pro­ble­mach gospo­dar­czych, ale nie moż­na ich łączyć z pre­zy­den­tem. Bez­piecz­niej jest tak­że nie mani­fe­sto­wać zanad­to swo­jej reli­gij­no­ści, ponie­waż – podob­nie jak w Tadży­ki­sta­nie – może to spo­tkać się z ner­wo­wą i bru­tal­ną reak­cją władz. Dość powie­dzieć, że w obu kra­jach ogła­sza­no ofi­cjal­ne zaka­zy nosze­nia dłu­giej bro­dy czy wpusz­cza­nia dzie­ci do mecze­tów.

Cięż­ko jest nie oce­niać kry­tycz­nie wła­dzy w Azji Cen­tral­nej jako pew­nej cało­ści, w mniej­szym lub więk­szym stop­niu zawsze opre­syj­nej wobec wol­no­ści oby­wa­tel­skich, co wie­lo­krot­nie robi­łem tu już wcze­śniej, mimo to na osob­ny opis zasłu­gu­je Turk­me­ni­stan. Umie­ścił­bym ten kraj w cał­ko­wi­cie osob­nej kate­go­rii. Zakres dra­stycz­ne­go ogra­ni­cze­nia tam swo­bód oby­wa­tel­skich moż­na porów­ny­wać wyłącz­nie z Koreą Pół­noc­ną czy Syrią Assa­dów. Jaka­kol­wiek kry­ty­ka władz jest cał­ko­wi­cie zabro­nio­na, a nawet świę­to­krad­cza. W Turk­me­ni­sta­nie panu­je odgór­nie narzu­co­ny kult wodzów, a kon­kret­nie: ojca i syna. Gur­ban­gu­ly Ber­di­mu­ha­me­dov, fak­tycz­ny wład­ca kra­ju – mimo sce­do­wa­nia pre­zy­den­tu­ry na syna Ser­da­ra – już daw­no prze­kro­czył gra­ni­cę absur­du w budo­wa­niu kul­tu jed­nost­ki. Jego ofi­cjal­ny tytuł to Arka­dag, czy­li opie­kun. To wła­śnie tym imie­niem nazwa­no zbu­do­wa­ne od zera mia­sto i znaj­du­ją­cy się w nim klub pił­kar­ski, któ­ry oczy­wi­ście domi­nu­je w lidze kra­jo­wej.

Opie­kun jest tak­że nad­zwy­czaj płod­nym pisa­rzem. Wyda­je książ­ki jed­na za dru­gą – i to na każ­dy temat. Napi­sał już pod­ręcz­ni­ki na temat hodow­li koni, książ­ki o naro­do­wej tra­dy­cji, porad­ni­ki na znaj­do­wa­nie szczę­ścia w codzien­nym życiu oraz spi­sał wykła­dy o histo­rii Turk­me­nów. Podob­ną płod­no­ścią lite­rac­ką wyróż­niał się rów­nież jego przed­wcze­śnie zmar­ły poprzed­nik Sapar­mu­rat Nyýa­zov. Natu­ral­nie obaj zosta­li obsy­pa­ni nagro­da­mi w kra­jo­wych kon­kur­sach lite­rac­kich. Pre­zy­denc­kie dzie­ła muszą tak­że naby­wać – oczy­wi­ście obo­wiąz­ko­wo – pra­cow­ni­cy sfe­ry budże­to­wej, czy­li więk­szość zatrud­nio­nych. Ber­di­mu­ha­me­dov jest jedy­nym pisa­rzem w Turk­me­ni­sta­nie, któ­ry może pisać bez obaw na każ­dy temat. Tu moż­na zło­śli­wie dodać, że ponie­waż pre­zy­dent publi­ku­je tak wie­le ksią­żek, inni pisa­rze są w kra­ju już nie­po­trzeb­ni, co jest swe­go rodza­ju ewe­ne­men­tem. Od więk­szo­ści reżi­mów świa­ta turk­meń­ska dyk­ta­tu­ra róż­ni się tak­że tym, że dysy­den­tów woli trzy­mać na wła­snym tery­to­rium, niż pozwo­lić im wyje­chać za gra­ni­cę. Zresz­tą nie doty­czy to wyłącz­nie dysy­den­tów – zwy­kli Turk­me­ni tak­że mają pro­blem z wyjaz­dem z kra­ju, ponie­waż wyda­wa­nie pasz­por­tów jest ści­śle regla­men­to­wa­ne. Nawet jeśli ktoś zdo­ła wyje­chać z kra­ju, wstrzy­mu­je się z kry­ty­ką władz, bo te nie krę­pu­ją się z aresz­to­wa­nia­mi czy wyrzu­ca­niem z pra­cy rodzin nie­po­kor­nych emi­gran­tów. Naj­więk­szą kry­ty­ką porząd­ków panu­ją­cych w Turk­me­ni­sta­nie, jaką uda­ło mi się usły­szeć od miesz­ka­ją­cych w Pol­sce emi­gran­tów, a i to w pry­wat­nej roz­mo­wie, było stwier­dze­nie, że po chleb trze­ba dłu­go stać w kolej­ce.

Nie powi­nien więc dzi­wić fakt, że jed­nym z naj­dłu­żej wię­zio­nych współ­cze­śnie pisa­rzy na świe­cie był Yusuf Ruzi­mu­ra­dov. Z uzbec­kie­go wię­zie­nia wypusz­czo­no go dopie­ro po dzie­więt­na­stu latach. Za jego „prze­stęp­stwo” uzna­no napi­sa­nie kry­tycz­ne­go wobec pre­zy­den­ta arty­ku­łu do gaze­ty „Erk”. Od 2018 roku Ruzi­mu­ra­dov prze­by­wa na wol­no­ści, ale w tym cza­sie nie opu­bli­ko­wał nawet krót­kie­ego tek­stu. Dzia­łal­ność pisar­ską zawie­sił tak­że zwol­nio­ny z wię­zie­nia w 2017 roku Nurul­lo Ota­ha­nov, w któ­re­go książ­ce Bu Kun­lar (Te cza­sy) wła­dze dopa­trzy­ły się pro­pa­go­wa­nia eks­tre­mi­stycz­nych idei. Inny pisarz, Mama­da­li Mah­mu­dov, odsie­dział sie­dem­na­ście lat za wyra­że­nie popar­cia dla opo­zy­cji. W trak­cie odby­wa­nia wyro­ku w obo­zie pra­cy w Chir­chiq był bity, a tak­że tor­tu­ro­wa­ny przez naci­na­nie nożem i wcie­ra­nie w rany ostrej papry­ki i soli. Gro­żo­no mu rów­nież gwał­ta­mi na kobie­tach pocho­dzą­cych z jego rodzi­ny. Zmarł kil­ka lat po wyj­ściu na wol­ność, nicze­go już nie opu­bli­ko­waw­szy.

Mimo wyro­ku ska­zu­ją­ce­go pisać i publi­ko­wać zdo­łał Aron Ata­bek z Kazach­sta­nu. Tra­fił do wię­zie­nia w 2006 roku, kie­dy jako lider opo­zy­cyj­nej – i rzecz jasna poza­par­la­men­tar­nej – par­tii Ałasz wsta­wił się za miesz­kań­ca­mi osie­dla w Ałma­ty, któ­re mia­ło zostać wybu­rzo­ne, a jego miesz­kań­cy wysie­dle­ni bez rekom­pen­sa­ty finan­so­wej i bez zapew­nie­nia loka­li zastęp­czych. Pro­test prze­mie­nił się w roz­pacz­li­wą obro­nę domów przed bul­do­że­ra­mi, star­cia z poli­cją i wresz­cie zakoń­czył się siło­wym zdu­sze­niem. Ata­bek spę­dził w wię­zie­niu kolej­nych pięt­na­ście lat. W trak­cie odsia­dy­wa­nia wyro­ku napi­sał i prze­ka­zał gryp­sem powieść Ser­ce Eura­zji, któ­ra zosta­ła następ­nie nie­le­gal­nie wyda­na w kra­ju. Była to książ­ka zawie­ra­ją­ca jed­no­znacz­ną kry­ty­kę poli­ty­ki Nur­suł­ta­na Nazar­ba­je­wa. Publi­ka­cję tę opła­cił pra­wie doży­wot­nim wyro­kiem pozba­wie­nia wol­no­ści. Sądów nie zmięk­czy­ła nawet gło­dów­ka pisa­rza, któ­ra omal nie kosz­to­wa­ła go życia. Ata­be­ka zwol­nio­no dopie­ro wte­dy, gdy zaczął cięż­ko cho­ro­wać na powi­kła­nia poco­vi­do­we, ponie­waż wła­dze nie chcia­ły, aby jego śmierć obcią­ża­ła kolo­nię kar­ną. Zmarł w szpi­ta­lu zale­d­wie mie­siąc po wyj­ściu na wol­ność. Repre­sje kazach­skiej dyk­ta­tu­ry nie omi­nę­ły nawet pre­zy­den­ta kazach­skie­go PEN Clu­bu. Bigel­dy Gab­dul­lin kil­ku­krot­nie popa­dał w kon­flikt z wła­dza­mi, aż w 2017 roku został ska­za­ny na karę pię­ciu lat ogra­ni­cze­nia wol­no­ści, co nale­ży uznać za dość łagod­ny wyrok, jak na spe­cy­fi­kę tam­tej­sze­go reżi­mu.

Histo­rie kolej­nych pisa­rzy, dzien­ni­ka­rzy czy akty­wi­stów z każ­de­go spo­śród pię­ciu opi­sy­wa­nych tu kra­jów są do sie­bie roz­cza­ro­wu­ją­co podob­ne. Naj­pierw wypo­wiedź nie­przy­ja­zna wobec wła­dzy, nie­mal natych­mia­sto­wy poli­cyj­ny nalot i aresz­to­wa­nie pod dowol­nym pre­tek­stem, a zaraz póź­niej bły­ska­wicz­ny i odstra­sza­ją­cy innych wyrok bez­względ­ne­go pozba­wie­nia wol­no­ści. Na tak zary­so­wa­nym tle wybi­ja się Kir­gi­stan, któ­ry jak wspo­mnia­łem wcze­śniej, jesz­cze kil­ka lat temu pozo­sta­wał kra­jem, gdzie poziom swo­bód oby­wa­tel­skich ocie­rał się o dol­ną gra­ni­cę dla pań­stwa demo­kra­tycz­ne­go. Wła­śnie w Kir­gi­sta­nie wła­dze nie dość, że roz­go­ni­ły opo­zy­cyj­ne media, jak choć­by Kloop.kg i „Temi­rov Live” (kanał na YouTu­be poświę­co­ny ujaw­nie­niu korup­cji w tym kra­ju przez rapor­ty śled­cze), ale poszły o krok dalej. W prze­ci­wień­stwie do bar­dziej auto­ry­tar­nych sąsia­dów wła­dze kir­gi­skie wolą mieć opo­zy­cjo­ni­stów za gra­ni­cą niż w wię­zie­niach, dla­te­go zało­ży­cie­lo­wi „Temi­rov Live” Bolo­to­wi Temi­ro­vo­wi ode­bra­no oby­wa­tel­stwo i depor­to­wa­no go z Kir­gi­sta­nu.

W kra­jach Azji Cen­tral­nej publi­ko­wa­nie jakie­go­kol­wiek tek­stu kry­tycz­ne­go wobec wła­dzy jest nie­zmier­nie trud­ne, a cza­sa­mi wręcz nie­moż­li­we. Wyni­ka to z całe­go sze­re­gu czyn­ni­ków ogra­ni­cza­ją­cych swo­bo­dę wypo­wie­dzi. Przede wszyst­kim spo­łe­czeń­stwo, przez całe poko­le­nia nauczo­ne bier­no­ści, boi się zabie­ra­nia gło­su w prze­strze­ni publicz­nej. Jeże­li nawet ktoś miał­by tego rodza­ju potrze­bę, to codzien­na wal­ka o prze­trwa­nie powo­du­je, że – z całą pro­sto­tą – może nie mieć cza­su albo sił, by usiąść do kla­wia­tu­ry. Ale jeśli mimo to jakie­muś twór­cy powie­dzie się ta sztu­ka, musi jesz­cze zna­leźć wydaw­cę, któ­ry odwa­ży się wydru­ko­wać jego sło­wa lub na swo­ją odpo­wie­dzial­ność umie­ścić je w inter­ne­cie. Moż­na oczy­wi­ście na wła­sną rękę publi­ko­wać opo­zy­cyj­ne tre­ści w mediach spo­łecz­no­ścio­wych, czę­sto dla wąskie­go gro­na odbior­ców. Nie­mniej tego rodza­ju publicz­na kry­ty­ka, jeże­li zyska roz­głos, spo­tka się z szyb­ką reak­cją władz, czer­pią­cych gar­ścia­mi z metod chiń­skich i rosyj­skich. Reak­cja ta ozna­cza wię­zie­nie, czę­sto tak­że tor­tu­ry, nie wspo­mi­na­jąc o znisz­cze­niu nor­mal­ne­go życia i kon­se­kwen­cjach dla rodzi­ny, któ­rej człon­ko­wie muszą żyć z odium mał­żon­ka, krew­ne­go czy dziec­ka kry­mi­na­li­sty. Dla­te­go naj­pro­ściej jest sie­dzieć cicho, nie wychy­lać się albo wyemi­gro­wać, ponie­waż nawet w Kir­gi­sta­nie, w któ­rym spo­łecz­ne rewol­ty wywra­ca­ły już despo­tów, wcze­śniej czy póź­niej wszyst­ko i tak wra­ca na daw­ne tory.

Azja Cen­tral­na jest dosko­na­łym przy­kła­dem ogól­no­świa­to­we­go anty­de­mo­kra­tycz­ne­go tren­du, któ­ry trwa od oko­ło deka­dy. Sys­te­ma­tycz­nie obser­wu­je­my tam ogra­ni­cza­nie wol­no­ści sło­wa, nara­sta­nie podzia­łów spo­łecz­nych i odwra­ca­nie się osób spra­wu­ją­cych wła­dzę od demo­kra­cji w stro­nę rzą­dów o cha­rak­te­rze reżi­mo­wym. Dzie­je się tak zarów­no w kra­jach auto­ry­tar­nych, jak i demo­kra­tycz­nych, co musi napa­wać nie­po­ko­jem. Dziś zamiast zasta­na­wiać się, jak pomóc miesz­kań­com Azji Cen­tral­nej w zapew­nie­niu swo­bo­dy wypo­wie­dzi, coraz czę­ściej zasta­na­wia­my się, co robić, żeby nie stra­cić tych swo­bód na wła­snym podwór­ku.

(ur. 1988 w Poznaniu) – reporter, mechanik okrętowy, analityk, włóczęga, historyk-amator, fan płowu, kimchi i cyrylicy.

więcej →