Victoria Benedictsson (1850–1888) doczekała się nie lada biografki. Dotychczasowa działalność literacka i zdobyte doświadczenie doskonale przygotowały Elisabeth Åsbrink do opracowania Mojej wielkiej pięknej nienawiści, przełożonej z języka szwedzkiego na polski w trzy lata od ukazania się oryginału. Stosunkowo krótki czas oczekiwania na polskie wydanie nie powinien dziwić: Åsbrink jest znana i ceniona w Polsce ze względu na swój dorobek, zarówno reporterski, jak i prozatorski; ponadto trwa wiek biografistyki, trudno nadążyć z czytaniem świetnych książek tego gatunku.
Metodę twórczą Elisabeth Åsbrink najlepiej omówić na przykładzie publikacji 1947. Świat zaczyna się teraz (tłum. Natalia Kołaczek, 2017). W książce tej opisany został powojenny krajobraz kulturowy i polityczny, od drobnych zdarzeń o charakterze lokalnym po te globalne. Wybór roku to skutek zrealizowania pomysłów Hansa Ulricha Gumbrechta, proponującego agregowanie faktów spoza wysokiej literatury bez uprzedniego nadawania im porządku narracyjnego. Gumbrecht czynił tak w wielu dziełach, także w napisanym po angielsku In 1926. Living at the Edge of Time (1997) – wybór ostentacyjnie przypadkowej daty dał początek wielu skonstruowanym podobnie obrazom przeszłości. Rok 1926 Gumbrechta prześwituje przez 1947 reporterki.
Tym razem – w Mojej wielkiej pięknej nienawiści – opisowi podlega dorobek skandynawskiej pisarki cieszącej się dużym zainteresowaniem i w swojej epoce, i wśród potomnych. Postaci tej poświęcono kilka monografii, we wszystkich wykorzystano dominujące w danej dekadzie modele przedstawiania „kobiety twórczej”. Obserwacja ta budzi z kolei pokusę, by znaleźć formułę stosowaną przez Åsbrink. Istotną rolę w strategii autorki odgrywają zaufanie do dokumentów, unikanie diagnoz, w tym medycznych i psychoanalitycznych, a także fabularyzowanie, ale bez wielokrotnego zaznaczania pozycji narratorki. Zalety, które po latach zapewne będzie można zdemaskować jako wyraźne filtry. Na pewno autorski styl Åsbrink współbrzmi z książkami rewindykującymi ustawienia poprzedników oraz z widmontologią, modną obecnie teorią badającą obecność bytów z przeszłości w teraźniejszości.
Rzecz dzieje się w XIX wieku w Skanii. Odrębności państw skandynawskich właśnie zaczynają się mocniej zarysowywać, ludzie pióra wybierają swobodne życie w miastach Danii, Szwecji, Norwegii, a dyskusja o modernizacji oscyluje bez przeszkód między stolicami. Benedictsson zapisuje swoje nazwisko na dwa sposoby: z podwójnym „s” po szwedzku i z pojedynczym po duńsku.
Przychodzi na świat w rodzinie z pretensjami do wyższej warstwy społecznej, choć w istocie zajmującej się gospodarstwem rolnym. Jest czwartym dzieckiem, urodzonym niedługo po śmierci brata. Ten motyw został zinterpretowany przez Åsbrink w duchu widmontologicznym. Rozszczepione na stronę matki i ojca wychowanie – nauka francuskiego i robótki ręczne versus strzelanie i jazda konna – prowadzi do wyobcowania z własnej płci. Przypadek Benedictsson wydaje się skandynawską wersją egzystencji Marii Komornickiej – Piotra Własta. Victoria nazwie się Ernstem Ahlgrenem, by zadebiutować i zaprzyjaźnić się z wpływowymi mężczyznami.
Na razie panna Brazelius przebywa w domu zwaśnionych rodziców i marzy o karierze malarskiej. Kobiety od niedawna mogą wstępować na studia plastyczne, ale potrzebne są do tego zgoda ojca i pieniądze. Ten ekonomiczny aspekt będzie wpływał na los Victorii, tak jak kształtował życie jej matki i sióstr.
W obliczu niezgody ojca na studia Benedictsson podejmuje decyzję o zawarciu małżeństwa z rozsądku, ucieczce pod opiekę starszego o trzydzieści lat naczelnika poczty i zamieszkaniu z jego czworgiem dzieci – to wszystko przed wejściem w dwudziesty piąty rok życia, oznaczający granicę dorosłości.
Młoda kobieta nie wie nic o seksie. Biografka zastanawia się, co Benedictsson mogła myśleć na ten temat, skoro wychowywała się na wsi, gdzie z pewnością widywała kopulację zwierząt. Związek małżeński Victoria wyobrażała sobie mgliście i raczej jako wspólnictwo duchowe. Szok pierwszej nocy pozostawia w niej trwały ślad. Powracają zaburzenia odżywiania, które mogły doprowadzić do utraty drugiej ciąży. Do widma niezastępowalnego brata dołącza widmo niechcianej, lecz opłakanej córeczki. Trudno jest też kochać córkę prostaka, który okazał się stanowczy w egzekwowaniu swych „praw”.
Literatura pojawia się w życiu Victorii jako zamiennik malarstwa, choć na strychu wiejskiego domu powstają też obrazy, najczęściej z motywami przyrodniczymi. Pisać jest łatwiej, choć poszukiwania w duchu młodej Skandynawii wymagają stosowania zabezpieczeń: żona, macocha, członkini miejscowej socjety musi uważać. Na plotki narażają ją relacje z kolejnymi przyjaciółmi domu. Powierza więc swe sekrety kilku rodzajom notatników i obdziela nimi wykreowane bohaterki. Jeśli nawet nie chce być mężczyzną, nie chce też być kobietą pozbawioną wpływu na własne życie. Represjonuje swoje ciało i dużo myśli o samobójstwie. Pierwszą próbę podejmuje w domu męża. Ostatnią, udaną – w wieku trzydziestu dziewięciu lat. Czuje, że ma przed sobą mało czasu, kształci się samodzielnie, czyta, notuje. „Notatki tworzą sieć ciasno poskręcanych nici. Jest tam gęsto utkany niepokój, jest praca nad planowaną powieścią o Annie, są zapiski o codziennych sprawach praktycznych, obserwacje i plotki”.
Twórczość kobiet pozostawiona w dziennikach i notesach, a także proza o zabarwieniu autobiograficznym bywają traktowane jako gorsze w porównaniu z wysokim modernizmem mężczyzn, z ich wyrafinowaniem. Benedictsson używa czerwonego kalendarza, Wielkiej Księgi oraz pasków papieru. „Pisze powieść o swoim życiu, jednocześnie ją przeżywając” – stwierdza Elisabeth Åsbrink.
Prędzej czy później musi dojść do rozpadu małżeństwa. Naczelnik poczty nie rozumie aspiracji żony, jest zazdrosny. Do zaburzeń lękowych pani naczelnikowej dochodzi jej choroba organiczna. Odtworzenie epikryzy na podstawie sposobu leczenia sprzed dwóch wieków jest bardzo trudne. Pacjentka nie może chodzić, leży miesiącami w łóżku. Boli ją noga. Zabiegi bez znieczulenia pogarszają stan fizyczny Victorii, ale kuracja w mieście pozwala jej podjąć decyzję o odejściu od rodziny. Benedictsson będzie do końca życia chodzić o kulach.
W krótszym, intensywnym odcinku życia poznaje wspaniałych pisarzy epoki przejściowej: Henryka Ibsena i Augusta Strindberga, a także pedagożkę Ellen Kay, wydawcę Alberta Bonniera, krytyka Georga Brandesa. Epoka bierze rozpęd:
Teraźniejszość jest miejscem zagmatwanym i nieprzejrzystym, a XIX wiek – moralnym labiryntem. Są tam wszystkie rodzaje bakterii, ale nie ma penicyliny, są klepiska i głód, syfilis i nowiutkie druty telefoniczne dzielące niebo na wyraźnie oznaczone pola, do których dostęp mają tylko najbogatsi […]. Są Emmeline Pankhurst i Karol Marks, Zygmunt Freud i Ferdynand Lassalle, Maria Curie i Ludwik Pasteur, oddychający współczesnością, wdychający to, co niezmienne, i wydychający zmianę paradygmatów.
Na Uniwersytecie Kopenhaskim podczas otwartych wykładów swą wizję przełomu wykłada Georg Brandes. Victoria słucha i się zakochuje. Wcześniej rozczarował ją związek z początkującym pisarzem, którego nazywa „braciszkiem”. Axel Lundegård pozostał jednak jej powiernikiem i to jemu przekazała w testamencie swoją spuściznę.
Miłość do Brandesa przypada na okres, gdy pisarka zarabia już dostatecznie dużo, by móc odwiedzić Paryż i mieszkać w hotelu. Wybranek Victorii ma żonę i liczne kochanki. On i jego brat, także krytyk, nie najlepiej oceniają twórczość Benedictsson – pracę, którą sama pisarka uznaje za usprawiedliwienie swego życia, czynnik odsuwający w czasie samobójstwo.
Victoria znajduje się w centrum wielkich moralnych przewartościowań. Henryk Ibsen, August Strindberg, Christian Krohg zadają pytania o seksualność i prawa kobiet. Kolejne książki są wycofywane, przed sądem stają pisarze i wydawcy. Gazety bronią prawa do wyrażania poglądów. Benedictsson opisuje małżeństwo jako instytucję odbierającą powietrze. W „pieniądzach” dostrzega zgniłe kompromisy. Ma zacięcie satyryczne. Przez Szwecję, Danię i Norwegię przetaczają się ostre spory o prostytucję. Coś się zmienia, świat rusza. Wyrazicielka tych zmian, śmiała pisarka, jest karcona za czułostkowość i zachowawczość. Gniewają ją takie oceny, przecież właśnie ona przecierała te szlaki swym życiem i tekstami.
By zatrzymać Brandesa, pozwala na seks. Wielki krytyk niczego nie wymusza, jest zwolennikiem równości w zaspokajaniu popędów. Okazuje się jednak zwodniczy. Po szamotaninie emocjonalnej następuje akt ostatni: podrzynając gardło trzema cięciami, pisarka odbiera sobie życie. Dlaczego? – pyta Åsbrink. Inni biografowie stawiali hipotezę o chorobie umysłowej, oziębłości, być może labilnej identyfikacji seksualnej. Tym razem na zakończenie powtórzona zostaje hipoteza utknięcia w psychodramie domowej: życie „za” brata i śmierć córeczki wzmagają popęd ku śmierci. Ta, która jest „zamiast”, nie znosi odrzucenia.

Są w tej historii mężczyźni, którzy wyparli się miłości, jak Georg Brandes, i zdradzali Victorię przez kolejne lata. Są ci, którzy podebrali jej życiorys, co zresztą robili także innym znanym kobietom. Dom lalki (Nora) i Panna Julia bazują na prawdziwych wydarzeniach.
Moja wielka piękna nienawiść jest więcej niż oddaniem sprawiedliwości jednej osobie. Daje wgląd w epokę, przecina się z dyskusjami, które znamy, bo toczyły się także na ziemiach polskich, w Europie i USA w XIX wieku. Nie wszystko wyjaśnia. Kończy się wątłym wnioskiem, wcale nie lepszym od puent poprzedników. Uwięzienie w dzieciństwie to wszak emocjonalne zatrzymanie. A może chodzi o rozpacz, której nie da się tak łatwo przejrzeć?