Prosta historia bez końca

Pierw­sze sekwen­cje fil­mu Elii Sule­ima­na Czas, któ­ry pozo­stał uka­zu­ją wyda­rze­nia z wio­sny 1948 roku w Naza­re­cie. W Pale­sty­nie od pół­to­ra roku trwa czyst­ka etnicz­na, a od kil­ku godzin w rodzin­nym mie­ście reży­se­ra panu­je cha­os. Gru­pa znu­dzo­nych obroń­ców sie­dzi w ogród­ku kawiar­ni, przed któ­rą co chwi­lę prze­bie­ga uzbro­jo­ny męż­czy­zna w mun­du­rze Legio­nu Arab­skie­go. Za każ­dym razem przy­sta­je, pyta­jąc o dro­gę do Tybe­ria­dy, a odpo­wie­dzi zawsze kie­ru­ją go w inną stro­nę. Wresz­cie opa­da na krze­sło i łapie jed­ną ze zrzu­ca­nych przez izra­el­ski samo­lot ulo­tek z wezwa­niem do kapi­tu­la­cji. Uli­cą przed kawiar­nią w prze­ciw­nych kie­run­kach mkną uzbro­jo­ny moto­cy­kli­sta ze sztan­da­rem pale­styń­skim i samo­chód z dele­ga­cją władz mia­sta z bia­łą fla­gą. Zanim dele­ga­cja dotrze do sie­dzi­by dowódz­twa oddzia­łów izra­el­skich, samo­lot omal nie tara­nu­je jej czar­ne­go mer­ce­de­sa.

Cha­os, gro­te­ska, oszczęd­ne dia­lo­gi (lub cał­ko­wi­ty ich brak), strach i zdzi­wie­nie na twa­rzach boha­te­rów – to zna­ki fir­mo­we zarów­no tego fil­mu, jak i całej twór­czo­ści Sule­ima­na. Nestor pale­styń­skiej kine­ma­to­gra­fii zawarł w nich klu­cze do wła­snej bio­gra­fii oraz sple­cio­nej z nią histo­rii kra­ju. Nawią­za­nia do este­ty­ki kina nie­me­go w meta­fo­rycz­ny spo­sób przy­po­mi­na­ją o mil­cze­niu, na któ­re świat ska­zał Pale­styń­czy­ków, obsa­dza­jąc ich w roli nie­mych świad­ków wła­snej histo­rii, opo­wia­da­nej cią­gle przez innych ludzi za pomo­cą orien­ta­li­stycz­nych ste­reo­ty­pów. Absur­dal­ny humor rodem z fil­mów Jacques’a Tatie­go to nie­przy­pad­ko­wa stra­te­gia przed­sta­wie­nio­wa, za pomo­cą któ­rej uka­za­na zosta­je tra­ge­dia wymy­ka­ją­ca się bez­po­śred­nim uję­ciom „na poważ­nie”. W Cza­sie, któ­ry pozo­stał zabaw­na bur­le­ska raz po raz prze­cho­dzi w obra­zy znisz­cze­nia, gra­bie­ży i okru­cieństw. Sce­ny doku­men­tu­ją­ce zacho­wa­nie izra­el­skich żoł­nie­rzy, demo­lu­ją­cych pale­styń­skie domy oraz zmu­sza­ją­cych ich miesz­kań­ców do klę­cze­nia ze skrę­po­wa­ny­mi ręka­mi i zasło­nię­ty­mi ocza­mi, budzą dziś nie­zmier­nie aktu­al­ne sko­ja­rze­nia; przy­wo­dzą na myśl wstrzą­sa­ją­ce zdję­cia, któ­re są świa­dec­twem repre­sji wobec lud­no­ści zamiesz­ku­ją­cej Stre­fę Gazy.

Sce­ny z nakrę­co­ne­go w 2009 roku Cza­su, któ­ry pozo­stał, przed­sta­wia­ją­ce wyda­rze­nia z 1948 roku, oka­zu­ją się anty­cy­pa­cją rze­czy­wi­sto­ści 2025 roku. Czy to ozna­cza, że w histo­rii Pale­sty­ny nic się nie zmie­nia? Że jest ona czymś w rodza­ju błęd­ne­go koła wiecz­ne­go powro­tu tego same­go kosz­ma­ru? Rashid Kha­li­di, autor wyda­nej nie­daw­no po pol­sku książ­ki Pale­sty­na. Woj­na stu­let­nia…, jest jak naj­dal­szy od tego rodza­ju myśli. W isto­cie w Pale­sty­nie zmie­nia się zaska­ku­ją­co wie­le, pro­ble­mem jest nato­miast to, że roz­po­czę­ta sto lat temu woj­na nie może się skoń­czyć. Obszer­na książ­ka Kha­li­die­go przy­no­si aż nad­to dowo­dów potwier­dza­ją­cych tezę, że zasad­ni­czym błę­dem mediów zachod­nich opi­su­ją­cych bom­bar­do­wa­nia i głód w Gazie pozo­sta­je upa­try­wa­nie źró­dła tych wyda­rzeń w sytu­acji z 7 paź­dzier­ni­ka 2023 roku. W rze­czy­wi­sto­ści wraz z ata­kiem Hama­su na pier­ścień oblę­że­nia i żydow­skie osie­dla wokół Gazy, zamie­nio­nej w wię­zie­nie pod gołym nie­bem, zaczę­ła się jedy­nie nowa faza trwa­ją­ce­go od dekad dra­ma­tu. Doko­ny­wa­ne wła­śnie na naszych oczach izra­el­skie ludo­bój­stwo w naj­gę­ściej zalud­nio­nej stre­fie miej­skiej świa­ta nie sta­no­wi więc nad­mier­nej, ale w grun­cie rze­czy uza­sad­nio­nej odpo­wie­dzi Izra­ela na bru­tal­ny atak bojow­ni­ków, lecz wpi­su­je się w znacz­nie dłuż­szą histo­rię kolo­ni­za­cji i oku­pa­cji tery­to­rium pale­styń­skie­go, a tak­że w histo­rię opo­ru jego miesz­kań­ców. Się­ga ona dalej niż począt­ki oblę­że­nia Gazy w 2007 roku, dalej niż oku­pa­cja Zachod­nie­go Brze­gu w wyni­ku woj­ny sze­ścio­dnio­wej w 1967 roku, a nawet dalej niż doko­na­ny ponad gło­wa­mi Pale­styń­czy­ków przez ONZ podział ich kra­ju w listo­pa­dzie 1947 roku i czyst­ka etnicz­na towa­rzy­szą­ca powsta­niu na jego miej­scu pań­stwa Izra­el.

Palestyńska historia Palestyny

Wresz­cie czy­ta­my histo­rię Pale­sty­ny napi­sa­ną przez pale­styń­skie­go auto­ra i z pale­styń­skiej per­spek­ty­wy. W Woj­nie stu­let­niej… Pale­styń­czy­cy nie są wyłącz­nie bier­ny­mi ofia­ra­mi histo­rii two­rzo­nej przez innych ludzi. Na pierw­szy plan wysu­wa się ich pod­mio­to­wość, obja­wia­ją­ca się w upar­tej rewin­dy­ka­cji ich toż­sa­mo­ści i form życia zbio­ro­we­go, w pod­trzy­my­wa­niu dzie­dzic­twa kul­tu­ro­we­go, w deter­mi­na­cji w wal­ce o głos i miej­sce do życia. Dzię­ki temu spo­łe­czeń­stwo pale­styń­skie prze­sta­je być rzu­co­ną na mapę sta­ty­sty­ką albo amor­ficz­nym mono­li­tem. Zysku­je obli­cze, nie­jed­no­rod­ną struk­tu­rę, a przede wszyst­kim histo­rię, któ­ra skąd­inąd nie daje się spro­wa­dzić wyłącz­nie do opo­ru wobec kolo­nia­li­zmu. Z tej per­spek­ty­wy świet­nym zabie­giem oka­zu­je się wple­ce­nie w kon­wen­cjo­nal­ną nar­ra­cję histo­rycz­ną wąt­ków rodzin­nych i oso­bi­stych. Ponie­waż tak się skła­da, że rodzi­na Kha­li­die­go nale­ży do sta­rej pale­styń­skiej ary­sto­kra­cji z Jero­zo­li­my, a wśród jego przod­ków i krew­nych aż roi się od zna­czą­cych posta­ci – z dwo­ma bur­mi­strza­mi Jero­zo­li­my, osmań­ski­mi guber­na­to­ra­mi, histo­ry­ka­mi, dzien­ni­ka­rza­mi i lide­ra­mi poli­tycz­ny­mi na cze­le. Dla­te­go autor chęt­nie się­ga do rodzin­nych doku­men­tów i prze­ka­zów, wypeł­nia­jąc suche fak­ty kon­kret­ny­mi bio­gra­fia­mi, atmos­fe­rą kon­kret­nych chwil, wspo­mnie­nia­mi miejsc i przed­mio­tów, świa­dec­twa­mi ulot­nych nastro­jów i emo­cji. Co wię­cej, w roz­dzia­łach poświę­co­nych dzi­siej­szym cza­som dzie­li się wła­sny­mi doświad­cze­nia­mi z per­spek­ty­wy bada­cza, a rów­no­cze­śnie emi­gran­ta dzia­ła­ją­ce­go w Orga­ni­za­cji Wyzwo­le­nia Pale­sty­ny (OWP), rzu­co­ne­go w wir woj­ny domo­wej w Liba­nie w latach 70. XX wie­ku, następ­nie zaś uwię­zio­ne­go w Bej­ru­cie pod­czas izra­el­skie­go oblę­że­nia w 1982 roku. Pierw­sza książ­ka Kha­li­die­go doty­czy­ła wła­śnie tego ostat­nie­go epi­zo­du – zakoń­czył się on ewa­ku­acją oddzia­łów OWP do Tuni­su i masa­krą pale­styń­skich uchodź­ców pozo­sta­wio­nych w obo­zach Sabra i Sza­ti­la. W cza­sie, gdy pra­wi­co­we bojów­ki libań­skie pod ochro­ną armii izra­el­skiej zabi­ja­ły bez­bron­nych cywi­lów, Kha­li­di wraz z cór­ką i żoną w zaawan­so­wa­nej cią­ży pędził samo­cho­dem uli­ca­mi znisz­czo­ne­go mia­sta, żeby ukryć się w cam­pu­sie uni­wer­sy­te­tu ame­ry­kań­skie­go, gdzie wykła­dał.

Autor jest tu więc zarówno bohaterem własnej historii, jak i szczęśliwym uciekinierem spod jej walca.

Tutaj trze­ba tak­że zazna­czyć, że pale­styń­scy inte­lek­tu­ali­ści minio­ne­go wie­ku nie zawsze mie­li tak dużo szczę­ścia. Wie­lu zgi­nę­ło już w trak­cie anty­ko­lo­nial­ne­go powsta­nia w latach 1936–1939, do któ­re­go stłu­mie­nia armia bry­tyj­ska skie­ro­wa­ła ponad sto tysię­cy żoł­nie­rzy (ówcze­sna arab­ska lud­ność Pale­sty­ny wyno­si­ła oko­ło sied­miu­set pięć­dzie­się­ciu tysię­cy osób), inni nie prze­ży­li Nakby lat 1947–1948, gdy bojów­ki syjo­ni­stycz­ne, a póź­niej regu­lar­na armia izra­el­ska star­ły z powierzch­ni zie­mi pięć­set miast i wsi, wypę­dza­jąc, a czę­sto mor­du­jąc ich miesz­kań­ców, jesz­cze inni zaś padli ofia­rą całej kam­pa­nii zama­chów Mosa­du w latach 70. i 80. XX wie­ku (zamor­do­wa­no wów­czas mię­dzy inny­mi pisa­rzy Ghas­sa­na Kana­fa­nie­go, Waela Zwa­ite­ra i Moha­me­da Boudię).

W pale­styń­skim stu­le­ciu nie bra­ku­je gory­czy pora­żek. Nie zawsze były one powo­do­wa­ne przez wro­gów. Reżi­my arab­skie, któ­re podzie­li­ły się Pale­sty­ną z Izra­elem w 1949 roku, chęt­nie kre­owa­ły się na przy­ja­ciół wywłasz­czo­ne­go ze swo­jej zie­mi naro­du, ale ceną za ich wspar­cie były pró­by pod­po­rząd­ko­wa­nia sobie pale­styń­skie­go ruchu wyzwo­leń­cze­go. On sam tak­że miał swo­je ogra­ni­cze­nia: wewnętrz­ne kon­flik­ty, mar­na dyplo­ma­cja, sta­wia­nie na kiep­skie kar­ty w poli­ty­ce mię­dzy­na­ro­do­wej, a wresz­cie korup­cja osła­bia­ły efekt hero­icz­nych akcji zbroj­nych, suk­ce­sów edu­ka­cyj­nych i stwo­rze­nia zbroj­nej demo­kra­cji w obo­zach uchodź­ców.

Na począt­ku lat 90. XX wie­ku Kha­li­di uczest­ni­czył w roko­wa­niach poko­jo­wych w Madry­cie i Oslo, któ­re zosta­ły wymu­szo­ne przez poko­jo­we powsta­nie na tere­nach oku­po­wa­nych – póź­niej nazwa­ne pierw­szą inti­fa­dą. Miał oka­zję widzieć z bli­ska nie­kom­pe­ten­cję i kar­dy­nal­ne błę­dy popeł­nio­ne przez ludzi lide­ra OWP Jase­ra Ara­fa­ta, któ­rzy w zamian za moż­li­wość powro­tu z uchodźc­twa i sta­no­wi­ska w admi­ni­stra­cji fasa­do­wej Auto­no­mii Pale­styń­skiej zado­wo­li­li się izra­el­ski­mi obiet­ni­ca­mi zała­twie­nia wszyst­kich klu­czo­wych kwe­stii „w póź­niej­szym ter­mi­nie”. Izra­el uznał to za świet­ny pre­tekst do zin­ten­sy­fi­ko­wa­nia kolo­ni­za­cji tery­to­riów oku­po­wa­nych, czy­li gra­bie­ży tam­tej­szych zaso­bów wod­nych, anek­sji zie­mi i wypę­dza­nia jej miesz­kań­ców. Dzia­ła­nia tego rodza­ju sku­tecz­nie pogrze­ba­ły „pro­ces poko­jo­wy”, eli­mi­nu­jąc mate­rial­ne warun­ki do tak zwa­ne­go roz­wią­za­nia dwu­pań­stwo­we­go. Wła­śnie tu się­ga­ją korze­nie dru­giej inti­fa­dy – znacz­nie krwaw­szej niż pierw­sza i bru­tal­nie stłu­mio­nej.

Kolonializm bez końca

O ile według wie­lu auto­rów zachod­nich u źró­deł syjo­ni­stycz­nej kolo­ni­za­cji Pale­sty­ny leżał sza­le­ją­cy na wscho­dzie Euro­py anty­se­mi­tyzm, o tyle z per­spek­ty­wy miesz­kań­ców tego kra­ju ów feno­men wpi­sy­wał się w euro­pej­ski kolo­nia­lizm, któ­ry na prze­ło­mie XIX i XX wie­ku przy­brał naj­bar­dziej zaawan­so­wa­ną i naj­okrut­niej­szą postać.

Okładka książki Rashida Khalidiego pod tytułem „Palestyna: wojna stuletnia. Opowieść o kolonializmie i oporze”.
Rashid Khalidi, „Palestyna: wojna stuletnia. Opowieść o kolonializmie i oporze”, tłum. Anna Dzierzgowska, Kraków: Wydawnictwo Literackie, 2025.

Nie­mal dwie deka­dy opi­sy­wa­ne­go przez Kha­li­die­go stu­le­cia upły­nę­ły pod zna­kiem impe­ria­li­zmu bry­tyj­skie­go, któ­ry pozo­sta­wił po sobie ponu­re i wciąż nie­prze­zwy­cię­żo­ne dzie­dzic­two. To wła­śnie Bry­tyj­czy­cy, oku­pu­ją­cy Pale­sty­nę od 1918 roku na mocy tak zwa­ne­go Man­da­tu Ligi Naro­dów, jako pierw­si zaczę­li sto­so­wać maso­wy ter­ror i zasa­dę odpo­wie­dzial­no­ści zbio­ro­wej wobec bun­tu­ją­cej się lud­no­ści – meto­dy dziś roz­wi­ja­ne przez armię izra­el­ską. Wpływ impe­ria­li­zmu na bieg wyda­rzeń w Pale­sty­nie nie ogra­ni­cza się zresz­tą do wdra­ża­nia nowych metod pod­bo­ju i do kon­tro­li oku­po­wa­ne­go spo­łe­czeń­stwa. Gdy po dru­giej woj­nie świa­to­wej miej­sce hege­mo­na glo­bal­ne­go kapi­ta­li­zmu zaję­ły Sta­ny Zjed­no­czo­ne, wymo­gi rywa­li­za­cji ze Związ­kiem Radziec­kim i poszu­ki­wa­nie dostę­pu do bli­skow­schod­nich zaso­bów ropy naf­to­wej spra­wi­ły, że demo­kra­tycz­na i anty­ko­lo­nial­na reto­ry­ka – wybrzmie­wa­ją­ca w Waszyng­to­nie jesz­cze w latach 50. XX wie­ku – szyb­ko ustą­pi­ła miej­sca poli­ty­ce wspie­ra­nia skraj­nie kon­ser­wa­tyw­nych sił i naj­bru­tal­niej­szych reżi­mów w regio­nie – z Ara­bią Sau­dyj­ską i Izra­elem na cze­le.

W tak ujmowanym kontekście nie zaskakuje dzisiejsze – niemal bezwarunkowe – poparcie Stanów Zjednoczonych dla popełnianego w Strefie Gazy ludobójstwa.

W isto­cie zarów­no admi­ni­stra­cje Joego Bide­na, jak i Donal­da Trum­pa kon­se­kwent­nie trzy­ma­ją się usta­no­wio­nej kil­ka dekad temu linii poli­tycz­nej, któ­ra przy­czy­ni­ła się do tego, że pra­wa czło­wie­ka i naro­dów zło­żo­no na ołta­rzu kon­tro­li pól naf­to­wych i stra­te­gicz­nych szla­ków glo­bal­ne­go han­dlu.

Z genealogii obojętności

Wyda­je się, że przed­sta­wie­nia Pale­sty­ny, któ­re domi­nu­ją w mediach i deba­cie na Zacho­dzie,  nie są w sta­nie uchwy­cić wspo­mnia­nych tutaj róż­nic o pod­sta­wo­wej natu­rze. Nawet w sytu­acjach tak kla­row­nych jak roz­gry­wa­ją­ce się na naszych oczach ludo­bój­stwo w Gazie. Fran­cu­sko-wło­ski histo­ryk Enzo Tra­ver­so posta­no­wił przyj­rzeć się gene­zie i poli­tycz­nym funk­cjom owe­go defi­cy­tu poznaw­cze­go. W ese­ju zaty­tu­ło­wa­nym Gaza. W obli­czu histo­rii ten wybit­ny spe­cja­li­sta w dzie­dzi­nie histo­rii faszy­zmu, Holo­kau­stu i poli­tyk histo­rycz­nych pró­bu­je odpo­wie­dzieć na pyta­nie, jak to się sta­ło, że nie wycią­gnę­li­śmy żad­nych wnio­sków z gło­szo­ne­go po hor­ro­rze dru­giej woj­ny świa­to­wej hasła „nigdy wię­cej!”. Inny­mi sło­wy: dla­cze­go – para­fra­zu­jąc sta­rą heglow­ską mak­sy­mę – nasza histo­ria uczy nas tyl­ko tego, że zno­wu nicze­go nas nie nauczy­ła?

Tra­ver­so pod­su­wa kil­ka tro­pów. Po pierw­sze przy­glą­da się odro­dze­niu impe­ria­li­zmu i ten­den­cji faszy­stow­skich we współ­cze­snym, ogar­nię­tym kry­zy­sem cen­trum glo­bal­ne­go kapi­ta­li­zmu. Po dru­gie ana­li­zu­je rolę, jaką w obec­nej sytu­acji odgry­wa­ją nie­prze­zwy­cię­żo­ne dzie­dzic­two orien­ta­li­zmu i jego nowe for­my, pozwa­la­ją­ce racjo­na­li­zo­wać wyję­cie spod uni­wer­sal­nych praw dwu­mi­lio­no­wej popu­la­cji. Po trze­cie zaś inte­re­su­je go rów­nież dwu­znacz­na funk­cja insty­tu­cji i dys­kur­sów euro­pej­skiej poli­ty­ki pamię­ci, któ­re nie tyl­ko nie uchro­ni­ły nas przed powtór­ką Zagła­dy, lecz tak­że przy­czy­ni­ły się do tego, że wie­le rzą­dów i śro­do­wisk inte­lek­tu­al­nych w niej sekun­du­je, a nawet w peł­ni uczest­ni­czy.

Poligon odpolitycznienia

Pierw­szy wątek od począt­ku sta­no­wi tło kwe­stii pale­styń­skiej. Pale­styń­czy­cy mie­li nie­szczę­ście stać na dro­dze do reali­za­cji ambi­cji wiel­kich mocarstw. Dziś zosta­li posta­wie­ni na celow­ni­ku sił wal­czą­cych o zacho­wa­nie mocar­stwo­wej pozy­cji w coraz bar­dziej nie­sta­bil­nym świe­cie. Dzie­lą tę pozy­cję z Ukra­iń­ca­mi, ale w odróż­nie­niu od Kijo­wa, zma­ga­ją­ce­go się z agre­sją Rosji, nie dys­po­nu­ją ani wła­snym pań­stwem, ani armią, ani potęż­ny­mi sojusz­ni­ka­mi. Wła­ści­wie poza rebe­lian­ta­mi w Jeme­nie – oraz w ogra­ni­czo­nym stop­niu Ira­nem – aspi­ra­cje Pale­styń­czy­ków wszyst­kim w pew­nym sen­sie zawa­dza­ją. Nie jest to, nie­ste­ty, nic nowe­go, ponie­waż z per­spek­ty­wy dyk­ta­tur – domi­nu­ją­cych w regio­nie i zależ­nych od Sta­nów Zjed­no­czo­nych – pale­styń­skie dąże­nie do demo­kra­tycz­ne­go samo­sta­no­wie­nia zawsze było złym przy­kła­dem dla ich wła­snych oby­wa­te­li. W tej sytu­acji Gaza sta­ła się czymś w rodza­ju labo­ra­to­rium dla nowej fali impe­ria­li­zmu.

Nie chodzi tu wyłącznie o fakt, że izraelski przemysł zbrojeniowy testuje na żywych ludziach broń i nowe technologie zadawania śmierci, które następnie sprzedawane są na całym świecie.

Oku­po­wa­na Pale­sty­na jest rów­nież poli­go­nem słu­żą­cym do prze­su­wa­nia gra­nic tego, na co rzą­dy mogą sobie pozwo­lić wobec wła­snych oby­wa­te­li. Roz­bu­do­wa­ny­mi pro­ce­du­ra­mi zarzą­dza­nia, repre­sjo­no­wa­nia, nad­zo­ro­wa­nia i kara­nia lud­no­ści pale­styń­skiej inne pań­stwa posłu­gu­ją się jako meto­da­mi odpo­wied­ni­mi do sku­tecz­ne­go pod­ko­py­wa­nia pod­mio­to­wo­ści poli­tycz­nej wła­snych spo­łe­czeństw i roz­mon­to­wy­wa­nia demo­kra­cji, któ­rą coraz czę­ściej uzna­je się za zbyt kosz­tow­ną fana­be­rię z lep­szych cza­sów. War­to dodać: minio­nych cza­sów. Nic dziw­ne­go, że Bin­ja­min Netan­ja­hu cie­szy się sym­pa­tią euro­pej­skiej skraj­nej pra­wi­cy. Zresz­tą w sytu­acji per­ma­nent­ne­go kry­zy­su eko­no­micz­ne­go, poli­tycz­ne­go i kli­ma­tycz­ne­go kla­sy poli­tycz­ne w wie­lu kra­jach demo­kra­tycz­nych coraz czę­ściej ule­ga­ją poku­sie roz­wią­za­nia nara­sta­ją­cych pro­ble­mów na dro­dze zawie­sza­nia czę­ści praw oby­wa­tel­skich, eli­mi­na­cji poli­ty­ki rozu­mia­nej jako samo­sta­no­wie­nie spo­łe­czeń­stwa i zastą­pie­nia jej tech­no­kra­tycz­nym zarzą­dza­niem. Doświad­cze­nia izra­el­skie są dla nich bez­cen­ne. Jawią się one już nie jako wsty­dli­wy wyją­tek od demo­kra­tycz­nej nor­my, ale jako para­dyg­ma­tycz­na zapo­wiedź przy­szło­ści świa­ta pogrą­żo­ne­go w wiecz­nym sta­nie wyjąt­ko­wym.

Okładka książki Enzo Traverso pod tytułem „Gaza. W obliczu historii”.
Enzo Traverso, „Gaza. W obliczu historii”, tłum. Magdalena Gawin, Warszawa: Instytut Wydawniczy Książka i Prasa, 2025.

Podwójne standardy

Według Tra­ver­so pod­sta­wą funk­cjo­no­wa­nia tego, co Anto­ny Loewen­ste­in w tytu­le swo­jej gło­śnej książ­ki okre­ślił jako „labo­ra­to­rium Pale­sty­na”, jest dzie­dzic­two kolo­nial­ne: wciąż żywe, obec­nie zaś prze­ży­wa­ją­ce rene­sans. W jego kon­se­kwen­cji, tak jak było to już w cza­sach dekla­ra­cji Bal­fo­ura z 1917 roku, obo­wią­zu­ją podwój­ne stan­dar­dy. Pra­wa jed­no­stek i naro­dów bie­rze się na poważ­nie jedy­nie w świe­cie zachod­nim. Poza nim są one co naj­wy­żej pustą reto­ry­ką, ukry­wa­ją­cą nie­czy­ste inten­cje kor­po­ra­cji naf­to­wych oraz impe­rial­ne rosz­cze­nia. W tej sytu­acji miesz­kań­cy glo­bal­ne­go Połu­dnia nie mają – z całą pro­sto­tą – praw do obro­ny swo­ich praw. Dla­te­go Pale­styń­czy­cy, sta­wia­ją­cy opór zbroj­ny armii izra­el­skiej, nie są bojow­ni­ka­mi o nie­pod­le­głość jak Ukra­iń­cy, ale ter­ro­ry­sta­mi. Toczo­na przez nich wal­ka to nie upraw­nio­ny opór prze­ciw oku­pa­cji, lecz akt kry­mi­nal­ny, któ­ry wyj­mu­je ich spod jurys­dyk­cji Kon­wen­cji genew­skich. Kie­ru­jąc się tą neo­ko­lo­nial­ną logi­ką, opi­nia zachod­nia zaczę­ła obwi­niać pale­styń­skie ofia­ry o zbrod­nie ich katów. Tra­ver­so widzi tu szcze­gól­ną per­wer­sję, ponie­waż o ile ugru­po­wa­nia pale­styń­skie rze­czy­wi­ście sto­su­ją ter­ror – tak­że wymie­rzo­ny prze­ciw cywi­lom – jako narzę­dzie reali­za­cji celu poli­tycz­ne­go, o tyle dla Izra­ela ów ter­ror jest celem samym w sobie.

Pamięć jednokierunkowa

Kul­tu­ra pamię­ci, ukształ­to­wa­na na Zacho­dzie po dru­giej woj­nie świa­to­wej, była ści­śle zwią­za­na z hasłem „nigdy wię­cej!”, ozna­cza­ją­cym zarów­no ostrze­że­nie przed moż­li­wo­ścią powtór­ki Zagła­dy, jak i wezwa­nie do prze­ciw­dzia­ła­nia temu zagro­że­niu. Mimo to w godzi­nie naj­więk­szej pró­by oka­za­ła się nie gwa­ran­to­wać zmian na lep­sze; zachod­nie spo­łe­czeń­stwa nie wycią­gnę­ły bowiem wnio­sków z jej zało­żeń. Pod­czas gdy izra­el­scy przy­wód­cy – pre­mier, pre­zy­dent, mini­ster obro­ny – ogła­sza­li zamiar znisz­cze­nia dwu­ipół­mi­lio­no­we­go mia­sta i eks­ter­mi­na­cji jego miesz­kań­ców, a następ­nie przy­stę­po­wa­li do sys­te­ma­tycz­nej reali­za­cji swo­ich zapo­wie­dzi, zachod­nie insty­tu­ty, muzea, sto­wa­rzy­sze­nia i więk­szość ośrod­ków badaw­czych (sto­ją­cych na stra­ży kul­tu­ry pamię­ci) nabra­ły wody w usta lub bez­kry­tycz­nie popar­ły Izra­el. Skąd ta sprzecz­ność? Tra­ver­so wska­zu­je, że pro­blem tkwi w samym ser­cu spo­so­bu upa­mięt­nia­nia Zagła­dy, a Gaza tyl­ko wydo­by­ła go powierzch­nię. Mimo uni­wer­sal­nych rosz­czeń nasza pamięć oka­za­ła się bez­na­dziej­nie etno­cen­trycz­na. Wbrew postu­la­tom uczy­nie­nia jej wie­lo­kie­run­ko­wą, któ­re w gło­śnej książ­ce pod tym wła­śnie tytu­łem wyło­żył ame­ry­kań­ski badacz Micha­el Roth­berg, zosta­ła ona zmo­no­po­li­zo­wa­na przez doświad­cze­nie wyłącz­nie jed­nej gru­py i pod­po­rząd­ko­wa­na bie­żą­cym inte­re­som poli­tycz­nym jed­ne­go pań­stwa.

Cho­ciaż od Holo­kau­stu i upad­ku III Rze­szy minę­ło osiem dzie­się­cio­le­ci, współ­cze­sna kla­sa poli­tycz­na Izra­ela nadal sku­tecz­nie uzur­pu­je sobie pra­wo do repre­zen­to­wa­nia oca­la­łych. Mimo swo­jej kolo­nial­nej natu­ry i fak­tu, że to wła­śnie Tel Awiw jest mili­tar­ną potę­gą zagra­ża­ją­cą wszyst­kim swo­im sąsia­dom, Izra­el zare­zer­wo­wał dla sie­bie rolę wiecz­nej i nie­win­nej ofia­ry.

Ilekroć sam dokonuje agresji, nowych podbojów terytorialnych lub masakr ludności okupowanej, tylekroć szantażuje zachodnią opinię publiczną widmem nowej zagłady.

Ponad­to wszyst­kich, któ­rzy ośmie­la­ją się ten stan kry­ty­ko­wać, oskar­ża o anty­se­mi­tyzm. Dzię­ki temu Izra­el zapew­nił sobie nie­mal cał­ko­wi­tą bez­kar­ność. Kosz­tem są oczy­wi­ście nie­wy­obra­żal­ne cier­pie­nia lud­no­ści Gazy i desta­bi­li­za­cja Bli­skie­go Wscho­du, ale tak­że – jak pod­kre­śla Tra­ver­so – dewa­lu­acja histo­rycz­nych lek­cji Zagła­dy. Przy­kła­dów sprze­nie­wie­rze­nia pły­ną­cej z nich wie­dzy dostar­cza­ją wła­dze Fran­cji, Sta­nów Zjed­no­czo­nych, a przede wszyst­kim Nie­miec. Inte­lek­tu­ali­stów i arty­stów żydow­skie­go pocho­dze­nia w tym ostat­nim kra­ju oskar­ża­no o anty­se­mi­tyzm, jak choć­by queero­wą filo­zof­kę Judith Butler, z kolei nagro­dę LiBe­ra­tur­pre­is ode­bra­no pisar­ce Ada­nii Shi­bli ze wzglę­du na jej pale­styń­skie pocho­dze­nie, zaś wystą­pie­nia byłe­go grec­kie­go mini­stra finan­sów Jani­sa Waru­fa­ki­sa i ame­ry­kań­skiej myśli­ciel­ki femi­ni­stycz­nej Nan­cy Fra­ser odwo­ła­no jedy­nie dla­te­go, że zgod­nie z wyro­ka­mi Mię­dzy­na­ro­do­we­go Try­bu­na­łu Kar­ne­go nazy­wa­ją rze­czy po imie­niu. Dzi­siaj to kry­ty­cy Izra­ela wycią­ga­ją z doświad­cze­nia Holo­kau­stu prak­tycz­ne wnio­ski, nada­jąc hasłu „nigdy wię­cej!” uni­wer­sal­ny wymiar, a tym samym przy­wra­ca­jąc mu wia­ry­god­ność.

Lek­tu­ra roz­wa­żań Tra­ver­so jest jak kubeł zim­nej wody, któ­ry budzi czy­tel­ni­ka z drzem­ki obo­jęt­no­ści moral­nej i inte­lek­tu­al­ne­go opor­tu­ni­zmu. Z kolei pale­styń­ska opo­wieść Rashi­da Kha­li­die­go o woj­nie stu­let­niej z Pale­sty­ną roz­bra­ja ste­reo­ty­py unie­moż­li­wia­ją­ce zro­zu­mie­nie tego, co dzi­siaj dzie­je się w Gazie i na Zachod­nim Brze­gu. W pew­nym sen­sie te książ­ki są kom­ple­men­tar­ne. Oby­dwaj auto­rzy, choć piszą o innych rze­czach i poru­sza­ją się po innych polach, neu­tra­li­zu­ją ten sam „efekt bli­skow­schod­nie­go kotła”, czy­li post­ko­lo­nial­ne wyobra­że­nie o irra­cjo­nal­nych emo­cjach, któ­re rze­ko­mo cią­żą nad tra­ge­dią kra­ju mię­dzy Jor­da­nem a Morzem Śród­ziem­nym i prze­kształ­ca­ją ją w węzeł gor­dyj­ski. W rze­czy­wi­sto­ści zarów­no histo­ria pale­styń­skiej woj­ny stu­let­niej, jak i jej obec­na kul­mi­na­cja w Gazie oka­zu­ją się nie­zmier­nie pro­ste i przej­rzy­ste. Co naj­mniej tak, jak pro­sta jest róż­ni­ca mię­dzy kolo­ni­za­to­rem a kolo­ni­zo­wa­nym, oku­pan­tem a oku­po­wa­nym, dąże­niem do prze­ję­cia zie­mi i jej zaso­bów a sta­wia­nym temu dąże­niu opo­rem.

– dziennikarz, wydawca i kurator.

więcej →

Fallback Avatar

– palestyńsko-amerykański historyk Bliskiego Wschodu.

więcej →

Fallback Avatar

– włoski historyk i dziennikarz piszący w języku francuskim

więcej →

Powiązane teksty