Kategoria porażki ma się we współczesnej humanistyce dobrze. Do obszernego wora oznaczonego tą sygnaturą można dorzucić zaniechanie, odmowę działania, lenistwo, marnotrawstwo, niemoc, słabość, niedoskonałość, bezsilność, nudę. Badacze owych strategii ze względu na wyróżniające je założenia i aspiracje chcą wpisywać przywołane pojęcia w dyskurs antysystemowy, dla którego charakterystyczne są nieprzemocowe, słabe gesty oporu wobec kapitalistycznego modelu postępu, sukcesu, produktywności i aktywności.
Popularność owego zjawiska jest niejednoznaczna: nie dziwi szczególne zainteresowanie tematem w kręgach badaczy akademickich. Polska akademia XXI wieku podchwyciła zakrojony na dużą skalę projekt „poszukiwania, rozpoznawania, analizowania i opisywania porażkowych taktyk”, podobnie rynek wydawniczy. Dostrzegalna jest również popularność dyskursu i języka porażkowego w dyskusjach: za przykład niech posłuży spotkanie z Bogdanem de Barbaro i Joanną Hańderek dotyczące radzenia sobie z porażkami, zorganizowane przez Międzynarodowe Centrum Kultury w Krakowie. Można mówić nawet o funkcjonowaniu czegoś na kształt studiów o porażce/porażkowości, czego dowodami są pierwszy numer „Tekstów Drugich” z 2025 roku, zredagowany przez Agnieszkę Daukszę i zatytułowany Forms of Survival, oraz dwa cykle tematyczne „Dwutygodnika”: Przegryw i Piękna porażka. Zainteresowanie omawianym zjawiskiem jest związane z wpisywaniem teorii porażki i jej pochodnych w antynormatywne, antyhegemoniczne narracje alternatywne oraz z dostrzeganiem w porażce potencjału nie tylko twórczo-kreatywnego, ale przede wszystkim realnie emancypacyjnego. Klaudia Muca-Małek w eseju Wytrwać w przetrwaniu, opublikowanym na łamach „Dziennika Literackiego”, pisze, że „obok porażki i zaniechania, emancypacja jest podstawowym doświadczeniem współczesności; jest także jedną z taktyk przetrwania”1. Stwierdzenie, że akademia funkcjonuje w optyce neoliberalnej logiki, nie jest odkrywcze, dlatego zarzuty możliwego przechwytywania czy wchłaniania alternatywnych ścieżek myślowych, reprodukujących następnie trendy opakowane wątpliwymi hasłami o potencjale wpływania na poziomie symbolicznym na zmianę społeczną nie wystarczą. Nie oznacza to jednak, że można je banalizować czy ignorować. Kwestia możliwego zastępowania ontologii społecznie konstruowanych kategorii (na przykład klasy) przez ich tekstualizację oraz inspirowany poststrukturalizmem, postmodernizmem i studiami kulturowymi zwrot kulturowy w humanistyce wymaga namysłu krytycznego. Jest to sprawa nagląca, ponieważ odrealnianie, odmaterializowanie, odstrukturowienie klasy i przekształcenie jej w znacznik kulturowy (klasa jako styl życia, smak, estetyka, sposób mówienia, tożsamość i tak dalej) prowadzą do rozbrojenia potencjalnej walki klasowej, redukowania klasy do reprezentacji i reprodukowania ideologicznego mechanizmu neoliberalizmu, a więc do utrwalania panujących nierówności. Klasa staje się estetyzowanym tekstem kultury. Problem ten ściśle wiąże się z podejmowanym tematem porażki, ponieważ ulegając symbolizacji, staje się on bezpieczną, zindywidualizowaną formą alternatywnej narracji, pisaną językiem afektów, neutralizującą istotne napięcie. Mamy tu zatem do czynienia z kolejną formą eskapizmu, nie rewolucji.
W logice dominującego dyskursu porażka i porażkowość konotują antypostępową negatywność negatywną, natomiast alternatywna myśl humanistyczna dąży do odczarowania negatywności (negatywność pozytywna), do nadania marginesowi (porażkowczyniom/porażkowiczom) politycznej sprawczości, a więc do traktowania „bezsilności, pasywności, smutku i zwątpienia” jako możliwości wynikającej z posiadania wolnej woli i wolnego wyboru („wybór, który może przynieść ulgę i poczucie wolności”). Nie chodzi tutaj o budowanie prostej opozycji: „działanie – niedziałanie”, ale o wyjście „poza” i poszukiwanie wyrwy/szczeliny z potencjałem wywrotowym: „działanie – aktywne niedziałanie”. Mamy tu do czynienia z powtarzającym się oksymoronem; podobna pozorna sprzeczność ujawnia się w wielu zestawieniach słownych: „zaniechanie – opór”, „zaniechanie – sprawczość”, co dodatkowo podkreśla (pożądany i atrakcyjny) „aktywno-pasywny” charakter porażki. Wynikająca z niedziałania „aktywność” ma wprowadzać w ruch praktyki stojące w sprzeczności z potrzebami kapitalizmu, w tym kształtowanie przestrzeni i czasu na myślenie, odpoczynek niewiążący się z przymusem natychmiastowego powrotu do pracy czy innych obowiązków, nagłe zaprzestanie pisania książki i wybranie innej ścieżki zawodowej i tym podobne. Wspomniana „aktywność” wiąże się jednocześnie z fizycznością odmowy, bo niedziałanie w tym wypadku nie polega wyłącznie na cielesnym bezruchu. Nawet jeśli przybiera formy leżenia czy chwilowego stania w miejscu, to mają one wymiar aktywny i wynikają z przekonania o realnym zaburzeniu (bo nie przekroczeniu) panującego porządku. W kontekście porażki można od razu nawiązać do performatyki. Jeśli założymy, że tekst nie jest wyłącznie odbiciem rzeczywistości, lecz pełni również funkcję sprawczą i wiąże się z umiejętnością kształtowania, wytwarzania i wywoływania pewnych skutków, odkryjemy(co zostanie opisane w dalszej części tekstu) działanie porażki na poziomie tekstu (dyskutowanie o porażce działa – tekst uruchamia się w kontakcie z odbiorcą, a akt czytelniczy w pewnym sensie powoduje naruszenie systemu kapitalistycznego). Jednak rozpisany w formie esejów czy książek projekt oparty na przekonaniu o realnym wpływie kategorii porażki na zmianę społeczną uruchamia się wyłącznie na poziomie symbolicznym, a jego potencjalnie progresywny charakter wynika z zapotrzebowania systemu na produkcję autokrytyki, która następnie wpływa na reprodukowanie się kapitalizmu.
Spróbujmy zatem prześledzić porażkę, a konkretniej zaniechanie, na przykładzie książki Zofii Zaleskiej o tym samym tytule. Zacznijmy od początku:
W książce zastanawiam się nad potencjałem odmowy i zaniechania. Zaniechania rozumianego nie jako bezsilność, pasywność, konsekwencja smutku i zwątpienia, ale rodzaj wyboru, który może przynieść ulgę i poczucie wolności. […] [O]dmowa działania jawi się jako pociągające wyjście, jedyna słuszna strategia oporu wobec presji nieustannego rozwoju i wydajności. Współcześni buntownicy i buntowniczki śpią, odpoczywają, przyznają się do braku ambicji, nie kryją obaw i nie wstydzą się porażek2.
I dalej:
Gest zaniechania może przynieść wyzwolenie, ale może też nie przynieść niczego. Ważna jest czasem alternatywa sama w sobie – brak działania z niewiadomym zakończeniem. […] W książce sprawdzam, co się dzieje, gdy zamiast działania wybierzemy niedziałanie, czy istnieją sytuacje, w których „nic” jest lepsze niż „coś”, w których rezygnacja ma większą moc niż jakikolwiek czyn. […] To, że zaniechanie i odpoczynek jawią się nam dziś jako gesty wywrotowe i buntownicze, mówi coś istotnego o naszej rzeczywistości3.
Już na wstępie, w wyżej podanych cytatach z pierwszych stron Zaniechania, zarysowuje się, a nawet wyraźnie uobecnia kilka ważnych problematycznych wątków. Namysł nad „potencjałem odmowy i zaniechania” odnosi między innymi do publikacji Ludzie nieznaczni. Taktyki przetrwania4 Agnieszki Daukszy czy do fundamentalnej Przedziwnej sztuki porażki5 Jacka Halberstama (do której to polskie eseistki często nawiązują). Uderzające są współbrzmienie tematyczne książek, posługiwanie się ich autorów wspólnym (w mniejszym lub większym stopniu) językiem i ostatecznie całkiem zbliżone przesłanie powyższych przedsięwzięć. Porażkowość tworzy własną nomenklaturę, dla każdego ustanawia inne, semantycznie zbliżone terminologie, te zaś mają własne, osobne reprezentacje, ale w swojej istocie każda (albo prawie każda) z nich pozostaje tym, co określa się porażką (z potencjałem). Zofia Zaleska proponuje skrajnie osobliwy katalog postaci porażkowych. Opisuje na przykład Kopistę Bartleby’ego z opowiadania Hermana Melville’a, który pewnego dnia przestaje pisać i głodzi się na śmierć; strach oświeceniowych myślicieli przed nudą, milczeniem i bezczynnością (stąd szaleństwo pisarskie i zachłanność naukowa Voltaire’a); Jeana Arthura Rimbauda, „tracącego zainteresowanie słowami” i ogłaszającego: „wolałbym nie”; szaleństwo prokrastynacji w osiemnasto- i dziewiętnastowiecznej Europie, fous littéraires, „notorycznych zwlekaczy”; wałkonia Franciszka Fiszera; krewnych Gombrowicza; ucieczkę w milczenie Jerome’a Davida Salingera czy impas Ralpha Ellisona. Porusza również temat kobiecego „nicnierobienia” (w kontrze do męskich obiboków), neurastenii, terapii spoczynkowej i choroby psychicznej, przymusowej bezczynności, dwudziestowiecznych służących i opiekunek. Przywołuje Mój rok relaksu i odpoczynku Ottessy Moshfegh, a także bohaterki powieści Ferrante, gdy natomiast wykracza poza obszar literatury, pisze o uchodźczych dzieciach z syndromem rezygnacji, nie uchyla się też od analizy własnych zaniechań.
Najbardziej podstawowe rozpoznanie, które może przybrać formę oskarżenia, sugeruje, że autorka orbituje wyłącznie wokół nadbudowy, a mimo to, jak gdyby przewrotnie (bo przecież nie nieświadomie) miesza co najmniej dwa porządki zaniechania: symboliczno-kulturowy („zaniechujący”) i materialno-społeczny („zaniechani”). Ten drugi na poziomie tekstu jest przy tym paradoksalnie niedostrzegany, pomijany, przywoływany w sposób refleksyjny albo narracyjnie wprowadzany jako rozmyte tło historyczne; przykładowe osoby spoza kultury stają się wyłącznie maskującym/kamuflującym symbolem (materialność ulega tekstualizacji). Pomieszanie to okazuje się jednocześnie problemem metodologicznym. Zaleska z jednej strony odnosi się do artystek/artystów, pisarek/pisarzy, intelektualistek/intelektualistów, a z drugiej – do służących, dzieci z syndromem rezygnacji czy osób chorych psychicznie. Zestawienie to razi tak bardzo, ponieważ proklamowane przez autorkę „zaniechanie jako wybór” nijak się ma do zaniechania z przymusu. Skierowanie w stronę tego, co materialne, wydaje się w tym przypadku zwykłą asekuracją, wentylem bezpieczeństwa (a główny nurt potrzebuje przecież peryferii/ujść, żeby się reprodukować). Ta usilna, ale pozorna unifikacja naginana na potrzeby założeń metodologicznych ujawnia, że projekt „zaniechania” jest po prostu jałowy już na najbardziej podstawowym poziomie. Autorka pisze o nierównościach i niewidzialnościach płciowych, rasowych, ale we fragmencie dotyczącym zaniechania kobiet dodaje:
Opowieść o kobiecym zaniechaniu to kompletnie inna historia. Aby powiedzieć „wolałabym nie”, trzeba mieć prawo głosu i możliwość postępowania wedle własnych chęci. […] Kobiety wciąż walczą o prawo do działania na własnych zasadach, ale też do odmowy i braku chęci. Zawsze istniały bezczynne kobiety, podobnie jak zawsze istnieli bezczynni mężczyźni, lenistwo kobiet jest jednak częściej postrzegane jako oznaka słabości charakteru czy głupoty, a męskie próżnowanie bywa uznawane za twórcze i potrzebne. Obraz próżnej kobiety, która trwoni czas na błahostki, utrwalił się w kulturze jako jeden z wielu patriarchalnych stereotypów. W ramach patriarchatu kobiety bywały skazywane na bezczynność, ich próżnowanie było wówczas znakiem powodzenia ich mężów czy ojców, świadczyło o przynależności do klasy społecznej, w której żony, córki i matki nie musiały pracować. […] Życie dla świata to w wypadku tych kobiet życie dla mężczyzn i wedle wytyczonych przez nich reguł. W tym wypadku różnice klasowe się zacierają. Samotność i zamknięcie w klasztorze dla zimnej arystokratki, tułaczka między niebem a ziemią dla beztroskiej pasterki, pobicie i wygnanie dla charakternej chłopki – to kary za lekceważenie kobiecych powinności6.
Różnice klasowe się nie zacierają, ale są zacierane przez podobne do powyższych narracje. Kobiety to grupa społeczna, w której również istnieją skrajne nierówności ekonomiczne, w dużym stopniu wpływające na byt. To jasne, że patriarchat opiera się na cierpieniu kobiet, ale jak można ujednolicać cierpienie „zimnej arystokratki”, „beztroskiej pasterki” i „charakternej chłopki”? Twierdzenie o zacieraniu się różnic klasowych to forma przemocy symbolicznej, która wymazuje ekonomię cierpienia, a porażka czy zaniechanie stają się tu gestami artystycznymi. Kontemplowanie potencjału kategorii porażki okazuje się odczłowieczające dla cierpiących i zaniechanych. Warto przywołać tutaj Waltera Benna Michaelsa, który twierdzi, że walka o reprezentację i afirmacja tożsamości oraz dominacja różnorodności kulturowej zastępują walkę o równość ekonomiczną i maskują realne klasowe nierówności7, a nierówności te z czasem ulegają pogłębieniu i utrwaleniu8. Tekstualizacja klasy okazuje się zasłoną ideologiczną, a kwestia wrażliwości na różnice jest często przywilejem klasy wyższej, która jednocześnie czerpie korzyści z ekonomicznej nierówności. Częścią wspomnianej we wstępie akademickiej logiki neoliberalnej produkcji jest premiowanie emocjonalnych narracji o jednostce. W narracjach tych dochodzi do porzucenia analizy podstaw zjawiska, a oderwane od struktury ekonomicznej słabe gestu oporu nie mają realnej sprawczości i okazują się oporem pozornym/pozorowanym. Traktowanie zaniechania i porażki jako taktyk albo strategii oporu czy przetrwania wiąże się z całkowitym pominięciem kwestii myślenia o afektach jako objawach systemu oraz z założeniem, że system ten nie działa, ale nie da się go zmienić, więc należy znaleźć sposób nie na zmianę, ale przetrwanie. Afektyzacja i estetyzacja klasy prowadzą do jej odpolitycznienia (psychologia i estetyka stanowią dwie silne pozycje ideologiczne charakterystyczne dla współczesności) oraz ściśle wiążą się z pojęciem hegemonii uprzywilejowanej klasy społecznej, która określa, jaka emocja jest akceptowalna, a jaka nieakceptowalna społecznie. W pierwszej części książki Zaleska tworzy coś na kształt afirmatywnego przewodnika po emocjach słabych, które opisuje jako antysystemowe, z potencjałem rewolucyjnym. Autorka pisze jednak z pozycji uprzywilejowanej, więc konotowany z porażką i zaniechaniem brak akceptacji społecznej zostaje tu zneutralizowany, a porażkowość – zasymilowana przez klasistowski mainstream. Takie przedsięwzięcia wpisują się w to, co Pierre Bourdieu określał jako władzę symboliczną9. Zaniechanie czy porażka są znakami klasowymi, ale wcale za takie nie uchodzą, ponieważ akademickie narracje alternatywne wpływają na ich określone postrzeganie na poziomie symbolicznym. Dominacja ta zostaje uznana za neutralną i prawomocną, a nadawane przez nią sensy – za naturalne i bezalternatywne (Zaleska pisze, że „odmowa działania jest jedyną słuszną strategią oporu wobec presji nieustannego rozwoju i wydajności”). Estetyka porażki i subtelne formy rezygnacji są rozpoznawane i akceptowane tylko w środowisku akademicko-kulturowym, język afektywny działa jak kod klasowy (zrozumiały dla tych, którzy posiadają kapitał kulturowy). Zwrot afektywny w dużej mierze uspokaja napięcia społeczne, pozwala na kulturową subwersję bez politycznego ryzyka, staje się estetyczno-intelektualnym stylem życia i uczestniczy w reprodukcji systemu. Można próbować bronić Zaleskiej i traktować jej projekt jako walkę na polu kultury, próbę ujawnienia sprzeczności (produktywność jako opresja, sukces jako przymus), kwestionowania mechanizmów legitymizacji systemu czy – zgodnie ze strukturą odczuwania Raymonda Williamsa10 – mapowania afektywnego krajobrazu późnego kapitalizmu. Co nam jednak przynoszą opisy afektów bez diagnozy ich materialnych przyczyn (Williams podkreślał zresztą, że odczucia nie są indywidualne, autonomiczne, ale historycznie uwarunkowane i są częścią układu społecznego)? Czy struktura odczuwania może prowadzić do realnej zmiany bez ujęcia stosunków produkcji i analizy mechanizmów bazowych? Czy porzucenie działania to prawdziwa subwersja czy po prostu ideologiczna zgoda na brak zmiany? Sprawdźmy.
Żeby w pełni oddać sprawiedliwość autorce, należy przywołać jej słowa z wywiadu dla „Dwutygodnika”:
Człowiek może chcieć i nie chcieć, ma wybór. […] Przyroda dąży do tego, żeby plenić się, odradzać i rozrastać, a my mamy też inny wybór, możemy się zmarnować. Zdecydować, że chcemy działać na własną szkodę albo chociaż nie w swoim najlepszym interesie11.
W innym miejscu Zaleska dodaje:
Zaniechanie często jest przywilejem i zależy mi na tym, aby to wybrzmiało. Nie wszyscy mogą pozwolić sobie na luksus wylogowania się ze świata. Odmowa bywa kosztowna, większości z nas nie stać na to, aby nic nie robić. Codzienna praca i aktywność są niezbędne do przeżycia. Mnóstwo ludzi nie zaniechuje, ale staje się obiektem zaniechania innych – pozbawieni praw, pomijani, pozostawieni sami sobie, wymazywani z historii12.
Zaleska dokonuje tu czegoś na kształt samokrytyki, identyfikuje klasowy aspekt zaniechania i dostrzega jego nierówną dystrybucję społeczną. Mamy tu zatem do czynienia z formą autorefleksyjnej korekty w obrębie własnego projektu, która wskazuje na wewnętrze sprzeczności i napięcia w Zaniechaniu. Obserwacja Zaleskiej jest ważna, ale niewystarczająca; przypomina raczej zasłonę dymną czy mechanizm obronny. Czy to oznacza, że mimo świadomości elitarności projektu zaniechania jako wyboru i pozornego gestu oporu w dalszym ciągu produkuje się kategorię o – docelowo – potencjale wyzwalającym, którą może się posłużyć nieliczna grupa uprzywilejowanych? Czy w tym sensie zaniechanie nie jest żadnym oporem, a nicnierobieniem (ani pozytywnym, ani negatywnym) bez realnych konsekwencji materialnych zagrażających przetrwaniu? Według Louisa Althussera: „w ideologii nie jest przedstawiony system realnych stosunków, rządzących egzystencją jednostek, lecz wyobrażony stosunek tych jednostek do rzeczywistych stosunków, w których żyją”13. Można zatem stwierdzić, że działanie Zaleskiej przybiera formę gestu ideologicznego, a więc gestu rozpoznania, przez który ideologia działa. To znaczy, że nawet jeśli autorka rozpoznaje klasowy wymiar porażki, to nie po to, by go przezwyciężyć, ale by uczynić bezpiecznym, nieradykalnym i kontrolowanym przez włączenie go do obiegu symbolicznego. Zaleska widzi, że zaniechanie to przywilej, ale dokonuje jego estetyzacji, włącza do refleksji kulturowej, neutralizuje i nie konfrontuje z realną bazą. Kultura działa zatem w ramach ideologicznego aparatu państwa (w duchu Althussera), nawet gdy deklaruje opór – reprodukuje dominujące stosunki. Pisanie o „współczesnych buntowniczkach i buntownikach, którzy śpią, odpoczywają, przyznają się do braku ambicji, nie kryją obaw i nie wstydzą się porażek” jest ideologicznym przedstawieniem opisywanych podmiotów jako autonomicznych i świadomych. Zaleska przez swój tryb pisania tylko w niewielkim stopniu obnaża struktury społeczne, skłaniając przy tym odbiorców nie do poddawania ich wyborów krytycznej refleksji, lecz do asekuracji w razie oskarżenia o nadużycia czy nieadekwatność proponowanego projektu.
Powyższy wywód dotyczy jedynie wybranej części zagadnień związanych z kategorią porażki. Temat ten wymaga dalszej problematyzacji i radykalnej krytyki, ponieważ – jak twierdzi Slavoj Žižek – słaba teoria coraz częściej przybiera formę alibi dla braku działania. Estetyzacja i afektyzacja porażki, celebracja marginalności czy heroizacja rezygnacji, odmowy i bezsilności stają się fałszywymi substytutami rewolucji, które uspokajają sumienia liberałów. Słaby gest oporu to porażka bez kosztu, gest bez walki. Nie chodzi tu w żadnym razie o negowanie znaczenia emocji, ale o krytykowanie integrowania afektu z logiką kapitalizmu, prywatyzacji, indywidualizacji, analizowania wyłącznie różnorodności przy jednoczesnym pomijaniu równości jako podstawowej struktury społecznej czy promowania „gestu odmowy” bądź „estetyki porażki” jako ideologicznego, emocjonalnego wentylu bezpieczeństwa. Może zamiast afirmować porażkę warto byłoby najpierw wrócić do podstaw, zastanowić się nad diagnozą jej materialnych przyczyn i tworzyć takie strategie, które wpłyną na zmianę nierównych realiów klasowych? Świadome rozpoznanie wydaje się lepsze niż kontestacja na siłę. To tak na dobry początek.
1 K. Muca-Małek, Wytrwać w przetrwaniu, „Dziennik Literacki”, 11.08.2025, online: https://dziennikliteracki.pl/klaudia-muca-malek-wytrwac-w-przetrwaniu-agnieszka-dauksza-ludzie-nieznaczni-taktyki-przetrwania-zofia-zaleska-zaniechanie-joanna-lech-drapiezcy-chmur-polska-literatura-wspolczesna-nowa-proza-polska‑w/ [dostęp: 25.11.2025].
2 Z. Zaleska, Zaniechanie, Kraków: Wydawnictwo Karakter, 2025, s. 5.
3 Tamże, s. 5–6.
4 A. Dauksza, Ludzie nieznaczni. Taktyki przetrwania, Kraków–Gdańsk: Wydawnictwo Karakter, 2024.
5 J. Halberstam, Przedziwna sztuka porażki, Warszawa: Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 2018.
6 Z. Zaleska, Zaniechanie, s. 114–116.
7 Zob. W.B. Michaels, The Trouble with Diversity. How We Learned to Love Identity and Ignore Inequality, New York: Picador: Henry Holt and Company, 2016.
8 Zob. tenże, Szajka wyznawców cnoty, „Tygodnik Powszechny” 2010, nr 38, online: https://www.tygodnikpowszechny.pl/szajka-wyznawcow-cnoty-143353 [dostęp: 25.11.2025]: „Dwie cechy wyróżniające społeczeństwo neoliberalne (albo przynajmniej neoliberalizm amerykański, choć wcale nie jest tak, że brytyjska czy polska wersja neoliberalizmu jakoś szczególnie się od niego różni) to coraz większa różnorodność etniczna i rosnące rozwarstwienie klasowe. Multikulturalizm lub, bardziej ogólnie, zobowiązanie do poszanowania różnych tożsamości oraz równego statusu wszystkich tożsamości – nie tylko rasowych, lecz także płciowych, gejów i hetero – jest doskonałą technologią zarządzania zarówno różnicą etniczną, jak i ekonomiczną. Dlaczego? Ano dlatego, że w sytuacji ekonomicznej, w której pogłębia się przepaść między bogatymi a biednymi, poparcie dla różnorodności umożliwia nie tyle krytykę tych warunków, ile ich usprawiedliwienie. […] Innymi słowy, podstawowe założenie przedstawionej tu argumentacji polega na tym, że problemy stanowią wyłączanie nierówności spowodowane przez rasizm lub seksizm. Natomiast w nierównościach wywołanych przez kapitalizm nie ma nic złego. Wymyślona przez Amerykanów idea sprawiedliwości społecznej nie ma nic wspólnego z redukcją nierówności ekonomicznych, lecz z ich oczyszczeniem – nie chodzi o wyrównanie przepaści między bogatymi a biednymi, lecz o to, by nie wszyscy bogaci byli białymi mężczyznami”.
9 Zob. P. Bourdieu, Dystynkcja. Społeczna krytyka władzy sądzenia, tłum. P. Biłos, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe Scholar, 2022.
10 Zob. R. Williams, Marxism and Literature, Oxford: Oxford University Press, 1977.
11 Dość. Możesz chcieć i możesz nie chcieć. Rozmowa z Zofią Zaleską, rozm. przepr. M. Demski, „Dwutygodnik”, 2025, nr 411, online: https://www.dwutygodnik.com/artykul/11894-dosc-mozesz-chciec-i-mozesz-nie-chciec.html [dostęp: 25.11.2025].
12 Tamże.
13 L. Althusser, Ideologie i aparaty ideologiczne państwa, Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW), 2006, s. 19, online: https://www.marksizm.edu.pl/wydawnictwa/wspolczesna-mysl-marksistowska/louis-althusser/ideologie-i-aparaty-ideologiczne-panstwa [dostęp: 25.11.2025].