Porażka bez potencjału

Kate­go­ria poraż­ki ma się we współ­cze­snej huma­ni­sty­ce dobrze. Do obszer­ne­go wora ozna­czo­ne­go tą sygna­tu­rą moż­na dorzu­cić zanie­cha­nie, odmo­wę dzia­ła­nia, leni­stwo, mar­no­traw­stwo, nie­moc, sła­bość, nie­do­sko­na­łość, bez­sil­ność, nudę. Bada­cze owych stra­te­gii ze wzglę­du na wyróż­nia­ją­ce je zało­że­nia i aspi­ra­cje chcą wpi­sy­wać przy­wo­ła­ne poję­cia w dys­kurs anty­sys­te­mo­wy, dla któ­re­go cha­rak­te­ry­stycz­ne są nie­prze­mo­co­we, sła­be gesty opo­ru wobec kapi­ta­li­stycz­ne­go mode­lu postę­pu, suk­ce­su, pro­duk­tyw­no­ści i aktyw­no­ści.

Popu­lar­ność owe­go zja­wi­ska jest nie­jed­no­znacz­na: nie dzi­wi szcze­gól­ne zain­te­re­so­wa­nie tema­tem w krę­gach bada­czy aka­de­mic­kich. Pol­ska aka­de­mia XXI wie­ku pod­chwy­ci­ła zakro­jo­ny na dużą ska­lę pro­jekt „poszu­ki­wa­nia, roz­po­zna­wa­nia, ana­li­zo­wa­nia i opi­sy­wa­nia poraż­ko­wych tak­tyk”, podob­nie rynek wydaw­ni­czy. Dostrze­gal­na jest rów­nież popu­lar­ność dys­kur­su i języ­ka poraż­ko­we­go w dys­ku­sjach: za przy­kład niech posłu­ży spo­tka­nie z Bog­da­nem de Bar­ba­ro i Joan­ną Hań­de­rek doty­czą­ce radze­nia sobie z poraż­ka­mi, zor­ga­ni­zo­wa­ne przez Mię­dzy­na­ro­do­we Cen­trum Kul­tu­ry w Kra­ko­wie. Moż­na mówić nawet o funk­cjo­no­wa­niu cze­goś na kształt stu­diów o porażce/porażkowości, cze­go dowo­da­mi są pierw­szy numer „Tek­stów Dru­gich” z 2025 roku, zre­da­go­wa­ny przez Agniesz­kę Dauk­szę i zaty­tu­ło­wa­ny Forms of Survi­val, oraz dwa cykle tema­tycz­ne „Dwu­ty­go­dni­ka”: Prze­grywPięk­na poraż­ka. Zain­te­re­so­wa­nie oma­wia­nym zja­wi­skiem jest zwią­za­ne z wpi­sy­wa­niem teo­rii poraż­ki i jej pochod­nych w anty­nor­ma­tyw­ne, anty­he­ge­mo­nicz­ne nar­ra­cje alter­na­tyw­ne oraz z dostrze­ga­niem w poraż­ce poten­cja­łu nie tyl­ko twór­czo-kre­atyw­ne­go, ale przede wszyst­kim real­nie eman­cy­pa­cyj­ne­go. Klau­dia Muca-Małek w ese­ju Wytrwać w prze­trwa­niu, opu­bli­ko­wa­nym na łamach „Dzien­ni­ka Lite­rac­kie­go”, pisze, że „obok poraż­ki i zanie­cha­nia, eman­cy­pa­cja jest pod­sta­wo­wym doświad­cze­niem współ­cze­sno­ści; jest tak­że jed­ną z tak­tyk prze­trwa­nia”1. Stwier­dze­nie, że aka­de­mia funk­cjo­nu­je w opty­ce neo­li­be­ral­nej logi­ki, nie jest odkryw­cze, dla­te­go zarzu­ty moż­li­we­go prze­chwy­ty­wa­nia czy wchła­nia­nia alter­na­tyw­nych ście­żek myślo­wych, repro­du­ku­ją­cych następ­nie tren­dy opa­ko­wa­ne wąt­pli­wy­mi hasła­mi o poten­cja­le wpły­wa­nia na pozio­mie sym­bo­licz­nym na zmia­nę spo­łecz­ną nie wystar­czą. Nie ozna­cza to jed­nak, że moż­na je bana­li­zo­wać czy igno­ro­wać. Kwe­stia moż­li­we­go zastę­po­wa­nia onto­lo­gii spo­łecz­nie kon­stru­owa­nych kate­go­rii (na przy­kład kla­sy) przez ich tek­stu­ali­za­cję oraz inspi­ro­wa­ny post­struk­tu­ra­li­zmem, post­mo­der­ni­zmem i stu­dia­mi kul­tu­ro­wy­mi zwrot kul­tu­ro­wy w huma­ni­sty­ce wyma­ga namy­słu kry­tycz­ne­go. Jest to spra­wa naglą­ca, ponie­waż odre­al­nia­nie, odma­te­ria­li­zo­wa­nie, odstruk­tu­ro­wie­nie kla­sy i prze­kształ­ce­nie jej w znacz­nik kul­tu­ro­wy (kla­sa jako styl życia, smak, este­ty­ka, spo­sób mówie­nia, toż­sa­mość i tak dalej) pro­wa­dzą do roz­bro­je­nia poten­cjal­nej wal­ki kla­so­wej, redu­ko­wa­nia kla­sy do repre­zen­ta­cji i repro­du­ko­wa­nia ide­olo­gicz­ne­go mecha­ni­zmu neo­li­be­ra­li­zmu, a więc do utrwa­la­nia panu­ją­cych nie­rów­no­ści. Kla­sa sta­je się este­ty­zo­wa­nym tek­stem kul­tu­ry. Pro­blem ten ści­śle wią­że się z podej­mo­wa­nym tema­tem poraż­ki, ponie­waż ule­ga­jąc sym­bo­li­za­cji, sta­je się on bez­piecz­ną, zin­dy­wi­du­ali­zo­wa­ną for­mą alter­na­tyw­nej nar­ra­cji, pisa­ną języ­kiem afek­tów, neu­tra­li­zu­ją­cą istot­ne napię­cie. Mamy tu zatem do czy­nie­nia z kolej­ną for­mą eska­pi­zmu, nie rewo­lu­cji.

W logi­ce domi­nu­ją­ce­go dys­kur­su poraż­ka i poraż­ko­wość kono­tu­ją anty­po­stę­po­wą nega­tyw­ność nega­tyw­ną, nato­miast alter­na­tyw­na myśl huma­ni­stycz­na dąży do odcza­ro­wa­nia nega­tyw­no­ści (nega­tyw­ność pozy­tyw­na), do nada­nia mar­gi­ne­so­wi (porażkowczyniom/porażkowiczom) poli­tycz­nej spraw­czo­ści, a więc do trak­to­wa­nia „bez­sil­no­ści, pasyw­no­ści, smut­ku i zwąt­pie­nia” jako moż­li­wo­ści wyni­ka­ją­cej z posia­da­nia wol­nej woli i wol­ne­go wybo­ru („wybór, któ­ry może przy­nieść ulgę i poczu­cie wol­no­ści”). Nie cho­dzi tutaj o budo­wa­nie pro­stej opo­zy­cji: „dzia­ła­nie – nie­dzia­ła­nie”, ale o wyj­ście „poza” i poszu­ki­wa­nie wyrwy/szczeliny z poten­cja­łem wywro­to­wym: „dzia­ła­nie – aktyw­ne nie­dzia­ła­nie”. Mamy tu do czy­nie­nia z powta­rza­ją­cym się oksy­mo­ro­nem; podob­na pozor­na sprzecz­ność ujaw­nia się w wie­lu zesta­wie­niach słow­nych: „zanie­cha­nie – opór”, „zanie­cha­nie – spraw­czość”, co dodat­ko­wo pod­kre­śla (pożą­da­ny i atrak­cyj­ny) „aktyw­no-pasyw­ny” cha­rak­ter poraż­ki. Wyni­ka­ją­ca z nie­dzia­ła­nia „aktyw­ność” ma wpro­wa­dzać w ruch prak­ty­ki sto­ją­ce w sprzecz­no­ści z potrze­ba­mi kapi­ta­li­zmu, w tym kształ­to­wa­nie prze­strze­ni i cza­su na myśle­nie, odpo­czy­nek nie­wią­żą­cy się z przy­mu­sem natych­mia­sto­we­go powro­tu do pra­cy czy innych obo­wiąz­ków, nagłe zaprze­sta­nie pisa­nia książ­ki i wybra­nie innej ścież­ki zawo­do­wej i tym podob­ne. Wspo­mnia­na „aktyw­ność” wią­że się jed­no­cze­śnie z fizycz­no­ścią odmo­wy, bo nie­dzia­ła­nie w tym wypad­ku nie pole­ga wyłącz­nie na cie­le­snym bez­ru­chu. Nawet jeśli przy­bie­ra for­my leże­nia czy chwi­lo­we­go sta­nia w miej­scu, to mają one wymiar aktyw­ny i wyni­ka­ją z prze­ko­na­nia o real­nym zabu­rze­niu (bo nie prze­kro­cze­niu) panu­ją­ce­go porząd­ku. W kon­tek­ście poraż­ki moż­na od razu nawią­zać do per­for­ma­ty­ki. Jeśli zało­ży­my, że tekst nie jest wyłącz­nie odbi­ciem rze­czy­wi­sto­ści, lecz peł­ni rów­nież funk­cję spraw­czą i wią­że się z umie­jęt­no­ścią kształ­to­wa­nia, wytwa­rza­nia i wywo­ły­wa­nia pew­nych skut­ków, odkryjemy(co zosta­nie opi­sa­ne w dal­szej czę­ści tek­stu) dzia­ła­nie poraż­ki na pozio­mie tek­stu (dys­ku­to­wa­nie o poraż­ce dzia­ła – tekst uru­cha­mia się w kon­tak­cie z odbior­cą, a akt czy­tel­ni­czy w pew­nym sen­sie powo­du­je naru­sze­nie sys­te­mu kapi­ta­li­stycz­ne­go). Jed­nak roz­pi­sa­ny w for­mie ese­jów czy ksią­żek pro­jekt opar­ty na prze­ko­na­niu o real­nym wpły­wie kate­go­rii poraż­ki na zmia­nę spo­łecz­ną uru­cha­mia się wyłącz­nie na pozio­mie sym­bo­licz­nym, a jego poten­cjal­nie pro­gre­syw­ny cha­rak­ter wyni­ka z zapo­trze­bo­wa­nia sys­te­mu na pro­duk­cję auto­kry­ty­ki, któ­ra następ­nie wpły­wa na repro­du­ko­wa­nie się kapi­ta­li­zmu.

Spró­buj­my zatem prze­śle­dzić poraż­kę, a kon­kret­niej zanie­cha­nie, na przy­kła­dzie książ­ki Zofii Zale­skiej o tym samym tytu­le. Zacznij­my od począt­ku:

W książ­ce zasta­na­wiam się nad poten­cja­łem odmo­wy i zanie­cha­nia. Zanie­cha­nia rozu­mia­ne­go nie jako bez­sil­ność, pasyw­ność, kon­se­kwen­cja smut­ku i zwąt­pie­nia, ale rodzaj wybo­ru, któ­ry może przy­nieść ulgę i poczu­cie wol­no­ści. […] [O]dmowa dzia­ła­nia jawi się jako pocią­ga­ją­ce wyj­ście, jedy­na słusz­na stra­te­gia opo­ru wobec pre­sji nie­ustan­ne­go roz­wo­ju i wydaj­no­ści. Współ­cze­śni bun­tow­ni­cy i bun­tow­nicz­ki śpią, odpo­czy­wa­ją, przy­zna­ją się do bra­ku ambi­cji, nie kry­ją obaw i nie wsty­dzą się pora­żek2.

I dalej:

Gest zanie­cha­nia może przy­nieść wyzwo­le­nie, ale może też nie przy­nieść nicze­go. Waż­na jest cza­sem alter­na­ty­wa sama w sobie – brak dzia­ła­nia z nie­wia­do­mym zakoń­cze­niem. […] W książ­ce spraw­dzam, co się dzie­je, gdy zamiast dzia­ła­nia wybie­rze­my nie­dzia­ła­nie, czy ist­nie­ją sytu­acje, w któ­rych „nic” jest lep­sze niż „coś”, w któ­rych rezy­gna­cja ma więk­szą moc niż jaki­kol­wiek czyn. […] To, że zanie­cha­nie i odpo­czy­nek jawią się nam dziś jako gesty wywro­to­we i bun­tow­ni­cze, mówi coś istot­ne­go o naszej rze­czy­wi­sto­ści3.

Już na wstę­pie, w wyżej poda­nych cyta­tach z pierw­szych stron Zanie­cha­nia, zary­so­wu­je się, a nawet wyraź­nie uobec­nia kil­ka waż­nych pro­ble­ma­tycz­nych wąt­ków. Namysł nad „poten­cja­łem odmo­wy i zanie­cha­nia” odno­si mię­dzy inny­mi do publi­ka­cji Ludzie nie­znacz­ni. Tak­ty­ki prze­trwa­nia4 Agniesz­ki Dauk­szy czy do fun­da­men­tal­nej Prze­dziw­nej sztu­ki poraż­ki5 Jac­ka Hal­ber­sta­ma (do któ­rej to pol­skie ese­ist­ki czę­sto nawią­zu­ją). Ude­rza­ją­ce są współ­brz­mie­nie tema­tycz­ne ksią­żek, posłu­gi­wa­nie się ich auto­rów wspól­nym (w mniej­szym lub więk­szym stop­niu) języ­kiem i osta­tecz­nie cał­kiem zbli­żo­ne prze­sła­nie powyż­szych przed­się­wzięć. Poraż­ko­wość two­rzy wła­sną nomen­kla­tu­rę, dla każ­de­go usta­na­wia inne, seman­tycz­nie zbli­żo­ne ter­mi­no­lo­gie, te zaś mają wła­sne, osob­ne repre­zen­ta­cje, ale w swo­jej isto­cie każ­da (albo pra­wie każ­da) z nich pozo­sta­je tym, co okre­śla się poraż­ką (z poten­cja­łem). Zofia Zale­ska pro­po­nu­je skraj­nie oso­bli­wy kata­log posta­ci poraż­ko­wych. Opi­su­je na przy­kład Kopi­stę Bartleby’ego z opo­wia­da­nia Her­ma­na Melville’a, któ­ry pew­ne­go dnia prze­sta­je pisać i gło­dzi się na śmierć; strach oświe­ce­nio­wych myśli­cie­li przed nudą, mil­cze­niem i bez­czyn­no­ścią (stąd sza­leń­stwo pisar­skie i zachłan­ność nauko­wa Voltaire’a); Jeana Arthu­ra Rim­bau­da, „tra­cą­ce­go zain­te­re­so­wa­nie sło­wa­mi” i ogła­sza­ją­ce­go: „wolał­bym nie”; sza­leń­stwo pro­kra­sty­na­cji w osiem­na­sto- i dzie­więt­na­sto­wiecz­nej Euro­pie, fous lit­téra­ires, „noto­rycz­nych zwle­ka­czy”; wał­ko­nia Fran­cisz­ka Fisze­ra; krew­nych Gom­bro­wi­cza; uciecz­kę w mil­cze­nie Jerome’a Davi­da Salin­ge­ra czy impas Ral­pha Elli­so­na. Poru­sza rów­nież temat kobie­ce­go „nic­nie­ro­bie­nia” (w kontrze do męskich obi­bo­ków), neu­ra­ste­nii, tera­pii spo­czyn­ko­wej i cho­ro­by psy­chicz­nej, przy­mu­so­wej bez­czyn­no­ści, dwu­dzie­sto­wiecz­nych słu­żą­cych i opie­ku­nek. Przy­wo­łu­je Mój rok relak­su i odpo­czyn­ku Ottes­sy Mosh­fegh, a tak­że boha­ter­ki powie­ści Fer­ran­te, gdy nato­miast wykra­cza poza obszar lite­ra­tu­ry, pisze o uchodź­czych dzie­ciach z syn­dro­mem rezy­gna­cji, nie uchy­la się też od ana­li­zy wła­snych zanie­chań.

Naj­bar­dziej pod­sta­wo­we roz­po­zna­nie, któ­re może przy­brać for­mę oskar­że­nia, suge­ru­je, że autor­ka orbi­tu­je wyłącz­nie wokół nad­bu­do­wy, a mimo to, jak gdy­by prze­wrot­nie (bo prze­cież nie nie­świa­do­mie) mie­sza co naj­mniej dwa porząd­ki zanie­cha­nia: sym­bo­licz­no-kul­tu­ro­wy („zanie­chu­ją­cy”) i mate­rial­no-spo­łecz­ny („zanie­cha­ni”). Ten dru­gi na pozio­mie tek­stu jest przy tym para­dok­sal­nie nie­do­strze­ga­ny, pomi­ja­ny, przy­wo­ły­wa­ny w spo­sób reflek­syj­ny albo nar­ra­cyj­nie wpro­wa­dza­ny jako roz­my­te tło histo­rycz­ne; przy­kła­do­we oso­by spo­za kul­tu­ry sta­ją się wyłącz­nie maskującym/kamuflującym sym­bo­lem (mate­rial­ność ule­ga tek­stu­ali­za­cji). Pomie­sza­nie to oka­zu­je się jed­no­cze­śnie pro­ble­mem meto­do­lo­gicz­nym. Zale­ska z jed­nej stro­ny odno­si się do artystek/artystów, pisarek/pisarzy, intelektualistek/intelektualistów, a z dru­giej – do słu­żą­cych, dzie­ci z syn­dro­mem rezy­gna­cji czy osób cho­rych psy­chicz­nie. Zesta­wie­nie to razi tak bar­dzo, ponie­waż pro­kla­mo­wa­ne przez autor­kę „zanie­cha­nie jako wybór” nijak się ma do zanie­cha­nia z przy­mu­su. Skie­ro­wa­nie w stro­nę tego, co mate­rial­ne, wyda­je się w tym przy­pad­ku zwy­kłą ase­ku­ra­cją, wen­ty­lem bez­pie­czeń­stwa (a głów­ny nurt potrze­bu­je prze­cież peryferii/ujść, żeby się repro­du­ko­wać). Ta usil­na, ale pozor­na uni­fi­ka­cja nagi­na­na na potrze­by zało­żeń meto­do­lo­gicz­nych ujaw­nia, że pro­jekt „zanie­cha­nia” jest po pro­stu jało­wy już na naj­bar­dziej pod­sta­wo­wym pozio­mie. Autor­ka pisze o nie­rów­no­ściach i nie­wi­dzial­no­ściach płcio­wych, raso­wych, ale we frag­men­cie doty­czą­cym zanie­cha­nia kobiet doda­je:

Opo­wieść o kobie­cym zanie­cha­niu to kom­plet­nie inna histo­ria. Aby powie­dzieć „wola­ła­bym nie”, trze­ba mieć pra­wo gło­su i moż­li­wość postę­po­wa­nia wedle wła­snych chę­ci. […] Kobie­ty wciąż wal­czą o pra­wo do dzia­ła­nia na wła­snych zasa­dach, ale też do odmo­wy i bra­ku chę­ci. Zawsze ist­nia­ły bez­czyn­ne kobie­ty, podob­nie jak zawsze ist­nie­li bez­czyn­ni męż­czyź­ni, leni­stwo kobiet jest jed­nak czę­ściej postrze­ga­ne jako ozna­ka sła­bo­ści cha­rak­te­ru czy głu­po­ty, a męskie próż­no­wa­nie bywa uzna­wa­ne za twór­cze i potrzeb­ne. Obraz próż­nej kobie­ty, któ­ra trwo­ni czas na bła­host­ki, utrwa­lił się w kul­tu­rze jako jeden z wie­lu patriar­chal­nych ste­reo­ty­pów. W ramach patriar­cha­tu kobie­ty bywa­ły ska­zy­wa­ne na bez­czyn­ność, ich próż­no­wa­nie było wów­czas zna­kiem powo­dze­nia ich mężów czy ojców, świad­czy­ło o przy­na­leż­no­ści do kla­sy spo­łecz­nej, w któ­rej żony, cór­ki i mat­ki nie musia­ły pra­co­wać. […] Życie dla świa­ta to w wypad­ku tych kobiet życie dla męż­czyzn i wedle wyty­czo­nych przez nich reguł. W tym wypad­ku róż­ni­ce kla­so­we się zacie­ra­ją. Samot­ność i zamknię­cie w klasz­to­rze dla zim­nej ary­sto­krat­ki, tułacz­ka mię­dzy nie­bem a zie­mią dla bez­tro­skiej paster­ki, pobi­cie i wygna­nie dla cha­rak­ter­nej chłop­ki – to kary za lek­ce­wa­że­nie kobie­cych powin­no­ści6.

Róż­ni­ce kla­so­we się nie zacie­ra­ją, ale są zacie­ra­ne przez podob­ne do powyż­szych nar­ra­cje. Kobie­ty to gru­pa spo­łecz­na, w któ­rej rów­nież ist­nie­ją skraj­ne nie­rów­no­ści eko­no­micz­ne, w dużym stop­niu wpły­wa­ją­ce na byt. To jasne, że patriar­chat opie­ra się na cier­pie­niu kobiet, ale jak moż­na ujed­no­li­cać cier­pie­nie „zim­nej ary­sto­krat­ki”, „bez­tro­skiej paster­ki” i „cha­rak­ter­nej chłop­ki”? Twier­dze­nie o zacie­ra­niu się róż­nic kla­so­wych to for­ma prze­mo­cy sym­bo­licz­nej, któ­ra wyma­zu­je eko­no­mię cier­pie­nia, a poraż­ka czy zanie­cha­nie sta­ją się tu gesta­mi arty­stycz­ny­mi. Kon­tem­plo­wa­nie poten­cja­łu kate­go­rii poraż­ki oka­zu­je się odczło­wie­cza­ją­ce dla cier­pią­cych i zanie­cha­nych. War­to przy­wo­łać tutaj Wal­te­ra Ben­na Micha­el­sa, któ­ry twier­dzi, że wal­ka o repre­zen­ta­cję i afir­ma­cja toż­sa­mo­ści oraz domi­na­cja róż­no­rod­no­ści kul­tu­ro­wej zastę­pu­ją wal­kę o rów­ność eko­no­micz­ną i masku­ją real­ne kla­so­we nie­rów­no­ści7, a nie­rów­no­ści te z cza­sem ule­ga­ją pogłę­bie­niu i utrwa­le­niu8. Tek­stu­ali­za­cja kla­sy oka­zu­je się zasło­ną ide­olo­gicz­ną, a kwe­stia wraż­li­wo­ści na róż­ni­ce jest czę­sto przy­wi­le­jem kla­sy wyż­szej, któ­ra jed­no­cze­śnie czer­pie korzy­ści z eko­no­micz­nej nie­rów­no­ści. Czę­ścią wspo­mnia­nej we wstę­pie aka­de­mic­kiej logi­ki neo­li­be­ral­nej pro­duk­cji jest pre­mio­wa­nie emo­cjo­nal­nych nar­ra­cji o jed­no­st­ce. W nar­ra­cjach tych docho­dzi do porzu­ce­nia ana­li­zy pod­staw zja­wi­ska, a ode­rwa­ne od struk­tu­ry eko­no­micz­nej sła­be gestu opo­ru nie mają real­nej spraw­czo­ści i oka­zu­ją się opo­rem pozornym/pozorowanym. Trak­to­wa­nie zanie­cha­nia i poraż­ki jako tak­tyk albo stra­te­gii opo­ru czy prze­trwa­nia wią­że się z cał­ko­wi­tym pomi­nię­ciem kwe­stii myśle­nia o afek­tach jako obja­wach sys­te­mu oraz z zało­że­niem, że sys­tem ten nie dzia­ła, ale nie da się go zmie­nić, więc nale­ży zna­leźć spo­sób nie na zmia­nę, ale prze­trwa­nie. Afek­ty­za­cja i este­ty­za­cja kla­sy pro­wa­dzą do jej odpo­li­tycz­nie­nia (psy­cho­lo­gia i este­ty­ka sta­no­wią dwie sil­ne pozy­cje ide­olo­gicz­ne cha­rak­te­ry­stycz­ne dla współ­cze­sno­ści) oraz ści­śle wią­żą się z poję­ciem hege­mo­nii uprzy­wi­le­jo­wa­nej kla­sy spo­łecz­nej, któ­ra okre­śla, jaka emo­cja jest akcep­to­wal­na, a jaka nie­ak­cep­to­wal­na spo­łecz­nie. W pierw­szej czę­ści książ­ki Zale­ska two­rzy coś na kształt afir­ma­tyw­ne­go prze­wod­ni­ka po emo­cjach sła­bych, któ­re opi­su­je jako anty­sys­te­mo­we, z poten­cja­łem rewo­lu­cyj­nym. Autor­ka pisze jed­nak z pozy­cji uprzy­wi­le­jo­wa­nej, więc kono­to­wa­ny z poraż­ką i zanie­cha­niem brak akcep­ta­cji spo­łecz­nej zosta­je tu zneu­tra­li­zo­wa­ny, a poraż­ko­wość – zasy­mi­lo­wa­na przez kla­si­stow­ski main­stre­am. Takie przed­się­wzię­cia wpi­su­ją się w to, co Pier­re Bour­dieu okre­ślał jako wła­dzę sym­bo­licz­ną9. Zanie­cha­nie czy poraż­ka są zna­ka­mi kla­so­wy­mi, ale wca­le za takie nie ucho­dzą, ponie­waż aka­de­mic­kie nar­ra­cje alter­na­tyw­ne wpły­wa­ją na ich okre­ślo­ne postrze­ga­nie na pozio­mie sym­bo­licz­nym. Domi­na­cja ta zosta­je uzna­na za neu­tral­ną i pra­wo­moc­ną, a nada­wa­ne przez nią sen­sy – za natu­ral­ne i bez­al­ter­na­tyw­ne (Zale­ska pisze, że „odmo­wa dzia­ła­nia jest jedy­ną słusz­ną stra­te­gią opo­ru wobec pre­sji nie­ustan­ne­go roz­wo­ju i wydaj­no­ści”). Este­ty­ka poraż­ki i sub­tel­ne for­my rezy­gna­cji są roz­po­zna­wa­ne i akcep­to­wa­ne tyl­ko w śro­do­wi­sku aka­de­mic­ko-kul­tu­ro­wym, język afek­tyw­ny dzia­ła jak kod kla­so­wy (zro­zu­mia­ły dla tych, któ­rzy posia­da­ją kapi­tał kul­tu­ro­wy). Zwrot afek­tyw­ny w dużej mie­rze uspo­ka­ja napię­cia spo­łecz­ne, pozwa­la na kul­tu­ro­wą sub­wer­sję bez poli­tycz­ne­go ryzy­ka, sta­je się este­tycz­no-inte­lek­tu­al­nym sty­lem życia i uczest­ni­czy w repro­duk­cji sys­te­mu. Moż­na pró­bo­wać bro­nić Zale­skiej i trak­to­wać jej pro­jekt jako wal­kę na polu kul­tu­ry, pró­bę ujaw­nie­nia sprzecz­no­ści (pro­duk­tyw­ność jako opre­sja, suk­ces jako przy­mus), kwe­stio­no­wa­nia mecha­ni­zmów legi­ty­mi­za­cji sys­te­mu czy – zgod­nie ze struk­tu­rą odczu­wa­nia Ray­mon­da Wil­liam­sa10 – mapo­wa­nia afek­tyw­ne­go kra­jo­bra­zu póź­ne­go kapi­ta­li­zmu. Co nam jed­nak przy­no­szą opi­sy afek­tów bez dia­gno­zy ich mate­rial­nych przy­czyn (Wil­liams pod­kre­ślał zresz­tą, że odczu­cia nie są indy­wi­du­al­ne, auto­no­micz­ne, ale histo­rycz­nie uwa­run­ko­wa­ne i są czę­ścią ukła­du spo­łecz­ne­go)? Czy struk­tu­ra odczu­wa­nia może pro­wa­dzić do real­nej zmia­ny bez uję­cia sto­sun­ków pro­duk­cji i ana­li­zy mecha­ni­zmów bazo­wych? Czy porzu­ce­nie dzia­ła­nia to praw­dzi­wa sub­wer­sja czy po pro­stu ide­olo­gicz­na zgo­da na brak zmia­ny? Sprawdź­my.

Okładka książki Zofii Zaleskiej pod tytułem „Zaniechanie”.
Zofia Zaleska, „Zaniechanie”, Kraków: Wydawnictwo Karakter, 2025.

Żeby w peł­ni oddać spra­wie­dli­wość autor­ce, nale­ży przy­wo­łać jej sło­wa z wywia­du dla „Dwu­ty­go­dni­ka”:

Czło­wiek może chcieć i nie chcieć, ma wybór. […] Przy­ro­da dąży do tego, żeby ple­nić się, odra­dzać i roz­ra­stać, a my mamy też inny wybór, może­my się zmar­no­wać. Zde­cy­do­wać, że chce­my dzia­łać na wła­sną szko­dę albo cho­ciaż nie w swo­im naj­lep­szym inte­re­sie11.

W innym miej­scu Zale­ska doda­je:

Zanie­cha­nie czę­sto jest przy­wi­le­jem i zale­ży mi na tym, aby to wybrzmia­ło. Nie wszy­scy mogą pozwo­lić sobie na luk­sus wylo­go­wa­nia się ze świa­ta. Odmo­wa bywa kosz­tow­na, więk­szo­ści z nas nie stać na to, aby nic nie robić. Codzien­na pra­ca i aktyw­ność są nie­zbęd­ne do prze­ży­cia. Mnó­stwo ludzi nie zanie­chu­je, ale sta­je się obiek­tem zanie­cha­nia innych – pozba­wie­ni praw, pomi­ja­ni, pozo­sta­wie­ni sami sobie, wyma­zy­wa­ni z histo­rii12.

Zale­ska doko­nu­je tu cze­goś na kształt samo­kry­ty­ki, iden­ty­fi­ku­je kla­so­wy aspekt zanie­cha­nia i dostrze­ga jego nie­rów­ną dys­try­bu­cję spo­łecz­ną. Mamy tu zatem do czy­nie­nia z for­mą auto­re­flek­syj­nej korek­ty w obrę­bie wła­sne­go pro­jek­tu, któ­ra wska­zu­je na wewnę­trze sprzecz­no­ści i napię­cia w Zanie­cha­niu. Obser­wa­cja Zale­skiej jest waż­na, ale nie­wy­star­cza­ją­ca; przy­po­mi­na raczej zasło­nę dym­ną czy mecha­nizm obron­ny. Czy to ozna­cza, że mimo świa­do­mo­ści eli­tar­no­ści pro­jek­tu zanie­cha­nia jako wybo­ru i pozor­ne­go gestu opo­ru w dal­szym cią­gu pro­du­ku­je się kate­go­rię o – doce­lo­wo – poten­cja­le wyzwa­la­ją­cym, któ­rą może się posłu­żyć nie­licz­na gru­pa uprzy­wi­le­jo­wa­nych? Czy w tym sen­sie zanie­cha­nie nie jest żad­nym opo­rem, a nic­nie­ro­bie­niem (ani pozy­tyw­nym, ani nega­tyw­nym) bez real­nych kon­se­kwen­cji mate­rial­nych zagra­ża­ją­cych prze­trwa­niu? Według Louisa Althus­se­ra: „w ide­olo­gii nie jest przed­sta­wio­ny sys­tem real­nych sto­sun­ków, rzą­dzą­cych egzy­sten­cją jed­no­stek, lecz wyobra­żo­ny sto­su­nek tych jed­no­stek do rze­czy­wi­stych sto­sun­ków, w któ­rych żyją”13. Moż­na zatem stwier­dzić, że dzia­ła­nie Zale­skiej przy­bie­ra for­mę gestu ide­olo­gicz­ne­go, a więc gestu roz­po­zna­nia, przez któ­ry ide­olo­gia dzia­ła. To zna­czy, że nawet jeśli autor­ka roz­po­zna­je kla­so­wy wymiar poraż­ki, to nie po to, by go prze­zwy­cię­żyć, ale by uczy­nić bez­piecz­nym, nie­ra­dy­kal­nym i kon­tro­lo­wa­nym przez włą­cze­nie go do obie­gu sym­bo­licz­ne­go. Zale­ska widzi, że zanie­cha­nie to przy­wi­lej, ale doko­nu­je jego este­ty­za­cji, włą­cza do reflek­sji kul­tu­ro­wej, neu­tra­li­zu­je i nie kon­fron­tu­je z real­ną bazą. Kul­tu­ra dzia­ła zatem w ramach ide­olo­gicz­ne­go apa­ra­tu pań­stwa (w duchu Althus­se­ra), nawet gdy dekla­ru­je opór – repro­du­ku­je domi­nu­ją­ce sto­sun­ki. Pisa­nie o „współ­cze­snych bun­tow­nicz­kach i bun­tow­ni­kach, któ­rzy śpią, odpo­czy­wa­ją, przy­zna­ją się do bra­ku ambi­cji, nie kry­ją obaw i nie wsty­dzą się pora­żek” jest ide­olo­gicz­nym przed­sta­wie­niem opi­sy­wa­nych pod­mio­tów jako auto­no­micz­nych i świa­do­mych. Zale­ska przez swój tryb pisa­nia tyl­ko w nie­wiel­kim stop­niu obna­ża struk­tu­ry spo­łecz­ne, skła­nia­jąc przy tym odbior­ców nie do pod­da­wa­nia ich wybo­rów kry­tycz­nej reflek­sji, lecz do ase­ku­ra­cji w razie oskar­że­nia o nad­uży­cia czy nie­ade­kwat­ność pro­po­no­wa­ne­go pro­jek­tu.

Powyż­szy wywód doty­czy jedy­nie wybra­nej czę­ści zagad­nień zwią­za­nych z kate­go­rią poraż­ki. Temat ten wyma­ga dal­szej pro­ble­ma­ty­za­cji i rady­kal­nej kry­ty­ki, ponie­waż – jak twier­dzi Sla­voj Žižek – sła­ba teo­ria coraz czę­ściej przy­bie­ra for­mę ali­bi dla bra­ku dzia­ła­nia. Este­ty­za­cja i afek­ty­za­cja poraż­ki, cele­bra­cja mar­gi­nal­no­ści czy hero­iza­cja rezy­gna­cji, odmo­wy i bez­sil­no­ści sta­ją się fał­szy­wy­mi sub­sty­tu­ta­mi rewo­lu­cji, któ­re uspo­ka­ja­ją sumie­nia libe­ra­łów. Sła­by gest opo­ru to poraż­ka bez kosz­tu, gest bez wal­ki. Nie cho­dzi tu w żad­nym razie o nego­wa­nie zna­cze­nia emo­cji, ale o kry­ty­ko­wa­nie inte­gro­wa­nia afek­tu z logi­ką kapi­ta­li­zmu, pry­wa­ty­za­cji, indy­wi­du­ali­za­cji, ana­li­zo­wa­nia wyłącz­nie róż­no­rod­no­ści przy jed­no­cze­snym pomi­ja­niu rów­no­ści jako pod­sta­wo­wej struk­tu­ry spo­łecz­nej czy pro­mo­wa­nia „gestu odmo­wy” bądź „este­ty­ki poraż­ki” jako ide­olo­gicz­ne­go, emo­cjo­nal­ne­go wen­ty­lu bez­pie­czeń­stwa. Może zamiast afir­mo­wać poraż­kę war­to było­by naj­pierw wró­cić do pod­staw, zasta­no­wić się nad dia­gno­zą jej mate­rial­nych przy­czyn i two­rzyć takie stra­te­gie, któ­re wpły­ną na zmia­nę nie­rów­nych realiów kla­so­wych? Świa­do­me roz­po­zna­nie wyda­je się lep­sze niż kon­te­sta­cja na siłę. To tak na dobry począ­tek.

 

1 K. Muca-Małek, Wytrwać w prze­trwa­niu, „Dzien­nik Lite­rac­ki”, 11.08.2025, onli­ne: https://dziennikliteracki.pl/klaudia-muca-malek-wytrwac-w-przetrwaniu-agnieszka-dauksza-ludzie-nieznaczni-taktyki-przetrwania-zofia-zaleska-zaniechanie-joanna-lech-drapiezcy-chmur-polska-literatura-wspolczesna-nowa-proza-polska‑w/ [dostęp: 25.11.2025].

2 Z. Zale­ska, Zanie­cha­nie, Kra­ków: Wydaw­nic­two Karak­ter, 2025, s. 5.

3 Tam­że, s. 5–6.

4 A. Dauk­sza, Ludzie nie­znacz­ni. Tak­ty­ki prze­trwa­nia, Kraków–Gdańsk: Wydaw­nic­two Karak­ter, 2024.

5 J. Hal­ber­stam, Prze­dziw­na sztu­ka poraż­ki, War­sza­wa: Wydaw­nic­two Kry­ty­ki Poli­tycz­nej, 2018.

6 Z. Zale­ska, Zanie­cha­nie, s. 114–116.

7 Zob. W.B. Micha­els, The Tro­uble with Diver­si­ty. How We Lear­ned to Love Iden­ti­ty and Igno­re Ine­qu­ali­ty, New York: Pica­dor: Hen­ry Holt and Com­pa­ny, 2016.

8 Zob. ten­że, Szaj­ka wyznaw­ców cno­ty, „Tygo­dnik Powszech­ny” 2010, nr 38, onli­ne: https://www.tygodnikpowszechny.pl/szajka-wyznawcow-cnoty-143353 [dostęp: 25.11.2025]: „Dwie cechy wyróż­nia­ją­ce spo­łe­czeń­stwo neo­li­be­ral­ne (albo przy­naj­mniej neo­li­be­ra­lizm ame­ry­kań­ski, choć wca­le nie jest tak, że bry­tyj­ska czy pol­ska wer­sja neo­li­be­ra­li­zmu jakoś szcze­gól­nie się od nie­go róż­ni) to coraz więk­sza róż­no­rod­ność etnicz­na i rosną­ce roz­war­stwie­nie kla­so­we. Mul­ti­kul­tu­ra­lizm lub, bar­dziej ogól­nie, zobo­wią­za­nie do posza­no­wa­nia róż­nych toż­sa­mo­ści oraz rów­ne­go sta­tu­su wszyst­kich toż­sa­mo­ści – nie tyl­ko raso­wych, lecz tak­że płcio­wych, gejów i hete­ro – jest dosko­na­łą tech­no­lo­gią zarzą­dza­nia zarów­no róż­ni­cą etnicz­ną, jak i eko­no­micz­ną. Dla­cze­go? Ano dla­te­go, że w sytu­acji eko­no­micz­nej, w któ­rej pogłę­bia się prze­paść mię­dzy boga­ty­mi a bied­ny­mi, popar­cie dla róż­no­rod­no­ści umoż­li­wia nie tyle kry­ty­kę tych warun­ków, ile ich uspra­wie­dli­wie­nie. […] Inny­mi sło­wy, pod­sta­wo­we zało­że­nie przed­sta­wio­nej tu argu­men­ta­cji pole­ga na tym, że pro­ble­my sta­no­wią wyłą­cza­nie nie­rów­no­ści spo­wo­do­wa­ne przez rasizm lub sek­sizm. Nato­miast w nie­rów­no­ściach wywo­ła­nych przez kapi­ta­lizm nie ma nic złe­go. Wymy­ślo­na przez Ame­ry­ka­nów idea spra­wie­dli­wo­ści spo­łecz­nej nie ma nic wspól­ne­go z reduk­cją nie­rów­no­ści eko­no­micz­nych, lecz z ich oczysz­cze­niem – nie cho­dzi o wyrów­na­nie prze­pa­ści mię­dzy boga­ty­mi a bied­ny­mi, lecz o to, by nie wszy­scy boga­ci byli bia­ły­mi męż­czy­zna­mi”.

9 Zob. P. Bour­dieu, Dys­tynk­cja. Spo­łecz­na kry­ty­ka wła­dzy sądze­nia, tłum. P. Biłos, War­sza­wa: Wydaw­nic­two Nauko­we Scho­lar, 2022.

10 Zob. R. Wil­liams, Marxism and Lite­ra­tu­re, Oxford: Oxford Uni­ver­si­ty Press, 1977.

11 Dość. Możesz chcieć i możesz nie chcieć. Roz­mo­wa z Zofią Zale­ską, rozm. przepr. M. Dem­ski, „Dwu­ty­go­dnik”, 2025, nr 411, onli­ne: https://www.dwutygodnik.com/artykul/11894-dosc-mozesz-chciec-i-mozesz-nie-chciec.html [dostęp: 25.11.2025].

12 Tam­że.

13 L. Althus­ser, Ide­olo­gie i apa­ra­ty ide­olo­gicz­ne pań­stwa, Stu­denc­kie Koło Filo­zo­fii Mark­si­stow­skiej (UW), 2006, s. 19, onli­ne: https://www.marksizm.edu.pl/wydawnictwa/wspolczesna-mysl-marksistowska/louis-althusser/ideologie-i-aparaty-ideologiczne-panstwa [dostęp: 25.11.2025].

– studentka kulturoznawstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim.

więcej →

– pisarka, kulturoznawczyni.

więcej →

Powiązane teksty