W centrum, na peryferiach fikcji: „Równiny” Geralda Murnane’a

Zimą zeszłe­go roku lite­ra­tu­ro­znaw­ca, a pry­wat­nie mój przy­ja­ciel ze stu­diów Louis Klee poje­chał do Goro­ke, odda­lo­ne­go o pięć godzin jaz­dy samo­cho­dem na zachód od Mel­bo­ur­ne, by w ramach przy­go­to­wa­nia wywia­du dla „The Paris Review” spę­dzić z auto­rem Rów­nin – Geral­dem Murnane’em – trzy dni. Poza liczą­cym oko­ło trzy­stu miesz­kań­ców mia­stecz­kiem roz­po­ście­ra się usia­na euka­lip­tu­sa­mi rów­ni­na. Dalej dro­ga popro­wa­dzi za gra­ni­ce sta­nu w kie­run­ku Ade­la­ide. Mur­na­ne miesz­ka w szo­pie na tyłach domu jego naj­star­sze­go syna. Pokój pisa­rza to żywe archi­wum: fol­de­ry podzie­lo­ne są na trzy kate­go­rie: rze­czy „chro­no­lo­gicz­ne”, spra­wy „lite­rac­kie” oraz „anty­po­dy”. Na to ostat­nie skła­da­ją się zapi­ski Murnane’a o fik­cyj­nych wyści­gach kon­nych, któ­re odby­wa­ją się w jego wyima­gi­no­wa­nym świe­cie – New Eden.

Jak rela­cjo­nu­je Louis, w pomiesz­cze­niu jest tyle doku­men­tów, że pisarz co wie­czór musi roz­kła­dać łóż­ko polo­we. „Za pięć­dzie­siąt lat będę bar­dziej koja­rzo­ny z tym archi­wum niż z moimi książ­ka­mi” – wyja­śnia Louiso­wi1. Wizy­ta ta – jak wyobra­żam sobie, czy­ta­jąc trzy­dzie­sto­stro­ni­co­wy wywiad – jest rów­nie nie­kon­wen­cjo­nal­na jak pro­za austra­lij­skie­go auto­ra. Intym­ny świat uję­ty w ramy archi­wum wyda­je się zmyśl­ną cho­re­ogra­fią, w któ­rej – podob­nie jak w książ­kach Murnane’a – balan­su­je­my na gra­ni­cy mię­dzy tym, co auto­bio­gra­ficz­ne, a tym, co wyobra­żo­ne, mię­dzy praw­dzi­wy­mi wspo­mnie­nia­mi a fik­cyj­ny­mi waria­cja­mi na ich temat. „Poczu­łem nagłe unie­sie­nie na myśl, że nie wiem, co w histo­rii rów­nin, a nawet i w mojej wła­snej, moż­na uznać za wery­fi­ko­wal­ne”2 – czy­tam w jed­nym z frag­men­tów Rów­nin w prze­kła­dzie Toma­sza Gałąz­ki.

Część 1. albo meandry biografii

Wyda­ne w 1982 roku Rów­ni­ny to nie­li­ne­ar­na, hip­no­ty­zu­ją­ca i mean­drycz­na nar­ra­cja o – jak zapo­wia­da opis wydaw­cy – „poszu­ki­wa­niu pięk­na i pamię­ci na rubie­żach świa­ta”3. Mur­na­ne łączy poetyc­ką medy­ta­cję nad nie­uchwyt­no­ścią rów­nin­nych ziem z opo­wie­ścią o pro­ce­sie pisa­nia o nich. Wobec tego, że pro­za Murnane’a jest na pol­skim ryn­ku nowo­ścią (ale też ze wzglę­du na czę­ste w tej twór­czo­ści trans­for­ma­cje bio­gra­fii w fik­cje), war­to choć­by pokrót­ce przed­sta­wić kon­tekst jej powsta­wa­nia, a tak­że przy­bli­żyć czy­tel­ni­kom i czy­tel­nicz­kom syl­wet­kę auto­ra.

Zacznę tra­dy­cyj­nie: Mur­na­ne uro­dził się w 1939 roku w robot­ni­czej dziel­ni­cy na obrze­żach Mel­bo­ur­ne jako jed­no z czwor­ga dzie­ci Gwen­neth i Regi­nal­da. Rodzi­na prze­pro­wa­dza­ła się wie­lo­krot­nie, głów­nie ze wzglę­du na dłu­gi ojca pisa­rza, w któ­re ten wpa­dał, nie­for­tun­nie obsta­wia­jąc wyści­gi kon­ne. Co cie­ka­we, Mur­na­ne nosi imię Gerald po ulu­bio­nym koniu Regi­nal­da. Wyści­gi kon­ne od lat są zarów­no obse­sją pisa­rza, jak i źró­dłem jego inspi­ra­cji, porów­ny­wa­nym przez auto­ra do doświad­cze­nia reli­gij­ne­go. Szcze­gó­ło­wo pisze o tym Alan Ken­ne­dy, któ­ry sta­ra się wytłu­ma­czyć poety­kę Murnane’a wszyst­kim nie­po­dzie­la­ją­cym obse­sji na punk­cie wyści­gów kon­nych (co odno­si się rów­nież, podej­rze­wam, do zna­ko­mi­tej więk­szo­ści osób czy­ta­ją­cych wła­śnie ten szkic)4.

Suro­we wycho­wa­nie i edu­ka­cja Murnane’a prze­bie­gły w duchu irlandz­ko-austra­lij­skie­go kato­li­cy­zmu. Zanim Gerald roz­po­czął stu­dia na Uni­wer­sy­te­cie Mel­bo­ur­ne i pod­jął pra­cę jako nauczy­ciel, spę­dził trzy mie­sią­ce w semi­na­rium duchow­nym w Syd­ney. Przez kil­ka tygo­dni trak­to­wał pomysł karie­ry duchow­ne­go z naj­więk­szą powa­gą, wyobra­żał sobie, że ścież­ka ta zapew­ni mu spo­kój potrzeb­ny do pisa­nia poezji – jak sta­ło się to w przy­pad­ku Tho­ma­sa Mer­to­na. Temat reli­gii, rela­cji z ojcem oraz nie­zręcz­no­ści i fan­ta­zji okre­su dora­sta­nia poja­wia się w debiu­tanc­kiej, pisa­nej przez dzie­sięć lat powie­ści Tama­risk Row (1974), a dwa lata póź­niej w A Life­ti­me on Clo­uds.

Jak na łamach „The New York Review” pisał o austra­lij­skim twór­cy J.M. Coet­zee, kato­lic­kie wycho­wa­nie z jed­nej stro­ny pozwo­li­ło Murnane’owi otwo­rzyć się na poszu­ki­wa­nie w for­mach nar­ra­cyj­nych trans­cen­den­cji, świa­tów moż­li­wych, z dru­giej zaś odci­snę­ło się na psy­chi­ce mło­de­go chłop­ca, wdru­ko­wu­jąc w nią dogmat grze­chu i wsty­du5. Regi­nald uwa­żał powo­jen­ną Euro­pę za miej­sce roz­pu­sty i zepsu­cia moral­ne­go i przy­po­mi­nał swo­im synom, że miej­sce każ­de­go z nich jest w nie­zna­ją­cej podob­nych pro­ble­mów Austra­lii – Mur­na­ne wspo­mi­na o tym pokrót­ce w jed­nym z ese­jów z Invi­si­ble Yet Endu­ring Lilacs (2005)6.

Śmierć ojca wyzwo­li­ła Murnane’a kre­atyw­nie: pozwo­li­ła mu stwo­rzyć – poprzez postać Augustine’a z Tama­risk Row – fik­cyj­ną waria­cję na temat ojca, nie­ob­cią­żo­ną stra­chem przed kon­se­kwen­cja­mi swo­ich dzia­łań7. Kon­se­kwen­cje poniósł za to brat ojca. Tak dłu­go tłu­mił w sobie złość z powo­du dwóch pierw­szych powie­ści bra­tan­ka, że – jak opo­wia­da Mur­na­ne w wywia­dzie – praw­do­po­dob­nie na sku­tek lite­rac­kie­go szo­ku zmarł na raka wątro­by. „Nawet jeśli wie­dział­bym, że to się wyda­rzy, nie mógł­bym nie napi­sać tych ksią­żek” – stwier­dza Mur­na­ne. Zapy­ta­ny przez Louisa, czy nie czu­je się win­ny, wyja­śnia, że na świe­cie zawsze znaj­dzie się jakiś wuj, któ­ry jest gotów poświę­cić zawar­tą w nar­ra­cji praw­dę, by bro­nić swych błęd­nych wyobra­żeń8.

Kolej­ną po A Life­ti­me on Clo­uds książ­ką są The Pla­ins (1982), czy­li Rów­ni­ny. Z per­spek­ty­wy cza­su Mur­na­ne twier­dzi, że to dzie­ło pomniej­sze, któ­re powsta­ło z frag­men­tów innej powie­ści9. W rze­czy­wi­sto­ści publi­ka­cja Rów­nin to waż­ny punkt na mapie twór­czo­ści tego auto­ra: książ­ka nie tyl­ko przy­nio­sła mu pew­ną popu­lar­ność, ale tak­że zapo­cząt­ko­wa­ła ten etap w jego lite­rac­kiej dzia­łal­no­ści, w któ­rym pro­za wymy­ka się zasa­dom tra­dy­cyj­nej kon­struk­cji.

Część 2. albo autor tekstu, którego nie ma

Na począt­ku Inland (1988) – powie­ści o pisa­niu książ­ki, któ­rej roz­gry­wa­ją­ca się na Węgrzech akcja prze­pla­ta­na jest frag­men­ta­mi retro­spek­cji o „dziew­czy­nie z uli­cy Ben­di­go” – czy­ta­my:

The­se words rest ligh­tly on my page, but this heavi­ness pres­sing on me is per­haps the weight of all the words I have still not writ­ten. And the heavi­ness pres­sing on me is what first urged me to wri­te10.

Ów przy­gnia­ta­ją­cy cię­żar wszyst­kich słów, któ­rych autor jesz­cze nie napi­sał, spra­wił, że od opu­bli­ko­wa­nia zbio­ru opo­wia­dań Eme­rald Blue (1995) przez czter­na­ście lat Mur­na­ne nie wydał żad­nej książ­ki. W 2009 roku powró­cił na rynek z Bar­ley Patch – ele­gią o nigdy nie­na­pi­sa­nej powie­ści. „Cza­sa­mi wyda­je mi się, że tekst, któ­re­go nie ma, jest waż­niej­szy niż ten, któ­ry jest” – tłu­ma­czy Mur­na­ne w jed­nym z wywia­dów11. Przy­po­mi­na się tu wątek Oh, Dem Gol­den Slip­pers – dzie­ła, któ­re mia­ło być dal­szym cią­giem Inland i któ­re­go Mur­na­ne rze­czy­wi­ście nigdy nie napi­sał. Z nie­na­pi­sa­ną powie­ścią moż­na na dobrą spra­wę zro­bić wię­cej niż z napi­sa­ną: dopó­ki nie ist­nie­je, roz­wi­ja się w poten­cjal­no­ści. Jak w Jeśli zimo­wą nocą podróż­ny pisał Ita­lo Calvi­no: nar­ra­tor marzy o książ­ce, któ­ra była­by „jedy­nie inci­pi­tem, któ­ra przez cały czas trwa­nia nar­ra­cji nie stra­ci­ła­by nic z poten­cjal­no­ści począt­ku, z bez­przed­mio­to­we­go ocze­ki­wa­nia”12. W jed­nym z frag­men­tów Rów­nin poten­cjal­ność tę widzi­my, ale à rebo­urs. Mur­na­ne pisze o bada­czach, któ­rzy

wyłu­sku­ją z wła­snych prze­żyć […] okre­ślo­ne sta­ny żało­ści, nie­speł­nie­nia czy nie­do­stat­ku. Następ­nie bada­ją te dozna­nia, szu­ka­jąc w nich śla­dów jakie­goś wcze­śniej­sze­go sta­nu, któ­ry zda­wał­by się obie­cy­wać zisz­cze­nie tego, co osta­tecz­nie się nie speł­ni­ło13.

Podob­ny motyw retro­spek­tyw­nej inten­cji poja­wia się też w Bar­ley Patch. Mur­na­ne twier­dzi, że w lite­ra­tu­rze nie ma nicze­go bar­dziej płyt­kie­go niż nurt reali­zmu14. Zazna­jo­mio­na z odau­tor­ski­mi komen­ta­rza­mi i meta­mo­ty­wa­mi, zasta­na­wiam się, czy w rze­czy­wi­sto­ści Murnane’a to, co naj­re­al­niej­sze, jest tym, co moż­li­we do opo­wie­dze­nia w for­mie fik­cji.

W cią­gu kil­ku­na­stu lat, kie­dy Mur­na­ne nie publi­ko­wał powie­ści, zdą­ży­ło doro­snąć nowe poko­le­nie czy­tel­ni­ków i czy­tel­ni­czek. Cha­rak­ter pro­zy Murnane’a przy­po­mi­na mi moje wła­sne wcze­sno­li­ce­al­ne fascy­na­cje (kie­dy to czer­pa­łam przy­jem­ność to z lek­tur trze­ciej fali femi­ni­zmu, to z gra­ją­cych na nosie kon­wen­cji czwar­tej ścia­ny dra­ma­tów Ber­tol­ta Brech­ta, Luigie­go Piran­del­la, Toma Stop­par­da). Auto­re­fe­ren­cyj­ne powie­ści Murnane’a brzmią według nas współ­cze­śnie i mogą – by posłu­żyć się sło­wa­mi same­go pisa­rza – „zabu­rzyć deli­kat­ną rów­no­wa­gę zło­żo­nych uro­jeń”15. Nie trze­ba dale­ko szu­kać; dekon­struk­cję zacząć moż­na od auto­ko­men­ta­rzy Murnane’a. I tak na przy­kład autor twier­dzi, że nie wie, czym jest post­mo­der­nizm, nie uży­wa kom­pu­te­ra, nigdy nie robi rese­ar­chu przed pisa­niem książ­ki i ani tro­chę nie inte­re­su­ją go aka­de­mic­kie deba­ty. Jed­no­cze­śnie w wywia­dach odwo­łu­je się do tek­stów kry­tycz­no­li­te­rac­kich, opo­wia­da, że lubi spę­dzać czas, eks­plo­ru­jąc Google Earth, i mówi o inte­re­su­ją­cych go teo­riach nar­ra­cji. Szcze­gól­nie jeśli teo­rie te – jak czę­sto wspo­mi­na­ne przez Murnane’a The Rhe­to­ric of Fic­tion (1961) Wayne’a Bootha – doty­czą wize­run­ku impli­ko­wa­ne­go czy też domnie­my­wa­ne­go auto­ra. Jako autor­ka tego szki­cu mnie­mam, że wszyst­ko to – szcze­gól­nie w obli­czu roman­ty­zo­wa­nej eks­cen­trycz­no­ści – jest dzia­ła­niem celo­wym.

Choć Mur­na­ne bywa zesta­wia­ny z Ita­lem Calvi­nem, Georges’em Pere­cem, Samu­elem Bec­ket­tem, Jor­gem Luisem Bor­ge­sem czy Mar­ce­lem Pro­ustem, wie­le osób postrze­ga go jako pisa­rza osob­ne­go. Wra­że­nie to potę­gu­je się w mia­rę przy­swa­ja­nia przez odbior­ców kolej­nych auto­ko­men­ta­rzy Murnane’a. Za pomo­cą tych komu­ni­ka­tów w mało sub­tel­nej, ale wcią­ga­ją­cej grze Mur­na­ne pod­kre­śla pery­fe­ryj­ność swo­jej twór­czo­ści. Oczy­wi­ście po trzech książ­kach i pię­ciu wywia­dach śmia­ło moż­na już prze­stać wie­rzyć glo­som, co zresz­tą było­by spój­ne z dekla­ra­cja­mi auto­ra, któ­ry (zarów­no w wywia­dach, jak i w powie­ściach) twier­dzi, że nie potra­fi już odróż­nić fik­cji od pro­ce­su myśle­nia o niej16. Pyta­ny o zmia­ny w swo­im pisar­stwie – o to, jakie róż­ni­ce dostrze­ga mię­dzy swo­ją wcze­sną a póź­ną twór­czo­ścią, Mur­na­ne odpo­wia­da, że nigdy nie pla­no­wał spój­ne­go pro­gra­mu. Zauwa­żal­na zmia­na doty­czy jego podej­ścia do kry­te­rium publi­ko­wal­no­ści, któ­re kie­dyś budzi­ło ogrom­ny lęk, a w przy­pad­ku naj­now­szych – połą­czo­nych tema­tycz­nie z Bar­ley Patch – ksią­żek, takich jak A Histo­ry of Books (2012), A Mil­lion Win­dows (2014) oraz Bor­der Districts (2017), nie jest już dla nie­go pro­ble­mem. Autor żyje, jak chce; pisze to, na co ma ocho­tę.

Część 3. albo wysublimowany sens równiny

W Rów­ni­nach Mur­na­ne zabie­ra nas w głąb austra­lij­skie­go inte­rio­ru, w miej­sca, w któ­rych świat rze­czy­wi­sty współ­ist­nie­je i prze­ni­ka się ze świa­tem moż­li­wym. Boha­te­rem, a jed­no­cze­śnie nar­ra­to­rem powie­ści jest mło­dy fil­mo­wiec, któ­ry dwa­dzie­ścia lat wcze­śniej przy­był z „Austra­lii Zewnętrz­nej” na „pła­ską, nagą, prze­moż­ną” rów­ni­nę. W pozba­wio­nym punk­tów orien­ta­cyj­nych kra­jo­bra­zie bohater/narrator szu­ka „cze­go­kol­wiek, co mogło­by wska­zać, że pod tym, co widać, kry­je się jakiś wysu­bli­mo­wa­ny sens”17. Odpo­wied­nie spoj­rze­nie pozwo­li mu dostrzec nie tyl­ko „nie­zli­czo­ne sub­tel­ne waria­cje kra­jo­bra­zu”18, ale też nie­moż­ność ich arty­stycz­nej repre­zen­ta­cji.

Poszu­ki­wa­nia „wysu­bli­mo­wa­ne­go sen­su” wyma­ga­ją jed­nak fun­du­szy, dla­te­go bohater/narrator sta­ra się pozy­skać mece­nat. Ma nadzie­ję, że wspar­cie któ­re­goś z pozna­nych w mia­stecz­ku zamoż­nych wła­ści­cie­li ziem­skich pozwo­li mu stwo­rzyć film o austra­lij­skich rów­ni­nach. „Spo­śród wszyst­kich rodza­jów sztu­ki” – czy­ta­my, wni­ka­jąc w myśli bohatera/narratora – „tyl­ko film mógł poka­zać odle­głe kra­jo­bra­zy marzeń jako tere­ny nada­ją­ce się do zamiesz­ka­nia, a jed­no­cze­śnie prze­obra­zić zna­jo­me pej­za­że w mgli­stą sce­ne­rię pasu­ją­cą wyłącz­nie do snów”19.

Wła­ści­cie­le ziem­scy gro­ma­dzą się w barze i deba­tu­ją o zada­niu odkryw­cy (ma on „zało­żyć, że poza zie­mia­mi zna­ny­mi leżą nie­zna­ne”) oraz kar­to­gra­fii, a każ­da nowa teo­ria o osob­no­ści ludzi rów­nin budzi ich entu­zjazm. W pamięć zapa­dła mi saty­rycz­na sce­na, w któ­rej bohater/narrator zapi­su­je roz­mo­wę wła­ści­cie­li ziem­skich. Są oni pod wra­że­niem kolej­nej teo­rii, zaopa­tru­ją się w zapas papie­ru i kolo­ro­wych kre­dek, roz­sia­da­ją wśród popiel­ni­czek i szkla­nek, by „wyry­so­wać kolo­ro­we linie, z nadzie­ją dostrze­że­nia nie­uświa­do­mio­nych dotąd har­mo­nii”20. W świe­cie powie­ści eks­plo­ra­cja rów­ni­ny jest zaję­ciem zare­zer­wo­wa­nym dla męż­czyzn. Gro­no posta­ci kobie­cych ogra­ni­cza się do tęsk­nią­cych za kosmo­po­li­tycz­nym wybrze­żem córek, pozo­sta­ją­cych gdzieś w cie­niu pseu­do­fi­lo­zo­ficz­nych dywa­ga­cji żon oraz poszu­ki­wa­nej muzy (bohater/narrator twier­dzi, że w fina­le powie­ści klu­czo­wa rola przy­pad­nie posta­ci żeń­skiej, któ­ra „musi wyglą­dać na auten­tycz­ną mło­dą dziew­czy­nę z rów­nin”21). Repre­zen­ta­cje te, a tak­że kon­tro­wer­sje wokół zarzu­ca­nej auto­ro­wi mizo­gi­nii to osob­ny temat jesz­cze nie­na­pi­sa­ne­go szki­cu.

Spo­sób, w jaki Mur­na­ne odda­je bez­miar inte­rio­ru, kon­stru­ując wra­że­nie jego nie­uchwyt­no­ści, wcią­ga i hip­no­ty­zu­je. Momen­ta­mi trud­no jed­no­znacz­nie stwier­dzić, czy jest to pro­za pod­nio­sła czy gro­te­sko­wa, bo zda­nia Murnane’a to – by przy­wo­łać sło­wa Bena Ler­ne­ra – „mikro­dia­lek­ty­ki nudy i pięk­na, bana­łu i głę­bi”22. Wykre­owa­na przez Murnane’a sce­ne­ria jest efek­tow­na: jeśli bez­kres, to nie byle jaki, lecz jed­no­staj­ny, bydło – nie zwy­czaj­ne, lecz ospa­łe, doli­na – płyt­ka. Gdzieś mię­dzy pato­sem a gro­te­ską zie­mie rów­nin­ne uka­zu­ją się nam jako „nie­poj­mo­wal­ne, a przez to peł­ne moż­li­wo­ści”23. To, że cho­dzi o pew­ną poten­cjal­ność i fan­ta­zmat, widać też w jed­nym z mono­lo­gów bohatera/narratora:

Żywię lęk, być może bez­pod­staw­ny, że dam się uwieść wizjom tego, co nie­mal się sta­ło. W odróż­nie­niu od praw­dzi­wych ludzi rów­nin wolał­bym nie wni­kać zbyt uważ­nie w te inne życia, toczo­ne przez męż­czyzn, któ­ry­mi o mało co się nie sta­łem (nie­wąt­pli­wie to ten wła­śnie lęk przy­wiódł mnie na rów­ni­ny: w jedy­ne miej­sce, gdzie nie muszę zaprzą­tać sobie gło­wy taki­mi poten­cjal­no­ścia­mi).
Nie­prze­li­czo­ne tomy w tej biblio­te­ce peł­ne są gęsto zło­żo­nej pro­zy spe­ku­la­tyw­nej: ileż to roz­dzia­łów, jeden za dru­gim, uję­tych jest w nawia­sy, ileż glos i przy­pi­sów towa­rzy­szy wąskim struż­kom fak­tycz­ne­go tek­stu – aż boję się, że w jakimś zupeł­nie zwy­czaj­nym ese­ju autor­stwa czło­wie­ka rów­nin o wca­le nie wybit­nej repu­ta­cji natknę się na pełen wahań aka­pit opi­su­ją­cy podob­ne­go mi męż­czy­znę, co bez­u­stan­nie roz­my­śla nad rów­ni­na­mi, ale nigdy nie posta­wił na nich sto­py24.

Stresz­cza­nie Rów­nin zda­je się pomy­słem nie­przy­zwo­icie powierz­chow­nym. Ich „akcja” wyda­rza się w języ­ku nar­ra­cji, syn­tak­tycz­nych, „sen­so­twór­czych” nawro­tach. Recen­zenc­ko książ­ka sta­no­wi wyzwa­nie mię­dzy inny­mi dla­te­go, że bez  d o ś w i a d c z e n i a  nar­ra­cji trud­no ją opi­sy­wać. Każ­de zda­nie przy­po­mi­na nam tu, że opis wyda­rzeń to co naj­wy­żej – tu sko­rzy­stam z języ­ka for­ma­li­zmu ame­ry­kań­skie­go – „błąd para­fra­zy”.

Gerald Murnane, „Równiny”, tłum. Tomasz S. Gałązka, Wołowiec: Wydawnictwo Czarne, 2025.

Część 4. albo przekład i autoperyferie fikcji

Rów­ni­ny to pierw­sze tłu­ma­cze­nie Murnane’a na język pol­ski, ale war­to było cze­kać. Idio­syn­kra­tycz­ny styl (nie­zwy­kle dłu­gie zda­nia, syn­tak­tycz­ne nawro­ty, regu­lar­ność pro­zo­dycz­na, balan­so­wa­nie mię­dzy pato­sem a gro­te­ską) nie­ła­two odzwier­cie­dlić w prze­kła­dzie, lecz w tym przy­pad­ku zna­ko­mi­cie zre­ali­zo­wa­no to zada­nie. Tłu­macz zna­lazł w pol­sz­czyź­nie rejestr i rytm, któ­re odda­ją zarów­no atmos­fe­rę egzy­sten­cjal­ne­go wyob­co­wa­nia, jak i rza­dziej zauwa­ża­ny przez recen­zen­tów i recen­zent­ki humor powie­ści. Zapy­ta­ny prze­ze mnie, co w pro­ce­sie prze­kła­du było dla nie­go wyzwa­niem, a co przy­jem­no­ścią, Gałąz­ka odpo­wia­da:

Wyzwa­niem na pew­no były metro­we zda­nia. Prze­kła­da­nie Murnane’a było momen­ta­mi bojem o utrzy­ma­nie w pamię­ci tego, co jest pod­mio­tem zda­nia. Musia­łem uwa­żać, żeby gdzieś po dro­dze tego pod­mio­tu nie zgu­bić i nie pod­su­nąć redak­tor­ce (wspo­mnę, że Anna Nikle­wicz wyko­na­ła tu zna­ko­mi­tą robo­tę!) jakie­goś strasz­li­we­go potwo­ra. Naj­bar­dziej cie­szy­ło mnie tłu­ma­cze­nie frag­men­tów naj­bliż­szych, bo ja wiem, J.L. Bor­ge­sa i Mervy­na Peake’a, całej tej łże-histo­rii poli­tycz­nej i kul­tu­ral­nej austra­lij­skie­go inte­rio­ru, któ­rą Mur­na­ne zmy­ślił sobie zapew­ne, recho­cząc sza­tań­sko. W pier­wot­nej wer­sji Rów­ni­ny wyszły mi znacz­nie bar­dziej sty­li­zo­wa­ne języ­ko­wo, niż to widać w tek­ście opu­bli­ko­wa­nym. Sza­co­wa­łem, że począ­tek „akcji” przy­pa­da na wcze­sne lata 60. XX wie­ku, więc pozwa­la­łem sobie na nie­co bar­dziej ana­chro­nicz­ne słow­nic­two, ale po pol­sku brzmia­ło to gorzej niż w ory­gi­na­le, więc za suge­stią redak­to­ra pro­wa­dzą­ce­go zde­cy­do­wa­li­śmy się na inne roz­wią­za­nie.

Zamiast czę­stej przy spóź­nio­nej recep­cji histe­rii o „nad­ra­bia­niu zale­gło­ści” lep­sza jest zachę­ta (ale też ure­al­nie­nie), więc przy­po­mnę, że „zna­ny austra­lij­ski autor” aż tak zna­ny nie jest. W 2018 roku „The New York Times” ogło­sił Murnane’a „naj­lep­szym z żyją­cych pisa­rzy języ­ka angiel­skie­go”, o któ­rym jed­nak „więk­szość ludzi nigdy nie sły­sza­ła”25. Ten słod­ko-gorz­ki kom­ple­ment dla Murnane’a nie jest niczym nowym. Aneg­do­ty o poczu­ciu nie­do­ce­nie­nia moż­na mno­żyć – by wspo­mnieć na przy­kład rok 1999, kie­dy Mur­na­ne uho­no­ro­wa­ny został przy­zna­wa­ną w Austra­lii od 1975 roku nagro­dą Patric­ka White’a. Jest ona wyróż­nie­niem dla twór­ców i twór­czyń, któ­rych dzie­ła, mimo że mają szcze­gól­ne zna­cze­nie dla lite­rac­kiej geo­gra­fii Austra­lii, pozo­sta­ją nie­do­ce­nio­ne. Od owe­go doce­nie­nia (sic!) minę­ły już ponad dwie deka­dy, a roz­mo­wy o ory­gi­nal­no­ści tej pro­zy, prze­ciw­sta­wia­nej mar­gi­na­li­zo­wa­niu, prze­wi­ja­ją się przez więk­szość opra­co­wań i wywia­dów.

Oczy­wi­ście temat podej­mo­wa­ny jest też przez same­go auto­ra. Wymie­nia­ny już od lat jako jeden z kan­dy­da­tów do Nagro­dy Nobla, Mur­na­ne już dziś dekla­ru­je, że na cere­mo­nię do Sztok­hol­mu z pew­no­ścią nie pole­ci. To, że nie lata samo­lo­ta­mi, to tyl­ko jeden z punk­tów na dłu­giej liście usta­no­wio­nych przez twór­cę zasad, wśród któ­rych znaj­du­ją się zaka­zy uży­wa­nia kom­pu­te­ra, obsłu­gi kata­lo­gów biblio­tecz­nych, pły­wa­nia, korzy­sta­nia z tele­wi­zji czy oku­la­rów prze­ciw­sło­necz­nych. W 2018 roku listę tę pisarz roz­wi­nął w serii męczą­cych wyli­czeń w trak­cie wykła­du The Still Bre­athing Author. Ponie­kąd dostar­cza on przy­by­łej do lob­by klu­bu gol­fo­we­go w Goro­ke publicz­no­ści dokład­nie tego, po co przy­szła26.

O ile od 2009 roku na ryn­ku mię­dzy­na­ro­do­wym pro­za Murnane’a cie­szy się coraz więk­szą popu­lar­no­ścią, o tyle w Austra­lii czy­tel­ni­cy i czy­tel­nicz­ki są bar­dziej kry­tycz­ni i podzie­le­ni. Jak pod­su­mo­wu­je na łamach „The Guar­dian” Emmett Stin­son, wykła­dow­ca i autor książ­ki Gerald Mur­na­ne, jed­ni zachwy­ca­ją się mono­ton­nym poetyc­kim sty­lem i czer­pią przy­jem­ność z dłu­gich zdań peł­nych para­lel, repe­ty­cji i nawro­tów; inni twier­dzą, że prze­czy­tać jed­ną książ­kę Murnane’a to jak prze­czy­tać ich więk­szość27. Kry­ty­kę wzbu­dza szcze­gól­nie to, że tema­ty­ka tej pro­zy zakra­wa na obse­sję, posta­ci kobie­ce są przed­mio­tem oso­bli­wych ide­ali­za­cji, a całość nazna­czo­na jest pre­ten­sjo­nal­no­ścią, manie­ry­zmem i auto­alu­zja­mi, co może być męczą­ce. Lek­tu­ra Rów­nin skła­nia do mno­że­nia fraz pokro­ju: „pro­za powol­na, a jed­no­cze­śnie dyna­micz­na”, „pozor­nie powierz­chow­na, ale prze­cież głę­bo­ka”. Iro­ni­zu­ję tu nie­co, punk­tu­jąc sła­bość recen­zenc­kich ogól­ni­ków, jed­no­cze­śnie widzę, że prze­ciw­sta­wie­nia te wpi­su­ją się w fascy­nu­ją­cą, ale momen­ta­mi nużą­cą poety­kę książ­ki.

Spo­sób, w jaki fik­cja prze­ni­ka się tu z auto­bio­gra­fią, to tyl­ko jeden z kil­ku cie­ka­wych aspek­tów twór­czo­ści Murnane’a. Mnie nur­tu­je też inny temat: czy dzie­ło Austra­lij­czy­ka może być czy­ta­ne w kon­tek­ście napięć mię­dzy lokal­ną a glo­bal­ną pro­zą? W spo­so­bie kształ­to­wa­nia przez pisa­rza nar­ra­cji widać to, co Ivor Indyk nazwał pro­vin­cial ima­gi­na­tion („pro­win­cjo­nal­ną wyobraź­nią”). Kry­ty­ko­wi cho­dzi­ło o szcze­gól­ny rodzaj lite­rac­kiej este­ty­ki, widocz­nej w dzie­łach austra­lij­skich auto­rów i auto­rek, któ­rzy czer­pią kre­atyw­ną siłę z zamiesz­ki­wa­nia z dala od metro­po­lii czy cen­trów poli­tycz­nej i kul­tu­ro­wej wła­dzy”28. W jed­nym z frag­men­tów Rów­nin czy­ta­my:

nie­któ­rzy histo­ry­cy suge­ro­wa­li, że to sam feno­men rów­nin odpo­wia­dał za róż­ni­ce kul­tu­ro­we pomię­dzy ich miesz­kań­ca­mi a ogó­łem Austra­lij­czy­ków29.

We wstęp­nie do The Cam­brid­ge Com­pa­nion to Austra­lian Novel (2023) edy­to­rzy przy­po­mi­na­ją, że „austra­lij­ska powieść” była u począt­ków towa­rem eks­por­to­wym, pisa­nym pod ocze­ki­wa­nia euro­pej­skie­go odbior­cy30. Auto­rzy ówcze­snych publi­ka­cji czę­sto wyko­rzy­sty­wa­li kon­wen­cję powie­ści pika­rej­skiej, peł­nej dzi­wów i ste­reo­ty­po­wych posta­ci, reali­zu­jąc fan­ta­zje o dzi­kich tere­nach. Dziś w reflek­sji nad lite­ra­tu­rą austra­lij­ską widać żywot­ność dys­ku­sji o kon­ty­nu­acjach i zerwa­niach zależ­no­ści mię­dzy euro­pej­skim cen­trum a austra­lij­ski­mi pół­pe­ry­fe­ria­mi. Oczy­wi­ście temat nie jest nowy. Już w 1950 roku kry­tyk z Mel­bo­ur­ne, Arthur Phil­lips, opi­sy­wał na łamach „Mean­jin” post­ko­lo­nial­ne poczu­cie zależ­no­ści, wpro­wa­dza­jąc do dys­kur­su zna­ny ter­min cul­tu­ral crin­ge („kul­tu­ro­wy crin­ge”)31.

Wobec ewi­dent­nej eks­cen­trycz­no­ści Murnane’a docie­ka­nie, czy mikro­kli­mat jego ksią­żek wpi­su­je się w szer­sze ten­den­cje czy tra­dy­cje austra­lij­skiej pro­zy, było­by nie­wy­star­cza­ją­ce i wią­za­ło­by się z uprosz­cze­nia­mi. Jed­no­cze­śnie nie spo­sób nie zauwa­żyć, że zarów­no meta­fo­rycz­nie, jak i dosłow­nie Mur­na­ne zamiesz­ku­je na swo­ich rów­nin­nych pery­fe­riach. Podob­nie jak z mitem autor­stwa, pisarz gra z naszy­mi prze­ko­na­nia­mi na temat tego, czym mogą być „wspól­no­ty wyobra­żo­ne”. Mur­na­ne two­rzy mit o ludziach rów­nin, ich kon­dy­cji, emo­cjo­nal­nej geo­gra­fii, fik­cyj­nej antro­po­lo­gii. Łączy przy tym ele­men­ty para­bo­li, ekfra­zy, powie­ści filo­zo­ficz­nej, saty­ry, auto­te­licz­nej far­sy. To, co na pierw­szy rzut oka wyda­je się jedy­nie „bar­dzo szcze­gó­ło­wym stu­dium wąskie­go wycin­ka” miej­sco­wych traw, w dzie­le Murnane’a two­rzy poetyc­ką topo­lo­gię „egzy­sten­cjal­nej” rów­ni­ny. Dla austra­lij­skie­go auto­ra naj­cie­kaw­sze jest to, co nie­uchwyt­ne. Łatwo domy­ślić się, że w powie­ścio­wym świe­cie film bohatera/narratora Rów­nin nigdy nie zosta­je zre­ali­zo­wa­ny. W prze­ciw­nym razie rów­ni­na nie roz­cią­ga­ła­by się poza gra­ni­ce tego, co przed­sta­wio­ne.

 

1 G. Mur­na­ne, The Art of Fic­tion No. 266, inte­rvie­wed by L. Klee, „The Paris Review” 2014, no. 250, s. 191–222, onli­ne: https://www.theparisreview.org/interviews/8375/the-art-of-fiction-no-266-gerald-murnane [dostęp: 6.12.2025].

2 G. Mur­na­ne, Rów­ni­ny, tłum. T. Gałąz­ka, Woło­wiec: Wydaw­nic­two Czar­ne, 2025, s. 19.

3 Zob. „Rów­ni­ny”, Gerald Mur­na­ne [opis wydaw­cy], onli­ne: https://czarne.com.pl/katalog/ksiazki/rowniny [dostęp: 6.12.2025].

4 A. Ken­ne­dy, Under­stan­ding Mur­na­ne?, „Los Ange­les Review of Books”, 9.02.2019, onli­ne: https://lareviewofbooks.org/blog/essays/understanding-murnane/ [dostęp: 6.12.2025].

5 J.M. Coet­zee, The Quest for the Girl from Ben­di­go Stre­et, „The New York Review” 2012, vol. LIX, no. 20, onli­ne: https://www.nybooks.com/articles/2012/12/20/quest-girl-bendigo-street/ [dostęp: 6.12.2025].

6 G. Mur­na­ne, Birds of the Pusz­ta [w:] tegoż, Invi­si­ble Yet Endu­ring Lilacs, Sheffield–London–New York: And Other Sto­ries, 2020, s. 50.

7 Ten­że, The Art of Fic­tion …, s. 198–199.

8 Tam­że, s. 199.

9 Gerald Mur­na­ne, rozm. przepr. S. O’Beirne, onli­ne: https://www.youtube.com/watch?v=JMwmRKKHfxs [dostęp: 6.12.2025].

10 G. Mur­na­ne, Inland, Sheffield–London–New York: And Other Sto­ries, 2024.

11 Gerald Mur­na­ne, rozm. przepr. S. O’Beirne…

12 I. Calvi­no, Jeśli zimo­wą nocą podróż­ny, tłum. A. Wasi­lew­ska. War­sza­wa: Pań­stwo­wy Insty­tut Wydaw­ni­czy, 1989, s. 177.

13 G. Mur­na­ne, Rów­ni­ny, s. 96.

14 Gerald Mur­na­ne, rozm. przepr. S. O’Beirne…

15 G. Mur­na­ne, Rów­ni­ny, s. 38.

16 Men­tal Pla­ces. A conver­sa­tion with Gerald Mur­na­ne, rozm. przepr. I. Indyk, onli­ne: https://www.youtube.com/watch?v=5PqzX4TC1BE [dostęp: 6.12.2025].

17 G. Mur­na­ne, Rów­ni­ny, s. 9.

18 Tam­że, s. 15.

19 Tam­że, s. 62.

20 Tam­że, s. 23.

21 Tam­że, s. 60.

22 B. Ler­ner, Widzia­ne z rów­nin [w:] G. Mur­na­ne, Rów­ni­ny, s. 133.

23 Tam­że, s. 132.

24 G. Mur­na­ne, Rów­ni­ny, s. 104.

25 M. Binel­li, Is the Next Nobel Lau­re­ate in Lite­ra­tu­re Ten­ding Bar in a Dusty Austra­lian Town?, „The New York Times” 2018, onli­ne: https://www.nytimes.com/2018/03/27/magazine/gerald-murnane-next-nobel-laureate-literature-australia.html [dostęp: 6.12.2025].

26 The Still Bre­athing Author – Gerald Mur­na­ne, onli­ne: https://www.youtube.com/watch?v=2qOUsQaYLUs [dostęp: 6.12.2025]. Zob też prze­druk inne­go wykła­du Murnane’a, The Bre­athing Author. Gerald Mur­na­ne [w:] G. Mur­na­ne, Invi­si­ble Yet Endu­ring Lilacs, s. 137–164, onli­ne: https://giramondopublishing.com/heat/archive/the-breathing-author-gerald-murnane/ [dostęp: 6.12.2025].

27 E. Stin­son, A Home­ma­de Avant Gar­de of One. Why is Gerald Mur­na­ne Reve­red Abro­ad but Divi­si­ve in Austra­lia?, „The Guar­dian”, 23.07.2023, onli­ne: https://www.theguardian.com/books/2023/jul/23/a‑homemade-avant-garde-of-one-why-is-gerald-murnane-revered-abroad-but-divisive-in-australia [dostęp: 6.12.2025].

28 I. Indyk, Publi­shing from the Pro­vin­ces, „Syd­ney Review of Books”, 17.02.2020, onli­ne: https://sydneyreviewofbooks.com/essays/publishing-from-the-provinces [dostęp: 6.12.2025].

29 G. Mur­na­ne, Rów­ni­ny, s. 15.

30 N. Birns, L. Klee, Intro­duc­tion [w:] The Cam­brid­ge Com­pa­nion to the Austra­lian Novel, red. N. Birns, L. Klee, Cam­brid­ge: Cam­brid­ge Uni­ver­si­ty Press, 2023, s. 1–22.

31 A.A. Phil­lips, The Cul­tu­ral Crin­ge, „Mean­jin” 1950, no. 4, onli­ne: https://meanjin.com.au/essays/the-cultural-cringe-by-a-a-phillips/ [dostęp: 6.12.2025].

– krytyczka i badaczka literatury, eseistka

więcej →

Fallback Avatar

– australijski powieściopisarz, autor esejów i opowiadań.

więcej →

Powiązane teksty