Nie ma oktawy lepszej, ważniejszej i mocniej wbijającej się w pamięć niż Beniowski Juliusza Słowackiego. Przy okazji kolejnego okrągłego jubileuszu „Twórczości” skupię się więc – w celu podtrzymania tradycji, dla dobra współczesności i przyszłych rocznic – na starannie wybranych fragmentach tego arcypoematu.
Chodzi mi o to, aby język giętki
Powiedział wszystko, co pomyśli głowa;
A czasem był jak piorun jasny prędki,
A czasem smutny jako pieśń stepowa,
A czasem jako skarga Nimfy miętki,
A czasem piękny jak Aniołów mowa…
Aby przeleciał wszystka ducha skrzydłem.
Strofa być winna taktem, nie wędzidłem.
Tutaj Słowacki powiedział wyraźnie naszej odmienionej redakcji, czym powinna być literatura. Zamierzamy w pełni podporządkować się tej wskazówce.
Z niej wszystko dobyć – zamglić ją tęsknotą;
Potem z niej łyskać błyskawicą cichą,
Potem w promieniach ją pokazać złotą,
Potem nadętą dawnych przodków pychą,
Potem ją utkać Arachny robotą,
Potem ulepić z błota, jak pod strychą
Gniazdo jaskółcze, przybite do drzewa,
Co w sobie słońcu wschodzącemu śpiewa…
W tej oktawie poeta wszedł już w szczegóły naszej codziennej pracy. Wszystko dobyć – to nasz główny cel.
I gdyby stary ów Jan Czarnoleski
Z mogiły powstał: to by ją zrozumiał,
Myśląc, że jakiś poemat niebieski,
Który mu w grobie nad lipami szumiał,
Słyszy, ubrany w dawny rym królewski,
Mową, którą sam przed wiekami umiał.
Potem by, cicho mżąc, rozważał w sobie,
Że nie zapomniał mowy polskiej – w grobie.
W strofie kolejnej autor wyraźnie zwrócił nam uwagę na odpowiedzialność spoczywającą nie tylko na redakcji, lecz także na autorkach i autorach, bez których z czasem moglibyśmy tego i owego zapomnieć. Przez osiemdziesiąt lat tak było, więc postaramy się, aby było tak nadal.
Komu ty jedziesz? Jadę księżycowi
Aby się w konia przeglądał kopytach,
Wonnemu jadę na stepach kwiatowi,
Dziewannom które w złotych stoją kitach;
Anioł mię srebrny, jasny w skrzydła łowi,
I leci za mną jak sen po błękitach,
Na koniu stojąc rycerskim jak sława,
I goni mię w kurhany […]
W co wierzę… Tu mię spytasz czytelniku:
W co?… Jeśli powiem – będzie wiele krzyku.
Jak widać, Słowacki doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że natężenie krzyku uzależnione jest od rozmówców i tematu rozmowy, dlatego zamierzamy rozmawiać o wszystkim ze wszystkimi i – podobnie jak poeta – nie bać się krzyku.
Twój czar nade mną trwa. – O! ileż razy
Na skałach i nad morzami bez końca,
W oczach twój obraz, w uszach twe wyrazy,
A miłość twoję miałem na kształt słońca
W pamięci mojej. – Anioł twój bez skazy
Na moich piersiach spał – a łza gorąca
Nigdy mu jasnych skrzydeł nie splamiła:
Twa dusza znała to – i przychodziła.
A jeśli chodzi o tę strofę, to bardzo nam zależy na tym, żeby o nas ktoś kiedyś też tak ładnie napisał, i właśnie tego sobie życzymy na osiemdziesięciolecie.