Klin klinem

Pod tomem Stłuc. Krę­go­słup Tyta­nii Skrzy­dło Anna Ada­mo­wicz, lau­re­at­ka Nagro­dy im. Wisła­wy Szym­bor­skiej, pod­pi­su­je się swo­im imie­niem i nazwi­skiem. To istot­na zmia­na – takie publi­ka­cje, jak choć­by zmyśl [ ] zmysł z 2021 czy Jaw z 2025 roku, uka­zy­wa­ły się bowiem pod hete­ro­ni­mem Lau­ra Osiń­ska. Tyta­nia Skrzy­dło – daw­ny pseu­do­nim pisar­ski – powra­ca jed­nak w tytu­le naj­now­sze­go tomu i odzy­sku­je swo­je miej­sce jako figu­ra zna­czą­ca, choć już nie autor­ska sygna­tu­ra. Jak gło­si krót­ka not­ka bio­gra­ficz­na dołą­cza­na wcze­śniej do wier­szy publi­ko­wa­nych na łamach cza­so­pism lite­rac­kich: „Tyta­nia Skrzy­dło, ur. we wrze­śniu 1993. Lewo­stron­na sko­lio­za lędź­wio­wa roz­po­zna­na w listo­pa­dzie 2006, ope­ro­wa­na w listo­pa­dzie 2010. Korek­cja z usztyw­nie­niem tyl­nym i instru­men­ta­cją Th12–L4. Wypi­sa­na do życia w sta­nie ogól­nym dobrym”[1]. Umiesz­cze­nie Tyta­nii Skrzy­dło w tytu­le prze­no­si nas do wcze­śniej­szych warstw twór­czo­ści Ada­mo­wicz i two­rzy ze Stłuc… rodzaj poetyc­kie­go palimp­se­stu. Wier­sze jed­nak prze­kra­cza­ją gra­ni­ce poety­ki kon­fe­syj­nej, krę­go­słup i implan­ty nie są jedy­nie moty­wa­mi, lecz peł­nią funk­cję emble­ma­tów: nośni­ków zna­czeń, któ­re wykra­cza­ją poza bio­gra­fię autor­ki.

Inspi­ra­cją jest tu medycz­na pro­ce­du­ra pro­sto­wa­nia krę­go­słu­pa, któ­ry sta­je się meta­fo­rą linii życia, moral­no­ści, sta­bil­no­ści – a jego prze­su­nię­cie czy też usta­wia­nie to akt tyle bio­lo­gicz­ny, co sym­bo­licz­ny. Wier­sze Ada­mo­wicz są pre­cy­zyj­ne i upo­rząd­ko­wa­ne – chcia­ło­by się powie­dzieć: kli­nicz­ne. Tom przy­po­mi­na dzien­nik medycz­ny, w któ­rym tek­sty ukła­da­ją się w chro­no­lo­gicz­ny zapis dia­gno­zy, ope­ra­cji i rekon­wa­le­scen­cji. To poezja świa­do­ma ana­to­micz­nie, osa­dzo­na w bio­me­cha­ni­ce i głę­bo­ko zmy­sło­wa (w zna­cze­niu oddzia­ły­wa­nia na zmy­sły, bo wszel­kie prze­pły­wy mię­dzy przy­jem­no­ścią pożą­da­nia a cia­łem są blo­ko­wa­ne przez ból). Opi­sy szpi­tal­ne­go zapa­chu, zim­nych łóżek, ciał w ruchu i bez­ru­chu wzbo­ga­ca­ją tek­sty o ele­ment hap­tycz­ny. Ada­mo­wicz budu­je nie­zwy­kle suge­styw­ne obra­zy mini­mal­nym gestem. Jak w wier­szu Szpi­tal, skła­da­ją­cym się z jed­ne­go sło­wa w roz­strze­lo­nym zapi­sie: „z a p a c h”[2].

Wier­sze z tomu Stłuc. Krę­go­słup Tyta­nii Skrzy­dło ukła­da­ją się w mister­ną, wie­lo­war­stwo­wą i nie­zwy­kle kon­se­kwent­ną struk­tu­rę. Powra­ca­ją­ce moty­wy two­rzą poetyc­kie tryp­ty­ki (Gor­se­to­wa­nie, Szpi­tal) i dyp­ty­ki (Yen­ne­fer z Ven­ger­ber­gu, Strof­ki dla Maxa Ble­che­ra). Tę repe­ty­cyj­ność moż­na porów­nać do ryt­mu wie­lo­eta­po­we­go lecze­nia: wier­sze nie są pod­po­rząd­ko­wa­ne logi­ce nar­ra­cyj­nej pro­wa­dzą­cej poetyc­ką opo­wieść w spo­sób cią­gły z punk­tu A do punk­tu B, lecz odzwier­cie­dla­ją stan prze­wle­kły – jak dłu­ga hospi­ta­li­za­cja, w któ­rej trak­cie czas prze­sta­je pły­nąć line­ar­nie, a sta­je się ryt­mem tera­pii i oddzie­la­ją­cych je przerw. Powra­ca­nie do tego same­go zabie­gu – Jesz­cze raz gor­se­to­wa­nie, Jesz­cze raz szpi­tal – nie ozna­cza fina­łu, lecz raczej złu­dze­nie kre­su, któ­ry nie­ustan­nie prze­su­wa się w cza­sie. To jak fizjo­te­ra­pia czy reha­bi­li­ta­cja po ope­ra­cji – przy­no­szą­ce wspo­mnie­nia z poby­tu w szpi­ta­lu pro­ce­sy, któ­re nigdy nie są zakoń­czo­ne, ponie­waż pod­da­wa­ny im czło­wiek zawsze pozo­sta­je w zawie­sze­niu mię­dzy popra­wą sta­nu zdro­wia a nawro­tem cho­ro­by czy dys­funk­cji. Nie bez zna­cze­nia w tej kon­ste­la­cji cięć i sam­pli jest więc suge­styw­ne domknię­cie tomu wier­szem o tytu­le Body&Mind zdro­wy krę­go­słup czwar­tek godz. 20.00, nawią­zu­ją­cym do nazwy gru­py reha­bi­li­ta­cyj­nej. Opis skło­nu kręg po krę­gu i powro­tu do wypro­sto­wa­nej pozy­cji sta­je się minia­tu­rą całe­go Stłuc… – pro­ce­sem powol­ne­go pro­sto­wa­nia, naj­pierw przy pomo­cy leka­rzy, teraz już samo­dziel­nie. Cia­ło uczy się wra­cać do pio­nu tak, jak język w tych wer­ty­kal­nie zor­ga­ni­zo­wa­nych wier­szach – pre­cy­zyj­nie, krok po kro­ku.

„Być jak szkło”[3] – pisze poet­ka – i od razu wia­do­mo, że cho­dzi tu nie o prze­zro­czy­stość, ale o kru­chość mate­ria­łu i podat­ność na pęk­nię­cia. Zwra­ca uwa­gę inten­syw­na mate­rial­ność języ­ka – jego „chro­po­wa­tość fone­tycz­na”, ryt­micz­ne zabu­rze­nia i wizu­al­ne prze­miesz­cze­nia. Roz­bi­te wer­sy symu­lu­ją poło­że­nie odsta­ją­cych od sie­bie krę­gów, sło­wa nasu­wa­ją syne­ste­tycz­ne obra­zy ostrych kątów. Wer­sy sta­ją się ekwi­wa­len­tem fizycz­nych odczuć – jak­by same były gip­so­wy­mi opa­ska­mi, pasma­mi ban­da­ży opla­ta­ją­cych nie tyl­ko krę­go­słup, ale i sens. Cia­ło zosta­je zre­ifi­ko­wa­ne – zamie­nio­ne w for­mę rzeź­biar­ską („cia­ło    rusz­to­wa­nie rzeź­by / zle­pu / kla­stru […] tra­ce­nie gip­su w poli­mer”)[4]. Ope­ra­cja na krę­go­słu­pie przy­po­mi­na pro­ces zakła­da­nia ramy na obraz. Cia­ło zaczy­na funk­cjo­no­wać jako sub­stan­cja mecha­nicz­na, poza­ludz­ka, obiekt pra­cy lekar­skiej. Nic dziw­ne­go, że w takim tomie przy­wo­ła­ny zosta­je Max Ble­cher – pisarz cho­ru­ją­cy na gruź­li­cę krę­go­słu­pa, unie­ru­cho­mio­ny w pozy­cji leżą­cej na ostat­nią deka­dę swo­je­go życia. Sur­re­alizm obec­ny w twór­czo­ści Ble­che­ra rezo­nu­je w wier­szach Ada­mo­wicz. Dwie strof­ki dla Ble­che­ra to nie tyl­ko gest hoł­du, ale też listy pisa­ne ze szpi­tal­ne­go łóż­ka do inne­go pacjen­ta – połą­cze­nie mię­dzy piszą­cy­mi, któ­rzy zna­ją ogra­ni­cze­nia wła­snych ciał i na(c/p)ięcia języ­ka.

Ten tom to rów­nież kry­ty­ka spo­łecz­ne­go postrze­ga­nia i styg­ma­ty­za­cji cie­le­sno­ści. Autor­ka poka­zu­je, jak cia­ło – zwłasz­cza kobie­ce – jest nie­ustan­nie oce­nia­ne, popra­wia­ne, tre­so­wa­ne. Z tego rodza­ju uwi­kła­niem mamy do czy­nie­nia w cyklu, na któ­ry skła­da­ją się Gor­se­to­wa­nie, Jesz­cze raz gor­se­to­wa­nie oraz Ostat­ni raz gor­se­to­wa­nie. Wszyst­ko tu jest mie­rzo­ne, doty­ka­ne, nazy­wa­ne – cia­ło roz­pi­sa­ne w pomia­rach, dia­gno­zach, wer­dyk­tach i wyro­kach. To tak­że dekon­struk­cja medycz­ne­go rytu­ału: pod­miot­ka, choć z powo­du języ­ka jest pod­po­rząd­ko­wa­na sys­te­mo­wi, język ten roz­bra­ja – przez iro­nię („naj­pięk­niej­sze narzę­dzie tor­tur”)[5] i per­wer­syj­ną este­ty­za­cję („bie­lut­ka rze­ka / mię­dzy żebra­mi”)[6]. Gor­set sta­je się emble­ma­tem prze­mo­cy struk­tu­ral­nej. Ostat­ni raz gor­se­to­wa­nie sta­no­wi domknię­cie tryp­ty­ku. Sama for­ma – opar­ta na powtó­rze­niach – dyna­mi­zu­je poetyc­ką fra­zę i peł­ni funk­cję per­for­ma­tyw­ne­go aktu bun­tu wobec dys­kur­su, któ­ry cia­ło kobie­ce czy­ni repre­zen­ta­cją cudzych pro­jek­tów. Gor­set, wcze­śniej ana­li­zo­wa­ny jako instru­ment medycz­ny, spo­łecz­ny i sym­bo­licz­ny, tutaj powra­ca jako meto­ni­mia domi­na­cji – nie tyl­ko mode­lu­je cia­ło, ale tak­że narzu­ca jego funk­cję w polu kul­tu­ry. Przy­wo­ły­wa­ne figu­ry są repre­zen­ta­cja­mi kobie­co­ści jako przed­mio­tu: domi­na­cji (Scar­lett O’Hara – sil­na kobie­ta, ale uwię­zio­na w patriar­chal­nych rolach spo­łecz­nych), este­ty­za­cji (Gala­tea[7] to mitycz­na rzeź­ba oży­wio­na przez Pig­ma­lio­na), hero­iza­cji (Joan­na d’Arc[8] to figu­ra męczeń­stwa i hero­izmu zwią­za­ne­go z cia­łem, któ­re prze­kra­cza­ło nor­my płci i wła­dzy) bądź misty­fi­ka­cji (świe­tlik świę­to­jań­ski wyda­je się w tym zesta­wie­niu naiw­nie i ulot­nie pięk­ny). Puen­ta „upy­chasz w gor­set jak w gor­set” to moment mak­sy­mal­ne­go języ­ko­we­go prze­sy­ce­nia – tau­to­lo­gia, któ­ra uka­zu­je bez­sil­ność słów wobec doświad­cze­nia opre­sji. W tym sen­sie wiersz upo­mi­na się o pra­wo do odmo­wy nar­ra­cji, do bycia „poza mitem”, do suwe­ren­no­ści seman­tycz­nej.

 

Okładka książki Anny Adamowicz pod tytułem „Stłuc. Kręgosłup Tytanii Skrzydło”.
Anna Adamowicz, „Stłuc. Kręgosłup Tytanii Skrzydło”, Wrocław: Wydawnictwo Warstwy, 2024.

Na tle wcze­śniej­szych publi­ka­cji Ada­mo­wicz – roz­pro­szo­nych mię­dzy Biu­rem Lite­rac­kim a łódz­ką Kwa­dra­tu­rą – tom Stłuc. Krę­go­słup Tyta­nii Skrzy­dło wyróż­nia się tak­że pod wzglę­dem wizu­al­nym. Wydaw­nic­two War­stwy, zna­ne z dba­ło­ści o este­ty­kę dru­ku, trak­tu­je for­mę gra­ficz­ną ksią­żek poetyc­kich jako inte­gral­ny ele­ment pro­jek­tu. Nie było­by prze­sa­dą uznać, że Mar­ta Igner­ska dopeł­nia wier­sze, a nie jedy­nie je ilu­stru­je. Czer­wo­ne nici, któ­re pro­wa­dzą przez książ­kę, przy­po­mi­na­ją naczy­nia krwio­no­śne, szwy, bli­zny. Na ilu­stra­cjach-haftach widzi­my cia­ła już post­ludz­kie – sur­re­ali­stycz­ne antro­po­mor­ficz­ne potwo­ry z krę­go­słu­pa­mi wykrzy­wio­ny­mi, wycię­ty­mi lub roz­ro­śnię­ty­mi ponad mia­rę. Ten kon­cept arty­stycz­ny nie jest i nie miał być neu­tral­nym medium. Dzię­ki nie­mu książ­ka sta­je się obiek­tem sen­so­rycz­nym, nie­mal rzeź­bą z papie­ru. Tom Stłuc. Krę­go­słup Tyta­nii Skrzy­dło to przy­kład poezji bólu, któ­ra nie zatrzy­mu­je się na auto­bio­gra­ficz­nym szki­cu. Jest to pro­jekt prze­my­śla­ny, pięk­ny w swo­jej suro­wo­ści i ope­ru­ją­cy języ­kiem chi­rur­gicz­nej pre­cy­zji. Ada­mo­wicz mistrzow­sko roz­sz­czel­nia medycz­ny i kul­tu­ro­wy dys­kurs o cie­le – kobie­cym, cho­rym, nie­re­pre­zen­ta­tyw­nym, bole­snym.

Tekst powstał w ramach warsz­ta­tów twór­cze­go pisa­nia z kry­ty­ki lite­rac­kiej na Uni­wer­sy­te­cie Wro­cław­skim, pro­wa­dzo­nych przez dra Oska­ra Mel­le­ra.

 

[1] Wiersz wol­ny: Tyta­nia Skrzy­dło – „krzep­nię­cie”, „Liber­té!”, onli­ne: https://liberte.pl/wiersz-wolny-tytania-skrzydlo-krzepniecie/ [dostęp: 18.07.2025]

[2] A. Ada­mo­wicz, Stłuc. Krę­go­słup Tyta­nii Skrzy­dło, Wro­cław: Wydaw­nic­two War­stwy, 2024, s. 15.

[3] Tam­że, s. 8.

[4] Tam­że, s. 13.

[5] Tam­że, s. 16.

[6] Tam­że.

[7] Dla ści­sło­ści: były w mito­lo­gii trzy Gala­tee, wszyst­kie pod­po­rząd­ko­wa­ne woli męskiej, choć (co wyda­je się istot­ne) uratowane/przemienione przez isto­ty kobie­ce. Dru­gą Gala­teą była nere­ida, nim­fa mor­ska. Zako­chał się w niej cyklop Poli­fem, lecz jej ser­ce nale­ża­ło do mło­de­go paste­rza Aki­sa. Zazdro­sny olbrzym zabił chłop­ca, miaż­dżąc go gła­zem. Gala­tea, pogrą­żo­na w żalu, prze­mie­ni­ła jego krew w rze­kę Acis. Trze­cia postać o tym imie­niu pocho­dzi­ła z Kre­ty, była żoną Lam­pro­sa, któ­ra po uro­dze­niu dziew­czyn­ki z lęku przed mężem ukry­ła płeć dziec­ka, wycho­wa­ła je jako chłop­ca o imie­niu Leu­kip­pos. Gdy praw­da zaczę­ła wycho­dzić na jaw, Gala­tea bła­ga­ła bogi­nię Lato­nę o pomoc. Ta wysłu­cha­ła modlitw i prze­mie­ni­ła dziew­czyn­kę w chłop­ca, speł­nia­jąc ocze­ki­wa­nia spo­łecz­ne wpi­sa­ne w mit o płci jako for­mie przy­sto­so­wa­nia.

[8] Joan­na d’Arc współ­cze­śnie czę­sto jest postrze­ga­na nie jako figu­ra kobie­ca i femi­ni­stycz­na, lecz jako postać queero­wa. Nie­któ­rzy widzą w niej trans­pł­cio­we­go męż­czy­znę, co ozna­cza­ło­by jesz­cze rady­kal­niej­sze prze­kro­cze­nie ogra­ni­czeń cia­ła i spo­łecz­nych ocze­ki­wań.

(ur. 2001) studentka psychologii i filologii polskiej na Uniwersytecie Wrocławskim. 

więcej →

diagnostka laboratoryjna, poetka.

więcej →