Legendarna wyprawa

Kie­dy w mediach poja­wi­ła się infor­ma­cja o nowej książ­ce Łuka­sza Kuchar­czy­ka, byłam prze­ko­na­na, że otrzy­ma­my lite­rac­ko-kul­tu­ral­ny tygiel z uni­wer­sy­tec­kim tłem. Wcze­śniej­sze Gran­ty i smo­ki zosta­ły przy­ję­te tak dobrze, że trud­no, by ich autor nie poku­sił się o kon­ty­nu­ację przy­gód mło­de­go naukow­ca o mocar­nym umy­śle zamknię­tym w wątłym cie­le. W mojej gło­wie wykieł­ko­wa­ła jed­nak oba­wa, czy dal­szy ciąg tej uni­wer­sy­tec­ko-fan­ta­zyj­nej far­sy zda egza­min, szcze­gól­nie że boha­te­ro­wie opo­wia­dań awan­su­ją tu na boha­te­rów peł­no­praw­nej powie­ści. To for­ma wyma­ga­ją­ca od auto­ra umie­jęt­no­ści two­rze­nia dłu­giej fabu­ły, łącze­nia wie­lu wąt­ków w spój­ną całość, trzy­ma­nia czy­tel­ni­ka w napię­ciu. Jak­by tego było mało, Łukasz Kuchar­czyk posta­no­wił stwo­rzyć saty­rę, kome­dio­we fan­ta­sy, a zatem balan­so­wać na bar­dzo cien­kiej gra­ni­cy mię­dzy śmiesz­no­ścią a ośmie­sze­niem. Dokąd zapro­wa­dzi­ła go ta dro­ga?

Tym, któ­rzy Gran­tów i smo­ków nie zna­ją, przy­po­mnę pokrót­ce, że jest to zbiór opo­wia­dań o przy­go­dach Cil­ge­ra­na, dok­to­ran­ta meto­do­lo­gii nauk bar­ba­rzyń­skich na Uni­wer­sy­te­cie Wiel­ko­bo­ha­ter­skim imie­nia Kel­ta Nie­zwy­cię­żo­ne­go. Jak na realia szko­ły wyż­szej przy­sta­ło, admi­ni­stra­cja utrud­nia stu­diu­ją­cym zdo­by­wa­nie punk­tów, orga­ni­za­cję kon­fe­ren­cji nauko­wych czy uzy­ski­wa­nie sty­pen­diów. By otrzy­mać wyma­ga­ne doku­men­ty, boha­ter zmu­szo­ny jest brać udział w nie­bez­piecz­nych wypra­wach i zakra­wa­ją­cych o absurd pro­jek­tach. Towa­rzy­szem jego przy­gód zosta­je nie kto inny jak nizio­łek. Powszech­nie wia­do­mo, że nizioł­ki zdol­ne są do wiel­kich czy­nów, choć brze­mię hero­sa przyj­mu­ją prze­waż­nie wbrew swo­jej woli.

W powie­ści Wszyst­kie dro­gi pro­wa­dzą Cil­ge­ran znaj­du­je się w rado­snym momen­cie swo­jej aka­de­mic­kiej karie­ry, mia­no­wi­cie u pro­gu fina­li­za­cji prac nad dok­to­ra­tem. Wyda­wać by się mogło, że już tyl­ko publi­ka­cja roz­pra­wy oraz jej obro­na dzie­lą go od otrzy­ma­nia upra­gnio­ne­go stop­nia. Nie­ste­ty w wyni­ku serii nie­for­tun­nych zda­rzeń i prze­wrot­no­ści losu, któ­ry kpi sobie z racjo­nal­no­ści, a daje się kształ­to­wać przy­pad­ko­wi i zło­śli­wo­ści wszech­świa­ta, pra­ca dok­tor­ska Cil­ge­ra­na zosta­je skra­dzio­na. Aby odzy­skać bez­cen­ne mate­ria­ły, mło­dy nauko­wiec musi się udać na nie­bez­piecz­ną, peł­ną zasa­dzek wypra­wę. Jed­nak by tra­dy­cji sta­ło się zadość, boha­ter fan­ta­sy przed wyru­sze­niem w dro­gę powi­nien zebrać dru­ży­nę. Jak łatwo się domy­ślić, dro­ga ta sama w sobie jest celem, a z powo­du brze­mien­nej w skut­ki kra­dzie­ży ważą się losy nie tyl­ko dok­to­ran­ta, ale i całe­go świa­ta.

Czy­tel­nik otrzy­mu­je zatem powieść dro­gi; książ­kę, któ­rej fabu­ła wcią­ga i intry­gu­je. Choć czę­ścio­wo mamy tu do czy­nie­nia z rein­ter­pre­ta­cja­mi, alu­zja­mi lite­rac­ki­mi, ele­men­ta­mi zapo­ży­czo­ny­mi z pol­skie­go i świa­to­we­go pisar­stwa, to zde­cy­do­wa­nie może­my mówić o indy­wi­du­al­nym cha­rak­te­rze tek­stu Kuchar­czy­ka.

Autor prezentuje kalejdoskop motywów i wątków zaczerpniętych z szeroko rozumianego świata kultury, znacznie mniej skondensowanych niż we wcześniejszych opowiadaniach.

Traf­nie wska­zy­wa­ne w innych recen­zjach związ­ki tek­stów Kuchar­czy­ka z twór­czo­ścią Terry’ego Prat­chet­ta są widocz­ne, jed­nak nie domi­nu­ją­ce. Uwa­gę odbior­cy zwra­ca­ją ponad­to brak nume­ra­cji roz­dzia­łów i przy­pi­sy sta­no­wią­ce komen­tarz do fabu­ły, wpro­wa­dza­ją­ce akcen­ty humo­ry­stycz­ne, na przy­kład:

[…] zało­ży­cie­le nowe­go rodza­ju pocz­ty nigdy nie wspo­mnie­li swo­im ogni­stym pra­cow­ni­kom o idei awi­zo, dla­te­go też pry­wat­na fir­ma szyb­ko zyska­ła prze­wa­gę nad znaj­du­ją­cą się pod kró­lew­skim pro­tek­to­ra­tem tra­dy­cyj­na pocz­tą. Zbli­ża­ją­ce się wid­mo likwi­da­cji zmu­si­ło kie­row­nic­two tej dru­giej do pod­ję­cia rady­kal­nych kro­ków – wszy­scy goń­cy zosta­li wysła­ni na kurs puka­nia do drzwi, krą­ży­ły bowiem pogło­ski, że ogrom­nie uła­twia to dostar­cze­nie prze­sy­łek do rąk wła­snych.

Łukasz Kucharczyk, „Wszystkie drogi prowadzą”, Kraków: Wydawnictwo IX, 2024.

Ojców inspi­ra­to­rów powie­ści Wszyst­kie dro­gi pro­wa­dzą jest zde­cy­do­wa­nie wię­cej, jed­nak tym razem bar­dziej niż nawią­za­nia do J.R.R. Tol­kie­na i innych wiel­kich nazwisk lite­ra­tu­ry fan­ta­sy urze­kły mnie mru­gnię­cia okiem do czy­tel­ni­ka i kpi­na z ota­cza­ją­ce­go nas świa­ta. Znaj­dzie­my w książ­ce na przy­kład fra­ze­sy o miło­ści, będą­cej naj­waż­niej­szym skład­ni­kiem napo­ju przy­rzą­dzo­ne­go z dena­tu­ra­tu, rycy­ny i jadu kieł­ba­sia­ne­go, wzmian­ki o świe­cie, w któ­rym czło­wiek jest jedy­nie „szcza­pą drew­na dry­fu­ją­cą po skłę­bio­nych wodach przy­pad­ku”, czy drwi­nę z „zawo­du” insta­gra­me­ra albo z popu­lar­ne­go pro­gra­mu tele­wi­zyj­ne­go mają­ce­go odmie­niać obli­cze nie­ren­tow­nych restau­ra­cji. W powie­ści moż­na spo­dzie­wać się nie­spo­dzie­wa­ne­go – sklep zysku­je tu mia­no Rupie­ciar­ni Bor­ge­sa, lek­tu­ra­mi oma­wia­ny­mi na stu­diach są Dez­orien­ta­lizm Psa­ida czy histo­ria Fau­ry i Lilo­na, w ogło­sze­niu o pra­cę znaj­du­je się infor­ma­cja o „owo­co­wych ogni­skach w każ­dy czwar­tek”, a przed śmier­cią gło­do­wą może boha­te­rów ura­to­wać odna­le­zie­nie pie­ro­go­we­go chru­śnia­ka. Nie spo­sób wymie­nić wszyst­kich tra­we­sta­cji w wyda­niu Kuchar­czy­ka, a roz­szy­fro­wa­nie każ­de­go nawią­za­nia, każ­dej rela­cji inter­tek­stu­al­nej było­by nie lada wyczy­nem. Autor tka swo­ją powieść z mate­rii kul­tu­ry, rze­czy­wi­stość aka­de­mic­ką trak­tu­je jedy­nie jako tło gawę­dy, nie jej rdzeń (co uzna­ję za duży plus książ­ki).

Mylił­by się jed­nak ten, kto by sądził, że osta­tecz­nie otrzy­mu­je­my publi­ka­cję pre­zen­tu­ją­cą mul­ti­wer­sum absur­du. Kuchar­czyk bar­dzo zręcz­ne wpla­ta w fabu­łę frag­men­ty reflek­syj­ne, skła­nia­ją­ce do głęb­szych roz­wa­żań nad isto­tą opi­sy­wa­nych zja­wisk. Na przy­kład Cil­ge­ran i jego kom­pa­ni są świad­ka­mi migra­cji ludzi porzu­ca­ją­cych swo­je dobyt­ki w oba­wie przed nad­cho­dzą­cym zagro­że­niem – woj­ną. Trud­no, by obraz kre­owa­ny przez auto­ra nie przy­po­mniał odbior­cy o napa­ści Rosji na Ukra­inę. „By prze­ko­nać się o praw­dzi­wym dra­ma­cie woj­ny, nale­ża­ło czy­tać gdzieś pomię­dzy roman­tycz­ny­mi wer­sa­mi dzie­jo­pi­sów” – mówi nar­ra­tor, by za chwi­lę pozo­sta­wić czy­tel­ni­ka z histo­rycz­no-etycz­nym dyle­ma­tem. W innym miej­scu Cil­ge­ran pod­su­mo­wu­je swo­je umie­jęt­no­ści życio­we, któ­re są roz­bież­ne z tymi zdo­by­ty­mi na uni­wer­sy­te­cie. Arty­ku­łu­je wła­sne lęki zwią­za­ne z koniecz­no­ścią funk­cjo­no­wa­nia w świe­cie, w któ­rym nie radzi sobie z naj­prost­szy­mi pra­ca­mi. Boga­te doświad­cze­nie lek­tu­ro­we i zdol­ność do swo­bod­ne­go teo­re­ty­zo­wa­nia nie zapew­nia­ją bowiem powo­dze­nia w codzien­nej rze­czy­wi­sto­ści.

Książ­ka Łuka­sza Kuchar­czy­ka nie jest jed­no­wy­mia­ro­wa. Pisarz kpi, bawi się kon­wen­cją fan­ta­sy, dostar­cza dobrej zaba­wy, ale sku­tecz­nie uni­ka gro­te­sko­we­go efek­tu swo­ich zabie­gów lite­rac­kich. Umie­jęt­nie wpla­ta w fabu­łę gorz­kie reflek­sje, któ­re spra­wia­ją, że rów­no­wa­ga gatun­ko­wa zosta­je zacho­wa­na, a czy­tel­nik nie tyl­ko czer­pie radość z lek­tu­ry, ale tak­że ma szan­sę poznać war­to­ścio­wą histo­rię z mora­łem. War­to się­gnąć po Wszyst­kie dro­gi pro­wa­dzą i odkryć oby­dwa wymia­ry powie­ści.

– filolożka, redaktorka, zastępczyni redaktora naczelnego „Dziennika Literackiego”. Ukończyła studia na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Autorka artykułów naukowych, recenzji, szkiców i wywiadów.

więcej →

– pisarz, doktor nauk humanistycznych, adiunkt w Katedrze Polskiej Literatury Współczesnej i Krytyki Literackiej UKSW

więcej →

Powiązane teksty