Niemoc symboliczna i literatura. Przypadek autofikcji Camille Kouchner

Kie­dy w 2021 roku uka­za­ła się książ­ka Camil­le Kouch­ner La Fami­lia gran­de1, we Fran­cji czy­ny kazi­rod­cze nie były kwa­li­fi­ko­wa­ne jako odręb­ne prze­stęp­stwo. Roz­pa­try­wa­no je jako dodat­ko­wą oko­licz­ność obcią­ża­ją­cą w przy­pad­ku prze­mo­cy sek­su­al­nej, wyko­rzy­sty­wa­nia nie­let­nich i mole­sto­wa­nia, uwzględ­nia­ną w sytu­acji, gdy opraw­ca był spo­krew­nio­ny z ofia­rą lub gdy spra­wo­wał nad nią jakiś rodzaj wła­dzy lub opie­ki. Jeśli oso­ba pokrzyw­dzo­na nie była mało­let­nia (czy­li ukoń­czy­ła pięt­na­sty rok życia), nale­ża­ło dodat­ko­wo udo­wod­nić brak jej zgo­dy na współ­ży­cie2.

W fun­da­men­tal­nym dla dwu­dzie­sto­wiecz­nej myśli socjo­lo­gicz­nej dzie­le Ele­men­tar­ne struk­tu­ry pokre­wień­stwa Clau­de Lévi-Strauss uznał zakaz kazi­rodz­twa za uni­wer­sal­ny i jed­no­cze­śnie regu­lu­ją­cy rela­cje pokre­wień­stwa we wszyst­kich wspól­no­tach ludz­kich, bez wzglę­du na etap roz­wo­ju cywi­li­za­cyj­ne­go. Mówiąc ina­czej: zakaz kazi­rodz­twa jawił się jako natu­ral­ny, choć w swo­jej isto­cie sta­no­wił kul­tu­ro­we osią­gnię­cie czło­wie­ka. Od nie­go zaczy­na­ły się two­rzyć spo­łecz­ne i struk­tu­ral­ne wię­zi, wpły­wa­ją­ce na to, co współ­cze­śnie nazy­wa się poli­ty­ką (wymia­na, soju­sze, opo­zy­cja wewnętrzne–zewnętrzne i tym podob­ne) czy też kul­tu­ro­wym kapi­ta­łem (hie­rar­chia, wła­dza, gru­py uprzy­wi­le­jo­wa­ne i pod­po­rząd­ko­wa­ne i tak dalej). Jed­nost­ki „sła­be” (faible), któ­re nie były zdol­ne do nawią­zy­wa­nia rela­cji poza ści­słym krę­giem rodzin­nym – czy­li nie potra­fi­ły osza­co­wać swo­je­go kapi­ta­łu – czę­sto łama­ły zakaz kazi­rodz­twa. Ale według Lévi-Straus­sa kazi­rodz­two zda­rza­ło się rów­nież w gru­pach uprzy­wi­le­jo­wa­nych (fort): w tym przy­pad­ku wśród przy­czyn zja­wi­ska nale­ża­ło­by wymie­nić prze­świad­cze­nie kazi­rod­ców o ich ponad­prze­cięt­no­ści, wszech­mo­cy i byciu ponad pra­wem obo­wią­zu­ją­cym wszyst­kich pozo­sta­łych człon­ków danej spo­łecz­no­ści3.

Histo­ria opo­wie­dzia­na przez Kouch­ner uka­zu­je tra­gicz­ny, a jed­no­cze­śnie wymy­ka­ją­cy się praw­ne­mu zaka­zo­wi czyn kazi­rodz­twa. Autor­ka nie kwe­stio­nu­je tego, że kazi­rodz­two jest prze­stęp­stwem. Wręcz prze­ciw­nie – doma­ga się za nie naj­wyż­szej kary. Zwra­ca jed­nak uwa­gę na nie­uchwyt­ny i nie­wy­ra­żal­ny cha­rak­ter spo­łecz­ne­go zaka­zu. Rodzi się pyta­nie: czy zakaz kazi­rodz­twa może ist­nieć w sen­sie spo­łecz­nym, jeśli kul­tu­ro­we tabu nie odno­si się do same­go czy­nu, lecz jedy­nie do mówie­nia o nim? I czy w takim przy­pad­ku moż­li­we jest publicz­ne wyra­że­nie sprze­ci­wu wobec kazi­rodz­twa lub wymie­rze­nie za nie ade­kwat­nej kary?

Temat kazi­rodz­twa w deba­cie publicz­nej wywo­łu­je jed­no­cze­śnie obu­rze­nie i obrzy­dze­nie, a przede wszyst­kim mil­cze­nie, bo towa­rzy­szy mu nie­moc sym­bo­licz­na, ów „brak słów”, któ­ry może rów­nież ozna­czać ule­głą akcep­ta­cję albo zwy­czaj­ną nie­chęć do podej­mo­wa­nia takich dys­ku­sji w prze­strze­ni publicz­nej. War­to zauwa­żyć, że łatwiej odno­sić się do sytu­acji śro­do­wisk zmar­gi­na­li­zo­wa­nych, któ­re jak­by z zało­że­nia nara­żo­ne są na prze­moc sek­su­al­ną, nad­uży­cia czy wła­śnie czy­ny kazi­rod­cze, niż mówić o podob­nych zja­wi­skach w sfe­rach wyż­szych, wykształ­co­nych, aka­de­mic­kich, praw­ni­czych czy rzą­do­wych. To wła­śnie wśród tych ostat­nich wycho­wy­wa­ła się i dora­sta­ła Camil­le Kouch­ner: cór­ka Éve­ly­ne Pisier i Ber­nar­da Kouch­ne­ra, pasier­bi­ca Oli­vie­ra Duha­me­la. Każ­de z tych nazwisk przy­na­le­ży do fran­cu­skiej sfe­ry poli­tycz­nej i inte­lek­tu­al­nej dru­giej poło­wy XX oraz pierw­szych lat XXI wie­ku. Każ­de z nich ma swój kapi­tał kul­tu­ro­wy i poli­tycz­ny i każ­de w kate­go­riach zapro­po­no­wa­nych przez Lévi-Straus­sa nale­ża­ło­by przy­pi­sać do gru­py spo­łecz­nie uprzy­wi­le­jo­wa­nych. Tytu­ło­wa fami­lia gran­de to wiel­ka rodzi­na, któ­ra stwo­rzy­ła swój sys­tem praw ponad pra­wem ogó­łu: abso­lut­na wol­ność (mat­ka), wszech­moc (ojczym), wła­dza (ojciec) i sieć soju­szy, przy­jaź­ni, roman­sów z wybo­ru i wia­ry w lewi­co­we war­to­ści. „Wykła­dow­cy, filo­zo­fo­wie, socjo­lo­go­wie, praw­ni­cy, urzęd­ni­cy sądo­wi, adwo­ka­ci, a wkrót­ce tak­że mini­stro­wie wpa­da­ją na kawę. Kul­tu­ra i roz­mo­wa, bez­u­stan­nie”4. Z całą pew­no­ścią rodzi­na wyro­sła ponad swo­ją spo­łecz­ność, wspie­ra się na ide­owym, kul­tu­ro­wym i poję­cio­wym fun­da­men­cie.

Nie­moc sym­bo­licz­ną odczu­wa­ły wyłącz­nie dzie­ci, gospo­dy­nie i opie­kun­ki. Na czym ona pole­ga­ła? Po pierw­sze wymie­nio­ne oso­by miesz­ka­ły w pery­fe­ryj­nych czę­ściach posia­dło­ści w Sana­ry, nigdy w Dużym Domu dla Doro­słych. Po dru­gie nie mia­ły ram i punk­tów odnie­sie­nia, a tyl­ko prze­strzeń niczym nie­ogra­ni­czo­nej swo­bo­dy i wol­no­ści w zacho­wa­niu oraz posta­wie. Rów­no­cze­śnie musia­ły uznać za oczy­wi­stą umow­ność reguł, sym­bo­li i war­to­ści spo­łecz­nych, a tym samym przy­jąć do wia­do­mo­ści, że sys­tem obo­wią­zu­ją­cy więk­szość nie obej­mu­je tych, któ­rzy zosta­li wybra­ni do życia wśród wiel­kiej rodzi­ny.

W Sana­ry ojczym żar­to­wał ze swo­jej mat­ki Colet­te, któ­ra dzwo­ni­ła dzwon­kiem na per­so­nel, by posprzą­tał ze sto­łu. Uczył mnie, że „dozwo­lo­ne” i „zaka­za­ne” to pry­wat­ne poję­cia. Kazał mi bez­gra­nicz­nie sza­no­wać ojca, ale śmiał się ze mną ze wszyst­kich jego wybry­ków5.

Z jed­nej stro­ny roz­wi­ja­ło się prze­ko­na­nie o wyjąt­ko­wo­ści, potwier­dzo­ne spe­cy­ficz­nym zacho­wa­niem poko­le­nia doro­słych, fun­da­men­tów rodzi­ny. Z dru­giej rosło poczu­cie zagu­bie­nia i wyob­co­wa­nia poko­le­nia dzie­ci, któ­re umiesz­czo­ne „cha­otycz­nie w dużych sypial­niach”, tra­ci­ły swo­ją odręb­ność i toż­sa­mość. Jeśli chcia­ły zaist­nieć dla miesz­kań­ców Duże­go Domu, musia­ły uży­wać dia­lek­ty­ki, argu­men­to­wać, „dwo­ić się i tro­ić, prze­kra­czać gra­ni­ce, okre­ślać na nowo rela­cje łączą­ce rodzi­ców i dzie­ci, zyski­wać pew­ność sie­bie albo prze­ciw­nie – odpusz­czać”6. Dzie­ci nie obo­wią­zy­wa­ła rota­cyj­ność zamiesz­ka­nia, nie doty­czy­ły ich rów­nież soju­sze doro­słych. Naj­młod­si byli rze­cza­mi ulo­ko­wa­ny­mi w zasię­gu star­szych, uży­wa­ny­mi zgod­nie z pra­gnie­nia­mi i potrze­ba­mi tych ostat­nich – głów­nie jako obiek­ty wypeł­nia­ją­ce prze­strzeń, pozwa­la­ją­ce im mani­fe­sto­wać swo­ją wol­ność, czę­sto rozu­mia­ną wprost jako nagość, nachal­ność, per­wer­syj­ność. „Każ­de­go lata: roz­da­ro­wa­ni doro­śli i dzie­ci upo­jo­ne wol­no­ścią”7.

O śro­do­wi­sko­wym, poli­tycz­nym i kla­so­wym zna­cze­niu książ­ki Fami­lia gran­de pisa­no wie­lo­krot­nie, rów­nież w pol­skich źró­dłach. Więk­szość tych gło­sów mia­ła cha­rak­ter kry­tycz­ny i doma­ga­ła się spra­wie­dli­wo­ści spo­łecz­nej. Publi­ka­cję Kouch­ner czę­sto zesta­wia się z inny­mi medial­ny­mi wyda­rze­nia­mi zwią­za­ny­mi z ruchem #MeToo czy #MeTo­oIn­ce­ste8. Pod­kre­śla się przy tym nie tyl­ko tema­tycz­ne pokre­wień­stwo (gwałt, pedo­fi­lia, kazi­rodz­two), lecz tak­że podob­nie trau­ma­tycz­ny prze­bieg zda­rzeń, w któ­rym klu­czo­wą rolę odgry­wa­ła obo­jęt­ność doro­słych – naj­bliż­sze­go oto­cze­nia ofiar.

Jak poka­zu­ją te histo­rie, obo­jęt­ność nie zawsze była skut­kiem nie­wie­dzy. Naj­czę­ściej chro­ni­ła przed moż­li­wy­mi kon­se­kwen­cja­mi. W tym sen­sie nie­moc sym­bo­licz­na doty­ka­ła zarów­no ofia­ry, jak i świad­ków daw­nych wyda­rzeń. Zbyt łatwe było­by teraz zre­du­ko­wa­nie jej do pro­ste­go mil­cze­nia. Myślę, że to zja­wi­sko o wie­le bar­dziej zło­żo­ne, wyma­ga­ją­ce odnie­sie­nia nie tyl­ko do tra­gicz­nych fak­tów, lecz tak­że do lite­ra­tu­ry i reflek­sji kul­tu­ro­wej. Czy mil­cze­nie zawsze ozna­cza akcep­ta­cję? Czy sta­no­wi ono rodzaj zasło­ny skry­wa­ją­cej nie­wy­god­ną praw­dę czy raczej ilu­zję, że cokol­wiek się za nim kry­je? W histo­rii Kouch­ner pra­wo, odpo­wie­dzial­ność i spra­wie­dli­wość jawią się jako poję­cia zupeł­nie roz­dwo­jo­ne. Ich wymiar wyraź­nie wią­żą­cy i sym­bo­licz­ny, jed­no­znacz­nie uzna­wa­ny w spo­łe­czeń­stwie, upa­da w kon­fron­ta­cji z wyda­rze­niem, odsła­nia­jąc nie praw­dę, ale praw­dzi­wą pust­kę sym­bo­licz­ną: prze­stęp­stwo, za któ­re praw­nie nie moż­na niko­go ska­zać; zbrod­nię, któ­ra nie wzbu­dza gwał­tow­ne­go sprze­ci­wu, lecz wręcz uci­sza swo­im zasię­giem i poten­cjal­nym, bo nie­ja­snym, choć na pew­no szko­dli­wym (dla kogo?) dzia­ła­niem.

Okładka książki Camille Kouchner pod tytułem „Familia grande”.
Camille Kouchner, „Familia grande”, tłum. Magdalena Kamińska-Maurugeon, Wołowiec: Wydawnictwo Czarne, 2025.

Przerwać milczenie

W pierw­szych sło­wach roz­mo­wy nagra­nej w Radio Fran­ce w noc gło­so­wa­nia par­la­men­tu nad zmia­ną pra­wa doty­czą­ce­go kara­nia za kazi­rodz­two9 Camil­le Kouch­ner powie­dzia­ła z ulgą, że po trzy­dzie­stu latach uda­ło jej się prze­rwać mil­cze­nie10. Kil­ku­krot­nie pod­kre­śla­ła, że nie cho­dzi­ło jej o naru­sze­nie ciszy, a więc nie o wywo­ła­nie reak­cji przez roz­głos medial­ny i skar­gę wyra­żo­ną publicz­nie, ale wła­śnie o prze­rwa­nie mil­cze­nia, któ­re ozna­czać by mia­ło „brak słów”. Ta książ­ka, mówi­ła Kouch­ner, to były jej sło­wa, jej wła­sna histo­ria, w któ­rej opo­wie­dzia­ła o swo­im cier­pie­niu; jej brat nato­miast zacho­wał ciszę. Przez wie­le lat mil­cza­ła, gdyż „nie mia­ła słów”, któ­ry­mi mogła­by opo­wie­dzieć o kazi­rodz­twie, o mole­sto­wa­niu, któ­re­go dopusz­czał się ojczym na jej bra­cie bliź­nia­ku. Tych słów nie zna­la­zła w dys­kur­sie praw­ni­czym, mimo że wycho­wy­wa­ła się wśród praw­ni­ków – naj­lep­szych we Fran­cji kon­sty­tu­cjo­na­li­stów i adwo­ka­tów. Nie zna­la­zła ich w dys­kur­sach femi­ni­stycz­nych i wol­no­ścio­wych, a była prze­cież cór­ką wybit­nej femi­nist­ki i wykła­dow­czy­ni nauk poli­tycz­nych; ani w sztu­ce – choć jej ciot­ka współ­two­rzy­ła fran­cu­ski film i teatr od cza­sów Nowej Fali, ani w medy­cy­nie – i nie pomógł tu fakt, że jej ojciec-mini­ster jest twór­cą świa­to­wej orga­ni­za­cji „Leka­rze bez gra­nic”. Doświad­cze­nie „bra­ku słów” zyska­ło dla Kouch­ner wymiar oso­bi­sty i cie­le­sny w naj­bar­dziej ści­słym zna­cze­niu. Poraż­ka w kon­fron­ta­cji z nie­mo­cą sym­bo­licz­ną wywo­ła­ła u niej poważ­ne cho­ro­by auto­im­mu­no­lo­gicz­ne, wpły­nę­ła na roz­wój i prze­bieg karie­ry praw­ni­czej, sta­ła się głów­ną przy­czy­ną odtrą­ce­nia i wyob­co­wa­nia ze wspól­no­ty fami­lii gran­de. Dopie­ro lite­ra­tu­ra i pro­ces pisa­nia, któ­re­mu towa­rzy­szy­ła tera­pia psy­cho­ana­li­tycz­na, pozwo­li­ły jej, jak sama mówi, prze­rwać mil­cze­nie, uznać swo­je pra­wo do zabra­nia gło­su, do mówie­nia we wła­snym imie­niu. Bo też naj­pierw musia­ła prze­rwać swo­je wła­sne mil­cze­nie, żeby w następ­stwie tego ruchu moż­na było mówić o uwol­nie­niu innych opo­wie­ści i świa­dectw ofiar kazi­rodz­twa11.

Chcia­ła­bym sku­pić się na tym pierw­szym mil­cze­niu, czy­li na bez­po­śred­nim skut­ku dozna­nia nie­mo­cy sym­bo­licz­nej, i powią­zać to z lite­ra­tu­rą. Sło­wa, któ­re mogły­by być naj­bli­żej rze­czy­wi­sto­ści, nie poja­wi­ły się przez trzy­dzie­ści lat, mimo że samo wyda­rze­nie było sta­le obec­ne. Kouch­ner tłu­ma­czy, że ich po pro­stu nie było – było tyl­ko mil­cze­nie. W pew­nym sen­sie to ono ozna­cza­ło dla niej bunt, choć nadal w tym dwu­znacz­nym i nie­ja­snym wymia­rze sprze­ci­wu i akcep­ta­cji. Ona mil­cza­ła z innych powo­dów niż jej brat, niż jej mat­ka, niż cała fami­lia gran­de. Lite­ra­tu­ra pomo­gła Kouch­ner w opo­wie­dze­niu o tam­tych wyda­rze­niach i spo­so­bie, w jaki zmie­ni­ły one losy całej rodzi­ny. Pisa­nie pomo­gło jej prze­rwać, dosłow­nie zła­mać (bri­ser) mil­cze­nie dzię­ki wyod­ręb­nie­niu „jej rze­czy­wi­sto­ści” od „rze­czy­wi­sto­ści jej bra­ta”, a tym samym uwol­nić się od pyta­nia o to, cze­go on – brat bliź­niak i ofia­ra – ocze­ki­wał. Książ­ka uwol­ni­ła ją, nie jego, bo też – chcia­ła­bym to pod­kre­ślić – to opo­wieść „ja” autor­ki, Camil­le Kouch­ner. Powie­dzieć „ja” (je) jako bliź­niak, zwłasz­cza w obli­czu wyda­rzeń tak sil­nie spla­ta­ją­cych losy rodzeń­stwa, moż­na jedy­nie przez pisa­nie oso­bi­ste, w lite­ra­tu­rze.

Autobiografia

Maria Janion w ese­ju Być „ja” swo­je­go „ja” pod­kre­śla, że stra­te­gia auto­bio­gra­ficz­na opie­ra się na swo­istej grze pro­wa­dzo­nej mię­dzy tym, co jaw­ne, a tym, co taj­ne12. Warun­kiem umoż­li­wia­ją­cym auto­bio­gra­ficz­ne świa­dec­two musi być jaw­ność. Rzecz jasna, trze­ba rów­nież uznać, że „ja empi­rycz­ne” i „ja sym­bo­licz­ne” nie są dokład­nie tym samym, a wią­żą­ca je rela­cja bywa umow­na, nie­kie­dy kon­tro­wer­syj­na. Wypo­wia­da­jąc się w obro­nie Dzien­ni­ków Zofii Nał­kow­skiej, Janion sprze­ci­wia się inter­pre­to­wa­niu ich wyłącz­nie w per­spek­ty­wie kry­tycz­no­li­te­rac­kiej, wska­zu­jąc, że mało istot­ne dla kry­ty­ków „intym­ne prze­my­śle­nia” zysku­ją ogrom­ne zna­cze­nie lite­rac­kie. Staw­ką lite­ra­tu­ry auto­bio­gra­ficz­nej jest bowiem „akt samo­świa­do­mo­ści egzy­sten­cjal­nej”. Auto­bio­gra­ficz­ne „ja” nie tyl­ko pre­zen­tu­je się w uję­ciu swo­jej obec­nej toż­sa­mo­ści, ale tak­że odtwa­rza na dro­dze intym­nych zwie­rzeń cały spo­łecz­no-kul­tu­ro­wy pro­ces dora­sta­nia i doj­rze­wa­nia, prze­cho­dze­nia przez roz­ma­ite kry­zy­sy i sytu­acje kon­flik­to­we, któ­re moż­na by współ­cze­śnie okre­ślać jako wpływ inter­sek­cjo­nal­nych ram i ogra­ni­czeń na kształ­to­wa­nie się oso­bo­wo­ści lite­rac­kiej. Wyda­je się, że auto­bio­gra­fia jest gatun­kiem lite­rac­kim, któ­ry naj­peł­niej odsła­nia socjo­lo­gicz­ne i psy­cho­lo­gicz­ne uwa­run­ko­wa­nia kul­tu­ro­wych postaw i zacho­wań. Nał­kow­ska dzię­ki lite­ra­tu­rze odkry­ła w sobie kobie­tę, pisze Janion, co było­by o tyle waż­ne, że kwe­stie toż­sa­mo­ścio­we i kon­sty­tu­tyw­ne dla pod­mio­tu mogą zyskać peł­ny wymiar wła­śnie w lite­ra­tu­rze. Pro­ces upodmio­to­wie­nia doko­nu­je się wte­dy, gdy ist­nie­nie zosta­je uchwy­co­ne w jakimś kon­tek­ście. Na ten kon­tekst skła­da się rze­czy­wi­stość histo­rycz­na, kul­tu­ro­wa, spo­łecz­na, poli­tycz­na, ide­owa – sło­wem: rze­czy­wi­stość uję­ta w swo­im języ­ko­wym wymia­rze. I auto­bio­gra­fia zda­niem Janion naj­le­piej poka­zu­je róż­no­rod­ne zależ­no­ści i rela­cje zacho­dzą­ce mię­dzy życiem, czy­li ist­nie­niem, a egzy­sten­cją, czy­li sym­bo­licz­nym ukon­sty­tu­owa­niem się życia w języ­ku – w lite­ra­tu­rze. Auto­bio­gra­fia to ujaw­nie­nie „wytę­żo­ne­go, sku­pio­ne­go życia wewnętrz­ne­go” piszą­ce­go pod­mio­tu mają­ce na celu poka­za­nie w lite­ra­tu­rze tego feno­me­nu jako egzy­sten­cji samo­świa­do­mej.

W tym zna­cze­niu Fami­lia gran­de Camil­le Kouch­ner może nie być taką lite­rac­ką kon­wer­sją wyda­rzeń bio­gra­ficz­nych, ponie­waż tego, co jest tu bio­gra­ficz­ne, w życiu autor­ki nie było. Kouch­ner dopie­ro two­rzy tę rze­czy­wi­stość w lite­ra­tu­rze, nicze­go w ten spo­sób nie ujaw­nia­jąc, a raczej nada­jąc temu for­mę, lite­rac­ki kształt. Pisze tę część swo­je­go życia, któ­rej do tej pory nie była w sta­nie wyra­zić ina­czej niż przez cie­le­sne symp­to­my, kon­flik­ty rodzin­ne czy trud­no­ści zawo­do­we. Kouch­ner po raz pierw­szy mówi „ja” jako autor­ka-nar­ra­tor­ka Fami­lii gran­de, a wraz z tym sło­wem poja­wia­ją się kolej­ne, pozwa­la­ją­ce jej prze­rwać mil­cze­nie.

Książ­ka Fami­lia gran­de jest auto­fik­cją. To nie opo­wieść o rodzin­nym sekre­cie i ujaw­nie­nie zata­jo­nych wyda­rzeń z prze­szło­ści. To nar­ra­cja prze­ła­mu­ją­ca nie­moc sym­bo­licz­ną pod­mio­tu zde­rzo­ne­go z real­no­ścią wyda­rze­nia nie­znaj­du­ją­ce­go swo­jej repre­zen­ta­cji sym­bo­licz­nej. W tym upa­tru­ję zasad­ni­czej róż­ni­cy mię­dzy auto­bio­gra­fią a auto­fik­cją. Jeśli w pierw­szym przy­pad­ku naj­waż­niej­szy jest pro­ces doj­rze­wa­nia pod­mio­tu, uka­zu­ją­cy jego indy­wi­du­al­ność na tle spo­łecz­ne­go ogó­łu, jego wyjąt­ko­wość czy wraż­li­wość w kon­tek­ście wpły­wów i napięć kul­tu­ro­wych i ide­olo­gicz­nych, to w tym dru­gim – cały wysi­łek sku­pia się na usta­no­wie­niu języ­ko­we­go pod­mio­tu, na zbu­do­wa­niu języ­ko­wej rze­czy­wi­sto­ści, któ­ra w jakiś spo­sób roz­gry­wa się rów­no­le­gle do tego, co wyda­rzy­ło się real­nie. O lite­rac­kiej war­to­ści auto­bio­gra­fii świad­czy kunszt połą­cze­nia ze sobą auto­re­fe­ren­cyj­no­ści świa­ta przed­sta­wio­ne­go z auto­re­flek­syj­nym wglą­dem w rze­czy­wi­stość. O auto­fik­cji jako lite­ra­tu­rze moż­na mówić tyl­ko dla­te­go, że ona ist­nie­je wyłącz­nie w lite­ra­tu­rze, w języ­ku, w pisa­niu, w tek­ście i poprzez tekst. Auto­bio­gra­fia może być jak por­tret, auto­fik­cja zawsze będzie tek­stem: skre­śle­niem, zapi­skiem, notat­ką, cze­ka­niem na sło­wa, prze­ry­wa­niem mil­cze­nia.

Autofikcja

Za twór­cę tego gatun­ku uzna­je się fran­cu­skie­go kry­ty­ka i pisa­rza Serge’a Doubrovsky’ego. W 1977 roku w wydaw­nic­twie Gali­lée uka­za­ła się jego książ­ka zaty­tu­ło­wa­na Fils (Syn); na czwar­tej stro­nie okład­ki zna­la­zła się infor­ma­cja auto­ra: „fik­cja wyda­rzeń i fak­tów ści­śle rze­czy­wi­stych, moż­na powie­dzieć auto­fik­cja. Ozna­cza ona zawie­rze­nie języ­ka przy­go­dzie i przy­go­dę dla same­go języ­ka”13. Auto­fik­cja to arty­ku­la­cja tego, co wcze­śniej nie zosta­ło nazwa­ne, nie zapi­sa­ło się w języ­ku, choć sta­no­wi treść doświad­cze­nia czy prze­ży­cia pod­mio­tu.

Fils był frag­men­tem więk­szej cało­ści, zaty­tu­ło­wa­nej Le Mon­stre (Potwór, wydaw­nic­two Gras­set, 2014), liczą­cej ponad tysiąc sie­dem­set stron, pisa­nej w trak­cie wła­snej psy­cho­ana­li­zy auto­ra, któ­rą ten roz­po­czął po śmier­ci mat­ki. Przez sie­dem lat, codzien­nie w godzi­nach 9:30–13:00, Doubro­vsky sia­dał przy maszy­nie do pisa­nia i two­rzył języ­ko­wą rze­czy­wi­stość, nazy­wa­jąc po raz pierw­szy swo­je uczu­cia i emo­cje zwią­za­ne z mat­ką i ojcem oraz wyda­rze­nia, któ­re wcze­śniej nie zna­la­zły swo­jej języ­ko­wej repre­zen­ta­cji. Symul­ta­nicz­ny pro­ces psy­cho­ana­li­tycz­ny odsła­niał nowe sko­ja­rze­nia i nowe toż­sa­mo­ści, któ­re uka­zy­wa­ły auto­ra jako „obiekt” żar­li­wej miło­ści mat­ki, jako pod­miot w nie­na­wist­nej rela­cji do ojca. To zaś przy­wo­ła­ło fale sko­ja­rzeń krą­żą­cych wokół wysił­ku indy­wi­du­al­nej mito­lo­gi­za­cji, czy­li wyko­rzy­sta­nia mitycz­ne­go zaso­bu kul­tu­ry i lite­ra­tu­ry, odwo­łań do Fedry Jeana Baptiste’a Racine’a, do kazi­rod­czej miło­ści tytu­ło­wej boha­ter­ki do jej pasier­ba Hipo­li­ta (Doubro­vsky był pro­fe­so­rem lite­ra­tu­ry). Poja­wia­ją się róż­no­rod­ne „filia­cje” – „les fils” to nit­ki, wąt­ki; nar­ra­cję budu­ją kolaż myśli, wewnętrz­ny mono­log, zda­nia urwa­ne, bez roz­bu­do­wa­nej skład­ni, bez inter­punk­cji. Auto­fik­cja przy­po­mi­na świa­dec­two języ­ko­wej arty­ku­la­cji real­ne­go życia, a więc tego, co nie ma swo­jej języ­ko­wej posta­ci.

W przy­pad­ku Doubrovsky’ego czyn­ni­kiem ini­cju­ją­cym pra­cę auto­fik­cyj­ną była psy­cho­ana­li­za sku­pio­na na opra­co­wy­wa­niu kla­sycz­ne­go kom­plek­su Edy­pa. To odnie­sie­nie do struk­tu­ry neu­ro­tycz­nej, któ­re – zgod­nie z inten­cją Sig­mun­da Freu­da – jest klu­czo­we w pro­ce­sie kształ­to­wa­nia się pod­mio­tów w naszej tra­dy­cji kul­tu­ro­wej. Camil­le Kouch­ner uro­dzi­ła się w roku, w któ­rym Doubro­vsky pisał swo­je­go „potwo­ra”, dla­te­go jej auto­fik­cja i jej psy­cho­ana­li­za mają już inny prze­bieg. Wraz ze zmia­na­mi spo­łecz­ny­mi, któ­re zaszły w dru­giej poło­wie XX wie­ku, zmie­ni­ła się bowiem rów­nież sama psy­cho­ana­li­za: obec­nie nie inter­pre­tu­je się wąt­ków bio­gra­ficz­nych powią­za­nych z Edy­pem, lecz kon­cen­tru­je na doświad­cze­niu trau­ma­tycz­nym wyni­ka­ją­cym z oddzia­ły­wa­nia real­ne­go na cia­ło. Mimo tych róż­nic nadal ist­nie­ją pew­ne ele­men­ty potwier­dza­ją­ce cią­głość gatun­ku. Są to z pew­no­ścią wpływ wła­snej tera­pii psy­cho­ana­li­tycz­nej oraz pró­ba języ­ko­wej arty­ku­la­cji doświad­czeń, któ­rym wcze­śniej nie nada­no for­my języ­ko­wej. Pod­miot auto­fik­cji mie­rzy się z kul­tu­ro­wym tabu, z tym, co nie posia­da repre­zen­ta­cji sym­bo­licz­nej, i jako takie ma war­tość trau­ma­tycz­ną, real­ną. Moż­na o tym mówić jedy­nie w for­mie nega­tyw­nej, pod­kre­ślo­nej przez spo­łecz­ny zakaz. W książ­ce Doubrovsky’ego w toku ana­li­zy sko­ja­rzeń kazi­rod­czych poja­wia się w for­mie snu wyobra­że­nie „mor­skie­go potwo­ra” (tytu­ło­wy mon­stre), przy­po­mi­na­ją­ce­go hybry­dę żół­wia i kro­ko­dy­la. Ta gro­te­sko­wa, absur­dal­na wręcz wizu­ali­za­cja przy­sło­ni­ła to, co real­ne, co w swej isto­cie nie­na­zy­wal­ne, a cze­go doświad­czył pisarz jako syn w rela­cji z mat­ką. Owo mon­strum sta­je się „fik­cją wyda­rzeń rze­czy­wi­stych” i jed­no­cze­sną arty­ku­la­cją w posta­ci mitycz­ne­go obra­zu nawią­zu­ją­ce­go do zaka­za­nej tra­dy­cji kazi­rodz­twa. Tym samym sama hybry­dycz­ność auto­fik­cji jako gatun­ku lite­rac­kie­go daje się spro­wa­dzić do indy­wi­du­al­nej mito­lo­gi­za­cji pod­mio­tu, któ­re­go real­nie nie ma, ale któ­ry nie­ustan­nie podej­mu­je pra­cę fik­cyj­nej auto­kre­acji. Real­na praw­da prze­ży­cia w sen­sie psy­cho­ana­li­tycz­nym zawsze przyj­mu­je struk­tu­rę fik­cji, co nie ozna­cza, że jest kłam­stwem.

Camil­le Kouch­ner rów­nież two­rzy swo­je­go potwo­ra, któ­ry będzie wyobra­żał to, cze­go nie da się wypo­wie­dzieć. W jej przy­pad­ku jest to hydra. Naj­pierw pod posta­cią węża, a potem roz­ra­sta­ją­cych się łbów, któ­re zabi­ja­ją „wyro­zu­mia­łość i spon­ta­nicz­ność”, peł­ne są jadu i gnie­wu: „Łby hydry mno­żą się, odkąd skoń­czy­łam czter­na­ście lat. Sedy­men­ta­cja, aku­mu­la­cja. Powol­ny pro­ces nie­za­kłó­co­ny żad­ną ero­zją”14; „Ta hydra, któ­ra z cza­sem pona­wia ata­ki, zanim jesz­cze pierw­sza daw­ka tru­ci­zny zdą­ży się roz­pu­ścić w ostat­niej. Jej jad wzbie­ra; uką­sze­nia nie nastę­pu­ją po sobie, lecz się na sie­bie nakła­da­ją”15. Potwor­ność hydry uosa­bia­ją nie tyl­ko poja­wia­ją­ce się wraz z kolej­ny­mi wyda­rze­nia­mi w życiu autor­ki-nar­ra­tor­ki wcie­le­nia mon­strum, ale rów­nież sło­wa osób bli­skich i dal­szych, łączą­ce się w jeden negu­ją­cy jej doświad­cze­nie głos: „To nie jest two­ja wal­ka. Jesteś zwy­kłą depo­zy­ta­riusz­ką dzie­cię­ce­go sekre­tu. Nie masz pra­wa się skar­żyć. Tobie nic się nie sta­ło. Nie masz żad­nych pod­staw”16. To jest obli­cze potwo­ra stwo­rzo­ne­go w auto­fik­cji Kouch­ner. Nie­moc sym­bo­licz­na zosta­je uza­sad­nio­na utra­tą pra­wa do mówie­nia o prze­ży­ciu.

Kolej­ną kwe­stią zbli­ża­ją­cą do sie­bie te dwie odda­lo­ne w sen­sie histo­rycz­no­li­te­rac­kim auto­fik­cje jest poja­wia­ją­cy się w obu przy­pad­kach moment ini­cju­ją­cy roz­pad porząd­ku sym­bo­licz­ne­go. Doubro­vsky wraz ze śmier­cią mat­ki nie tyl­ko tra­ci jedy­ną kobie­tę, któ­rą kochał, ale przede wszyst­kim sam prze­sta­je być obiek­tem miło­ści. To ozna­cza upa­dek repre­zen­ta­cji sym­bo­licz­nej, któ­ra chro­ni­ła go przed kul­tu­ro­wym tabu kazi­rodz­twa. Był obiek­tem miło­ści. W momen­cie, kie­dy sta­je w obli­czu tej star­ty, pró­bu­je przy­jąć pozy­cję pod­mio­to­wą, lecz odkry­wa brak uza­sad­nie­nia sym­bo­licz­ne­go. Doświad­cze­nie kazi­rodz­twa wią­że się z prze­ży­ciem, któ­re­go języ­ko­wo nie będzie mógł przy­jąć w for­mie nie­ne­ga­tyw­nej, gdyż to zawsze jest zła­ma­nie zaka­zu. Camil­le Kouch­ner zosta­ła porzu­co­na przez ojca, „ulu­bio­ną oso­bi­stość Fran­cu­zów”, ale poko­chał ją ojczym, któ­re­go i ona kocha­ła:

kocha­łam tego czło­wie­ka jak ojca, […] mia­łam roz­bi­tą rodzi­nę, mat­ka mi odpły­wa­ła, a on był wszyst­kim, co mi zosta­ło. Bo orga­ni­zo­wał nam waka­cje, zabie­rał nas do kina, a póź­niej zaczął mnie uczyć pod­staw pra­wa. Bo przez całe moje dzie­ciń­stwo, przez okres doj­rze­wa­nia i po samo­bój­stwach to ojczym pod­trzy­my­wał mnie na duchu. […] Bo to on – cho­ciaż z dużym tru­dem – mnie pod­no­sił. Bo nie zro­bił tego dla mnie nikt inny poza nim. Bo znał mnie na pamięć, całym swo­im ser­cem17.

Kazi­rodz­two, któ­re­go dopu­ścił się ojczym Camil­le na jej bra­cie, spra­wia, że nie może ona pozo­stać obiek­tem miło­ści Duha­me­la. Oto utra­ci­ła rację swo­je­go ist­nie­nia, a jako pod­miot musi wziąć na sie­bie tę stra­tę sym­bo­licz­ną, dźwi­gnąć ją i uza­sad­nić, cho­ciaż nie znaj­du­je słów w języ­ku, w praw­nym, spo­łecz­nym i kul­tu­ro­wym dys­kur­sie jej oto­cze­nia:

Fakt, to było zaska­ku­ją­ce! A co z przy­mu­sem? Co z kurew­skim przy­mu­sem moral­nym? Co z fak­tem, że tak cię kocha­li­śmy? Co z fak­tem, że ci ufa­li­śmy, że dali­by­śmy się zabić w two­jej obro­nie, gdy­by trze­ba było! Co z fak­tem, że nawet nie mogli­śmy wysłać cię do paki, tak bar­dzo się o cie­bie bali­śmy? Co z fak­tem, że to byłeś ty? Nie ktoś inny. Ty18.

Auto­fik­cyj­ne s’écrire ozna­cza koniecz­ność zapi­sa­nia tego, co nie daje się zapi­sać – doświad­czeń, takich jak śmierć mat­ki, moż­li­wa do przed­sta­wie­nia tyl­ko w for­mie utra­ty sie­bie jako obiek­tu mat­czy­nej miło­ści (Fils), albo napaść sek­su­al­na, dla któ­rej fik­cja sta­je się jedy­ną for­mą języ­ko­we­go uję­cia, bo żaden dys­kurs nie jest w sta­nie uza­sad­nić egzy­sten­cjal­nej racji pozba­wio­ne­go gło­su, a więc uni­ce­stwio­ne­go w ten spo­sób pod­mio­tu.

„Ulec” nie znaczy „zgodzić się”

„Moja wina pole­ga na świa­do­mej zgo­dzie. Jestem win­na tego, że nie powstrzy­ma­łam ojczy­ma, że nie rozu­mia­łam, iż kazi­rodz­two jest zaka­za­ne”19. W przy­pad­ku auto­fik­cji Kouch­ner naj­istot­niej­sze oka­zu­je się nie prze­ba­cze­nie czy oczysz­cze­nie, lecz uchwy­ce­nie róż­ni­cy poję­cio­wej mię­dzy dwie­ma posta­wa­mi pod­mio­tu wobec prze­mo­cy: ulec a wyra­zić zgo­dę. Clo­til­de Legu­il w swo­ich ana­li­zach pod­kre­śla, że w więk­szo­ści nar­ra­cji o trau­mie – o gwał­tach, nad­uży­ciach sek­su­al­nych i prze­mo­cy – powta­rza się podob­ny wzo­rzec20. Ofia­ra odczu­wa winę za zbrod­nię popeł­nio­ną przez kogoś inne­go, ponie­waż ule­gła, czy­li nie zdo­ła­ła się sprze­ci­wić, pod­da­ła się prze­mo­cy. W języ­ku praw­nym i spo­łecz­nym ule­głość zbyt czę­sto utoż­sa­mia­na bywa ze zgo­dą, a brak sprze­ci­wu trak­to­wa­ny jest jako akt akcep­ta­cji. To pułap­ka, z któ­rej moż­na się wydo­stać wła­śnie dzię­ki języ­ko­wi.

U źró­deł tego błęd­ne­go utoż­sa­mie­nia leży nie­moc sym­bo­licz­na – stan, któ­ry daje się prze­ła­mać wyłącz­nie przez sło­wa. Kouch­ner wycho­dzi z nie­ist­nie­nia, kie­dy prze­ry­wa mil­cze­nie, kie­dy dostrze­ga, że nie może już dłu­żej odda­wać swo­je­go cia­ła „hydrze”, lecz musi bro­nić się za pomo­cą języ­ka. Nie­moc sym­bo­licz­na obec­na w naszej spo­łecz­no-kul­tu­ro­wej rze­czy­wi­sto­ści wyraź­nie odci­ska się w skrzyw­dzo­nych, strau­ma­ty­zo­wa­nych cia­łach. Autor­ka-nar­ra­tor­ka Fami­lii gran­de poka­zu­je, że dla niej jedy­ną dro­gą do repa­ra­cji pozo­sta­ła lite­ra­tu­ra rozu­mia­na nie tyle jako sztu­ka i prze­ży­cie, ile jako pisa­nie i język, jako spo­sób arty­ku­la­cji i zasób środ­ków wyra­zu. Dzię­ki lite­ra­tu­rze Kouch­ner była w sta­nie oddzie­lić swo­ją ule­głość od zgo­dy, któ­rej nigdy nie wyra­zi­ła.

 

1 C. Kouch­ner, Fami­lia gran­de, tłum. i posł. M. Kamiń­ska-Mau­ru­ge­on, Woło­wiec: Wydaw­nic­two Czar­ne, 2025.

2 Zob. L’inceste en dro­it fra­nça­is, onli­ne: https://www.lemag-juridique.com/fiches-pratiques/fiches-pratiques-penal/articles/linceste-en-droit-francais-3260.htm [dostęp: 19.09.2025]; Fran­ce: New Legal Pro­tec­tions for Chil­dren, onli­ne: https://www.loc.gov/item/global-legal-monitor/2016–04-01/france-new-legal-protections-for-children [dostęp: 19.09.2025]; Le con­sen­te­ment, avec Camil­le Kouch­ner et Clo­til­de Legu­il, onli­ne: https://www.radiofrance.fr/franceinter/podcasts/l‑heure-bleue/le-consentement-avec-camille-kouchner-et-clotilde-leguil-1780421 [dostęp: 19.09.2025]; C. Legu­il, Céder n’est pas con­sen­tir. Une appro­che cli­ni­que et poli­ti­que de con­sen­te­ment, Paris: Pres­ses uni­ver­si­ta­ire de Fran­ce, 2021, s. 207–209.

3 C. Lévi-Strauss, Ele­men­tar­ne struk­tu­ry pokre­wień­stwa, tłum. M. Fal­ski, War­sza­wa: Ofi­cy­na Wydaw­ni­cza Volu­men, 2012. Zob. też roz­mo­wę z C. Lévi-Straus­sem z dnia 1 stycz­nia 1972 roku na temat socjo­lo­gicz­ne­go zna­cze­nia kazi­rodz­twa „sła­bych” i „sil­nych”, zbio­ry Insti­tut natio­nal de l’audiovisuel [mate­riał archi­wal­ny].

4 C. Kouch­ner, Fami­lia gran­de, s. 54.

5 Tam­że, s. 52.

6 Tam­że, s. 55.

7 Tam­że, s. 54.

8 Obok książ­ki C. Kouch­ner czę­sto cytu­je się Zgo­dę (Le Con­sen­te­ment) Vanes­sy Sprin­go­ry (w pol­skim prze­kła­dzie Ana­sta­zji Dwu­lit, Kra­ków: Wydaw­nic­two Ostro­gi, 2022) oraz Ponu­re­go tygry­sa (Tri­ste Tigre) Neige Sin­no (pol­skie tłu­ma­cze­nie Kata­rzy­ny Mar­czew­skiej, Kra­ków: Wydaw­nic­two Lite­rac­kie, 2025).

9 Gło­so­wa­nie Zgro­ma­dze­nia Naro­do­we­go odby­ło się w dniach 15–16 kwiet­nia 2021 roku; wcze­śniej (mię­dzy inny­mi po publi­ka­cji książ­ki Kouch­ner) pre­zy­dent Emma­nu­el Macron zapo­wie­dział zaostrze­nie pra­wa przez zmia­nę sta­tu­su prze­stęp­stwa oraz wymia­ru kar za kazi­rodz­two.

10 Le con­sen­te­ment, avec Camil­le Kouch­ner et Clo­til­de Legu­il, onli­ne: https://www.radiofrance.fr/franceinter/podcasts/l‑heure-bleue/le-consentement-avec-camille-kouchner-et-clotilde-leguil-1780421 [dostęp: 19.09.2025].

11 O fali świa­dectw, jaką wywo­ła­ła publi­ka­cja Kouch­ner, pisze na przy­kład Doro­ta Mali­na. Taż, „Fami­lia gran­de” Camil­le Kouch­ner zmie­nia Fran­cję. Jak ta powieść będzie przy­ję­ta w Pol­sce?, onli­ne: https://www.tygodnikpowszechny.pl/familia-grande-camille-kouchner-zmienia-francje-jak-ta-powiesc-bedzie-przyjeta-w-polsce-191306 [dostęp: 21.09.2025].

12 M. Janion, Być „ja” swo­je­go „ja” [w:] tej­że, Odna­wia­nie zna­czeń, Kra­ków: Wydaw­nic­two Lite­rac­kie, 1980, s. 227–239. Wszyst­kie cyta­ty pocho­dzą z tego wyda­nia.

13 S. Doubro­vsky, Fils, Paris: Gal­li­mard, 2001.

14 C. Kouch­ner, Fami­lia gran­de, s. 122.

15 Tam­że, s. 121.

16 Tam­że, s. 108.

17 Tam­że, s. 100–101.

18 Tam­że, s. 144.

19 Tam­że, s. 107.

20 C. Legu­il, Céder n’est pas con­sen­tir. Une appro­che cli­ni­que et poli­ti­que de con­sen­te­ment, Paris: Pres­ses uni­ver­si­ta­ire de Fran­ce, 2021.

 

Biblio­gra­fia:

Doubro­vsky S., Fils, Paris: Gali­lée, 1977.

Janion M., Odna­wia­nie zna­czeń, Kra­ków: Wydaw­nic­two Lite­rac­kie, 1980.

Kouch­ner C., Fami­lia gran­de, tłum. i posł. M. Kamiń­ska-Mau­ru­ge­on, Woło­wiec: Wydaw­nic­two Czar­ne, 2025.

Legu­il C., Céder n’est pas con­sen­tir. Une appro­che cli­ni­que et poli­ti­que de con­sen­te­ment, Paris: Pres­ses uni­ver­si­ta­ire de Fran­ce, 2021.

Lévi-Strauss C., Ele­men­tar­ne struk­tu­ry pokre­wień­stwa, tłum. M. Fal­ski, War­sza­wa: Ofi­cy­na Wydaw­ni­cza Volu­men, 2012.

Sin­no N., Ponu­ry tygrys, tłum. K. Mar­czew­ska, Kra­ków: Wydaw­nic­two Lite­rac­kie, 2025.

Sprin­go­ra V., Zgo­da, tłum. A. Dwu­lit, Kra­ków: Wydaw­nic­two Ostro­gi, 2022.

Źró­dła inter­ne­to­we:

Fran­ce: New Legal Pro­tec­tions for Chil­dren, onli­ne: https://www.loc.gov/item/global-legal-monitor/2016–04-01/france-new-legal-protections-for-children [dostęp: 19.09.2025].

Le con­sen­te­ment, avec Camil­le Kouch­ner et Clo­til­de Legu­il, onli­ne: https://www.radiofrance.fr/franceinter/podcasts/l‑heure-bleue/le-consentement-avec-camille-kouchner-et-clotilde-leguil-1780421 [dostęp: 19.09.2025].

L’inceste en dro­it fra­nça­is, onli­ne: https://www.lemag-juridique.com/fiches-pratiques/fiches-pratiques-penal/articles/linceste-en-droit-francais-3260.htm [dostęp: 19.09.2025].

Mali­na D., „Fami­lia gran­de” Camil­le Kouch­ner zmie­nia Fran­cję. Jak ta powieść będzie przy­ję­ta w Pol­sce?, onli­ne: https://www.tygodnikpowszechny.pl/familia-grande-camille-kouchner-zmienia-francje-jak-ta-powiesc-bedzie-przyjeta-w-polsce-191306 [dostęp: 21.09.2025].

– tłumaczka z języka francuskiego, pracuje w Centrum Studiów Humanistycznych (Wydział Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego).

więcej →

Fallback Avatar

– prawniczka i wykładowczyni.

więcej →

Powiązane teksty

16.11.2025
Szkice

Mistrzyni kropki. Notatki na marginesie „Nocy i dnia” i „Między aktami”

Krótkie, proste, dobitne, jedno- albo dwuwyrazowe tytuły dzieł mieszczą się w swoistej metodzie, w której na pierwszy plan wysuwają się oszczędność, precyzja i geniusz kompozycyjny, jakby mistrzostwo polegać miało nie tylko na błyskotliwych opisach, ale także na rzadkiej umiejętności ich przycinania – o powieściach Virginii Woolf pisze Jakub Michał Pawłowski.

04.11.2025
Szkice

„Samotna kobieta, gdy tworzy, nie wygląda pięknie” – o czterech aktach cierpienia pisarki

Pisze się w samotności. Samotność jest niezbędna do sprawnej pracy. Ale z samotnością miało nie być kobiecie do twarzy. Już sam zbitek słów „samotna kobieta” brzmi jak obraźliwy epitet, a wyobrażenie, że kobieta może coś samotnie zdziałać, jest trudne do przyjęcia nawet dla niej samej – o zjawisku samotności w utworach artystek pisze Aleksandra Ewa Furtak.