Kosz na wymiociny jest w połowie pusty

Kiedy po czterech latach Michał „Młody” Mytnik wraca z drugą książką poetycką, słowa Dawida Kujawy, chwalące jego debiut za „uczciwy, niewymuszony, pozbawiony markowania stosunek do eksperymentu”[1], można tym bardziej odnieść do LINE[2], ponieważ krakowski poeta pozwala sobie na jeszcze więcej swobody, a jego eksperyment przybiera radykalniejszą formę. Ostatni wiersz z hoodshit (griptape), czyli z debiutanckiego tomu poety, nosi tytuł Tablica – i można powiedzieć, że nowy projekt autora zaczyna się w miejscu, w którym skończył się poprzedni.

Metafora tablicy jest dobrym punktem wyjścia do lektury LINE, poematu napisanego odręcznie, w którym wszystkie elementy typograficzne złożone są jedynie z prostych, białych linii na czarnym tle, co przywodzi na myśl kredowe zapiski na szkolnej tablicy. Wygląda to następująco:

Ilustracja przedstawia początek poematu. Już we wstępie widać, że Mytnik nie rezygnuje z motywów, których umiejętne wykorzystanie w debiucie zostało docenione przez krytykę. Znajdziemy więc w LINE stylistykę okołoosiedlową, rapowe flow i triki brzmieniowe, odniesienia i kryptocytaty zarówno poetyckie, jak i popkulturowe, memiczne, a także, jak przystało na eksperyment w ramach współczesnej poezji, rozwiązania formalne podważające referencyjną funkcję języka. Nie jest to jednak wyłącznie powtórka z rozrywki – poeta dodaje do swojego arsenału między innymi zabiegi charakterystyczne dla poezji konkretnej, jak układanie słów, wersów, a nawet pojedynczych liter w specyficzne kształty, a wszystko to przyprawia solidną porcją trashowej estetyki. A skoro Mytnik w LINE pod wieloma względami niemal przekracza granice standardowej formy poetyckiej, nasuwa się na myśl pytanie: jaka jest stawka tego przedsięwzięcia?

Punktem wyjścia do namysłu na ten temat może być tytułowa linia, słowo niezwykle pojemne znaczeniowo. W oczywisty sposób łączy się z autotematycznością wiersza, ale odsyła także chociażby do rapu[3] czy motywów psychodelicznych (angielskie słowo line jest odpowiednikiem polskiej „kreski” w znaczeniu „podłużnie usypanej porcji narkotyku, przeznaczonej do wciągnięcia nosem”[4]). A ponieważ Mytnik stawia swój podmiot w roli ucznia, zogniskowanie poematu wokół tej p r o s t e j figury można traktować także jako projekt zbudowania wiersza niejako od postaw. Potwierdzeniem tego rodzaju strategii może być jedno z „zadań”, którego wykonania podmiot podejmuje się na początku książki, a mianowicie „znaczone zniszczyć”. Autor operuje więc poetyką wywodzącą się z poststrukturalizmu, utrzymując podejrzliwość wobec przezroczystości języka, jednak jest to dla niego raczej stan zastany, a nie punkt końcowy. „Przerywanie otoczenia granic” można rozumieć oczywiście jako destabilizację, ale także jako ambicję odkrycia współdzielonego pola komunikacji w świecie, w którym kontrowersji nie budzą już arbitralność języka i brak esencji słów.

Wszystko to może brzmieć dość poważnie, ale LINE nie jest ani wykładem, ani esejem filozoficznym w formie poetyckiej. Podmiot nie odgrywa roli mędrca przekazującego odbiorcom jakieś prawdy objawione. Wręcz przeciwnie, nie rości sobie pretensji do mądrości, o czym świadczą chociażby pojawiające się tu i ówdzie wykreślenia, które można traktować jako akt produktywnej negacji, dowartościowania błędu. Idąc tym tropem: przykładowo fragment „olbrzymie szparagi śmierci” humorystycznie wskazywałby przede wszystkim na ślepy zaułek skojarzeniowy. Na wyższym poziomie abstrakcji można jednak zauważyć w tym także próbę ujawnienia pewnej niewidzialnej dotąd pracy artystycznej. Mytnik świadomie schodzi więc z piedestału; przedstawia błąd jako nieodzowny element procesu twórczego, a sam proces twórczy właśnie jako uczciwą pracę, w kontrze do wizji poety magicznie wypluwającego z siebie wersy pod wpływem natchnienia. Co więcej, powracający refrenicznie motyw „picia soku z kamieni” przez podmiot można wobec tego rozumieć jako alegorię koncepcji artystycznej polegającej na żmudnym wyciskaniu poetyckości z prostych, codziennych zdarzeń i zwyczajnych przedmiotów.

Tak jak w debiucie, autor regularnie daje tu wyraz swojej niechęci do neoliberalnego status quo, co najlepiej widać we fragmencie łączącym konstatację, że „jak zwykle wygrywa kasyno”, z ironicznym stosunkiem do planu Marshalla:

Eco-brainwashing, a dalej odkrycie sznycli i eskalopków w lodówce Europy można traktować jako drobną złośliwość wobec deklaratywnie proekologicznego stanowiska europejskich instytucji, któremu nie towarzyszą żadne rozsądne czyny. W innym fragmencie możemy znaleźć z kolei zestawienie „produkcji śliny przy słowie zachodnim” z „sumiennym sprawdzaniem widm paragonów”:

Mytnik nie stroni także od krytyki konsumpcjonizmu jako takiego. Na celowniku autora znajdują się zwłaszcza symbole bogactwa i sukcesu, które często wykorzystują współcześni raperzy. Jako reprezentatywny przykład można wskazać fragment „bella prada / bella gucci / brutto me”, którego ostatni wers kojarzy się ze słynnymi słowami Juliusza Cezara z Szekspirowskiego dramatu. Warto w tym miejscu nadmienić, że wprawdzie poeta chętnie korzysta z ironii i ciętego humoru, ale traktuje je jako elementy sprzyjające nawiązaniu łączności, a nie zwiększające dystans między autorem a odbiorcami tekstu. Ciosy i złośliwości są wymierzone wyłącznie w kierunku sił i systemów alienujących. Wprawdzie w jednym z fragmentów znajdziemy stwierdzenie, że „komunikacja to klapa”, ale dalsze partie – „proszę zamontować // portal dźwiękowy / albo sąsiada” – wskazują, że należy je traktować raczej jako gest konstruktywny, odrzucający jednocześnie naiwne podejście do języka. Brzmienie jest zresztą jednym z ważniejszych pól eksperymentu poety, chętnie korzystającego z angielskich słów i czerpiącego z angielskiej fonetyki (między innymi „yey” zamiast „jej”), a także rapowej rytmiki i kompozycji dźwięków.

Wspomniane wcześniej składanie wiersza od podstaw oczywiście wiąże się także z eksperymentami dotyczącymi znaczenia słów jako takich. Autor konstruuje na przykład ciągi skojarzeniowe oparte na sylabach (takie jak: „ma / masło / ma słowo / ma słowotok / ma słowo toksyn”), i nie są to pozbawione sensu gierki słowne. W przytoczonym fragmencie „masło” i „toksyna” łączą się z powtarzanym w poemacie motywem wymiotów poprzez odwołanie do kwasu masłowego, którego „zapach kojarzy się wielu ludziom z wymiocinami”[5]. Tego rodzaju obrazowanie, oparte na złożonych, choć wcale nie hermetycznych skojarzeniach, to jedna z metod, za pomocą których autor konstruuje w poemacie znaczenia wyższego rzędu. W podobny sposób można rozumieć eksperymentowanie z formą wizualną wiersza. Oczywiście najbardziej rzuca się w oczy specyficzna typografia, ale poeta stosuje także inne zaburzenia grafii, na przykład zmienia orientację wiersza względem strony albo zapisuje wersy od prawej do lewej. Decyzja o pozbawieniu litery „E” pionowej kreski może początkowo wydawać się jakąś dziwną fanaberią, ale razem z innymi graficznymi odstępstwami od normy współtworzy pewien spójny sens. Otóż wszystkie te operacje wcale nie sprawiają, że wiersz staje się nieczytelny – w trzech poziomych kreskach bez trudu rozpoznajemy odpowiedni znak, a przeczytanie wiersza obróconego względem strony wymaga jedynie obrócenia książki. A jeśli tak, to po pierwsze sugeruje to istnienie jakiejś podstawy komunikacji nieopierającej się na powrocie do przestarzałych, okołostrukturalistycznych fundamentów, a po drugie – dowartościowuje materialność znaków i złożonych z nich całości oraz koncentrację twórców na tym aspekcie języka.

Truskawką na torcie[6] poematu jest „miejsce na twoje line’y”, które autor zostawia na samym końcu książki:

Może to przywodzić na myśl internetową kulturę relacji parasocjalnych; influencerów chcących stymulować zaangażowanie odbiorców w zamian za pozorne pogłębianie relacji. W kontekście wcześniej wymienionych wątków – traktowałabym ten zabieg jednak zupełnie inaczej (zresztą próba monetyzacji takiego zaangażowania w ramach niszy, jaką jest współczesna poezja, byłaby dość naiwnym biznesplanem, delikatnie mówiąc). Poprzez swoją strategię poetycką autor zdaje się mówić: jeśli stawką projektu jest rekonstrukcja pewnej językowej wspólnotowości, to z samych jego założeń musi wynikać, że nie jest to zadanie dla samotnego artysty geniusza. LINE w swoim ogólnym wydźwięku jest zatem jednocześnie eksperymentem komunikacyjnym i zaproszeniem do tego rodzaju (współ)pracy. Nie bez powodu autor, opisując swoją drugą książkę, wskazuje na dwustronną relację wyobraźni i wiersza[7]. Ale pośród tych wszystkich ważkich tematów i eksperymentów o wysokiej stawce należy zwrócić uwagę na jeszcze jeden element, prawdopodobnie kluczowy dla całego projektu: czytanie LINE to po prostu dobra zabawa.

Okładka książki Michała Mytnika pod tytułem „Line”.
Michał Mytnik, „Line”, Łódź: Stowarzyszenie Pisarzy Polskich, 2025.

 

[1] D. Kujawa, Półkula sativa, półkula indica. „hoodshit (griptape)” Michała Mytnika, online:https://www.biuroliterackie.pl/biblioteka/recenzje/polkula-sativa-polkula-indica-hoodshit-griptape-michala-mytnika/ [dostęp: 27.06.2025].

[2] LINE z wykreśleniem to oficjalna nazwa tomu, podana na stronie redakcyjnej.

[3] Zob. na przykład utwór Linie rapera VNM’a, online: https://www.youtube.com/watch?v=veGGywdsmsc [dostęp: 27.06.2025].

[4] Kreska [w:] Słownik słangu, online: https://www.miejski.pl/slowo-Kreska [dostęp: 27.06.2025].

[5] Kwas masłowy, online: https://pl.wikipedia.org/wiki/Kwas_mas%C5%82owy [dostęp: 27.06.2025].

[6] Jak mawiał Tomasz Hajto, którego beztroskie podejście do przejść dla pieszych Mytnik postanowił uwiecznić w wersie: „hajto kurwa hamuj”.

[7] [Ogłaszamy pierwszy tegoroczny Atest KwP!], online: https://www.facebook.com/KulturawPracy/posts/pfbid02bDvwSYMzkHhNBcdhMh4ZjLhEAWvCD1njc3hyddzUgizEeWJzL4BNjLCxy1qcMTrol [dostęp: 27.06.2025].

– uprawia krytykę literacką, między innymi na łamach „Niewinnych Czarodziejów”.

więcej →

– autor tekstów i muzyki, animator kultury, redaktor „Stonera Polskiego”.

więcej →

Powiązane teksty