Puste krzesła, zakazane książki i Manifest Niepewnego Czasu

Każ­da oso­ba nie­lo­jal­na wobec wła­dzy jest eks­tre­mi­stą, a każ­de dzia­ła­nie, któ­re w jaki­kol­wiek spo­sób nie spodo­ba się wła­dzy, uzna­wa­ne jest za eks­tre­mi­stycz­ne i pod­le­ga karze. Tego rodza­ju anty­rzą­do­wy dzia­łacz jest wrzu­ca­ny do jed­ne­go wor­ka z pedo­fi­la­mi, dile­ra­mi nar­ko­ty­ków i poważ­ny­mi prze­stęp­ca­mi – mówi pre­ze­ska Bia­ło­ru­skie­go PEN Clu­bu Tacia­na Nie­dbaj w roz­mo­wie z Justy­ną Cze­chow­ską.

Justy­na Cze­chow­ska: Zacznij­my roz­mo­wę od PEN-owskiej tra­dy­cji puste­go krze­sła. Kogo chcia­ła­byś wspo­mnieć, a kto nie może dziś z nami być?

Tacia­na Niad­baj: Dzię­ku­ję za taką moż­li­wość. Chcia­ła­bym przed­sta­wić Mika­ła­ja Dzia­do­ka – pisa­rza, dzien­ni­ka­rza, dzia­ła­cza anar­chi­stycz­ne­go i więź­nia poli­tycz­ne­go. Mika­łaj opu­bli­ko­wał książ­kę Kolo­ry świa­ta rów­no­le­głe­go – to przej­mu­ją­ce świa­dec­two o bia­ło­ru­skim sys­te­mie peni­ten­cjar­nym, napi­sa­ne na pod­sta­wie pry­wat­nych doświad­czeń auto­ra. W 2011 roku został on ska­za­ny na czte­ry i pół roku pozba­wie­nia wol­no­ści w tak zwa­nej spra­wie anar­chi­stów. W 2020 roku – po bru­tal­nym zatrzy­ma­niu, tor­tu­rach i upo­ko­rze­niu – ponow­nie tra­fił za kra­ty. Adwo­kat­ka, któ­ra mia­ła z nim kon­takt w aresz­cie, poin­for­mo­wa­ła, że Mika­łaj został pobi­ty. Miał widocz­ne obra­że­nia, sinia­ki na klat­ce pier­sio­wej, śla­dy ude­rzeń na ramio­nach. Mimo to nie wdro­żo­no żad­nych środ­ków ochro­ny. Spra­wa zosta­ła utaj­nio­na. Bra­ku­je infor­ma­cji o zarzu­tach. W 2021 roku sąd ska­zał Mika­ła­ja na pięć lat kolo­nii kar­nej. Przez cały ten czas oskar­żo­ny nie przy­znał się do winy. Pisał, pro­te­sto­wał, zacho­wy­wał god­ność. Prze­by­wał w izo­lat­kach, pozba­wio­ny moż­li­wo­ści kore­spon­do­wa­nia, uczest­nic­twa w spo­tka­niach, kon­tak­tu z rodzi­ną. Odmó­wił pra­cy, któ­ra mia­ła słu­żyć jego degra­da­cji. Nie zre­zy­gno­wał z prze­ko­nań. Nie zamilkł.

Mika­łaj Dzia­dok powi­nien opu­ścić wię­zie­nie 4 kwiet­nia 2025 roku. 31 mar­ca 2025 roku, zale­d­wie kil­ka dni przed zakoń­cze­niem jego wyro­ku, dowie­dzie­li­śmy się, że wsz­czę­to prze­ciw­ko nie­mu nową spra­wę kar­ną. To, że na kil­ka dni przed odzy­ska­niem przez więź­nia wol­no­ści powsta­je kolej­ny akt prze­śla­do­wa­nia, nie jest przy­pad­kiem. To powta­rza­ją­ca się prak­ty­ka bia­ło­ru­skich władz sto­so­wa­na wobec ludzi, któ­rzy zacho­wu­ją god­ność i mają odwa­gę, by mówić o nie­spra­wie­dli­wo­ści, nawet jeśli prze­by­wa­ją w izo­la­cji. Wobec ludzi, któ­rzy nie wyrze­ka­ją się swo­ich prze­ko­nań. Dla reżi­mu są zagro­że­niem. Dla nas – świa­dec­twem odwa­gi. Mika­łaj pozo­stał wier­ny sobie. I dla­te­go jego krze­sło jest dziś puste.

Cof­nij­my się w cza­sie do sierp­nia 1991 roku. Repu­bli­ka Bia­ło­ru­si odzy­sku­je nie­pod­le­głość. Inte­lek­tu­ali­ści posta­na­wia­ją przy­łą­czyć się do mię­dzy­na­ro­do­wej fede­ra­cji PEN Inter­na­tio­nal. Jak wyglą­da histo­ria Bia­ło­ru­skie­go PEN Clu­bu?

Inte­lek­tu­ali­ści poczu­li oddech wol­no­ści już w 1989 roku, i to wła­śnie wów­czas zało­ży­li Bia­ło­ru­ski PEN Club. Orga­ni­za­cja – jak to czę­sto zda­rza­ło się w przy­pad­ku PEN Clu­bów na całym świe­cie – powsta­ła jako eli­tar­ny klub: była jed­ną z pierw­szych w Bia­ło­ru­si, a może nawet pierw­szą, któ­ra mia­ła w pla­nach obro­nę praw czło­wie­ka. Klub był eli­tar­ny, ponie­waż gro­no decy­zyj­ne nie każ­de­go chcia­ło czy mogło do nie­go przy­jąć. Po pierw­sze dla­te­go, że od licz­by człon­ków zale­ża­ła skład­ka, któ­rą corocz­nie nale­ża­ło pła­cić do cen­tra­li w Lon­dy­nie, więc w przy­pad­ku dużej licz­by człon­ków kosz­ty były­by zbyt wyso­kie. Po dru­gie dla­te­go, że to nie był zwią­zek wszyst­kich pisa­rzy, lecz inte­lek­tu­ali­stów praw­dzi­wie odda­nych ide­om wol­no­ści sło­wa. Mimo to za kaden­cji Car­lo­sa Sher­ma­na w latach 90. XX wie­ku Bia­ło­ru­ski PEN Club był nie­zmier­nie aktyw­ny. Po cho­ro­bie i śmier­ci Sher­ma­na dzia­łal­ność przy­ha­mo­wa­ła. Dzia­ło się tak aż do chwi­li, gdy do orga­ni­za­cji dołą­czył Andrej Cha­da­no­wicz. Począt­ko­wo był człon­kiem klu­bu, a w latach 2009–2017 peł­nił funk­cję pre­ze­sa. To poka­zu­je, jak kon­kret­na oso­bo­wość wpły­wa na wspól­no­tę. Cha­da­no­wicz jest inte­lek­tu­ali­stą, poetą i tłu­ma­czem, a wte­dy w Bia­ło­ru­skim PEN Clu­bie roz­kwi­tła dzia­łal­ność lite­rac­ka. Orga­ni­zo­wa­no warsz­ta­ty dla mło­dych ludzi, któ­rzy marzy­li o tym, by pisać. Byłam jed­ną z tych osób, oko­ło 2005 roku bra­łam udział w takich spo­tka­niach, dzię­ki cze­mu oczy­wi­ście pozna­łam taj­ni­ki pisa­nia, ale tak­że całe poko­le­nie aktyw­nych dziś lite­rac­ko twór­ców. W Bia­ło­ru­skim PEN Clu­bie całe mło­de poko­le­nie mogło spo­tkać swo­ich star­szych lite­rac­kich ido­li: Wasi­la Bykaua, Lawo­na Barsz­czeu­skie­go, Ryho­ra Bara­du­li­na czy Ale­sia Raza­naua.

I żad­nej kobie­ty?

Na liście zało­ży­cie­li Bia­ło­ru­skie­go PEN Clu­bu wid­nie­je nazwi­sko jed­nej, to Swia­tła­na Alek­si­je­wicz.

A co z dzia­łal­no­ścią na rzecz wol­no­ści sło­wa?

Od same­go począt­ku to była pod­sta­wo­wa dzia­łal­ność. W 1996 roku Bia­ło­ru­ski PEN Club przy­czy­nił się do spi­sa­nia w Bar­ce­lo­nie Uni­ver­sal Dec­la­ra­tion of Lin­gu­istic Rights, przy naszym wspar­ciu w Bia­ło­ru­si zawią­zy­wa­ły się inne orga­ni­za­cje obro­ny praw czło­wie­ka.

W 1994 roku Łuka­szen­ka wygrał jedy­ne demo­kra­tycz­ne wybo­ry i krok po kro­ku zaczął ogra­ni­czać wol­ność sło­wa i demo­kra­cję. Car­los Sher­man dzia­łał bły­ska­wicz­nie. W 1996 roku zor­ga­ni­zo­wał w Miń­sku Świa­to­wy Kon­gres PEN Clu­bu, co mię­dzy inny­mi mia­ło zwró­cić uwa­gę mię­dzy­na­ro­do­wej spo­łecz­no­ści na to, jak w Bia­ło­ru­si łamie się pra­wa czło­wie­ka.

Jed­no­cze­śnie pręż­nie roz­wi­ja­ła się sce­na lite­rac­ka.

Utwo­rzo­no nie­za­leż­ny od pań­stwa sys­tem nagród lite­rac­kich. W poło­wie lat 90. XX wie­ku powo­ła­no do życia dwa wyróż­nie­nia: imie­nia Ale­sia Ada­mo­wi­cza (to jego Swia­tła­na Alek­si­je­wicz uwa­ża za swo­je­go nauczy­cie­la) za ese­je i publi­cyst­kę na temat współ­cze­sno­ści oraz imie­nia Fran­cisz­ka Bohu­sze­wi­cza za dzie­ła histo­rycz­ne. Od 2011 roku przy­zna­wa­na jest Nagro­da Lite­rac­ka im. Jerze­go Gie­droy­cia za naj­lep­szą książ­kę roku. Wspól­nie z nie­za­leż­nym Sto­wa­rzy­sze­niem Bia­ło­ru­skich Pisa­rzy i inny­mi orga­ni­za­cja­mi stwo­rzy­li­śmy sze­reg nagród, któ­re pozwa­la­ją na doce­nie­nie bia­ło­ru­skiej lite­ra­tu­ry prak­tycz­nie w każ­dej dzie­dzi­nie.

Kie­dy dołą­czy­łaś do Bia­ło­ru­skie­go PEN Clu­bu?

To było oko­ło 2014 roku. Pra­co­wa­łam w mediach nie­za­leż­nych, pomiesz­ki­wa­łam w War­sza­wie. Bia­ło­ru­skie Mini­ster­stwo Spra­wie­dli­wo­ści wciąż pró­bo­wa­ło kom­pli­ko­wać dzia­łal­ność orga­ni­za­cji poza­rzą­do­wych. Wpro­wa­dzo­no na przy­kład zasa­dę, że aby sto­wa­rzy­sze­nie mogło zostać upra­wo­moc­nio­ne (po bia­ło­ru­sku hra­mad­ska­je abjad­nian­nie), musi ono mieć człon­ków zamel­do­wa­nych w róż­nych czę­ściach kra­ju (nie tyl­ko w samym Miń­sku). Pocho­dzę z Połoc­ka, więc popro­szo­no mnie o zło­że­nie wnio­sku o człon­ko­stwo. Tym spo­so­bem do Bia­ło­ru­skie­go PEN Clu­bu dołą­czy­ło spo­ro mło­dych ludzi z nowo­cze­sny­mi kom­pe­ten­cja­mi.

NGO w Bia­ło­ru­si czę­sto dzia­ła­ły dzię­ki wspar­ciu z zagra­ni­cy. Aby legal­nie otrzy­mać grant, trze­ba było zło­żyć wnio­sek o jego zare­je­stro­wa­nie w depar­ta­men­cie dzia­ła­ją­cym przy pre­zy­den­cie. Urzęd­ni­cy naj­czę­ściej uzna­wa­li, że temat, na któ­ry mają być prze­zna­czo­ne pie­nią­dze, jest nie­ak­tu­al­ny, więc wnio­sek odrzu­ca­no, a pie­nią­dze wra­ca­ły do gran­to­daw­cy. Dofi­nan­so­wa­nie od pań­stwa moż­na było dostać jedy­nie na pro­jekt zwią­za­ny z ide­olo­gicz­ny­mi inte­re­sa­mi kra­ju. Ludzie biz­ne­su bali się wspie­rać ini­cja­ty­wy świad­czą­ce o nie­lo­jal­no­ści wobec wła­dzy. Dla­te­go zagra­nicz­ne gran­ty sta­no­wi­ły jedy­ną moż­li­wość pra­cy na rzecz praw czło­wie­ka. Przy­po­mnę, że wła­śnie gran­ty z zagra­ni­cy dopro­wa­dzi­ły do pierw­szej spra­wy kar­nej prze­ciw­ko Ale­sio­wi Bia­lac­kie­mu, bia­ło­ru­skie­mu nobli­ście, zało­ży­cie­lo­wi Cen­trum Obro­ny Praw Czło­wie­ka „Wio­sna”, człon­ko­wi Bia­ło­ru­skie­go PEN Clu­bu. Wła­dze potrak­to­wa­ły gran­ty na dzia­łal­ność orga­ni­za­cji jako pry­wat­ny dochód Bia­lac­kie­go i zażą­da­ły podat­ku docho­do­we­go oraz kary za jego nie­spła­ce­nie. Aleś spę­dził w wię­zie­niu trzy lata, od 2011 do 2014 roku, cho­ciaż udo­wod­nio­no, że wszyst­kie środ­ki wyko­rzy­sta­no na dzia­łal­ność „Wio­sny”.

 

Dziś Białoruski PEN CLUB jest stowarzyszeniem zarejestrowanym w Polsce, może legalnie korzystać z grantów, dotacji i darowizn. Zachęcamy do wspierania walki o wolną Białoruś, pozostającej w interesie całego regionu Europy Środkowo-Wschodniej.

Jednorazowa darowizna: https://penbelarus.org/en/padtrymacz-pen.html

Subskrypcja Patronite: https://patronite.pl/pen

W sierp­niu 2021 roku, czy­li dwa­na­ście mie­się­cy po sfał­szo­wa­nych wybo­rach pre­zy­denc­kich, Sąd Naj­wyż­szy w Miń­sku zde­le­ga­li­zo­wał Bia­ło­ru­ski PEN Club. Spo­dzie­wa­li­ście się takie­go ruchu?

Już w czerw­cu wła­dze zaczę­ły wyma­gać od nas zło­że­nia doku­men­tów z poprzed­nich pię­ciu lat dzia­łal­no­ści. Prze­czu­wa­li­śmy naj­gor­sze. W poło­wie lip­ca zablo­ko­wa­no nam kon­to, prze­szu­ka­no sie­dzi­bę i miesz­ka­nie jed­ne­go z człon­ków rady. Pre­ze­ski Swia­tła­ny Alek­si­je­wicz nie było już wte­dy w Miń­sku, Andre­ja Cha­da­no­wi­cza tak­że nie. Sama prze­by­wa­łam wów­czas na dele­ga­cji w War­sza­wie, sądzi­łam, że jesz­cze wró­cę, ale po wyro­ku wyda­nym 9 sierp­nia uzna­łam, że naj­roz­sąd­niej będzie zostać w Pol­sce. Wybie­ra­łam mię­dzy dal­szą pra­cą a wię­zie­niem. O ile wcze­śniej żar­to­wa­li­śmy, że wię­zie­nie to rodzaj rezy­den­cji lite­rac­kiej, ponie­waż fak­tycz­nie za kra­ta­mi powsta­ło mnó­stwo wspa­nia­łej lite­ra­tu­ry, o tyle teraz pozba­wia się osa­dzo­nych moż­li­wo­ści pisa­nia albo kon­fi­sku­je ich tek­sty. To for­ma tor­tur. To czas wyrwa­ny z życia, nisz­czy cia­ło i psy­chi­kę.

Jak zapa­mię­ta­łaś tam­ten czas – prze­no­si­ny do War­sza­wy?

Koniec lata i jesień to prze­pro­wadz­ka czę­ści zespo­łu i orga­ni­zo­wa­nie jej życia tutaj. Ale uda­ło nam się rów­nież zebrać i wspól­nie prze­my­śleć, co i jak robi­my dalej. Napi­sa­li­śmy oświad­cze­nie, waż­ne dla orga­ni­za­cji, wte­dy prze­cież for­mal­nie nie­ist­nie­ją­cej. Nazwa­li­śmy je Mani­fe­stem Nie­pew­ne­go Cza­su (https://penbelarus.org/en/2021/10/01/manifest-nyapeunaga-chasu.html). Od razu wie­dzie­li­śmy, że nie zawie­sza­my dzia­łal­no­ści i że nie chce­my dzie­lić naszej wspól­no­ty na tę, któ­ra zosta­ła w kra­ju, i tę, któ­ra wyje­cha­ła, dla­te­go nie myśle­li­śmy i nie myśli­my o sobie jako o Bia­ło­ru­skim Pen Clu­bie na wygna­niu. Przez cały ten czas mie­li­śmy olbrzy­mie wspar­cie moral­ne i finan­so­we, zarów­no z biur PEN Clu­bów w róż­nych pań­stwach, jak i od kon­kret­nych osób. Pod koniec jesie­ni 2021 roku odby­ło się spo­tka­nie onli­ne, któ­re w świe­tle pra­wa bia­ło­ru­skie­go było nie­le­gal­ne, ponie­waż gro­ma­dzi­ło człon­ków zli­kwi­do­wa­nej orga­ni­za­cji.

I pew­nie nie wszy­scy wzię­li w nim udział?

Wie­le osób się bało. Ludzie nadal miesz­ka­ją­cy w Bia­ło­ru­si bali się o sie­bie, a ludzie, któ­rzy wyje­cha­li, o bez­pie­czeń­stwo swo­ich rodzin. Mamy więc spo­ro bier­nych człon­ków lub takich, któ­rzy wró­cą, jak tyl­ko polep­szą się warun­ki.

Jeste­ście roz­pro­sze­ni po całym świe­cie. W jaki spo­sób utrzy­mu­je­cie kon­takt z pozo­sta­ły­mi człon­ka­mi?

Po raz pierw­szy mamy pra­cow­ni­ka, któ­ry zaj­mu­je się głów­nie komu­ni­ka­cją. Chce­my utrzy­my­wać te kon­tak­ty, czu­je­my się odpo­wie­dzial­ni za naszych ludzi, chce­my odpo­wia­dać na ich potrze­by. To nie­ła­twe, bo ze wzglę­du na bez­pie­czeń­stwo nasi człon­ko­wie pre­fe­ru­ją róż­ne for­my komu­ni­ka­cji: tra­dy­cyj­ny mejl, Mes­sen­ger, Tele­gram albo Signal. Lista człon­ków jest oczy­wi­ście taj­na. Zresz­tą obję­ta tajem­ni­cą jest tak­że spo­ra część naszych dzia­łań.

Jak to? Prze­cież wasze dzia­ła­nia są bar­dzo gło­śne. Jeź­dzisz po Euro­pie, bie­rzesz udział w nie­zli­czo­nych kon­fe­ren­cjach i opo­wia­dasz o sytu­acji Bia­ło­ru­si­nów. Każ­de spo­tka­nie publicz­ne roz­po­czy­na się od usta­wie­nia puste­go krze­sła, czy­li jest przy­po­mnie­niem oso­by repre­sjo­no­wa­nej lub osa­dzo­nej w wię­zie­niu. W mar­cu PEN Inter­na­tio­nal opu­bli­ko­wał doku­ment zaty­tu­ło­wa­ny Toż­sa­mość na celow­ni­ku: prze­śla­do­wa­nie i opór (https://www.pen-international.org/identity-on-trial-persecution-and-resistance-pen-international-case-list-2025), dorocz­ny raport na temat ludzi pió­ra prze­śla­do­wa­nych ze wzglę­du na swo­ją toż­sa­mość. Znaj­dzie­my w nim nazwi­ska wie­lu Bia­ło­ru­si­nów.

Duża część naszej pra­cy jest mniej spek­ta­ku­lar­na. Ze wzglę­dów bez­pie­czeń­stwa wyko­nu­je­my ją bez poda­wa­nia szcze­gó­łów, nazwisk i adre­sów. Pomoc dla osób uzna­nych przez reżim za eks­tre­mi­stów oraz dla ich rodzin jest kry­mi­na­li­zo­wa­na. Chcę, by jak naj­wię­cej ludzi było amba­sa­do­ra­mi Bia­ło­ru­skie­go PEN Clu­bu, by opo­wia­da­li oni o naszej dzia­łal­no­ści oraz o więź­niach poli­tycz­nych. Ale to wią­że się z ryzy­kiem pono­szo­nym przez naszych przy­ja­ciół i człon­ków rodzin, któ­rzy nadal miesz­ka­ją w Bia­ło­ru­si. Sta­jesz na celow­ni­ku pro­pa­gan­dy, a nie­po­słusz­nych pisa­rzy i dzia­ła­czy uzna­je się za eks­tre­mi­stów lub ter­ro­ry­stów.

Może wyja­śnij­my, kim jest ów eks­tre­mi­sta? W moich roz­mo­wach z bia­ło­ru­ski­mi zna­jo­my­mi to sło­wo poja­wia się w co dru­gim zda­niu.

Każ­da oso­ba nie­lo­jal­na wobec wła­dzy jest eks­tre­mi­stą, a każ­de dzia­ła­nie, któ­re w jaki­kol­wiek spo­sób nie spodo­ba się wła­dzy, uzna­wa­ne jest za eks­tre­mi­stycz­ne i pod­le­ga karze, nie­zmier­nie poważ­nej karze. Tego rodza­ju anty­rzą­do­wy dzia­łacz jest wrzu­ca­ny do jed­ne­go wor­ka z pedo­fi­la­mi, dile­ra­mi nar­ko­ty­ków i poważ­ny­mi prze­stęp­ca­mi. Eks­tre­mi­stycz­ne są teraz wszyst­kie książ­ki Swia­tła­ny Alek­si­je­wicz i wie­lu innych auto­rów, tak­że zagra­nicz­nych.

Na przy­kład?

Rok 1984 George’a Orwel­la. Gułag Anne Apple­baum. A nawet powieść Fre­dri­ka Back­ma­na My prze­ciw­ko wam, potę­pio­na przez reżim za tre­ści doty­czą­ce poli­tycz­nej mani­pu­la­cji i kon­flik­tów spo­łecz­nych. Na naszej stro­nie znaj­du­je się cała lista tego rodza­ju ksią­żek (https://penbelarus.org/en/2025/05/29/banned-books.html).

Rozu­miem, że ten odro­dzo­ny w Pol­sce Bia­ło­ru­ski PEN Club tak­że zna­lazł się na liście eks­tre­mi­stów?

O dzi­wo – jesz­cze nie. Ale nie mamy złu­dzeń, że wcze­śniej czy póź­niej tak się sta­nie. Sta­ra­my się uni­kać kon­tek­stów nad­mier­nie upo­li­tycz­nio­nych. Sfo­to­gra­fo­wa­nie się któ­re­goś z człon­ków ze Swia­tła­ną Cicha­no­uską z pew­no­ścią przy­spie­szy­ło­by uzna­nie Bia­ło­ru­skie­go PEN Clu­bu za orga­ni­za­cję eks­tre­mi­stów. Ale nasza dzia­łal­ność pole­ga wła­śnie na nie­ugię­to­ści, otwar­tym sprze­ci­wia­niu się nie­spra­wie­dli­wo­ściom, dekla­ro­wa­niu nasze­go sta­no­wi­ska. Nie­ła­twe jest takie cią­głe balan­so­wa­nie, ponie­waż pro­wa­dzi do tego, że po angiel­sku mogę powie­dzieć wię­cej niż po bia­ło­ru­sku. Dla bia­ło­ru­skich władz lite­ra­tu­ra i kul­tu­ra są dru­go­rzęd­ne, a jeśli cze­goś się zaka­zu­je, to tro­chę w ciem­no. Nigdy nie wiesz, co wyda­rzy się jutro. Nie wpi­sa­li na listę ani nas, ani naszej stro­ny inter­ne­to­wej, ale pro­fil na Insta­gra­mie już tak. Kil­ka dni temu Sasza Fili­pien­ko, pisarz od lat miesz­ka­ją­cy w Szwaj­ca­rii, tra­fił wła­śnie pod gąsie­ni­ce tego czoł­gu.

Powiedz­my więc o pro­jek­tach Bia­ło­ru­skie­go PEN Clu­bu, o któ­rych moż­na i war­to mówić.

Orga­ni­zu­je­my warsz­ta­ty tłu­ma­cze­nio­we dla mło­dych ludzi miesz­ka­ją­cych zarów­no poza kra­jem, jak i w kra­ju. To waż­ne tak­że dla budo­wa­nia wspól­no­ty. Pla­nu­je­my uru­cho­mie­nie warsz­ta­tów dla poetów i pisa­rzy. Nie­prze­rwa­nie przy­zna­je­my nagro­dy lite­rac­kie, choć zauwa­ża­my, że dziś wyda­je się dużo mniej ksią­żek. Nie­zwy­kle waż­na jest dzia­łal­ność na rzecz utrzy­ma­nia języ­ka bia­ło­ru­skie­go i kul­tu­ry bia­ło­ru­skiej. Owszem, bia­ło­ru­scy twór­cy piszą tak­że po rosyj­sku, ale o kon­dy­cję języ­ka rosyj­skie­go nie trze­ba się mar­twić. Nato­miast tłu­ma­cze­nie lite­ra­tu­ry świa­to­wej na bia­ło­ru­ski jest waż­ne dla roz­wo­ju języ­ka, osa­dza i oswa­ja ją w naszej zbio­ro­wej wyobraź­ni. Nie­daw­no uka­zał się pierw­szy bia­ło­ru­ski prze­kład Ilia­dy, za chwi­lę wyda­my Ene­idę. To pra­ca, któ­ra w więk­szo­ści kra­jów na świe­cie zosta­ła wyko­na­na już daw­no, czę­sto przy wspar­ciu pań­stwa. A my robi­my to prze­ciw­ko nasze­mu pań­stwu, któ­re sta­ra się nas zatrzy­mać i znisz­czyć efek­ty naszej pra­cy.

Wspo­mnia­łaś o wyda­wa­niu ksią­żek. Od lat na Mię­dzy­na­ro­do­wych Tar­gach Książ­ki w War­sza­wie jest orga­ni­zo­wa­ne sto­isko bia­ło­ru­skie, osiem wydaw­nictw bia­ło­ru­skich dzia­ła obec­nie w Pol­sce, w tym roku Pol­ska Izba Książ­ki przy­zna­ła im hono­ro­we człon­ko­stwo. Czy cho­ciaż tro­chę czu­je­cie się tu jak w domu?

Kie­dy wra­ca­łam z tar­gów książ­ki, w tram­wa­ju usły­sza­łam język pol­ski i ock­nę­łam się po kil­ku­dnio­wej inten­syw­nej pra­cy w bia­ło­ru­skim śro­do­wi­sku. Zda­rza mi się zapo­mnieć, że miesz­kam w War­sza­wie. Ale fak­tycz­nie – coraz czę­ściej my, jako Bia­ło­ru­ski PEN Club, ale tak­że bia­ło­ru­scy twór­cy w ogó­le, poja­wia­my się na pol­skich festi­wa­lach i róż­nych spo­tka­niach lite­rac­kich. Dzię­ki nie­oce­nio­ne­mu wspar­ciu Mar­ci­na Jasiń­skie­go, dyrek­to­ra Sta­ro­miej­skie­go Domu Lite­ra­tu­ry, mamy w War­sza­wie sie­dzi­bę. Dwa razy wyje­cha­li­śmy wspól­nie na Festi­wal Góry Lite­ra­tu­ry, w zeszłym roku do Gor­lic na Festi­wal Haup­ta. We współ­pra­cy z Pol­skim PEN Clu­bem zor­ga­ni­zo­wa­li­śmy spo­tka­nie z Dmi­tri­jem Stro­ce­wem z oka­zji Dnia Uwię­zio­ne­go Pisa­rza. Jako orga­ni­za­cja zare­je­stro­wa­na w Pol­sce może­my się ubie­gać o gran­ty na róż­ne pro­jek­ty. Bar­dzo chcie­li­by­śmy robić wię­cej dla pol­skiej publicz­no­ści, ale zwy­czaj­nie bra­ku­je nam cza­su i sił, ponie­waż tak dużo jest pra­cy na rzecz bia­ło­ru­skich ludzi pió­ra. Pod koniec maja licz­ba osa­dzo­nych w wię­zie­niach osób zwią­za­nych z kul­tu­rą wyno­si­ła 152, w tym 36 pisa­rzy. Akcja taka jak puste krze­sła pozwa­la nam w sym­bo­licz­ny spo­sób przy­po­mi­nać o ich losie.

Jak czu­je się poet­ka Tacia­na Niad­baj w takim natło­ku pra­cy, cią­głych podró­ży, spo­tkań na wyż­szym i niż­szym szcze­blu?

To zabaw­ne, bo w ogó­le nie jestem oso­bą, któ­ra lubi wystę­po­wać publicz­nie. Wyczer­pu­je mnie to. Od kil­ku lat nie mia­łam urlo­pu. Codzien­nie budzę się i zasy­piam z myślą o wszyst­kim, cze­go jesz­cze nie zdą­ży­łam zro­bić dla Bia­ło­ru­skie­go PEN Clu­bu. Są takie dni, kie­dy chcia­ła­bym nakryć się koł­drą i nie musieć reago­wać na świat. I bar­dzo tęsk­nię za pisa­niem.

 

Tacia­na Niad­baj

 

***

mamo, wszy­scy moi przy­ja­cie­le to kry­mi­na­li­ści
w komu­ni­ka­tach mili­cji, wia­do­mo­ściach
naka­zach rewi­zji, roz­pra­wach sądo­wych
na listach osób o skłon­no­ściach eks­tre­mi­stycz­nych
prze­wi­ja­ją się ich nazwi­ska

prze­myt­ni­cy wol­no­ści
zdraj­cy dyk­ta­tu­ry
agen­ci w służ­bie god­no­ści

przy poran­nej kawie dys­ku­tu­je­my
o prze­słu­cha­niach, trans­por­tach wię­zien­nych, wyro­kach, licz­bie lat
wię­zien­nych sztucz­kach i sztu­ce prze­trwa­nia
zna­my nazwy kolo­nii kar­nych, ich poło­że­nie i zna­ki szcze­gól­ne
na kon­tu­ro­wych map­kach histo­rii
wska­zu­je­my je bez­błęd­nie
odda­jąc im należ­ne miej­sce

mamo, lite­ra­tu­ra to mina, na któ­rej wyle­cie­li­śmy
rów­nia pochy­ła
nasza zie­mia wysy­sa naszą krew
bli­zny zdo­bią nasze ser­ca
i palą przy zetknię­ciu z nie­spra­wie­dli­wo­ścią

ukry­wa­my się dziś w gęstwi­nach i jamach
książ­ki pocho­wa­li­śmy głę­bo­ko w piw­ni­cach
pomni­ki ura­to­wa­li­śmy przed pro­fa­na­mi
zako­pa­li­śmy je, by kie­dyś znów puści­ły pędy

a my co dzień bie­rze­my w swo­je ręce spra­wę
nasze­go życia
tak, tę kry­mi­nal­ną

                                                        13.05.2024

Prze­ło­ży­ła Joan­na Ber­na­to­wicz

– literaturoznawczyni, animatorka kultury, tłumaczka ze szwedzkiego
i norweskiego.

więcej →

– białoruska poetka, tłumaczka, obrończyni praw człowieka.

więcej →