Słowiańszczyzna, groza i barok. O „Krzywdzie” Pawła Rzewuskiego w kontekście koncepcji Marii Janion

I sam się boję. Nieistnienie nawet
Nieistniejących obezwładnia w lęku

— Stanisław Grochowiak

W swo­jej naj­now­szej powie­ści, opu­bli­ko­wa­nej w maju bie­żą­ce­go roku Krzyw­dzie, Paweł Rze­wu­ski wyko­rzy­stu­je nie­zwy­kle inte­re­su­ją­ce obra­zo­wa­nie, zwią­za­ne z gro­zą histo­rycz­ną. Utwór uka­zu­je sie­dem­na­sto­wiecz­ną Rzecz­po­spo­li­tą Oboj­ga Naro­dów, przez któ­rą podró­żu­je dwóch szlach­ci­ców: sta­rzec o „zakry­tych biel­mem oczach”[1] oraz jego pomoc­nik – postaw­ny i mil­czą­cy „chło­pak […] tak nie­zwy­kłej uro­dy, że przy­po­mi­nał wręcz archa­nio­ła” (K, s. 14). Śle­piec wszę­dzie tam, gdzie się znaj­dzie – począw­szy od Żmu­dzi, przez Pru­sy i Kre­sy Wschod­nie, na Kar­pa­tach skoń­czyw­szy – opo­wia­da o dzie­jach Sta­ni­sła­wa Wró­blew­skie­go her­bu Krzyw­da, któ­ry poszu­ki­wał zagi­nio­ne­go bra­ta Gede­ona i brał udział w nie­sa­mo­wi­tych wyda­rze­niach. A w każ­dym poja­wia­ła się isto­ta z demo­no­lo­gii sło­wiań­skiej.

Wcze­śniej gro­za i histo­ria, nie­sa­mo­wi­tość i sło­wiańsz­czy­zna w pol­skiej lite­ra­tu­rze dru­giej poło­wy XX wie­ku szcze­gól­nie wyraź­nie uwi­docz­nia­ły się w pro­zie Jerze­go Gie­rał­tow­skie­go – żeby wspo­mnieć Karcz­mę nad Bzu­rą (1970) czy Wade­rę (1977). Póź­niej ele­men­ty obra­zo­wa­nia tego rodza­ju zosta­ły zaadap­to­wa­ne w fan­ta­sty­ce pió­ra Zbi­gnie­wa Nie­nac­kie­go – w jego monu­men­tal­nej powie­ści Dago­me iudex (1989–1990), następ­nie w pro­zie Andrze­ja Sap­kow­skie­go, Jac­ka Komu­dy i Jac­ka Pie­ka­ry. Moty­wów sło­wiań­skich nie bra­ku­je w powie­ściach XXI wie­ku, i to w pozy­cjach z lite­ra­tu­ry wyso­kiej, cho­ciaż­by w Obe­rkach do koń­ca świa­ta (2007) Wita Szo­sta­ka i oczy­wi­ście Baśni o wężo­wym ser­cu (2019) Rad­ka Raka.

W ostatnich latach można zaobserwować kolejny renesans zainteresowania słowiańszczyzną i transponowania jej motywów do literatury popularnej, o czym świadczą „Strażnik jeziora” (2024) Michała Zgajewskiego czy „Upierz” (2024) Pauliny Pudło.

Krzyw­da Rze­wu­skie­go wpi­su­je się w ten kata­log tytu­łów, ale jed­no­cze­śnie wyróż­nia na jego tle, ponie­waż widać w niej umie­jęt­ne balan­so­wa­nie mię­dzy for­mu­łą powie­ści popu­lar­nej a wyso­ko­ar­ty­stycz­nej – wyko­rzy­sta­nie przez auto­ra kon­wen­cji gatun­ko­wej hor­ro­ru i powie­ści dro­gi z wyraź­ną domi­nan­tą meta­fi­zycz­ną.

W utwo­rze histo­ria sie­dem­na­sto­wiecz­nej Rze­czy­po­spo­li­tej Oboj­ga Naro­dów nie jest tema­tem wio­dą­cym, sta­no­wi raczej tło nie­sa­mo­wi­tych wyda­rzeń, w któ­rych bie­rze udział Sta­ni­sław Wró­blew­ski. Czas akcji wła­ści­wej, czy­li lata 1629–1632, to okres, gdy kró­lem elek­cyj­nym był Zyg­munt III Waza, póź­niej zaś na tro­nie zasiadł Wła­dy­sław IV. Pano­wa­nie Wazów przy­pa­dło na nie­spo­koj­ne lata naszej histo­rii. Nara­sta­ją­cy pro­blem kozac­ki, pierw­sze kon­flik­ty ze Szwe­cją oraz dymi­tria­dy (cza­sy wiel­kiej smu­ty) siłą rze­czy zosta­ły uwzględ­nio­ne w oma­wia­nej powie­ści. Nie­mniej to nie wyda­rze­nia histo­rycz­ne wyzna­cza­ją dukt barw­nym i prze­sy­co­nym gro­zą opo­wie­ściom nie­wi­do­me­go szlach­ci­ca; sta­no­wią one raczej rodzaj waż­ne­go oraz potrzeb­ne­go, ale jed­nak entourage’u, ele­men­tu peł­nią­ce­go funk­cję orna­men­ta­cyj­ną. Mimo to kolo­ryt epo­ki został odda­ny przez pisa­rza nie­zwy­kle rze­tel­nie, czy­tel­nik ma prze­cież do czy­nie­nia z powie­ścią histo­rycz­ną. Poja­wia­ją się więc w utwo­rze opi­sy karczm pro­wa­dzo­nych przez aren­da­rzy, dwo­rów szla­chec­kich, wsi i mia­ste­czek; nie bra­ku­je tu sar­mac­kich bie­siad, wesel, spo­rów reli­gij­nych, poje­dyn­ków, zajaz­dów, sej­mi­ków, sło­wem – wszyst­kie­go, co pozwa­la uwia­ry­god­nić świat przed­sta­wio­ny. Rze­wu­ski tę lek­cję odro­bił zna­ko­mi­cie. Dopeł­nia ją sty­li­za­cja języ­ko­wa – zasto­so­wa­nie licz­nych archa­izmów i laty­ni­zmów, któ­re zna­ko­mi­cie odda­ją kli­mat epo­ki. War­stwa lin­gwi­stycz­na zosta­ła ukształ­to­wa­na tak umie­jęt­nie, że nie sta­no­wi barie­ry inter­pre­ta­cyj­nej dla odbior­cy, ale pozwa­la mu z zain­te­re­so­wa­niem śle­dzić losy boha­te­rów.

Pisarz wyko­rzy­stał kon­wen­cję powie­ści szka­tuł­ko­wej – nie­wi­do­my szlach­cic przy­by­wa do róż­nych miejsc na roz­le­głych obsza­rach Rze­czy­po­spo­li­tej i roz­po­czy­na opo­wieść. Tym samym uwi­docz­nio­ny zosta­je sche­mat odzwier­cie­dlo­ny w kom­po­zy­cji utwo­ru. Każ­dy roz­dział (Jan…, Maciek…, Alek­san­der…, Sera­fin…, Gede­on…) skon­stru­owa­ny jest w ten spo­sób, że z jed­ne­go opo­wia­da­nia roz­gry­wa­ją­ce­go się w cza­sie akcji wła­ści­wej wyra­sta retro­spek­tyw­na opo­wieść snu­ta przez szlach­ci­ca, cofa­ją­ca wyda­rze­nia do lat 1597–1628. Z kolei w Pro­lo­guEpi­lo­gu akcja zosta­ła prze­su­nię­ta do 1666 roku. W tych czę­ściach powie­ści „Michał Ksa­we­ry Plu­to, zwa­ny rów­nież bra­tem Kasja­nem” (K, s. 9), czy­ta „księ­gę, któ­rą zna­lazł w celi bra­ta Ana­sta­ze­go” (K, s. 9), i z niej wła­śnie dowia­du­je się o dzie­jach Sta­ni­sła­wa Wró­blew­skie­go oraz nie­wi­do­me­go szlach­ci­ca. Losy i moty­wa­cje Wró­blew­skie­go odbior­ca może w peł­ni pojąć dopie­ro wte­dy, gdy prze­czy­ta ostat­nie stro­ny książ­ki, na któ­rych akcja roz­gry­wa się w upior­nej karcz­mie na zamar­z­nię­tym Bał­ty­ku.

Okładka książki Pawła Rzewuskiego pod tytułem „Krzywda”.
Paweł Rzewuski, „Krzywda”, Warszawa: Wydawnictwo ArtRage, 2025.

Pre­mie­rze Krzyw­dy towa­rzy­szą wzno­wie­nia waż­nych ksią­żek Marii Janion, któ­re w kon­tek­ście tej powie­ści pro­wo­ku­ją do pyta­nia o to, co gro­za i histo­ria robią z pol­ską lite­ra­tu­rą. A może co pol­ska lite­ra­tu­ra robi z gro­zą i histo­rią? W 2023 roku nakła­dem wydaw­nic­twa słowo/obraz tery­to­ria uka­za­ło się wzno­wie­nie Wam­pi­ra. Bio­gra­fii sym­bo­licz­nej. Rok póź­niej Kry­ty­ka Poli­tycz­na roz­po­czę­ła pra­ce nad edy­cją ksią­żek z serii Kanon Janion. Pierw­szym wzno­wio­nym tytu­łem były szki­ce doty­czą­ce (głów­nie) tema­tów żydow­skich Do Euro­py – tak, ale razem z naszy­mi umar­ły­mi. Kil­ka tygo­dni przed pre­mie­rą Krzyw­dy seria wzbo­ga­ci­ła się o kolej­ny tom – wyda­no kapi­tal­ne ese­je Wobec zła, któ­rych pier­wo­druk przy­padł na uzna­wa­ny za prze­ło­mo­wy 1989 rok. Tę książ­kę roz­po­czy­na­ją dwa waż­ne arty­ku­ły: Patrio­ta-wariat, poświę­co­ny Tade­uszo­wi Rej­ta­no­wi, oraz Pola­cy i ich wam­pi­ry. W obu roz­pra­wach badacz­ka za pry­mar­ne uzna­ła pod­ło­że roman­tycz­ne, jego wiel­kie wyzwo­le­nie wyobraź­ni, uwy­pu­kli­ła mrocz­ną stre­fę patrio­ty­zmu, w eks­tre­mal­nej sytu­acji zagro­że­nia ojczy­zny sta­ją­ce­go się obłę­dem, śmier­cią i upior­no­ścią.

W odnie­sie­niu do oma­wia­nej powie­ści Rze­wu­skie­go cen­ne są zwłasz­cza te roz­po­zna­nia badacz­ki, któ­re zna­la­zły się w szki­cu Pola­cy i ich wam­pi­ry, gdzie uczo­na zapi­sa­ła: „Losy Pola­ków łączą się ści­śle z losa­mi ich upio­rów, a zwłasz­cza wam­pi­rów. […] Sło­wiań­skie przed­chrze­ści­jań­skie wie­rze­nia w upio­ry i wam­pi­ry trwa­ły wszak dłu­go i upo­rczy­wie”[2]; nie bra­ku­je „wię­zi tych licz­nych pol­skich – ludo­wych i lite­rac­kich – fan­ta­zji wam­pi­rycz­nych z wie­rze­nia­mi Sło­wiańsz­czy­zny”[3]. Współ­cze­sny pisarz, świa­do­mie się­ga­jąc do mito­lo­gii sło­wiań­skiej, nie mógł pomi­nąć tej naj­słyn­niej­szej isto­ty demo­nicz­nej. Wam­pir w powie­ści funk­cjo­nu­je pod daw­ną nazwą jako wąpierz (zob. K, s. 200). Ze wzglę­du na atrak­cyj­ność tej figu­ry we współ­cze­snej kul­tu­rze, nie tyl­ko tej popu­lar­nej, war­to omó­wić tu wątek wam­pi­rycz­ny. Już samo wybra­ne przez Rze­wu­skie­go miej­sce nie jest przy­pad­ko­we – część powie­ści roz­gry­wa się w Kar­pa­tach, a obszar ten, jak zapi­su­je Janion, to „Tran­syl­wa­nia Pod­kar­pac­ka, praw­dzi­we zagłę­bie wam­pi­rów i rezy­den­cja naj­po­tęż­niej­sze­go wam­pi­ra wszyst­kich stu­le­ci, księ­cia Dra­cu­li”[4]. Wró­blew­ski razem ze swo­im pomoc­ni­kiem, Micha­łem Wró­bel­kiem, docie­ra do posęp­ne­go dwo­ru Alek­san­dra Aro­na Rytwi­no­wi­ca. Posia­dłość znaj­du­je się na wznie­sie­niu, jest dobrze obwa­ro­wa­na, co znów wywo­łu­je sko­ja­rze­nie z zam­kiem Dra­cu­li. Zna­ków obec­no­ści wam­pi­ra moż­na zauwa­żyć wię­cej – ludzie z pobli­skiej wsi żyją u pod­nó­ża upior­ne­go dwo­ru w stra­chu i cier­pie­niu: „Wyda­li mu się […] owca­mi pro­wa­dzo­ny­mi na rzeź, w peł­ni świa­do­my­mi swe­go nie­szczę­sne­go losu” (K, s. 177); Wró­blew­ski otrzy­mu­je ostrze­że­nie od dziw­nej miesz­kan­ki mająt­ku: „Ucie­kaj stąd, wasz­mość” (K, s. 156); pomoc­nik radzi podob­nie: „Wasz­mość, jechać nam trze­ba z tego dwo­ru […] Zło tu miesz­ka” (K, s. 162). Osta­tecz­nie oka­zu­je się, że Rytwi­no­wic, któ­ry słu­żył dia­błu, w piw­ni­cy swo­jej posia­dło­ści zapew­niał schro­nie­nie syno­wi prze­mie­nio­ne­mu w wam­pi­ra.

Rzewuski umiejętnie wykorzystał atrybuty oraz stereotypy wampiryczne, a także obraz krwiopijcy typowy dla kultury romantycznej i poromantycznej (to w literaturze preromantyzmu – w utworach Heinricha Augusta Ossenfeldera i Johanna Wolfganga Goethego – po raz pierwszy pojawiają się żywe trupy ssące krew i tym samym rozpoczyna się postępująca do dzisiaj estetyzacja i seksualizacja tych postaci).

W powie­ści Marek, wspo­mnia­ny syn Rytwi­no­wi­ca, zgi­nął z powo­du nie­szczę­śli­wej miło­ści. Zroz­pa­czo­ny ojciec za pomo­cą czar­nej magii pró­bo­wał spra­wić, by zmar­ły wró­cił zza gro­bu. Uda­ło się tego doko­nać, choć nie w peł­ni i ogrom­nym kosz­tem: Marek-wąpierz nie jest już bowiem czło­wie­kiem, lecz żywym tru­pem – egzy­stu­je jako upiór: „Cena za przy­wró­ce­nie do żywych syna była olbrzy­mia – chło­pak w nowej posta­ci musiał poić się krwią” (K, s. 201). Nale­ży zazna­czyć, że roman­tycz­ny obraz wam­pi­ra w powie­ści w żad­nym stop­niu nie stoi w sprzecz­no­ści z cza­sem akcji (XVII wiek) oraz waż­nym tema­tem, jakim w tym kon­tek­ście jest kul­tu­ra baro­ko­wa. Po roman­ty­zmie nie da się ina­czej przed­sta­wiać krwio­pij­ców w kul­tu­rze. Nie­mniej jedy­nie w sen­sie aksjo­lo­gicz­nym i egzy­sten­cjal­nym Rze­wu­ski popro­wa­dził ten wątek w zgo­dzie z antro­po­lo­gią roman­tycz­ną (nie­szczę­śli­wa miłość, naru­sze­nie tabu śmier­ci, trans­gre­sja, tra­gizm i tak dalej), ponie­waż z wyglą­du Marek Rytwi­no­wic nie przy­po­mi­na pięk­ne­go demo­na, któ­re­go czy­tel­nik zna z Wam­pi­ra (1819) Joh­na Wil­lia­ma Poli­do­rie­go czy Car­mil­li (1872) Jose­pha She­ri­da­na Le Fanu. Krwio­pij­ca w Krzyw­dzie jest odra­ża­ją­cy:

Stwór przy­po­mi­nał ni to wiel­kie­go pają­ka, ni to czło­wie­ka, ale o sza­rej skó­rze, i choć miał na sobie żupan, przy­wie­rał do ścia­ny niby pająk z odwró­co­ną gło­wą. Z ubra­nia wyła­nia­ły się trzy odnó­ża, dłu­gie i sza­re. Zwień­czo­ne wszyst­ko było gło­wą, któ­ra nosi­ła zna­mio­na ludz­kiej, jak­by daw­no temu do czło­wie­ka nale­ża­ła. […] [Z]e szczę­ki wysta­wa­ły trzy rzę­dy dłu­gich zębisk, a oczy przy­po­mi­na­ły rybie śle­pia (K, s. 198).

Pod wzglę­dem wyglą­du zde­cy­do­wa­nie bli­żej mu do wam­pi­rów ze sło­wiań­skich wie­rzeń niż z pro­zy roman­ty­ków.

W uję­ciu Marii Janion gro­za była ści­śle połą­czo­na z freu­dow­skim poję­ciem nie­sa­mo­wi­to­ści (das Unhe­im­li­che). We wzno­wio­nej w 2022 roku Nie­sa­mo­wi­tej Sło­wiańsz­czyź­nie badacz­ka pisa­ła, że sło­wiań­ska fre­ne­zja „jest sygna­łem wska­zu­ją­cym na das Unhe­im­li­che. Znak nie­sa­mo­wi­to­ści daw­nej Sło­wiańsz­czy­zny obja­wia się burz­li­wie w miej­scach, w któ­rych zosta­ło spo­nie­wie­ra­ne jej dzie­dzic­two”[5]. W Krzyw­dzie owa fre­ne­zja wybu­cha z całą mocą, obja­wia­jąc się w zaczerp­nię­tych z mito­lo­gii sło­wiań­skiej isto­tach demo­nicz­nych, któ­re sie­ją strach i znisz­cze­nie, budzą gro­zę i lęk. Wszyst­kie te posta­cie, czy­li figu­ry „obcej nie­sa­mo­wi­to­ści”[6], takie jak pomar­li­ca, wiedź­ma, wil­ko­łak, wam­pir, a tak­że słu­dzy czar­nej magii, wpi­su­ją się w ramy dia­gno­zo­wa­ne­go przez Janion zja­wi­ska: pro­sty lud nie zapo­mi­nał o swo­ich korze­niach, a więc rów­nież o wie­rze­niach sło­wiań­skich, mimo wypar­cia ich przez chrze­ści­jań­stwo: „Nie­sa­mo­wi­ta Sło­wiańsz­czy­zna – obca i bli­ska zara­zem – jest zna­kiem roz­dar­cia, stłu­mio­ną nie­świa­do­mo­ścią, stro­ną macie­rzy­stą, rodzi­mą, nie-łaciń­ską”[7]; stąd słusz­nie Wró­be­lek radzi Wró­blew­skie­mu: „Lepiej słu­chać ludu pro­ste­go” (K, s. 37). Wspo­mi­na­ny wcze­śniej wam­pir rów­nież, a może przede wszyst­kim, jest zwią­za­ny ze sfe­rą das Unhe­im­liche[8]. W powie­ści Rze­wu­skie­go szep­tu­cha Awge­nia z pierw­sze­go roz­dzia­łu to przy­kład posta­ci, owszem, prze­cho­wu­ją­cej pamięć o sło­wiańsz­czyź­nie, ale tak­że wie­dzą­cej wię­cej od innych: bez­błęd­nie okre­śli­ła dwór Jana Wer­ne­ra, wokół któ­re­go poja­wia się pomar­li­ca: „Zło miesz­ka tutaj. […] Zło przy­szło z lasu” (K, s. 53).

Ponie­waż akcja Krzyw­dy roz­gry­wa się w XVII wie­ku, kolo­ryt epo­ki w powie­ści odda­ją oczy­wi­ście wyda­rze­nia histo­rycz­ne, ale tak­że wspo­mi­na­na kul­tu­ra baro­ku, odbi­ja­ją­ca się w mrocz­nej i wie­lo­war­stwo­wej este­ty­ce, w łącze­niu sacrumpro­fa­num, w splo­cie histo­rycz­ne­go tła z ele­men­ta­mi obra­zo­wa­nia typo­we­go dla hor­ro­ru.

Rzewuski nasycił fabułę wanitatywnym przesłaniem, które wynika z całości utworu; przekonanie o marności, nietrwałości życia i próżności ludzkich ambicji pobrzmiewa w opisach bogactwa sarmackich dworów, pieniactwa szlachty, gnijących rytuałów i rozkładu porządku moralnego.

Sta­ni­sław, przy­byw­szy do Lwo­wa, „sły­szał śpie­wy, że cokol­wiek jest we świe­cie, wszyst­ko to mar­ność” (K, s. 284). W powie­ści tru­py i czasz­ki, mści­we demo­ny i okrut­ni szlach­ci­ce, nie­zwy­kłe wyda­rze­nia i sło­wiań­skie sym­bo­le są kata­li­za­to­ra­mi reflek­sji. Rze­wu­ski sta­wia pyta­nia o sens i kru­chość ist­nie­nia tak samo, jak wie­ki wcze­śniej czy­ni­li to poeci baro­ko­wi, na przy­kład Daniel Nabo­row­ski, do któ­re­go twór­czo­ści nawią­zu­je pisarz:

– Wier­sze recy­to­wać? Pamię­tasz któ­ry?
– Jeden to był chy­ba Danie­la Nabo­row­skie­go.
– „Jak bło­go­sła­wio­ny z bło­ta, jak zło­dziej rze­czon od zło­ta, jak szwiec od świe­ce nazwa­ny, jak czło­wiek, człek malo­wa­ny, tak Jezu­ita z Jezu­sa, strzeż się go, wła­sna poku­sa” (K, s. 224–225).

Jest to oczy­wi­ście wiersz Jezu­ita.

Waż­ną kwe­stią pozo­sta­je sfe­ra ono­ma­stycz­na. Powie­ścio­we nazwy wyzna­cza­ją i impli­ku­ją kie­ru­nek lek­tu­ry. W latach 1839–1841 uka­za­ły się po raz pierw­szy Pamiąt­ki Pana Sewe­ry­na Sopli­cy cze­śni­ka par­naw­skie­go, dzi­siaj zna­ne jako Pamiąt­ki Sopli­cy. Ich auto­rem był Hen­ryk Rze­wu­ski her­bu Krzyw­da. Książ­ka zawie­ra opo­wia­da­nia sty­li­zo­wa­ne na gawę­dy szla­chec­kie z cza­sów kon­fe­de­ra­cji bar­skiej. Pamiąt­ki Sopli­cy, cho­ciaż powsta­ły w XIX wie­ku, doty­czą kul­tu­ry i tra­dy­cji epok wcze­śniej­szych, w tym baro­ku. Baro­ko­we inspi­ra­cje i wpły­wy widocz­ne są w kil­ku aspek­tach utwo­ru: sty­lu reto­rycz­nym, obra­zie kul­tu­rze sar­mac­kiej, teatra­li­za­cji świa­ta (motyw the­atrum mun­di) oraz licz­nych kon­tra­stach (patos – humor, gro­za – komizm, boskie – ludz­kie). Już powyż­sze wyli­cze­nia wska­zu­ją na pro­we­nien­cję inspi­ra­cji Paw­ła Rze­wu­skie­go, auto­ra Krzyw­dy. Nawią­zań do wcze­śniej­szych tek­stów kul­tu­ry jest w powie­ści o wie­le wię­cej, co prze­ma­wia za tezą o solid­nym zaple­czu lek­tu­ro­wym i dobrym przy­go­to­wa­niu lite­rac­kim auto­ra. Uwa­gę czy­tel­ni­ka zwra­ca­ją alu­zje do lite­ra­tu­ry rene­san­so­wej oraz – o czym była już mowa – baro­ko­wej. Frasz­ka Jana Kocha­now­skie­go O żywo­cie ludz­kim (1584) sta­no­wi mot­to całej książ­ki. Poja­wia­ją­cy się w niej motyw the­atrum mun­di jest jed­nym z naj­waż­niej­szych moty­wów w powie­ści. Wró­blew­ski niczym mario­net­ka w teatrze cie­ni pró­bu­je odna­leźć swo­ją toż­sa­mość, dowie­dzieć się praw­dy o bra­cie i sobie samym, ale jego los nie jest zależ­ny od nie­go: „Naśmiaw­szy się nam i naszym porząd­kom, / Wemkną nas w mie­szek, jako czy­nią łąd­kom”[9]. Ten aspekt nie­wąt­pli­wie łączy się z wani­ta­tyw­no­ścią.

Pośród licz­nych współ­cze­snych powie­ści histo­rycz­nych, a szcze­gól­nie tych z domi­nan­tą fan­ta­stycz­ną, Krzyw­da Rze­wu­skie­go wyróż­nia się ze wzglę­du na sie­dem­na­sto­wiecz­ny pol­ski kon­tekst i spo­sób łącze­nia hor­ro­ru z opo­wie­ścią szla­chec­ką. W powie­ści baro­ko­we instru­men­ta­rium, na któ­re skła­da­ją się mię­dzy inny­mi por­tre­ty tru­mien­ne, moty­wy wani­ta­tyw­ne czy frag­men­ty doty­czą­ce star­cia refor­ma­cji i kontr­re­for­ma­cji, sta­je się rezer­wu­arem nie­po­ko­ju, gro­zy i eks­pre­sji. Rze­wu­ski kon­stru­uje powie­ścio­wą fabu­łę, czer­piąc z roz­ma­itych obsza­rów: z jed­nej stro­ny rytu­ału i pamię­ci, oby­cza­ju i tra­dy­cji, z dru­giej maka­bry i tajem­ni­czo­ści, prze­mi­ja­nia i cier­pie­nia. Oma­wia­na powieść sta­no­wi rów­nież dowód na to, że współ­cze­sna lite­ra­tu­ra pol­ska oczy­wi­ście opi­su­je czy rekon­stru­uje prze­szłość, ale pozwa­la jej tak­że prze­mó­wić w nie­sa­mo­wi­tej for­mie, w któ­rej odbior­ca wyczu­wa „gro­zę nie­po­ję­tą” (K, s. 180). W Krzyw­dzie z całą mocą prze­ma­wia wypar­ta sło­wiańsz­czy­zna, obja­wia­ją­ca się w obec­no­ści demo­nicz­nych posta­ci z wie­rzeń ludo­wych, z folk­lo­ru. Być może dzię­ki utwo­rom tego rodza­ju kie­dyś prze­sta­nie­my być „sami sobie cudzy”[10].

 

[1] P. Rze­wu­ski, Krzyw­da, War­sza­wa: Wydaw­nic­two ArtRa­ge, 2025, s. 13. Dal­sze cyta­ty z tego wyda­nia utwo­ru umiesz­czam w tek­ście głów­nym w nawia­sach zwy­kłych z ozna­cze­niem K i nume­rem stro­ny.

[2] M. Janion, Wobec zła, War­sza­wa: Wydaw­nic­two Kry­ty­ki Poli­tycz­nej, Fun­da­cja Marii Janion, 2025, s. 34.

[3] Tam­że, s. 36.

[4] Tam­że, s. 37.

[5] M. Janion, Nie­sa­mo­wi­ta Sło­wiańsz­czy­zna. Fan­ta­zma­ty lite­ra­tu­ry, Kra­ków: Wydaw­nic­two Lite­rac­kie, 2022, s. 111.

[6] Tam­że, s. 29.

[7] Tam­że, s. 28–29.

[8] Zob. M. Janion, Wam­pir. Bio­gra­fia sym­bo­licz­na, Gdańsk: słowo/obraz tery­to­ria, 2008, s. 28.

[9] J. Kocha­now­ski, O żywo­cie ludz­kim [w:] tegoż, Frasz­ki, oprac. J. Pelc, Wro­cław: Zakład Naro­do­wy im. Osso­liń­skich, 1991, s. 5.

[10] M. Janion, Nie­sa­mo­wi­ta Sło­wiańsz­czy­zna…, s. 5.

– doktor nauk humanistycznych, badacz literatury i filmu, krytyk literacki.

więcej →

– doktor filozofii, historyk, pisarz i publicysta.

więcej →

– historyczka literatury polskiego i europejskiego romantyzmu, krytyczka literacka, wykładowczyni.

więcej →

Powiązane teksty