Wytrwać w przetrwaniu

Przy­glą­da­nie się obrze­żom

Trud­na współ­cze­sność wykształ­ci­ła w nas zdol­ność do odnaj­dy­wa­nia i wynaj­dy­wa­nia róż­nych stra­te­gii prze­trwa­nia. Reali­zu­je­my te stra­te­gie jako spo­łecz­no­ści, w tym spo­łecz­ność glo­bal­na, orga­ni­zu­jąc się w ramach ruchów wspól­no­to­wych, na przy­kład na rzecz kli­ma­tu, praw mniej­szo­ści czy roz­wią­zy­wa­nia pro­ble­mów lokal­nych. Dzia­ła­my też oczy­wi­ście jako jed­nost­ki, funk­cjo­nu­ją­ce w ramach ogó­łu, obok nie­go lub pomi­mo zako­rze­nie­nia, pró­bu­jąc zara­dzić nie­mo­cy, wpleść poraż­ki w opo­wieść o sobie lub przy­go­to­wać się na to, co praw­do­po­dob­ne. Współ­cze­sność, któ­ra sta­wia opór i któ­rej sta­wia się odpór, szczę­śli­wie jest nie tyl­ko doświad­cze­niem, lecz tak­że przed­mio­tem nar­ra­cji – widzia­na z boku, z pew­ne­go dystan­su, któ­ry rodzi się mię­dzy rze­czy­wi­sto­ścią a tek­stem o niej, wyda­je się w znacz­nym stop­niu zro­zu­mia­ła i nie­co bar­dziej zno­śna.

Książ­ki Ludzie nie­znacz­ni. Tak­ty­ki prze­trwa­nia (2024) Agniesz­ki Dauk­szy i Zanie­cha­nie (2025) Zofii Zale­skiej postrze­gam wła­śnie jako reak­cje na trud­ną współ­cze­sność. Pierw­sza wyro­sła z bez­sil­no­ści, o któ­rej autor­ka pisze w pierw­szym zda­niu, a któ­re jest jed­no­cze­śnie świa­dec­twem prze­kro­cze­nia tego dozna­nia, ponie­waż zosta­ło ono prze­kształ­co­ne w pra­cę, w pisa­nie, któ­re obję­ło takie doświad­cze­nia jak poraż­ka, gesty opo­ru, dzia­ła­nia eman­cy­pa­cyj­ne, prze­ży­cia zwią­za­ne z cho­ro­bą, doświad­cze­nie Zagła­dy, bycie czę­ścią wspól­no­ty czy zwie­rzę­ce stra­te­gie prze­trwa­nia. Z kolei książ­ka Zale­skiej w kontrze do impe­ra­ty­wu akty­wi­za­cji, dzia­ła­nia i pro­duk­tyw­no­ści opo­wia­da o poten­cja­le zanie­cha­nia, czy­li wybo­rze bra­ku dzia­ła­nia, odmo­wie pod­ję­cia aktyw­no­ści, zaprze­sta­niu wytwa­rza­nia. Autor­ka Zanie­cha­nia sku­pia się przede wszyst­kim na kul­tu­rze lite­rac­kiej i przy­pad­kach, w któ­rych pisa­rze lub pisar­ki zawie­sza­ją two­rze­nie i wyco­fu­ją się z życia publicz­ne­go. Ana­li­zu­je rów­nież histo­rie spo­łecz­ne, pew­ną sumę jed­nost­ko­wych doświad­czeń, na przy­kład histo­rię mar­gi­na­li­za­cji kobiet. Czę­sto czy­ni głów­nym wąt­kiem histo­rie pery­fe­ryj­ne, bo – jak stwier­dza pod koniec książ­ki – bada­nie zanie­cha­nia pole­ga przede wszyst­kim na „[p]rzyglądaniu się obrze­żom, bada­niu dróg nie­oczy­wi­stych i zapo­zna­nych”[i].

Trwa­nie w sta­nie poraż­ki i szu­ka­nie spo­so­bu na prze­trwa­nie tego, co się zda­rza, oraz zanie­cha­nie, czy­li odmo­wa dzia­ła­nia, wyda­ją się rodza­ja­mi dzia­łań o prze­ciw­nych wek­to­rach. Przy­glą­da­nie się histo­riom, któ­re obej­mu­ją te dwa doświad­cze­nia, poka­zu­je jed­nak, że są one przede wszyst­kim wyni­kiem egzy­sten­cjal­ne­go waha­nia mię­dzy bie­gu­na­mi aktyw­no­ści i pasyw­no­ści – i w tym sen­sie są podob­ne. Na wybór miej­sca na tej osi egzy­sten­cjal­ne­go waha­nia ma wpływ wie­le czyn­ni­ków, od moż­li­wo­ści psy­cho-fizycz­nych czło­wie­ka do warun­ków spo­łecz­no-poli­tycz­nych, któ­re mogą albo umoż­li­wić wspo­mnia­ne dzia­ła­nie lub zamro­zić wszel­ką aktyw­ność, w tym tę kogni­tyw­ną. Zarów­no poprze­dza­ją­cy poraż­kę opór (dzia­ła­nie wbrew bier­ne­mu trwa­niu w tym, co jest), jak i zanie­cha­nie są rodza­ja­mi postaw wobec prze­ży­wa­nej współ­cze­sno­ści (w tym jej wymia­ru mikro, czy­li codzien­no­ści), któ­re autor­ki oma­wia­nych ksią­żek znaj­du­ją w róż­nych prze­strze­niach: w sztu­ce, w bio­gra­fiach, w lite­ra­tu­rze , w świa­dec­twach, w zda­rze­niach eman­cy­pa­cyj­nych, w kontr­kul­tu­rze. Stwo­rzo­ne przez nie kata­lo­gi tak­tyk prze­trwa­nia zawie­ra­ją kil­ka­dzie­siąt przy­kła­dów radze­nia sobie z doświad­cza­ny­mi tu i teraz wyda­rze­nia­mi czy prze­ży­cia­mi, co poka­zu­je w grun­cie rze­czy, że nie może­my ich dłu­żej uzna­wać za tak­ty­ki pery­fe­ryj­ne, odnaj­dy­wa­ne tyl­ko na obrze­żach, przy­pi­sy­wa­ne pod­mio­tom mar­gi­na­li­zo­wa­nym czy wyklu­czo­nym. „Prze­trwać” jest współ­cze­snym impe­ra­ty­wem, któ­ry na naszych oczach i z naszym udzia­łem sta­je się jed­nym z pod­sta­wo­wych dążeń i roz­bu­do­wu­ją­cym się dys­kur­sem wokół owych dążeń, szcze­gól­nie w kon­tek­ście nie­pew­nej przy­szło­ści.

Czas prze­mian

Kim są „ludzie nie­znacz­ni”? Jak moż­na roz­go­ścić się w nie­znacz­no­ści spo­wo­do­wa­nej zanie­cha­niem? I dla­cze­go na zanie­cha­nie nie wszyst­kich stać?

Nie­znacz­ność jest sta­nem, na któ­ry moż­na świa­do­mie się zde­cy­do­wać i uznać za wła­sny; może być też sta­nem, któ­ry zosta­je narzu­co­ny przez zewnętrz­ne oko­licz­no­ści, na przy­kład urzą­dze­nie rze­czy­wi­sto­ści spo­łecz­nej. W obu przy­pad­kach jest sta­nem rela­cyj­nym, „funk­cjo­nu­je w jakiejś ska­li odnie­sień”[i] , jak pisze Agniesz­ka Dauk­sza, dopusz­cza­ją­cym zdy­stan­so­wa­nie się wobec rze­czy­wi­sto­ści, a tak­że wobec sie­bie i swo­ich doświad­czeń. Nie­znacz­ność może nas pro­wa­dzić ku wol­no­ści, może też – nie­ste­ty – być narzę­dziem kon­ser­wu­ją­cym nie­rów­no­ści spo­łecz­ne i w kon­se­kwen­cji powo­do­wać nie­obec­ność pod­mio­tów nie­znacz­nych w prze­strze­ni publicz­nej, sprzy­jać nie­uzna­wa­niu ich pod­mio­to­we­go sta­tu­su i odma­wia­niu pra­wa do samo­sta­no­wie­nia.

Współ­cze­sną figu­rą nie­znacz­no­ści, któ­ra wią­że się z niż­szym sta­tu­sem w spo­łe­czeń­stwie, wytwo­rzo­nym z powo­du nie­re­ali­zo­wa­nia pew­nych norm czy zadań spo­łecz­nych, jest tak zwa­ny „prze­gryw”, czy­li oso­ba wyob­co­wa­na, oce­nia­na lub oce­nia­ją­ca sie­bie jako kogoś, komu się w życiu nie powio­dło, kto czę­sto ogra­ni­cza rela­cje spo­łecz­ne, kogo czę­sto cha­rak­te­ry­zu­je sil­nie afek­tyw­nie nace­cho­wa­na posta­wa wobec spo­łe­czeń­stwa lub wybra­nych grup spo­łecz­nych. Kon­tekst, w jakim umiej­sca­wia tę figu­rę autor­ka Ludzi nie­znacz­nych – kon­tekst rela­cji spo­łecz­nych i nie­rów­no­ści – uświa­da­mia nam jed­nak, że figu­ra prze­gry­wa jest spo­łecz­nym kon­struk­tem, jest ety­kie­to­wa­niem, któ­re dewa­lu­uje doświad­cze­nia i toż­sa­mo­ści oraz umac­nia nie­znacz­ność i nega­tyw­ną oce­nę doświad­cze­nia poraż­ki. Jest to jed­nak toż­sa­mo­ścio­wy kon­strukt, w któ­rym – jak z kolei poka­zu­je książ­ka Patry­cji Wie­czor­kie­wicz i Alek­san­dry Herzyk Prze­gryw. Męż­czyź­ni w pułap­ce gnie­wu i samot­no­ści (2023) – moż­na się odna­leźć i zado­mo­wić jako oso­ba, mimo nega­tyw­ne­go wpły­wu tej pozy­cji toż­sa­mo­ścio­wej na rela­cje mię­dzy­ludz­kie. Autor­ki książ­ki sku­pia­ją się na doświad­cze­niach mło­dych męż­czyzn, pie­lę­gnu­ją­cych toż­sa­mość prze­gry­wa w cyfro­wej manos­fe­rze, wska­zu­ją jed­nak bar­dzo wyraź­nie jak pew­ne ukła­dy spo­łecz­ne, kształ­tu­ją­ce się w opar­ciu o wygląd, kapi­tał eko­no­micz­ny, pocho­dze­nie spo­łecz­ne i umie­jęt­ność gra­nia w spo­łecz­ne gry (w tym te, w któ­rych roz­gry­wa­my role płcio­we, takie jak na przy­kład rola sam­ca alfa), wpły­wa­ją na samo­oce­nę, oce­nę spo­łe­czeń­stwa a w kon­se­kwen­cji pozy­cję spo­łecz­ną oso­by, któ­ra w jakiejś inter­per­so­nal­nej roz­gryw­ce uzna­ła sie­bie lub zosta­ła uzna­na za nie­po­rad­ną, nie­przy­sto­so­wa­ną, nie­speł­nia­ją­cą norm.

Nie­znacz­ność i mar­gi­na­li­za­cja ludzi są też pro­duk­tem trans­for­ma­cyj­ne­go pędu, któ­ry wymu­sza dosto­so­wa­nie do tem­pa zacho­dzą­cych zmian, a brak dosto­so­wa­nia karze odsu­nię­ciem na obrze­ża. Autor­ki Zanie­cha­niaLudzi nie­znacz­nych piszą o rodzi­mym doświad­cze­niu trans­for­ma­cji, któ­re napę­dza­ne reto­ry­ką postę­pu, eman­cy­pa­cji i pró­bą dości­gnię­cia Zacho­du zmar­gi­na­li­zo­wa­ło doświad­cze­nia tych, któ­rzy z róż­nych wzglę­dów nie byli i nie są w sta­nie utrzy­mać tego tem­pa. Istot­ną kwe­stią w tym kon­tek­ście są prze­mia­ny poko­le­nio­we. Dauk­sza, opie­ra­jąc się na wła­snym doświad­cze­niu poko­le­nio­wym, pisze o świa­do­mym wyłą­cze­niu się poko­le­nia X, Y i osób uro­dzo­nych po 2000 roku z trans­for­ma­cyj­ne­go dąże­nia i wybie­ra­niu poraż­ko­wa­nia[ii]. Nar­ra­cja o moż­li­wo­ści szyb­kiej i obej­mu­ją­cej wie­le aspek­tów życia spo­łecz­ne­go trans­for­ma­cji powo­li się wyczer­pu­je, kon­tro­wa­na jest bar­dzo sil­nie przez nar­ra­cję o schył­ku (zwią­za­ną cho­ciaż­by ze zmia­na­mi kli­ma­tu), zbu­do­wa­ną z reflek­sji nad moż­li­wo­ścią prze­trwa­nia i nie­uchron­no­ścią pono­sze­nia pora­żek. To kry­tycz­ne podej­ście do trans­for­ma­cji i eman­cy­pa­cji (o doświad­cze­niu eman­cy­pa­cji piszę nie­co wię­cej niżej), wyra­sta­ją­ce z bez­sil­no­ści, jest źró­dłem opo­ru wobec współ­cze­sno­ści i pro­wa­dzi do opra­co­wy­wa­nia innych niż poprzed­nie poko­le­nia stra­te­gii prze­trwa­nia.

W książ­ce Zale­skiej histo­ria trans­for­ma­cji jest rów­nież wpro­wa­dza­na jako ele­ment histo­rii oso­bi­stej. To opo­wieść, któ­ra wycho­dzi od tłu­mu (sce­na pro­te­stu zapa­mię­ta­na przez autor­kę), a koń­czy się zbli­że­niem na doświad­cze­nie jed­nost­ko­we (ADHD); roz­gry­wa się na tle trans­for­ma­cji demo­kra­tycz­nej i stop­nio­wo od tego tła się oddzie­la.

Czas powsta­nia „Soli­dar­no­ści” i prze­ło­mu 1989 roku był okre­sem ambi­wa­lent­nym, powo­du­ją­cym nie tyl­ko eufo­rię i ocze­ki­wa­nie na zre­ali­zo­wa­nie się wszyst­kich zapo­wie­dzia­nych i spo­dzie­wa­nych zmian, lecz tak­że nie­pew­ność i zagu­bie­nie. Zale­ska opi­su­je przy­mus dzia­ła­nia i pró­bę odszu­ka­nia takiej wer­sji egzy­sten­cji, w któ­rej dzia­ła­nie nie będzie funk­cjo­no­wa­ło jako przy­mus; egzy­sten­cji, w któ­rej nie wszyst­ko musi się udać, a jak się nie uda – nie musi być od razu trak­to­wa­ne jako poraż­ka czy wykro­cze­nie prze­ciw­ko wspól­no­to­we­mu sta­wia­niu czo­ła wyzwa­niu trans­for­ma­cji. Zja­wi­skiem, któ­re udo­wod­ni­ło, że inna reak­cja na rze­czy­wi­stość trans­for­ma­cyj­ną jest moż­li­wa, była kontr­kul­tu­ra lat 90., któ­ra poka­za­ła, że kon­te­sta­cja zaan­ga­żo­wa­nia może towa­rzy­szyć cza­som, w któ­rych dzia­ła­nie na rzecz wspól­no­ty jest impe­ra­ty­wem. Odmo­wa udzia­łu może wyzna­czyć inną, alter­na­tyw­ną ścież­kę ku wol­no­ści.

Zanie­cha­nie jest jed­ną ze stra­te­gii prze­trwa­nia w obli­czu wyzwań, jakie sta­wia­ją przed nami nasze cza­sy. Jest wybo­rem alter­na­tyw­nej ścież­ki, nie­za­an­ga­żo­wa­nym publicz­nie trwa­niem, pro­te­stem lub po pro­stu tak­ty­ką ochron­ną. Może pro­wa­dzić ku sta­no­wi nie­znacz­no­ści, wybie­ra­ne­mu świa­do­mie i per­for­mo­wa­ne­mu na róż­ne spo­so­by. Zale­ska zwra­ca uwa­gę na kon­struk­tyw­ne aspek­ty zanie­cha­nia, do któ­rych – oprócz zyska­nia wol­no­ści – nale­ży przy­kła­do­wo ochro­na pry­wat­no­ści, jak w przy­pad­ku Ele­ny Fer­ran­te. Wło­ska pisar­ka nie poka­zu­je się w mediach, nie komen­tu­je też swo­jej twór­czo­ści. Podob­nie jak w przy­pad­ku Rim­bau­da, któ­ry porzu­cił pisa­nie i prze­stał inte­re­so­wać się tym, co dzie­je się z jego twór­czo­ścią (Zale­ska opi­su­je jego histo­rię w roz­dzia­le zaty­tu­ło­wa­nym Dwo­istość), mamy do czy­nie­nia z sepa­ra­cją autor­ki i jej dzie­ła. To ostat­nie, w przy­pad­ku Fer­ran­te, tema­ty­zu­je jed­nak w cie­ka­wy spo­sób pro­blem zni­ka­nia i zacie­ra­nia śla­dów, zanie­cha­nia uczest­nic­twa w życiu tak moc­no uwa­run­ko­wa­nym przez rze­czy­wi­stość spo­łecz­no-poli­tycz­ną, przy­pad­ko­we zda­rze­nia czy rela­cje rodzin­ne i dam­sko-męskie. Figu­rą zanie­cha­nia u Fer­ran­te jest nie­wąt­pli­wie Lila, boha­ter­ka cyklu neapo­li­tań­skie­go. Bun­tow­nicz­ka, arcy­sil­na postać kobie­ca, któ­ra posta­na­wia znik­nąć i nie dać się odna­leźć, wybie­ra zanie­cha­nie będą­ce ratun­kiem przed nie­speł­nie­niem.

Stra­te­gię Fer­ran­te moż­na też uznać za pró­bę kon­tro­lo­wa­nia opo­wie­ści bio­gra­ficz­nej. W odnie­sie­niu do wło­skiej pisar­ki jest to kon­tro­la w posta­ci ukry­wa­nia się pod pseu­do­ni­mem, odmo­wa ujaw­nie­nia sie­bie i histo­rii swo­je­go życia. Z kolei w przy­pad­ku J.D. Salin­ge­ra, któ­re­go histo­rię odmo­wy uczest­nic­twa Zale­ska rów­nież przy­wo­łu­je, chęć spra­wo­wa­nia kon­tro­li nad opo­wie­ścią bio­gra­ficz­ną dopro­wa­dzi­ła do kon­flik­tu. Bio­gra­fia pisa­rza pió­ra Iana Hamil­to­na wywo­ła­ła sprze­ciw auto­ra Buszu­ją­ce­go w zbo­żu (1951), i w kon­se­kwen­cji dopro­wa­dzi­ła do pro­ce­su sądo­we­go. Mimo uni­ka­nia kon­tak­tu z pra­są czy czy­tel­ni­ka­mi, Salin­ger nie chciał utra­cić kon­tro­li nad tym, w jaki spo­sób opo­wia­da­na jest jego histo­ria. Mimo tego jed­nak nie mógł mieć wpły­wu na wła­sną pisar­ską popu­lar­ność i sta­tus gwiaz­dy ame­ry­kań­skiej kul­tu­ry lite­rac­kiej, bo są to pro­ce­sy zbyt sil­ne dys­kur­syw­nie i medial­nie, by mogła je kon­tro­lo­wać jed­nost­ka. Bycie poza kul­tu­rą lite­rac­ką, w któ­rej zajął  tak istot­ne miej­sce, było w jego przy­pad­ku de fac­to wal­ką o usta­no­wie­nie i utrzy­ma­nie gra­ni­cy mię­dzy pry­wat­nym a publicz­nym, w tym mię­dzy sobą samym a swo­im słyn­nym dzie­łem.

Z.Zaleska, „Zaniechanie", Kraków: Wydawnictwo Karakter, 2025.

Zanie­cha­nia jako stra­te­gii prze­trwa­nia czy stra­te­gii wol­no­ścio­wej nie da się odse­pa­ro­wać od dzia­ła­nia, w tym od kapi­ta­li­stycz­ne­go impe­ra­ty­wu pro­duk­tyw­no­ści, któ­ry regu­lu­je życie jed­no­stek zdol­nych do wytwa­rza­nia kapi­ta­łu poprzez pra­cę. Zanie­chać w tym kon­tek­ście ozna­cza zaj­mo­wać pozy­cję kry­tycz­ną, ćwi­czyć opór wobec domi­na­cji tego impe­ra­ty­wu i jego eks­pan­syw­no­ści. Sen, odpo­czy­nek, czas wol­ny czy leniu­cho­wa­nie nie są pro­duk­tyw­ne w spo­sób, w jaki pro­duk­tyw­ny jest ure­gu­lo­wa­ny roz­kład dnia, w któ­rym pra­ca zaj­mu­je okre­ślo­ną jego część, a prze­zna­czo­ny na pra­cę czas i wkła­da­ny w nią wysi­łek oraz jej wynik pod­le­ga­ją kon­tro­li. Zale­ska oma­wia­jąc moż­li­wość per­for­mo­wa­nia zanie­cha­nia w sys­te­mie kapi­ta­li­stycz­nym odwo­łu­je się do waż­nej książ­ki 24/7. Póź­ny kapi­ta­lizm i celo­wość snu (2015) Jona­tha­na Crary’ego. Jako oby­wa­te­le kra­jów kapi­ta­li­stycz­nych pozwo­li­li­śmy ode­brać sobie pra­wo snu i odpo­czy­wa­nia, zgo­dzi­li­śmy się na prze­li­cze­nie nasze­go cza­su na pie­nią­dze i na roz­li­cza­nie nasze­go wysił­ku osią­gnię­ty­mi rezul­ta­ta­mi, wypro­du­ko­wa­ny­mi rze­cza­mi czy zre­ali­zo­wa­ny­mi usłu­ga­mi. Uwa­gi Crary’ego sprzy­ja­ją dez­i­lu­zji i umoż­li­wia­ją spoj­rze­nie na przy­kład na sen jako na prak­ty­kę wywro­to­wą. Spra­wia­ją rów­nież, że zaczy­na­my dostrze­gać, jak nie­na­tu­ral­ne są warun­ki pra­cy, na któ­re się godzi­my.

Jed­nym z naj­cie­kaw­szych frag­men­tów Zanie­cha­nia jest opo­wieść o oso­bach, któ­re na to tytu­ło­we (nie)działanie z róż­nych wzglę­dów nie mogą sobie pozwo­lić. W roz­dzia­le Wiecz­nie coś robić źle autor­ka przed­sta­wia kobie­ce doświad­cze­nie spo­łecz­ne­go zanie­cha­nia, któ­re wią­że się z utrwa­la­niem wize­run­ku kobiet jako słab­szych pod­mio­tów, nie­zdol­nych do wybra­nych rodza­jów aktyw­no­ści. Brak publicz­nej obec­no­ści w tym kon­tek­ście nie jest wybo­rem kobiet, tyl­ko sys­te­mo­wą ten­den­cją do ich mar­gi­na­li­za­cji, do prze­mil­cza­nia ich doświad­czeń i osią­gnięć, igno­ro­wa­nia ich dążeń czy wyma­zy­wa­nia z histo­rii. To histo­rycz­ne pomi­nię­cie aktyw­no­ści kobiet sta­ło się w okre­sie eman­cy­pa­cji przed­mio­tem wie­lo­po­zio­mo­wej i zaan­ga­żo­wa­nej kry­ty­ki, a jed­nym z dzia­łań kry­tycz­nych było zanie­cha­nie – tym razem sta­no­wią­ce wybór, na przy­kład zanie­cha­nie wyko­ny­wa­nia pra­cy lub prac domo­wych po to, by móc wziąć udział w pro­te­stach na rzecz praw kobiet.

We wspo­mnia­nym roz­dzia­le Zale­ska zwra­ca rów­nież uwa­gę na histo­rie kobiet, któ­re nie mogły pozwo­lić sobie na zanie­cha­nie ze wzglę­du na zobo­wią­za­nia wobec innych, a tak­że ze wzglę­du na poczu­cie misji i służ­by. Tymi kobie­ta­mi były opie­kun­ki, od pra­cy któ­rych zale­ża­ło życie innych. Ten wątek wyda­je mi się szcze­gól­nie waż­ny w kon­tek­ście doko­nu­ją­ce­go się współ­cze­śnie waż­ne­go pro­ce­su eman­cy­pa­cyj­ne­go, zwią­za­ne­go z glo­bal­nym kry­zy­sem opie­ki i częst­szy­mi wystą­pie­nia­mi opie­ku­nów osób z róż­nych powo­dów potrze­bu­ją­cych wspar­cia. Przy­kła­dem wystą­pień eman­cy­pa­cyj­nych z pola kul­tu­ry lite­rac­kiej są mię­dzy inny­mi książ­ki Dro­ga Jana (2020) Doro­ty Danie­le­wicz oraz Emil i my. Mono­log wie­lo­dziet­nej mat­ki (2021) Mag­da­le­ny Moskal, oma­wia­ją­ce takie tema­ty jak pra­ca opie­kuń­cza, kwe­stie osób z nie­peł­no­spraw­no­ścia­mi i rze­czy­wi­stość spo­łecz­ną, któ­ra nie może zaopie­ko­wać się oso­ba­mi potrze­bu­ją­cy­mi pomo­cy i tymi, któ­re pomoc zapew­nia­ją. Zale­ska przy­po­mi­na w swo­jej książ­ce tak­że o zbio­rze opo­wie­ści o żydow­skich opie­kun­kach z cza­sów woj­ny, wyda­nym w 2018 roku przez Wydaw­nic­two Czar­ne, o bar­dzo zna­czą­cym w kon­tek­ście opie­ki i moral­ne­go zobo­wią­za­nia do jej świad­cze­nia tytu­le: Prze­cież ich nie zosta­wię. O żydow­skich opie­kun­kach w cza­sie woj­ny. W przy­pad­ku opie­ki, nie­za­leż­nie od warun­ków, w jakich się ona reali­zu­je, zanie­chać ozna­cza­ło­by pozba­wie­nie osób zależ­nych nie­zbęd­ne­go wspar­cia, któ­re pozwa­la im prze­trwać. Bo jeśli mowa o pra­cy opie­kuń­czej, mowa tak­że o prze­trwa­niu, o wspie­ra­niu innych na dro­dze radze­nia sobie z cza­so­wo lub trwa­le nie­spraw­nym cia­łem czy z nawi­go­wa­niem prze­strze­ni spo­łecz­nej.

Pozy­cja nie­znacz­no­ści oraz wyco­fa­nie się z dzia­łal­no­ści publicz­nej lub rezy­gna­cja z jakiejś życio­wej aktyw­no­ści mogą być doświad­cze­nia­mi pro­wa­dzą­cy­mi ku wol­no­ści. Mogą rów­nież powo­do­wać mar­gi­na­li­za­cję i w kon­se­kwen­cji sepa­ro­wać od oto­cze­nia, zagłu­szać wyra­ża­ne pra­gnie­nia i potrze­by, ogra­ni­czać pod­mio­to­wą spraw­czość. Dostrze­gam w tych dwóch stra­te­giach zarów­no poten­cjał sub­wer­sji i two­rze­nia kon­struk­tyw­nie kry­tycz­nych postaw wobec tego, co domi­nu­ją­ce (sys­te­mów, grup spo­łecz­nych, nar­ra­cji), jak rów­nież poten­cjał destruk­cji i unie­waż­nie­nia. Z wyko­rzy­sta­niem i reali­zo­wa­niem tego ostat­nie­go nie zawsze jeste­śmy w sta­nie wal­czyć, zwłasz­cza wte­dy, kie­dy na reży­se­ro­wa­nie eman­cy­pa­cji w opar­ciu o poraż­kę nie star­cza nam już sił.

Dry­fu­jąc w ciszy, per­for­mu­jąc opór

Jeden z naj­bar­dziej roz­bu­do­wa­nych opi­sów sta­wa­nia się czło­wie­kiem nie­znacz­nym i życia w prze­trwa­niu, w sta­nie po poraż­ce, w któ­rym modus prze­trwa­nia uak­tyw­nia się ze zmien­ną czę­sto­tli­wo­ścią i siłą, a czę­ściej jed­nak jest blo­ko­wa­ny przez nie­ustan­nie tęt­nią­cy smu­tek i przez bez­sil­ność, znaj­dzie­my w wyda­nej w tym roku książ­ce Joan­ny Lech Dra­pież­cy chmur. W histo­rii Leo poraż­ka jest doświad­cze­niem nazna­cza­ją­cym nie­mal każ­dy aspekt życia: zdo­by­wa­nie zawo­du, pra­cę, rela­cje z kobie­ta­mi, roz­wi­ja­nie pasji. Boha­ter nie dostrze­ga jed­nak, że to doświad­cze­nie jest splo­tem sytu­acji (zapla­no­wa­nych i przy­pad­ko­wych), wysił­ków, prób, zanie­chań i pra­gnień; jest wyni­kiem dzia­łań, na któ­re boha­ter ma wpływ, oraz zda­rzeń, któ­re zale­żą od wybo­rów innych osób. Leo doświad­cza poraż­ki w samot­no­ści, w ciszy, jaka wypeł­nia kolej­ne jego miesz­ka­nia, sza­re i toną­ce w pół­mro­ku. Stwo­rzo­ne przez Lech lite­rac­kie stu­dium doświad­cze­nia poraż­ki obej­mu­je nie tyl­ko życie boha­te­ra, lecz tak­że jego rodzi­ny. W zacho­wa­niu jej człon­ków odbi­ja się smu­tek i nie­speł­nie­nie, a upo­rczy­wy i powta­rza­ją­cy się u wie­lu jego krew­nych nawyk melan­cho­lij­ne­go patrze­nia w dal sym­bo­licz­nie okre­śla nie­moż­ność trwa­łe­go i nazna­czo­ne­go szczę­ściem zako­rze­nie­nia w tym, co tu i teraz.

Dra­pież­cy chmur są opo­wie­ścią o współ­cze­snym doświad­cze­niu poraż­ki, ale nie przed­sta­wia­ją – tak jak zupeł­nie inne gatun­ko­wo, ale ana­li­zu­ją­ce podob­ne doświad­cze­nia, czer­pią­ce z fik­cji lite­rac­kiej książ­ki Dauk­szy i Zale­skiej – pozy­tyw­nych, eman­cy­pa­cyj­nych doświad­czeń poraż­ki czy zanie­cha­nia. To, cze­go doświad­cza Leo, nie pro­wa­dzi do sub­wer­sji – jest źró­dłem egzy­sten­cjal­ne­go, doj­mu­ją­ce­go smut­ku i nie­po­ko­ju, któ­re nar­ra­tor cha­rak­te­ry­zu­je jako tęt­nią­ce. Jest też źró­dłem zmę­cze­nia, znie­chę­ce­nia, wsty­du, gnie­wu i żalu, a osta­tecz­nie wyob­co­wu­je boha­te­ra z jego wła­sne­go życia i pro­wa­dzi do uczu­cia, jako­by prze­stał być real­ny, że stał się zawie­szo­ną mię­dzy byciem i nie­by­ciem isto­tą nie­umar­łą.

Poraż­ko­wa histo­ria Leo w bar­dzo przej­mu­ją­cy i dotkli­wy (tęt­nią­cy w książ­ce smu­tek prze­no­si się na czy­tel­ni­ka i krą­ży w cie­le dość dłu­go), ale jed­no­cze­śnie waż­ny i koniecz­ny spo­sób uzu­peł­nia histo­rie przed­sta­wio­ne w oma­wia­nych w tym tek­ście książ­kach ese­istycz­nych, zwłasz­cza książ­kę Agniesz­ki Dauk­szy. Histo­ria Leo to dobry przy­kład na zobra­zo­wa­nie sinu­so­idal­ne­go cha­rak­te­ru prze­trwa­nia, o któ­rym autor­ka Ludzi nie­znacz­nych wspo­mi­na w roz­dzia­le pią­tym. Boha­ter doświad­cza przej­ścia od bez­sil­no­ści do siły, podej­mu­je dzia­ła­nie, któ­re­go celem jest oswo­je­nie poraż­ki i jej akcep­ta­cja; prze­ży­wa poraż­kę, ale doświad­cza też nadziei na zmia­nę swo­jej sytu­acji, co wyno­si go ponow­nie ku szczy­to­wi sinu­so­idy; dzia­ła na róż­ne spo­so­by lub odma­wia dzia­ła­nia, zamy­ka się w czte­rech ścia­nach, ogra­ni­cza kon­tak­ty z ludź­mi, pod­da­je się wspo­mnie­niom, w tym roz­pa­mię­ty­wa­niu pora­żek. Dyna­mi­ka prze­trwa­nia w przy­pad­ku tego boha­te­ra zale­ży od wie­lu czyn­ni­ków i zda­rzeń: egzy­sten­cjal­nych, zdro­wot­nych, zwią­za­nych z naj­bliż­szym oto­cze­niem, spo­łecz­no-poli­tycz­nych. Histo­ria Leo poka­zu­je rów­nież, że zasób stra­te­gii prze­trwa­nia, jakie mamy, jakie ofe­ru­je naj­bliż­sze oto­cze­nie i rze­czy­wi­stość spo­łecz­na, może się wyczer­pać, a sinu­so­ida prze­trwa­nia może się wypłasz­czyć. Co wte­dy? Odpo­wie­dzią boha­te­ra wykre­owa­ne­go przez autor­kę jest… śmiech. Nie pozo­sta­je mu nic poza śmie­chem, któ­ry na życie nazna­czo­ne poraż­ka­mi pozwa­la spoj­rzeć z dystan­su, z pozy­cji kogoś, kto nie chce już dłu­żej w tej poraż­ko­wej histo­rii uczest­ni­czyć.

J.Lech, „Drapieżcy chmur", Warszawa: Wydawnictwo W.A.B, 2025.

Odmo­wę uczest­ni­cze­nia w zda­rze­niach lub świe­cie, któ­ry jest nie do znie­sie­nia, moż­na też per­for­mo­wać w szer­szym, spo­łecz­nym kon­tek­ście, na oczach innych. Dauk­sza oma­wia w swo­jej książ­ce kil­ka­dzie­siąt róż­ne­go rodza­ju spo­łecz­nych (publicz­nych) per­for­man­sów, reali­zo­wa­nych przez arty­stów, poli­ty­ków czy gwiaz­dy kul­tu­ry popu­lar­nej. Są to dzia­ła­nia, któ­rych źró­dłem jest bez­sil­ność i opór, mani­fe­stu­ją­ce się w wyra­żo­nym za pomo­cą róż­no­ra­kich środ­ków pro­te­ście. Licz­ne przy­kła­dy tego rodza­ju per­for­man­sów autor­ka Ludzi nie­znacz­nych porząd­ku­je według kate­go­rii, któ­re dosko­na­le zna­my (na przy­kład  oby­wa­tel­skie nie­po­słu­szeń­stwo), two­rzy też nowy słow­nik dla per­for­ma­sów bez­sil­ne­go opo­ru, w któ­rym zna­la­zły się lep­kie, mięk­kie i gorą­ce per­for­man­se. Lep­kie per­for­ma­se powo­du­ją takie reak­cje jak obrzy­dze­nie, szo­ku­ją for­mą, są odbie­ra­ne jako dziw­ne, jed­nak zatrzy­mu­ją uwa­gę odbior­cy („lepią się” do nie­go), podob­nie jak per­for­man­se Joan­ny Raj­kow­skiej. Mięk­kie to z kolei takie, któ­re doty­ka­ją pro­ble­mu, ale nie mają mocy spraw­czej, ponie­waż doty­czą pew­nej glo­bal­nej kom­pli­ka­cji. Mogą one co naj­wy­żej uświa­da­miać czy ewo­ko­wać jakieś zja­wi­sko czy pro­blem, tak jak  słyn­ne wystą­pie­nie Lady Gagi w stro­ju uszy­tym z pła­tów mię­sa. Wresz­cie gorą­ce per­for­man­se poraż­ki to te, któ­re zawie­ra­ją sil­ny ładu­nek emo­cjo­nal­ny i mogą skła­dać się z gwał­tow­nych, szo­ku­ją­cych czy wul­gar­nych gestów sprze­ci­wu, na przy­kład  stra­te­gie pro­te­stu wyko­rzy­sty­wa­ne przez kobie­ty i ich sojusz­ni­ków w cza­sie Czar­ne­go Pro­te­stu.

Per­for­mo­wa­nie opo­ru po to, żeby prze­trwać lub żeby prze­trwa­ła albo zako­rze­ni­ła się w świe­cie jakaś idea czy prak­ty­ka, nie jest oczy­wi­ście wytwo­rem kul­tu­ry nam współ­cze­snej. Dauk­sza odwo­łu­je się do róż­nych epi­zo­dów z histo­rii dzia­łań sub­wer­syj­nych (prze­kra­cza­ją­cych zasta­ny porzą­dek, doko­nu­ją­cych prze­su­nięć w sys­te­mie zna­czeń i prak­tyk), mię­dzy inny­mi tych doty­czą­cych dzia­łań na rzecz praw Afro­ame­ry­ka­nów u USA. Ta histo­ria prak­tyk opo­ru i nie­uchron­nie zwią­za­nych z nimi pora­żek (opór sub­wer­syj­ny czę­sto napo­ty­ka opór kon­ser­wu­ją­cy zasta­ny porzą­dek) nie jest czymś, co przy­swo­ili­śmy sobie tak moc­no, jak histo­rie suk­ce­sów, zna­mio­nu­ją­cych postęp, cele­bro­wa­nych i czę­sto odtwa­rza­nych. Histo­rie eman­cy­pa­cyj­nych ruchów spo­łecz­nych nie są ele­men­tem wie­dzy powszech­nej, mimo czę­sto sil­ne­go, glo­bal­ne­go oddzia­ły­wa­nia i trwa­nia w opo­rze, bez któ­re­go wpro­wa­dza­nie trwa­łych zmian jest nie­moż­li­we. Histo­rie opo­ru są istot­ne ze wzglę­du na dwa pod­sta­wo­we aspek­ty: po pierw­sze, pre­zen­tu­ją doświad­cze­nia prze­trwa­nia i wspie­ra­ją ich wymia­nę (zgod­nie z ideą soli­dar­no­ści); po dru­gie, zwra­ca­ją uwa­gę na wspól­no­to­wy aspekt dzia­łań, umac­nia­ją per­spek­ty­wę pod­mio­tu zbio­ro­we­go, z któ­rym moż­na się utoż­sa­mić, łago­dząc tym samym poczu­cie samot­no­ści w świe­cie nie­ak­cep­tu­ją­cym pora­żek.

Bez­sil­ność i opór, któ­ry może się z niej naro­dzić, są waż­ny­mi ele­men­ta­mi prze­trwa­nia jako stra­te­gii for­mu­ją­cej. Reflek­sja antro­po­lo­gicz­na, któ­rą Dauk­sza uwzględ­nia w swo­jej książ­ce i któ­ra wyni­ka z inter­pre­ta­cji licz­nych przy­kła­dów nie­znacz­no­ści, poraż­ki i prze­trwa­nia, dostar­cza bar­dzo cie­ka­wych roz­po­znań na temat wpły­wu prze­trwa­nia jako sta­nu na czło­wie­ka. Doświad­cze­nie bycia oso­bą w prze­trwa­niu nas zmie­nia, a figu­rą tego pro­ce­su jest spi­ra­la. Ruch po spi­ra­li ozna­cza zmia­nę w tym sen­sie, że nigdy nie jest powtó­rze­niem poprzed­nie­go toru ruchu, ponie­waż czas pły­nie, a dzia­ła­nia reali­zo­wa­ne są w innym kon­tek­ście lub w innych oko­licz­no­ściach. Ten rodzaj ruchu umoż­li­wia też pona­wia­nie sprze­ci­wu w innych warun­kach; sprze­ciw nadal zagro­żo­ny, jest poraż­ką i może przy­nieść dosko­na­le zna­ne poczu­cie bez­sil­no­ści, jed­nak powta­rza­nie sprze­ci­wu jest moż­li­we. Dauk­sza nazy­wa ten pro­ces „recy­klin­giem mate­rii sprze­ci­wu”[i]. Warun­kiem utrzy­ma­nia ruchu spi­ra­li jest zdol­ność pod­mio­tu usi­łu­ją­ce­go prze­trwać jakieś doświad­cze­nie do pod­ję­cia tego ruchu albo jego nie­prze­ry­wa­nia. Podej­mo­wa­nie prób prze­trwa­nia wyma­ga nie tyl­ko kogni­tyw­ne­go wysił­ku, pole­ga­ją­ce­go na prze­ko­na­niu same­go sie­bie, że war­to pró­bo­wać, lecz tak­że wysił­ku fizycz­ne­go. Przy­cho­dzą mi na myśl w tym kon­tek­ście przej­mu­ją­ce („lep­kie”) sce­ny z Dra­pież­ców chmur, w któ­rych głów­ny boha­ter zamy­ka się w swo­im miesz­ka­niu (opi­sy­wa­nym przez nar­ra­to­ra jako gro­bo­wiec), cier­pi na bez­sen­ność, jego poczu­cie bez­sil­no­ści pogłę­bia­ją doświad­cze­nia pan­de­mii i woj­ny w Ukra­inie, wzmac­nia­jąc poczu­cie stra­chu, pust­ki i samot­no­ści.

To indy­wi­du­al­ne per­for­mo­wa­nie poraż­ki w wyda­niu Leo z powie­ści Dra­pież­cy chmur jest histo­rią pry­wat­ną, w któ­rej tyl­ko ostat­ni akord – zaśpie­wa­nie fra­zy „Zno­wu w życiu mi nie wyszło” z pio­sen­ki Sen o doli­nie Bud­ki Sufle­ra na pode­ście, któ­ry znaj­du­je się na tyle wyso­ko, że upa­dek z nie­go mógł­by spo­wo­do­wać poważ­ny uraz lub nawet śmierć – jest wyko­na­ny publicz­nie i obser­wo­wa­ny przez innych. Więk­szość histo­rii pora­żek, mniej lub bar­dziej tra­gicz­nych czy eman­cy­pa­cyj­nych, zosta­nie prze­mil­cza­na albo znaj­dzie forum wśród ludzi i w prze­strze­niach, któ­re nie są dostęp­ne dla wszyst­kich (jak w przy­pad­ku pie­lę­gno­wa­nia doświad­cze­nia poraż­ki w cyfro­wej prze­gry­wos­fe­rze, o któ­rej mowa we wspo­mnia­nej już kil­ku­krot­nie książ­ce Prze­gryw). Czy poraż­ka prze­sta­nie być trak­to­wa­na nega­tyw­nie i czy kie­dy­kol­wiek będzie moż­li­we mówie­nie o niej bez wsty­du i w sytu­acjach spo­łecz­nych, któ­re nie mają cha­rak­te­ru dzia­ła­nia arty­stycz­ne­go lub nie są tek­stem lite­rac­kim? Czy prze­sta­nie być spo­łecz­nym pięt­nem? I czy jeste­śmy na tyle sil­ni jako spo­łe­czeń­stwo, żeby udźwi­gnąć to szcze­gól­ne zobo­wią­za­nie zwią­za­ne z per­for­mo­wa­niem poraż­ki, któ­re doty­czy dekon­stru­owa­nia sys­te­mu, akcep­tu­ją­ce­go jedy­nie suk­ce­sy, nagra­dza­ją­ce­go pro­duk­tyw­ność i pięt­nu­ją­ce­go brak aktyw­no­ści? Szu­ka­nie odpo­wie­dzi na te pyta­nia jest trud­ne, ale wspie­ra­ją je zda­rze­nia i tek­sty kul­tu­ry, któ­re pozwa­la­ją doświad­cze­niu poraż­ki przyj­rzeć się pod róż­ny­mi kąta­mi.

 

Eman­cy­pa­cja, czy­li o wspi­na­niu się  

12 mar­ca 1990 roku gru­pa liczą­ca ponad tysiąc osób z róż­ny­mi nie­peł­no­spraw­no­ścia­mi zor­ga­ni­zo­wa­ła poko­jo­wy szturm na ame­ry­kań­ski Kapi­tol, wspi­na­jąc się po jego scho­dach. Ten zbio­ro­wy per­for­mans, któ­ry prze­szedł do histo­rii pod nazwą Capi­tal Crawl, pod­kre­ślał obec­ność i spraw­czość osób z nie­peł­no­spraw­no­ścia­mi i miał jeden pod­sta­wo­wy cel: przy­spie­szyć wpro­wa­dze­nie jed­no­li­tej usta­wy chro­nią­cej pra­wa osób z nie­peł­no­spraw­no­ścia­mi. Był dzia­ła­niem wspól­no­to­wym, reali­zo­wa­nym w poczu­ciu pra­wa do ochro­ny swo­ich praw i w poczu­ciu dumy. Sku­tecz­nie zakłó­cił obraz oso­by z nie­peł­no­spraw­no­ścią jako oso­by nie­ak­tyw­nej, zwią­za­nej raczej z prze­strze­nią domo­wą niż publicz­ną, nie­zdol­nej do pod­ję­cia ini­cja­ty­wy czy zrze­sza­nia się. Uto­ro­wał dro­gę eman­cy­pa­cji.

Histo­rie eman­cy­pa­cji są mi szcze­gól­nie bli­skie. Postrze­gam je jako dzia­ła­nia prze­ciw­ko mar­gi­na­li­za­cji i na rzecz spra­wie­dli­wo­ści, zwłasz­cza tej o cha­rak­te­rze epi­ste­micz­nym – czy­li spra­wie­dli­wo­ści zwią­za­nej z wytwa­rza­niem wie­dzy na swój wła­sny temat przez gru­py uzna­wa­ne za mniej­szo­ścio­we, w kontrze lub uzu­peł­nie­niu do wie­dzy, któ­ra zosta­ła stwo­rzo­na przez innych, bez udzia­łu eman­cy­pu­ją­cej się gru­py ludzi. Dla­te­go też eman­cy­pa­cji nie powin­ni­śmy postrze­gać tyl­ko jako zja­wi­ska spo­łecz­no-poli­tycz­ne­go. Ma ono rów­nie moc­ny epi­ste­micz­ny i kul­tu­ro­wy cha­rak­ter, ota­cza się nar­ra­cja­mi i inne­go rodza­ju tek­sta­mi kul­tu­ry, któ­re wzmac­nia­ją to typo­we dla nowych ruchów spo­łecz­nych zmie­rza­nie ku cen­trum, ku spo­łecz­nej ago­rze, w któ­rej rene­go­cjo­wa­ne będą pra­wa, nor­my i inter­pre­ta­cje doświad­czeń mniej­szo­ścio­wych.

Obok poraż­ki i zanie­cha­nia, eman­cy­pa­cja jest pod­sta­wo­wym doświad­cze­niem współ­cze­sno­ści; jest tak­że jed­ną z tak­tyk prze­trwa­nia. Histo­rie eman­cy­pa­cji bywa­ją poraż­ko­we: nie­kie­dy nie uda­je się zre­ali­zo­wać celu eman­cy­pa­cji, choć dzia­ła­nie eman­cy­pa­cyj­ne zawsze pozo­sta­wia jakiś ślad, o czym mogli­śmy się prze­ko­nać po pro­te­stach rodzi­ców i opie­ku­nów osób z nie­peł­no­spraw­no­ścia­mi odby­wa­ją­cych się w sej­mie w 2018 roku i powta­rza­nych w kolej­nych latach. Te pro­te­sty nie skło­ni­ły rzą­dzą­cych do wpro­wa­dze­nia wszyst­kich postu­lo­wa­nych zmian (mię­dzy inny­mi usta­wy o asy­sten­cji), ale zwró­ci­ły uwa­gę na potrze­by osób z nie­peł­no­spraw­no­ścia­mi, na posta­wę wła­dzy wobec tych osób, stwo­rzy­ły tak­że sil­ne medial­ne obra­zy (słyn­ne zdję­cie posłan­ki w nie­bie­skiej gar­son­ce odwró­co­nej ple­ca­mi do osób z nie­peł­no­spraw­no­ścia­mi i ich rodzin), upu­blicz­ni­ły i upo­li­tycz­ni­ły to, co pry­wat­ne, w tym doświad­cze­nie opie­ki i pra­cy opie­kuń­czej.

Dla dzia­łań eman­cy­pa­cyj­nych waż­na jest nie tyl­ko for­ma i czas (moment histo­rycz­ny), lecz tak­że miej­sce. Nie zawsze miej­scem mani­fe­sto­wa­nia opo­ru są tak eks­po­no­wa­ne prze­strze­nie jak Kapi­tol czy sejm, czę­sto jest nim też po pro­stu łóż­ko. W przy­pad­ku cza­so­wej lub trwa­łej nie­peł­no­spraw­no­ści, któ­ra wyma­ga leże­nia, łóż­ko może stać się miej­scem, z któ­re­go reali­zo­wa­ne jest jakieś dzia­ła­nie akty­wi­stycz­ne. Nurt bed acti­vism (akty­wi­zmu z łóż­ka) w ruchu na rzecz praw osób z nie­peł­no­spraw­no­ścia­mi prze­ku­wa bez­sil­ność zwią­za­ną z ogra­ni­cze­nia­mi cia­ła w opór, a prze­strzeń pry­wat­ną upo­li­tycz­nia, poka­zu­jąc, że eman­cy­pa­cja nie zacho­dzi tyl­ko i wyłącz­nie w prze­strze­ni publicz­nej i że może przy­bie­rać róż­ne for­my.

O tym, jak eman­cy­pa­cyj­nie istot­ne może być każ­de dzia­ła­nie, nawet zanie­cha­nie spo­wo­do­wa­ne cho­ro­bą czy nie­peł­no­spraw­no­ścią, pisze też Zofia Zale­ska. Autor­ka przy­wo­łu­je histo­rię Vir­gi­nii Woolf, autor­ki wie­lu nar­ra­cji mala­dycz­nych, któ­ra ze wzglę­du na stan zdro­wia spę­dza­ła wie­le cza­su w łóż­ku, leżąc i pisząc. To okres w pisar­stwie mala­dycz­nym, w któ­rym cho­ro­bę trak­to­wa­ło się jako wyjąt­ko­wy, przy­no­szą­cy samo­po­zna­nie stan, co we współ­cze­snej twór­czo­ści o cho­ro­bie i two­rzą­cym się wokół niej dys­kur­sie jest sil­nie kon­tro­wa­ne przez opi­sy soma­tycz­no­ści cho­ro­by jako trud­ne­go doświad­cze­nia, eks­po­nu­ją­ce­go podat­ność czło­wie­ka na utra­tę zdro­wia. W książ­ce znaj­dzie­my też na przy­kład omó­wie­nie leżą­ce­go pro­te­stu Joh­na Len­no­na i Yoko Ono prze­ciw­ko woj­nie w Wiet­na­mie. W tym kon­kret­nym przy­pad­ku brak dzia­ła­nia był świa­do­mym wybo­rem, czę­sto oce­nia­nym nega­tyw­nie ze wzglę­du na nikłą sku­tecz­ność i cele­bryc­ki cha­rak­ter (pro­mo­wa­nie wize­run­ku). W wie­lu wypad­kach dzia­ła­nie z łóż­ka jest przy­mu­sem, ale jest moż­li­we i jest waż­ną stra­te­gią eman­cy­pa­cyj­ną, poka­zu­ją­cą prze­bieg wal­ki z cho­ro­bą i spo­so­by radze­nia sobie z sys­te­mem medycz­nym. Nar­ra­cje mala­dycz­ne i nar­ra­cje o nie­peł­no­spraw­no­ści łączy kon­se­kwent­ne nego­cjo­wa­nie gra­nic mię­dzy pry­wat­nym a publicz­nym, mię­dzy widzial­no­ścią i nie­wi­dzial­no­ścią nie­spraw­ne­go cia­ła, cia­ła w prze­trwa­niu. Bez prze­su­wa­nia tych gra­nic, umoż­li­wia­ją­ce­go ponad­jed­nost­ko­we trwa­nie w opo­rze wobec nie­spra­wie­dli­wo­ści, eman­cy­pa­cja nie była­by moż­li­wa.

Wąt­ki eman­cy­pa­cyj­ne prze­wi­ja­ją się w obu opi­sy­wa­nych książ­kach ese­istycz­nych w róż­nych kon­tek­stach. Pod­sta­wo­wy to ten, któ­ry wią­że się z doświad­cze­niem nie­rów­no­ści czy byciem osa­dzo­nym w pozy­cji nie­znacz­no­ści przez zewnętrz­ne uwa­run­ko­wa­nia, tak jak w przy­pad­ku osób z nie­peł­no­spraw­no­ścia­mi. Innym waż­nym kon­tek­stem jest eman­cy­pa­cja poprzez awans spo­łecz­ny. Jed­ną z tego typu histo­rii eman­cy­pa­cyj­nych przed­sta­wia­ją Dra­pież­cy chmur: Leo chciał zostać arty­stą, zarów­no ze wzglę­du na talent do ryso­wa­nia, jak i pre­sję, jaka powsta­ła w jego rodzi­nie, kie­dy dostrze­żo­no jego talent. W przy­pad­ku tego boha­te­ra jego wła­sny awans miał być inną, zakoń­czo­ną hap­py endem histo­rią, w odróż­nie­niu od histo­rii jego mat­ki, któ­ra prze­rwa­ła edu­ka­cję z powo­du cią­ży. Obie życio­we histo­rie są jed­nak podob­ne, w obu melan­cho­lia, smu­tek i samot­ność są doświad­cze­nia­mi, któ­re – połą­czo­ne z oko­licz­no­ścia­mi (brak pra­cy) i zależ­no­ścia­mi mię­dzy­ludz­ki­mi – zamy­ka­ją boha­te­rów w bez­sil­no­ści i utrud­nia­ją opór.

Autor­ka Ludzi nie­znacz­nych wyraź­nie roz­róż­nia eman­cy­pa­cję jako wyzwa­la­nie się i wyzwa­la­nie kogoś spod zwierzch­nic­twa oraz eman­cy­pa­cję w wer­sji libe­ral­nej, mniej rela­cyj­ną i bar­dziej hory­zon­tal­ną, w któ­rej cho­dzi o „ja”, o samo­roz­wój, edu­ka­cję i świa­do­me kształ­to­wa­nie sty­lu życia. Nie zawsze dostrze­ga­my jed­nak pułap­ki eman­cy­pa­cji, zwłasz­cza w przy­pad­ku, kie­dy eman­cy­pa­cyj­ne wyzwa­nie przy­cho­dzi z zewnątrz i jest ele­men­tem jakiejś ide­olo­gii, na przy­kład tej zwią­za­nej z postę­pem. Dzia­ła­nie eman­cy­pa­cyj­ne da się jed­nak pomy­śleć i ukie­run­ko­wać ina­czej. Nie musi ona być narzę­dziem sys­te­mo­we­go dąże­nia do roz­wo­ju. Jest moż­li­wa nie tyl­ko w sytu­acji, w któ­rej ist­nie­ją nie­rów­no­ści i wyobra­że­nie o spra­wie­dli­wo­ści, któ­re chce­my wpro­wa­dzić w życie. Eman­cy­pa­cyj­ne jest rów­nież doświad­cze­nie poraż­ki, zanie­cha­nia i bez­sil­ne­go opo­ru, bo cza­so­we bycie z dala od nar­ra­cji o suk­ce­sie, od przy­mu­su dzia­ła­nia, zdo­by­wa­nia nowych umie­jęt­no­ści czy samo­do­sko­na­le­nia, otwie­ra moż­li­wość myśle­nia poza pew­ny­mi sche­ma­ta­mi i z więk­szą swo­bo­dą, o ile oczy­wi­ście nasze doświad­cze­nie poraż­ki czy nie­zna­czo­no­ści nie jest destruk­cyj­ne i nie wyni­ka z nie­spra­wie­dli­wo­ści. Eman­cy­pa­cja – jak wspo­mnia­łam wyżej – rów­nież może być poraż­ko­wa, jak każ­de dzia­ła­nie, któ­re­go staw­ką jest zmia­na.

W kon­tek­ście eman­cy­pa­cji i takich jej prze­ja­wów, jak ruchy spo­łecz­ne czy awans, prak­ty­ka i meta­fo­ra wspi­na­nia się ewo­ku­je przede wszyst­kim roz­wój, postęp i obiet­ni­cę suk­ce­su, do któ­re­go dąży­my idąc w górę. To wer­ty­kal­ne wyobra­że­nie eman­cy­pa­cji, suge­ru­ją­ce też ist­nie­nie pew­ne­go hie­rar­chicz­ne­go ukła­du, wypa­cza jed­nak sens dzia­ła­nia eman­cy­pa­cyj­ne­go, któ­re wyda­je mi się współ­cze­śnie naj­istot­niej­sze – eman­cy­pa­cji jako koniecz­ne­go i auten­tycz­ne­go dzia­ła­nia prze­ciw­ko nie­rów­no­ściom i nie­spra­wie­dli­wo­ści. Bo w tak rozu­mia­nym dzia­ła­niu eman­cy­pa­cyj­nym nie cho­dzi o to, by zająć wyso­ką spo­łecz­ną pozy­cję i zdo­mi­no­wać spo­łecz­ną ago­rę, tyl­ko żeby zmie­nić mecha­ni­zmy wyzna­cza­nia i kon­ser­wa­cji tych pozy­cji oraz mecha­ni­zmy dopusz­cza­nia do gło­su na tej ago­rze. Takie dzia­ła­nie prze­kra­cza też jed­nost­ko­wość doświad­cze­nia, ponie­waż zmia­na ma słu­żyć nie tyl­ko wybra­nej, eman­cy­pu­ją­cej się gru­pie ludzi – ma też być narzę­dziem wspól­no­to­wej, opar­tej na soli­dar­no­ści zmia­ny.

Posta­wa stra­te­gicz­na

Dzia­ła­nia na rzecz prze­trwa­nia, takie jak opór czy zanie­cha­nie, opi­sa­ne w przy­wo­ła­nych w tym tek­ście książ­kach ese­istycz­nych, mia­ły okre­ślo­ny cel, kon­tekst i zazwy­czaj zawie­ra­ły ele­ment pro­jek­to­wa­nia przy­szło­ści. Każ­de napę­dza­ne przez opór dzia­ła­nie reali­zu­je się jako kry­ty­ka tego, co jest, zawie­ra więc zawsze jakąś hipo­te­zę na temat przy­szło­ści, coś w rodza­ju erra­ty do rze­czy­wi­sto­ści („powin­no być”). Kon­tra­punk­to­we zesta­wie­nie tych ksią­żek z Dra­pież­ca­mi chmur Joan­ny Lech wska­zu­je na kon­struk­tyw­ny i destruk­tyw­ny cha­rak­ter doświad­cze­nia poraż­ki, pozwa­la­jąc na dostrze­że­nie, że opór nie zawsze wytwa­rza zmia­ny, któ­re chcie­li­by­śmy poprzez dane dzia­ła­nie wpro­wa­dzić. Jed­nak w stra­te­gii cho­dzi też o to, żeby na zmia­ny (pozy­tyw­ne i nega­tyw­ne) się przy­go­to­wać, żeby opra­co­wać spo­so­by radze­nia sobie z ryzy­kiem, jakie nie­sie każ­de dzia­ła­nie – tak­że to, któ­re pole­ga na zanie­cha­niu.

Książ­ki Dauk­szy i Zale­skiej są wyni­kiem kata­lo­go­wa­nia róż­nych postaw wobec oko­licz­no­ści, któ­re powo­du­ją bez­sil­ność i opór. Są stra­te­gia­mi reali­zo­wa­ny­mi z pozy­cji kry­tycz­nej, wyko­rzy­stu­ją­cy­mi poten­cjał odmo­wy dzia­ła­nia, akcep­ta­cji poraż­ki czy zaj­mo­wa­nia pozy­cji nie­znacz­no­ści. Roz­po­zna­nie i opi­sa­nie tej ostat­niej przez Agniesz­kę Dauk­szę jest nie­wąt­pli­wie jed­nym z cie­kaw­szych zda­rzeń dys­kur­syw­nych w dys­ku­sji o poraż­ce, suk­ce­sie, eman­cy­pa­cji i przy­go­to­wy­wa­niu na to, co przy­nie­sie­nie przy­szłość. Opis sta­wa­nia się oso­bą nie­znacz­ną, opis wyko­rzy­sty­wa­nia nie­znacz­no­ści w kon­tro­li, wresz­cie opis nie­znacz­no­ści jako prze­strze­ni wol­no­ści są waż­ny­mi dia­gno­za­mi pro­ce­sów spo­łecz­no-poli­tycz­nych, w któ­rych wszy­scy tkwi­my i któ­re współ­two­rzy­my.

Dia­gno­za jest punk­tem wyj­ścia do dzia­ła­nia opar­te­go na opo­rze wobec warun­ków roz­po­zna­nych jako nie­sprzy­ja­ją­ce czy nawet szko­dli­we. Jak prze­ko­nu­ją autor­ki Zanie­cha­niaLudzi nie­znacz­nych każ­dy z nas może wypra­co­wać wła­sny styl prze­trwa­nia, dosto­so­wa­ny do tego, ile sił może­my prze­zna­czyć na dzia­ła­nie opar­te na opo­rze. Waż­ne w tym kon­tek­ście jest też dostrze­że­nie, że nie jeste­śmy w pro­ce­sie dąże­nia do prze­trwa­nia sami, że może­my w tym pro­ce­sie „zro­snąć się” ze sobą jako wspól­no­ty – tak jak czy­nią to medu­zy, o któ­rych wspo­mi­na Agniesz­ka Dauk­sza pod koniec swo­jej książ­ki. Dzię­ki zro­sto­wi medu­zy ratu­ją słab­sze, zra­nio­ne przed­sta­wi­ciel­ki swo­je­go gatun­ku, bo na pozio­mie tkan­ko­wym są dokład­nie takie same. W tym podo­bień­stwie – nie tyl­ko podo­bień­stwie orga­nicz­nym, ale też podo­bień­stwie sytu­acji, bo każ­dy orga­nizm jest podat­ny na zra­nie­nie – zawie­ra się poten­cjał prze­trwa­nia.

[i] A. Dauk­sza, Ludzie nie­znacz­ni. Tak­ty­ki prze­trwa­nia, Kra­ków-Gdańsk: Karak­ter, słowo/obraz tery­to­ria, s. 32, 2024.

[ii] Tam­że, s.15.

[i] Z. Zale­ska, Zanie­cha­nie, Kra­ków: Wydaw­nic­two Karak­ter, s. 171, 2025.

[i] Tam­że, s. 225.

– badaczka kultury literackiej, doktorka nauk humanistycznych.

więcej →

– pisarka, gdańszczanka w Krakowie.

więcej →

– kulturoznawczyni, pisarka.

więcej →

– pisarka, redaktorka antologii wierszy.

więcej →

Powiązane teksty